Do bliźniego swego!
Opiszę dziś mój sposób na wyjście z czarnej dziury...
Od miesiąca mam straszny zastój "twórczy". Nie idzie mi szycie... Pomysłów mam wiele, ale wykonanie ich przekracza moje możliwości. I psychiczne i fizyczne. No, dół po prostu totalny.
Wpadłam sobie zatem na doskonały pomysł, że trzeba mi czegoś nowego! Otoczenia zmienić nie mogę, rodziny tym bardziej. A nawet nie chcę! Praca, dom, dzieci, miasto - to musi pozostać.
Ale gdyby tak wyjść do ludzi?
A przy okazji nauczyć się czegoś nowego???
Nowego rękodzieła???
Poszłam więc pełna optymizmu i euforii, że oto nadarza się niesłychana okazja naprawienia siebie, do miejscowego domu kultury. Akurat zaczynają się różne zajęcia, w tym plastyczne a na domiar szczęścia w ogłoszeniu było "klub twórców ludowych i rękodzieła artystycznego" dla dorosłych!
Przecież nic więcej mi do szczęścia nie trzeba było!
Dzwoniłam przez kilka dni na podane numery. Nikt nie odbierał. Poszłam dzisiaj osobiście, odnalazłam panią, ukryty w labiryncie pokój 29.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.
- Proszę pani, przyszłam dowiedzieć się czegoś o tym klubie, co to jest, jaki jest program i w ogóle.
- Spotykamy się raz na kwartał. Kosztuje to 30 zł. I w tej cenie mamy stragan na jarmarku za darmo.
- To o co chodzi w tych spotkaniach?
- Jak to o co? Jak to o co?! Przecież mówię, że spotykamy się raz na kwartał. Podaję różne terminy imprez wraz ze stoiskami twórczości ludowej!
- A czy na tych spotkaniach wymieniacie się może swoimi doświadczeniami, umiejętnościami?
- Na jarmarku może to pani sobie wymienić!!!!
- A na zajęciach nie?
- Tu nie ma żadnych zajęć!!!! Żadnych zajęć!!!! Co pani sobie myśli, że ile by to kosztowało?!!!! Przecież rękodzieło to drewno, to ceramika, to koraliki...!!!!
- WIEM! Sama robię "rękodzieło" i wiem, że to pojęcie ma szerokie znaczenie.
- No to co pani sobie myśli, ile by to kosztowało!!!!!!
Myślę, myślę... Jeszcze się nie poddaję.
- No właśnie. A nie można by tak po kolei robić zajęć z ceramiki? Z drewna? Z koralików???
- A co pani sobie myśli!!!! Tutaj sami TWÓRCY przychodzą!!!
Nie wytrzymałam... Poddałam się.
Powiedziałam grzecznie "do widzenia" i wyszłam.
Trochę się powkurzałam. Potem pośmiałam. I znowu powkurzałam.
No bo co ja też sobie ubzdurałam?!
Co ja sobie myślałam w ogóle???
Że pani będzie łaskawa dzielić się ze mną swoją wszechogarniającą wiedzą, twórczością artystyczną dla wtajemniczonych? O nie, nie! Nie ma tak łatwo!
Tym sposobem, zupełnie nie zamierzonym - wyszłam z dołka!!! :-)
Idę szyć!!!!
Pokażę tylko jeszcze poduszkę uszytą
przed wakacjami. Na prezent urodzinowy dla osiemnastolatki. Urodziny były przekładane, ale już się odbyły i mogę się pochwalić.
Niektóre tkaninki dostałam od
Gazyni. Dziękuję Ci Gazyńko serdecznie!!!