W każdym człowieku istnieją niewidzialne mury, granice, które hamują przed dokonaniem niektórych czynów, wypowiedzeniem niektórych słów. A co jeśli taki mur został wybudowany na świecie, powstał, aby podzielić jedną ziemię, na dwa światy? Granica, oddzielająca dwa zupełnie różne przekonania. Niektórzy zgodzą się na życie w zamknięciu, niepełnej wolności, lecz znajdą się ludzie, którzy za wszelką cenę, będą chcieli zburzyć mury, zaznać wolności, nie czuć pohamowań, iść drogą, którą sami wybiorą. Lecz czy pozbywanie się wszelkich granic, oznacza szczęście czy chaos? Zbuduje jedność, czy rozpęta wojnę?
"Co to za dziwny świat, w którym ludzie pragnący po prostu kochać zostają zmuszeni do walki. Co za przewrotna natura życia."
Ogromnym szokiem dla Leny jest to, iż Alex żyje. Była przekonana, że miłość jej życia odeszła. W końcu widziała go tego pamiętnego dnia, gdy porządkowi schwytali go w swoje bezlitosne sidła. Sama przedarła się do Głuszy, i została przygarnięta przez Odmieńców. Stała się członkiem ruchu oporu. Zmieniła się nie do poznania. Zaczęła walczyć o wolność, dążyła do tego, by zburzyć mury. Poznała Juliana i pozwoliła swojemu sercu na nowo poznać smak miłości. Ale Alex wrócił. Lecz również się zmienił. Jedno jest pewne: czas iść na przód, stawić opór porządkowym i światu bez miłości. Każdy dzień jest coraz trudniejszy, każde słowo zaczyna ranić podwójnie, śmierć powoli staje się codziennością, a do tego budzą się wątpliwości: czy świat, w którym króluje miłość, jest lepszy? Mimo wszystko Lena wraz z innymi Odmieńcami rusza w sam środek rewolucji. Jednak za żadne skarby świata Magdalena nie spodziewała się, że spotka Hanę - najlepszą przyjaciółkę ze swojego poprzedniego życia.
Kto nie kojarzy trylogii "Delirium"? Jestem pewna, że każdemu z Was obił się o uczy ten tytuł. Swego czasu było bardzo głośno o dziele pani Lauren Oliver. Świat, gdzie miłość uznano za chorobę, podbił serca wielu czytelnikom. W moim przypadku podbijanie serca odbywało się bardzo stopniowo. Zawiodłam się na pierwszej części trylogii, polubiłam "Pandemonium", a dopiero "Requiem" sprawiło, iż moje serce należy do
pani Lauren!
"Może nasze uczucia doprowadzają nas do szaleństwa. Może miłość rzeczywiście jest chorobą i lepiej by nam było bez niej."
Dopiero w tej książce dostrzegłam przesłanie. Dopiero ostatnia część trylogii naprawdę przemówiła do mnie, zmusiła do uważnego czytania każdego zdania, ponieważ właśnie w każdym zdaniu była ukryta mądrość, dotycząca miłości, świata i wolności. Ledwo nadążałam z zaznaczaniem pięknych cytatów, których było mnóstwo.
Nuda to coś, czego nikt nie ma prawa znaleźć w tej pozycji. Akcja jest dynamiczna i świetnie skonstruowana. Nie daje chwili wytchnienia ani głównym bohaterom, ani czytelnikowi. Każdy rozdział, opisujący Głuszę, jest nasycony adrenaliną, niepokojem, wątpliwościami, walką i bólem. W tej części bardzo często można było się natknąć na brutalność ludzi żyjących w mieście okalanym przez mury, jak i za murami.
"Spoglądam w stronę setek ludzi, którzy zostali wygnani ze swoich domów, ze swojego życia, do tego miejsca, gdzie królują brud i pył. Zrobili to dlatego, że chcieli czuć, myśleć i wybierać to, czego sami pragną. Nie wiedzą, że nawet to jest kłamstwem - że nigdy tak naprawdę sami nie decydujemy, a przynajmniej nie do końca. Zawsze jesteśmy popychani ku jakiejś drodze. Nie mamy wyboru, jak tylko zrobić krok do przodu, a potem kolejny i kolejny. I nagle okazuje się, że znajdujemy się na drodze, której w ogóle nie wybieraliśmy."
Bohaterzy są świetnie wykreowani. Każdy ma swój własny charakter, posiadają zalety oraz wady, co ogromnie cenię w książkach. W poprzednich recenzjach wspominałam, iż Lena ogromnie mnie irytowała. W "Requiem" nie zrobiła tego ani razu, wręcz przeciwnie. Zaczęłam ją podziwiać i doskonale rozumieć. Bardzo spodobała mi się jej przemiana, która zaszła w poprzedniej części. Tutaj dziewczyna jeszcze bardziej pokazuje, jaka jest silna, niezależna oraz pewna swoich racji.
Idealnym zabiegiem były dwie narracje - Leny oraz Hany. Dzięki temu, mogliśmy nie tylko podążać za główną bohaterką, ale również poznać życie jej najlepszej przyjaciółki po zabiegu. Niezmiernie intrygowała mnie osobowość Hany po remedium. Ponadto zaczęłam patrzeć na nią z zupełnie innej strony, niż dotychczas. Pomysł ten idealnie wplótł 'ułożony' świat po zabiegu w nieokiełznane życie w Głuszy.
"Jak ktoś może mieć taką moc, by sprawić, że drugi człowiek rozpada się na tysiąc kawałków albo doświadcza uczucia pełni?"
Styl, jakim posługuje się pani Lauren jest bez zarzutu. Łatwy i przyjemny. Ponadto pisarka świetnie manipuluje emocjami czytelnika. Opisuje każde uczucie z taką pasją i sprawnością, iż sami zaczynamy czuć dokładnie to samo i bardziej rozumiemy swoje uczucia, towarzyszące nam na co dzień.
"Requiem" to zdecydowanie najlepsza część całej trylogii. Bezapelacyjnie podbiła moje serce swoim nietuzinkowym przesłaniem, dynamiczną akcją, prawdą zawartą między stronami, ciekawymi bohaterami oraz niesamowitymi opisami uczuć. Jeśli tak, jak mnie, niezbyt zachwyciły Was poprzednie części, "Requiem" zrobi to za nie.
"Ten, kto skacze do nieba, może upaść, to prawda. Ale może też poszybować w górę."