Wczoraj były moje urodziny.
Czterdzieste pierwsze.
Nie,nie fetuję tego dnia i nie mam żalu gdy ktoś zapomni mi pożyczyć "najlepszego",nie oczekuję prezentów i dowodów....(właściwie nie wiem jakiego słowa użyć-pamięci...? )...
Wiem,że ktoś zadzwoni,napisze smsa lub okaże w jakiś inny sposób ....co...(sympatię,że mnie lubi,że...)?
Moje przemyślenia,wspomnienia,radości,smutki,rozterki... Trochę o mnie, trochę o życiu i o całym "bałaganie" z nim związanym... Stosuję bardzo prostą filozofię Alice Roosevelt Longworth : Napełnij to co jest puste. Opróżnij to co jest pełne. Podrap tam gdzie swędzi. Lubię poznawać świat i ludzi.
piątek, 27 marca 2015
niedziela, 15 marca 2015
Rozmowa z pewnym młodym człowiekiem.
-Czyli,że co?Jesteś uczniem TE 3 klasy o profilu informatycznym i nie masz komputera?
-No nie mam.
-I jak sobie radzisz?
-Internet mam w telefonie,komputery mam w szkole.Daję radę.Spoko!
-I telefon masz do wymiany.
-Jeszcze dzwoni.Ale muszę rozejrzeć się za drugim ,bo gubi zasięg.
-A komputer też będziesz kupował?
-Za co? Tamten sprzedałem,bo chciałem zamienić na laptopa. Ale kupiłem pompkę do sprzęgła,wymieniłem filtry,olej w silniku i zostało mi niewiele.Na komputer już nie wystarczy,a przynajmniej na taki jaki bym chciał.Wolę telefon kupić.Pamiętasz o naszej umowie?Kupuję auto i sam je utrzymuję dopóki tylko będę mógł.I dlatego mam ten potrzaskany telefon na razie i nie mam komputera.Ale mam auto!!!!
-I fajną laskę w aucie.
-Nooo. I fajną dziewczynę!I fajną mamuśkę mam! I rozumiem,że nie można mieć wszystkiego.Mam co mam i cieszę się z tego.Jestem szczęśliwym człowiekiem!
-No nie mam.
-I jak sobie radzisz?
-Internet mam w telefonie,komputery mam w szkole.Daję radę.Spoko!
-I telefon masz do wymiany.
-Jeszcze dzwoni.Ale muszę rozejrzeć się za drugim ,bo gubi zasięg.
-A komputer też będziesz kupował?
-Za co? Tamten sprzedałem,bo chciałem zamienić na laptopa. Ale kupiłem pompkę do sprzęgła,wymieniłem filtry,olej w silniku i zostało mi niewiele.Na komputer już nie wystarczy,a przynajmniej na taki jaki bym chciał.Wolę telefon kupić.Pamiętasz o naszej umowie?Kupuję auto i sam je utrzymuję dopóki tylko będę mógł.I dlatego mam ten potrzaskany telefon na razie i nie mam komputera.Ale mam auto!!!!
-I fajną laskę w aucie.
-Nooo. I fajną dziewczynę!I fajną mamuśkę mam! I rozumiem,że nie można mieć wszystkiego.Mam co mam i cieszę się z tego.Jestem szczęśliwym człowiekiem!
piątek, 13 marca 2015
13 w piątek.
Chyba już mało kto wierzy w ten felerny dzień ;)
Tak! Dzisiaj jest 13 w piątek.I miesiąc temu też tak było!
Ja do pecha podchodzę sceptycznie,ale wiem jedno.Jak się nie wiedzie to się nie wiedzie.I to bez względu na to czy jest 13 czy 23 w kalendarzu.I to bez względu na to,że kot przebiegnie nam drogę ( i o zgrozo czarny!). Gdy widzę kota na drodze to największą moją obawą jest to,że wpadnie pod koła i tam zakończy żywot.I pech wtedy jest,ale dla kota i dla jego właścicieli. Wiem to z autopsji,bo mieszkam przy drodze wojewódzkiej i nieraz to przerabiałam jako właściciel zwierzęcia...
Ale wracając do 13 w piątek...
Chłop mój rodzony jest właśnie 13.Do czasu kiedy mu udowodniłam,że nie był to piątek tylko sobota(można sprawdzić w telefonie komórkowym w kalendarzu opcją idź do daty ;) ) to chyba dodawał sobie tej piątkowej pechowej ideologii i przy każdym niefortunnym zdarzeniu zrzucał winę na 13 w piątek.Teraz już tego nie robi,bo wie,że nie był to piątek ;).I wogóle nie marudzi o tym 13,bo kiedyś mu rzekłam:
-Jakbyś dostał za żonę jeszcze większą zołzę jak ja to byś wtedy miał pecha!
Hre,hre,hre...Nie wiem czy zrozumiał ironię,czy też boi się moich docinek .Nie wiem też czy wierzy w to,że mogą być gorsze niż ja ;D.Nie wnikam w to po prostu ;).Fakt faktem przestał marudzić,że ma pecha bo jest rodzony 13.
Swoją drogą znam kilka osób rodzonych 13.Jedni mają ciągle farta w życiu,jedni mieli strasznego pecha...Takie życie...
13 w piątek w lutym 2015 jechaliśmy rodzinnie do Białegostoku.Trzech kierowców w jednym aucie.Do Białegostoku miała prowadzić Młoda,by nie wypaść z wprawy,a jednocześnie doskonalić umiejętności kierowcy.Droga powrotna oczywiście miała należeć do Chłopa.Tuż przed wyjazdem sprawdzał swoje dokumenty i oczywiście nie wiedział,gdzie one są.Młoda siedziała już za kierownicą;ja na tylnym siedzeniu,a on biegał jak nawiedzony i we wszystkich możliwych miejscach szukał zguby.Dla mnie zaczął się uruchamiać nerw mimo,że to standard(te szukanie dokumentów).Nie było ich ani w drugim aucie,ani w traktorze,ani w innej kurtce,ani w szafce gdzie zwykle leżą,ani tam gdzie nawet nie powinny leżeć.Młoda załagodziła sytuację:
-Ojciec wskakuj do auta i jedziemy.Przecież mama ma prawo jazdy,więc po powrocie do domu na spokojnie znajdziesz.
I pojechaliśmy.
Ja byłam ogólnie zła i to z kilku powodów.
1.Nie podobało mi się prowadzenie leczenia przez mego lekarza i zapisałam się na wizytę tylko po to, by utwierdzić się w przekonaniu,że to ostatni raz i ,że biorę informacje o przeprowadzonych badaniach i dziękuję panu docentowi dr.nauk medycznych(czy jakuś tak).Córka mi tłumaczyła
-Mamo!Lekarz przecież nie wie wszystkiego z dziedziny w której rzekomo jest specjalistą.Zrozum,że znaleźć przyczynę uporczywego kaszlu jest trudno.Nie fochaj się i idź po wynik.
-Cholerna,przemądrzała pani doktor.Drugi rok studiuje medycynę a już broni świata doktorków...-myślałam.Ale w duchu przyznałam jej rację i pokornie poszłam do lekarza.
2.I jakież było moje zdziwienie,gdy w oczekiwaniu na swoją kolejkę do lekarza szperałam w torebce i w tylnej kieszeni znalazłam dokumenty Chłopa!!!!Do dziś nie wiem jak to się stało,że tam się znalazły!!! Obstawiam,że w piwnicznej kuchni musiał mnie poprosić bym zaniosła dokumenta na należyte im miejsce,a ja odruchowo lub/i w czasie rozmowy musiałam je włożyć do torebki(którą też miałam zanieść na miejsce po powrocie z zakupów). Poza tym dokumenty owe leżały dość często w piwnicznej kuchni w szklanej witrynce,gdzie je beztrosko pozostawiał Chłop.To mnie jeszcze dogniotło! -Dobrze,że nie puściłam mu zjebki...-pomyślałam-Wtedy to byłby istny 13 w piątek...
Jeszcze zszokowana znaleziskiem zostałam wezwana do gabinetu i od razu musiałam przełknąć drugi szok!Ostatnie wyniki badań krwi wskazywały przyczynę mego kaszlu.W tym podwójnym szoku obiecałam p.docentowi,że będę go nosić na rękach jak przestanę kaszleć...
3.Myśląc o wynikach badań i o odkryciu w torebce pomyliłam uliczki pomiędzy blokami i musiałam nadkładać drogi.Gdy już dotarłam do mieszkania swoich studentów zastałam tam rozbawione towarzystwo,które na wyścigi spekulowało moje zachowanie u lekarza.Fakt ten rozdrażnił mnie dodatkowo,ale obwieściłam nowinę.
Uffffff......Teraz powiedzieć czy nie...?Zadecydowałam,że nie powiem o dokumentach.Bo znając siebie i Chłopa zaraz byśmy pojedynkowali się na języki.Więc wolałam wyrzucić na luz i w drodze powrotnej rozmawiać na luźne tematy oraz uparcie jechać na 4 biegu,gdy obroty silnika nie dochodzą do 2000/min.Jest to jedna ze spornych kwestii o które się sprzeczamy jadąc razem w jednym aucie.Chłop jechałby na 5 biegu i męczył silnik na niecałych 2000 obrotów!!!! A tak siedział obok jako pasażer i oczywiście komentował jak najwyższej klasy instruktor nauki jazdy ;),a ja krótko i stanowczo odpierałam ataki:-ja prowadzę dziś i jadę tak jak uważam za stosowne.
Chłop miał czas obserwować wszelakie zjawiska m.in wspaniały widok zachodzącego słońca i to,że ja nie jeżdżę tak nerwowo jak kiedyś.Ugryzłam się w czas w język,by nie powiedzieć: -"Przez Ciebie i Twoje gadanie..." . Pomyślałam sobie tylko,że nauczyłam się z tym żyć(czyt.jeździć z amatorskim nauczycielem jazdy w jednym aucie). Dokumenty po powrocie do domu skrupulatnie umieściłam w szklanej witrynce w piwnicznej kuchni i zaraz po wieczornych obrządkach Chłop oznajmił mi,że zguba sobie leżała,a on musi lepiej pilnować,by nie mieć przy okazji powtórki z rozrywki.I kolejny raz radośnie powtórzył:
-Dobrze,że masz w sobie conieco pokory...(chodziło mu o wizytę u lekarza)...(tu wspominałam)
I taki oto był poprzedni 13 w piątek ;).
Dzisiejszy dzień też był z datą 13 i z piątkiem w kalendarzu.I też miałam wizytę u swego lekarza. I też byłam zła,bo Chłop pomieszał mi szyki,że być może pojedzie ze mną i że akurat w piątek najlepiej.Ale nie pojechał,bo wyszło,że nie musi.A ja straciłam dzień urlopu,bo gdybym zaplanowała wizytę na poniedziałek obeszłoby się bez urlopu(bo mam na 22 do pracy).Ale trudnoświetnie.Urlop jest po to,by korzystać z niego ;)
Komfort jazdy miałam,bo mam to uczucie jak jadę sama.Uważam,że dwóch kierowców w aucie to stanowczo za dużo! A trzech to już całkiem!Trasę pokonałam dość szybko,ale bez nerwów,bez przeklinania i co najważniejsze bez zapowiadanego deszczu. W Białymstoku zdziwił mnie brak sygnalizacji świetlnej na jednym z głównych skrzyżowań.Na następnym było podobnie z tym,że tam obecna była policja.
-Ocho! Coś się dzieje!-pomyślałam.Wszystkie następne sygnalizacje świetlne nie działały co zmusiło mnie do bacznego pilnowania znaków drogowych.A jeszcze baczniej wypatrywałam miejsca na niepłatnym parkingu.Gdy dotarłam do przychodni wiedziałam już,że w elektrowni jest pożar.Poinformowała mnie moja Młoda w krótkiej rozmowie telefonicznej.W przychodni panowały ciemności,a rejestrując się trzeba było wypełniać pisemne oświadczenie potwierdzające ubezpieczenie.Nie działają komputery,więc nie ma możliwości sprawdzenia w systemie. Mój doktorek był bardzo zadowolony z przebiegu leczenia,a ja jeszcze bardziej.Zadowolenie moje zniknęło,gdy już jadąc spowrotem ujrzałam nerwowość kierowców na dużych skrzyżowaniach.Dobrze,że policjanci kierowali ruchem,bo inaczej skrzyżowania nie byłyby bezkolizyjne!(artykuł). W drodze powrotnej zrobiłam kilka zdjęć (relacja foto),odbyłam krótki spacer.Już w swoim pobliskim miasteczku zrobiłam zakupy. W domu ugotowałam gar czerwonego barszczu i usmażyłam ziemniaki w plasterkach. Przygotowałam ciasto na maślane amoniaczki i zrobiłam porządek w zamrażarkach.Jedyny pech co mnie spotkał to to,że kuchenne przydasie wywróciły mi się i musiałam ustawiać.
Za pech natomiast powinnam uważać wczorajsze doświadczenia z komputerem.Może nie tyle pech co brak umiejętności ;).Po pobraniu darmowego programu do robienia zrzutów z ekranu i po jego instalacji zaczął mi wariować komputer!!! Młody Beztroski mi dziś wyjaśnił,że nie odznaczyłam czegośtam przy instalacji i stąd te wariacje.Otwarte strony same się zamykały a na ich miejsce wskakiwały jakieś niezidentyfikowane inne strony.Nie ma jak to mieć syna informatyka,który oświeci anty-techniczną matkę ;)
Młody Beztroski w dniu dzisiejszym zaliczył pierwszego pecha autem.Tak sam to nazwał.Otóż inny kierowca otarł mu się o jego auto.Było trochę strachu,ale wina ewidentna drugiego kierowcy,bowiem najechał na pas ruchu(linia ciągła!),którym poruszał się Młody.Syn zażartował,że zacytuję:"jest 13 w piątek i nie ma co bawić się we wzywanie policji,bo nic nikomu się nie stało,a auto jest tylko otarte ,a i tak jest stare,a winny kierowca ma bardziej otarte nadkole". Winny zadeklarował się pokryciem kosztów i syn wziął symboliczną sumę na najmniejsze opakowanie farby/lakieru do auta.
Z braku rozrywki wieczornej poczytałam sobie o tym co piszą inni o 13 w piątek ;)
piątek trzynastego :)
porysunki
Marzenia z duszą
I na koniec powtórka piosenki zasłyszanej dziś w radio.
Tak! Dzisiaj jest 13 w piątek.I miesiąc temu też tak było!
Ja do pecha podchodzę sceptycznie,ale wiem jedno.Jak się nie wiedzie to się nie wiedzie.I to bez względu na to czy jest 13 czy 23 w kalendarzu.I to bez względu na to,że kot przebiegnie nam drogę ( i o zgrozo czarny!). Gdy widzę kota na drodze to największą moją obawą jest to,że wpadnie pod koła i tam zakończy żywot.I pech wtedy jest,ale dla kota i dla jego właścicieli. Wiem to z autopsji,bo mieszkam przy drodze wojewódzkiej i nieraz to przerabiałam jako właściciel zwierzęcia...
Ale wracając do 13 w piątek...
Chłop mój rodzony jest właśnie 13.Do czasu kiedy mu udowodniłam,że nie był to piątek tylko sobota(można sprawdzić w telefonie komórkowym w kalendarzu opcją idź do daty ;) ) to chyba dodawał sobie tej piątkowej pechowej ideologii i przy każdym niefortunnym zdarzeniu zrzucał winę na 13 w piątek.Teraz już tego nie robi,bo wie,że nie był to piątek ;).I wogóle nie marudzi o tym 13,bo kiedyś mu rzekłam:
-Jakbyś dostał za żonę jeszcze większą zołzę jak ja to byś wtedy miał pecha!
Hre,hre,hre...Nie wiem czy zrozumiał ironię,czy też boi się moich docinek .Nie wiem też czy wierzy w to,że mogą być gorsze niż ja ;D.Nie wnikam w to po prostu ;).Fakt faktem przestał marudzić,że ma pecha bo jest rodzony 13.
Swoją drogą znam kilka osób rodzonych 13.Jedni mają ciągle farta w życiu,jedni mieli strasznego pecha...Takie życie...
13 w piątek w lutym 2015 jechaliśmy rodzinnie do Białegostoku.Trzech kierowców w jednym aucie.Do Białegostoku miała prowadzić Młoda,by nie wypaść z wprawy,a jednocześnie doskonalić umiejętności kierowcy.Droga powrotna oczywiście miała należeć do Chłopa.Tuż przed wyjazdem sprawdzał swoje dokumenty i oczywiście nie wiedział,gdzie one są.Młoda siedziała już za kierownicą;ja na tylnym siedzeniu,a on biegał jak nawiedzony i we wszystkich możliwych miejscach szukał zguby.Dla mnie zaczął się uruchamiać nerw mimo,że to standard(te szukanie dokumentów).Nie było ich ani w drugim aucie,ani w traktorze,ani w innej kurtce,ani w szafce gdzie zwykle leżą,ani tam gdzie nawet nie powinny leżeć.Młoda załagodziła sytuację:
-Ojciec wskakuj do auta i jedziemy.Przecież mama ma prawo jazdy,więc po powrocie do domu na spokojnie znajdziesz.
I pojechaliśmy.
Ja byłam ogólnie zła i to z kilku powodów.
1.Nie podobało mi się prowadzenie leczenia przez mego lekarza i zapisałam się na wizytę tylko po to, by utwierdzić się w przekonaniu,że to ostatni raz i ,że biorę informacje o przeprowadzonych badaniach i dziękuję panu docentowi dr.nauk medycznych(czy jakuś tak).Córka mi tłumaczyła
-Mamo!Lekarz przecież nie wie wszystkiego z dziedziny w której rzekomo jest specjalistą.Zrozum,że znaleźć przyczynę uporczywego kaszlu jest trudno.Nie fochaj się i idź po wynik.
-Cholerna,przemądrzała pani doktor.Drugi rok studiuje medycynę a już broni świata doktorków...-myślałam.Ale w duchu przyznałam jej rację i pokornie poszłam do lekarza.
2.I jakież było moje zdziwienie,gdy w oczekiwaniu na swoją kolejkę do lekarza szperałam w torebce i w tylnej kieszeni znalazłam dokumenty Chłopa!!!!Do dziś nie wiem jak to się stało,że tam się znalazły!!! Obstawiam,że w piwnicznej kuchni musiał mnie poprosić bym zaniosła dokumenta na należyte im miejsce,a ja odruchowo lub/i w czasie rozmowy musiałam je włożyć do torebki(którą też miałam zanieść na miejsce po powrocie z zakupów). Poza tym dokumenty owe leżały dość często w piwnicznej kuchni w szklanej witrynce,gdzie je beztrosko pozostawiał Chłop.To mnie jeszcze dogniotło! -Dobrze,że nie puściłam mu zjebki...-pomyślałam-Wtedy to byłby istny 13 w piątek...
Jeszcze zszokowana znaleziskiem zostałam wezwana do gabinetu i od razu musiałam przełknąć drugi szok!Ostatnie wyniki badań krwi wskazywały przyczynę mego kaszlu.W tym podwójnym szoku obiecałam p.docentowi,że będę go nosić na rękach jak przestanę kaszleć...
3.Myśląc o wynikach badań i o odkryciu w torebce pomyliłam uliczki pomiędzy blokami i musiałam nadkładać drogi.Gdy już dotarłam do mieszkania swoich studentów zastałam tam rozbawione towarzystwo,które na wyścigi spekulowało moje zachowanie u lekarza.Fakt ten rozdrażnił mnie dodatkowo,ale obwieściłam nowinę.
Uffffff......Teraz powiedzieć czy nie...?Zadecydowałam,że nie powiem o dokumentach.Bo znając siebie i Chłopa zaraz byśmy pojedynkowali się na języki.Więc wolałam wyrzucić na luz i w drodze powrotnej rozmawiać na luźne tematy oraz uparcie jechać na 4 biegu,gdy obroty silnika nie dochodzą do 2000/min.Jest to jedna ze spornych kwestii o które się sprzeczamy jadąc razem w jednym aucie.Chłop jechałby na 5 biegu i męczył silnik na niecałych 2000 obrotów!!!! A tak siedział obok jako pasażer i oczywiście komentował jak najwyższej klasy instruktor nauki jazdy ;),a ja krótko i stanowczo odpierałam ataki:-ja prowadzę dziś i jadę tak jak uważam za stosowne.
Chłop miał czas obserwować wszelakie zjawiska m.in wspaniały widok zachodzącego słońca i to,że ja nie jeżdżę tak nerwowo jak kiedyś.Ugryzłam się w czas w język,by nie powiedzieć: -"Przez Ciebie i Twoje gadanie..." . Pomyślałam sobie tylko,że nauczyłam się z tym żyć(czyt.jeździć z amatorskim nauczycielem jazdy w jednym aucie). Dokumenty po powrocie do domu skrupulatnie umieściłam w szklanej witrynce w piwnicznej kuchni i zaraz po wieczornych obrządkach Chłop oznajmił mi,że zguba sobie leżała,a on musi lepiej pilnować,by nie mieć przy okazji powtórki z rozrywki.I kolejny raz radośnie powtórzył:
-Dobrze,że masz w sobie conieco pokory...(chodziło mu o wizytę u lekarza)...(tu wspominałam)
I taki oto był poprzedni 13 w piątek ;).
Dzisiejszy dzień też był z datą 13 i z piątkiem w kalendarzu.I też miałam wizytę u swego lekarza. I też byłam zła,bo Chłop pomieszał mi szyki,że być może pojedzie ze mną i że akurat w piątek najlepiej.Ale nie pojechał,bo wyszło,że nie musi.A ja straciłam dzień urlopu,bo gdybym zaplanowała wizytę na poniedziałek obeszłoby się bez urlopu(bo mam na 22 do pracy).Ale trudnoświetnie.Urlop jest po to,by korzystać z niego ;)
Komfort jazdy miałam,bo mam to uczucie jak jadę sama.Uważam,że dwóch kierowców w aucie to stanowczo za dużo! A trzech to już całkiem!Trasę pokonałam dość szybko,ale bez nerwów,bez przeklinania i co najważniejsze bez zapowiadanego deszczu. W Białymstoku zdziwił mnie brak sygnalizacji świetlnej na jednym z głównych skrzyżowań.Na następnym było podobnie z tym,że tam obecna była policja.
-Ocho! Coś się dzieje!-pomyślałam.Wszystkie następne sygnalizacje świetlne nie działały co zmusiło mnie do bacznego pilnowania znaków drogowych.A jeszcze baczniej wypatrywałam miejsca na niepłatnym parkingu.Gdy dotarłam do przychodni wiedziałam już,że w elektrowni jest pożar.Poinformowała mnie moja Młoda w krótkiej rozmowie telefonicznej.W przychodni panowały ciemności,a rejestrując się trzeba było wypełniać pisemne oświadczenie potwierdzające ubezpieczenie.Nie działają komputery,więc nie ma możliwości sprawdzenia w systemie. Mój doktorek był bardzo zadowolony z przebiegu leczenia,a ja jeszcze bardziej.Zadowolenie moje zniknęło,gdy już jadąc spowrotem ujrzałam nerwowość kierowców na dużych skrzyżowaniach.Dobrze,że policjanci kierowali ruchem,bo inaczej skrzyżowania nie byłyby bezkolizyjne!(artykuł). W drodze powrotnej zrobiłam kilka zdjęć (relacja foto),odbyłam krótki spacer.Już w swoim pobliskim miasteczku zrobiłam zakupy. W domu ugotowałam gar czerwonego barszczu i usmażyłam ziemniaki w plasterkach. Przygotowałam ciasto na maślane amoniaczki i zrobiłam porządek w zamrażarkach.Jedyny pech co mnie spotkał to to,że kuchenne przydasie wywróciły mi się i musiałam ustawiać.
Za pech natomiast powinnam uważać wczorajsze doświadczenia z komputerem.Może nie tyle pech co brak umiejętności ;).Po pobraniu darmowego programu do robienia zrzutów z ekranu i po jego instalacji zaczął mi wariować komputer!!! Młody Beztroski mi dziś wyjaśnił,że nie odznaczyłam czegośtam przy instalacji i stąd te wariacje.Otwarte strony same się zamykały a na ich miejsce wskakiwały jakieś niezidentyfikowane inne strony.Nie ma jak to mieć syna informatyka,który oświeci anty-techniczną matkę ;)
Młody Beztroski w dniu dzisiejszym zaliczył pierwszego pecha autem.Tak sam to nazwał.Otóż inny kierowca otarł mu się o jego auto.Było trochę strachu,ale wina ewidentna drugiego kierowcy,bowiem najechał na pas ruchu(linia ciągła!),którym poruszał się Młody.Syn zażartował,że zacytuję:"jest 13 w piątek i nie ma co bawić się we wzywanie policji,bo nic nikomu się nie stało,a auto jest tylko otarte ,a i tak jest stare,a winny kierowca ma bardziej otarte nadkole". Winny zadeklarował się pokryciem kosztów i syn wziął symboliczną sumę na najmniejsze opakowanie farby/lakieru do auta.
Z braku rozrywki wieczornej poczytałam sobie o tym co piszą inni o 13 w piątek ;)
piątek trzynastego :)
porysunki
Marzenia z duszą
I na koniec powtórka piosenki zasłyszanej dziś w radio.
niedziela, 8 marca 2015
Kobieta próżną jest...
...bo 8 marca czeka aż jej ukochany facet obsypie ją kwiatami,czekoladkami, sexi bielizną i...i nie wiem czym jeszcze ;)
No i oczywiście może zabrać ją na wykwintny obiad do ekskluzywnej restauracji ;)
Olaboga!!!! A ja nic z tego! Załamka! Muszę się poszastać szarym mydłem...
Załamka!
Załamka!
Załamka!
Z żalu wielkiego rozweselę się dowcipami o tej słabej,ale jakże pięknej części gatunku homo sapiens.
***
Życie kobiety dzieli się na trzy etapy:
-pampers
-always
-corega tabs
oraz
Kobieta ma w życiu trzy etapy: w pierwszym działa na nerwy ojcu, w drugim mężowi, w trzecim zięciowi.
***
Elegancko ubraną panią zaczepia żebrak i prosi o pomoc finansową.
-Od kilku dni nic nie jadłem-żali się
-O Mój Boże!-wykrzykuje z zazdrością kobieta
-Chciałabym mieć tak silną wolę.
***
Brzydki 60-latek ożenił się ze śliczną 20-latką. Koledzy pytają:
- Jakim cudem wyrwałeś taką laskę?
Na to 60-latek wyciąga z portfela Visę, MasterCard, American Express...
- Wygrałem w karty.
***
Facet zakopał się na plaży tak,że mu fiutek wystawał.Przechodziły obok dwie staruszki i na TAKI widok zatrzymały się i jedna z nich mówi:
-Życie jest okrutne!
-Czemu?-pyta druga.
-Bo jak miałam 20 lat bardzo się tego bałam...W wieku 30 lat bardzo to lubiłam...W wieku 40 lat prosiłam o to...Po 50 płaciłam za to..Po 60 zaczęłam się o to modlić...Mając 70lat o tym zapomniałam...A teraz .gdy mam 80 ,a to k**** rośnie na dziko,a ja nawet przykucnąć nie mogę!!!
***
- Kochanie, poszłabyś ze mną na siłownię?
- Myślisz, że jestem gruba?!
- OK, jak nie chcesz...
- I do tego leniwa?!!
- Uspokój się.
- Wmawiasz mi histerię?!!!
- Wiesz, że nie o to chodzi!
- Teraz twierdzisz, że przeinaczam prawdę?!
- Nie! Po prostu nie musisz ze mną nigdzie iść!!!
- A dlaczego tak Ci zależy, żeby iść samemu...?
***
Lekarz bada kobietę.
- Potrzeba pani więcej rozrywki. Powinna pani robić coś na co ma pani największą ochotę.
- Niestety - wzdycha kobieta - mam bardzo zazdrosnego męża...
***
Wsiada kobieta do windy, za nią wpada facet w kominiarce.
- Rób mi loda!!!
- Ale proszę pana...
- K***, rób loda!!!
Klęknęła, zrobiła gościowi loda.
Facet ściąga kominiarkę, a to jej mąż...
- I co, k***, dało się?!
***
Kobieta, zmęczona po całym dniu pracy wraca do domu. Obładowana zakupami, ledwo idzie. Dochodzi do windy, a winda....zepsuta. Nie ma rady, musi iść po schodach, a mieszka na 10 piętrze. Wchodzi, coraz bardziej wykończona, już na ostatnie schody to ostatkiem sił się gramoli, no i wreszcie dotarła na swoje piętro. A tam wyskakuje exhibicjonista i rozchyla przed nią płaszcz. Kobieta patrzy przerażonym wzrokiem, torby z zakupami upuściła, łapie się za głowę i krzyczy:
- O matko! Jajek zapomniałam!
***
Mąż do żony:
- Słuchaj! Jak nie będziesz jęczała podczas seksu, to słowo daję - rozwiodę się z tobą!
Żona wzięła to sobie do serca, ale na wszelki wypadek przy następnym stosunku pyta męża:
- Już mam jęczeć?
- Nie teraz. Powiem ci, kiedy i wtedy zacznij - tylko głośno.
Za jakiś czas mąż prawie w ekstazie:
- Teraz jęcz, teraz!!!
Żona:
- Olaboga!!!! Dzieci butów nie mają na zimę, ja w starej sukience chodzę, cukier podrożał...
***
Trzy kobiety: zaręczona, mężatka oraz panna rozmawiają o swoich
mężczyznach. Po parogodzinnej debacie dochodzą do wniosku, że warto wnieść coś nowego do ich życia seksualnego, postanawiają dodać sobie trochę seksapilu i założyć pończochy, skórzane biustonosze, superwysokie szpilki oraz maski, również ze skóry.
Po kilku dniach spotykają się ponownie,aby podzielić się wrażeniami:
Panna relacjonuje - U mnie,kiedy mój chłopak zobaczył mnie w tym superstroju, bez słowa rzucił się na mnie .
Zaręczona opowiada: - Mój narzeczony wrócił jak zwykle wieczorem z pracy. Kiedy zobaczył mnie w czarnym skórzanym biustonoszu, pończochach, seksownych butach i masce powiedział, że jestem miłością jego życia! Potem kochaliśmy się przez
kilka godzin.
Mężatka na to: - Ja wysłałam dzieciaki do mojej matki na noc, żebyśmy mogli poszaleć.
Kiedy mąż wszedł do domu, miałam już na sobie seksowną,skórzaną bieliznę, czarne szpilki, pończoszki i skórzaną maskę na twarzy. Kiedy mnie zobaczył powiedział:
- Co na obiad, Batmanie?
Trochę szowinistycznych "stwierdzeń".Ale jakże prawdziwe są niektóre ;)
Życie jest jak pudełko czekoladek - jeżeli dopuścisz do niego kobietę, to możesz się z nim pożegnać.
***
Mężczyźni mają umysł analityczny: duże problemy potrafią rozbić na
mniejsze. Kobiety mają umysł syntetyczny: z małych problemów robią duże problemy.
***
Są dwie rzeczy, na które można patrzeć bez końca: zachód słońca i parkującą kobietę.
***
- Dlaczego mężczyźni nie przepadają za inteligentnymi i atrakcyjnymi kobietami?
- Ponieważ zjawiska paranormalne wywołują niepokój...
***
Wiecie, że do nieba trafia maksymalnie 10% kobiet? Jest to odgórnie ustalone. Inaczej tam też byłoby piekło.
***
Porada dnia: Drogie Panie! Jeśli nie zapniecie trzech górnych guzików bluzki, to możecie nie malować oczu.
***
Po śmierci złe kobiety trafiają do raju. Wykorzystuje się je tam jako nagrody dla dobrych facetów.
***
- Dlaczego kobiety zamykają oczy podczas seksu?
- Żeby móc pofantazjować o zakupach.
***
Na świecie jest tylko jeden mężczyzna zdolny do zrozumienia i zaakceptowania kobiety ze wszystkimi jej wadami. Skromny facet o imieniu Jack Daniel’s(może być zwykła czysta ;) )
***
Granicę kobiecej wolności wyznacza ilość programów w zmywarce.
***
Niektórzy mężczyźni to szowinistyczne świnie! Ciągle powtarzają, że miejsce kobiety jest w kuchni. A ja się pytam: kto ma resztę domu posprzątać?!
I z tej racji zrobię se test Jaki jest twój ideał faceta?
Wynik testu:
Szukasz partnera na dobre i złe. Z jednej strony twój mężczyzna powinien być opiekuńczy i czuły, z drugiej powinno go stać na odrobinę szaleństwa. Ma cię chronić, dbać, aby ci się żyło dostatnio i wygodnie, ale powinien cię także zaskakiwać, zadziwiać, i pozwalać na to, abyś czuła się cały czas wolna. To spore wymagania. I rybki, i akwarium. Czy nie za wiele?
To chyba nic nie znaczy,że stawiałam kropki tylko w środkowym kółeczku...? Czemu? Bo tak! ;D
Ale nie rozumiem dlaczego mnie Mój nie zaskakuje? Tylko leży na kanapie i patrzy w TV
No tak... czuję się wolna,bo sama patrzę w monitor komputera ;)
Chyba ja go zaskoczę ;D
Puszczę mu głośno fajną piosenkę ;D
No to...ten tego...miłe panie...miłego dnia... ;D
zero mycia, zero prania,
zero szycia, gotowania.
dziś Dzień Kobiet, drogie panie,
tysiąc kwiatów na śniadanie.
a od jutra do roboty,
resztę dnia świętują chłopy :D
No i oczywiście może zabrać ją na wykwintny obiad do ekskluzywnej restauracji ;)
Olaboga!!!! A ja nic z tego! Załamka! Muszę się poszastać szarym mydłem...
Załamka!
Załamka!
Załamka!
Z żalu wielkiego rozweselę się dowcipami o tej słabej,ale jakże pięknej części gatunku homo sapiens.
***
Życie kobiety dzieli się na trzy etapy:
-pampers
-always
-corega tabs
oraz
Kobieta ma w życiu trzy etapy: w pierwszym działa na nerwy ojcu, w drugim mężowi, w trzecim zięciowi.
***
Elegancko ubraną panią zaczepia żebrak i prosi o pomoc finansową.
-Od kilku dni nic nie jadłem-żali się
-O Mój Boże!-wykrzykuje z zazdrością kobieta
-Chciałabym mieć tak silną wolę.
***
Brzydki 60-latek ożenił się ze śliczną 20-latką. Koledzy pytają:
- Jakim cudem wyrwałeś taką laskę?
Na to 60-latek wyciąga z portfela Visę, MasterCard, American Express...
- Wygrałem w karty.
***
Facet zakopał się na plaży tak,że mu fiutek wystawał.Przechodziły obok dwie staruszki i na TAKI widok zatrzymały się i jedna z nich mówi:
-Życie jest okrutne!
-Czemu?-pyta druga.
-Bo jak miałam 20 lat bardzo się tego bałam...W wieku 30 lat bardzo to lubiłam...W wieku 40 lat prosiłam o to...Po 50 płaciłam za to..Po 60 zaczęłam się o to modlić...Mając 70lat o tym zapomniałam...A teraz .gdy mam 80 ,a to k**** rośnie na dziko,a ja nawet przykucnąć nie mogę!!!
***
- Myślisz, że jestem gruba?!
- OK, jak nie chcesz...
- I do tego leniwa?!!
- Uspokój się.
- Wmawiasz mi histerię?!!!
- Wiesz, że nie o to chodzi!
- Teraz twierdzisz, że przeinaczam prawdę?!
- Nie! Po prostu nie musisz ze mną nigdzie iść!!!
- A dlaczego tak Ci zależy, żeby iść samemu...?
***
Lekarz bada kobietę.
- Potrzeba pani więcej rozrywki. Powinna pani robić coś na co ma pani największą ochotę.
- Niestety - wzdycha kobieta - mam bardzo zazdrosnego męża...
***
Wsiada kobieta do windy, za nią wpada facet w kominiarce.
- Rób mi loda!!!
- Ale proszę pana...
- K***, rób loda!!!
Klęknęła, zrobiła gościowi loda.
Facet ściąga kominiarkę, a to jej mąż...
- I co, k***, dało się?!
***
Kobieta, zmęczona po całym dniu pracy wraca do domu. Obładowana zakupami, ledwo idzie. Dochodzi do windy, a winda....zepsuta. Nie ma rady, musi iść po schodach, a mieszka na 10 piętrze. Wchodzi, coraz bardziej wykończona, już na ostatnie schody to ostatkiem sił się gramoli, no i wreszcie dotarła na swoje piętro. A tam wyskakuje exhibicjonista i rozchyla przed nią płaszcz. Kobieta patrzy przerażonym wzrokiem, torby z zakupami upuściła, łapie się za głowę i krzyczy:
- O matko! Jajek zapomniałam!
***
Mąż do żony:
- Słuchaj! Jak nie będziesz jęczała podczas seksu, to słowo daję - rozwiodę się z tobą!
Żona wzięła to sobie do serca, ale na wszelki wypadek przy następnym stosunku pyta męża:
- Już mam jęczeć?
- Nie teraz. Powiem ci, kiedy i wtedy zacznij - tylko głośno.
Za jakiś czas mąż prawie w ekstazie:
- Teraz jęcz, teraz!!!
Żona:
- Olaboga!!!! Dzieci butów nie mają na zimę, ja w starej sukience chodzę, cukier podrożał...
***
Trzy kobiety: zaręczona, mężatka oraz panna rozmawiają o swoich
mężczyznach. Po parogodzinnej debacie dochodzą do wniosku, że warto wnieść coś nowego do ich życia seksualnego, postanawiają dodać sobie trochę seksapilu i założyć pończochy, skórzane biustonosze, superwysokie szpilki oraz maski, również ze skóry.
Po kilku dniach spotykają się ponownie,aby podzielić się wrażeniami:
Panna relacjonuje - U mnie,kiedy mój chłopak zobaczył mnie w tym superstroju, bez słowa rzucił się na mnie .
Zaręczona opowiada: - Mój narzeczony wrócił jak zwykle wieczorem z pracy. Kiedy zobaczył mnie w czarnym skórzanym biustonoszu, pończochach, seksownych butach i masce powiedział, że jestem miłością jego życia! Potem kochaliśmy się przez
kilka godzin.
Mężatka na to: - Ja wysłałam dzieciaki do mojej matki na noc, żebyśmy mogli poszaleć.
Kiedy mąż wszedł do domu, miałam już na sobie seksowną,skórzaną bieliznę, czarne szpilki, pończoszki i skórzaną maskę na twarzy. Kiedy mnie zobaczył powiedział:
- Co na obiad, Batmanie?
Trochę szowinistycznych "stwierdzeń".Ale jakże prawdziwe są niektóre ;)
Życie jest jak pudełko czekoladek - jeżeli dopuścisz do niego kobietę, to możesz się z nim pożegnać.
***
Mężczyźni mają umysł analityczny: duże problemy potrafią rozbić na
mniejsze. Kobiety mają umysł syntetyczny: z małych problemów robią duże problemy.
***
Są dwie rzeczy, na które można patrzeć bez końca: zachód słońca i parkującą kobietę.
***
- Dlaczego mężczyźni nie przepadają za inteligentnymi i atrakcyjnymi kobietami?
- Ponieważ zjawiska paranormalne wywołują niepokój...
***
Wiecie, że do nieba trafia maksymalnie 10% kobiet? Jest to odgórnie ustalone. Inaczej tam też byłoby piekło.
***
Porada dnia: Drogie Panie! Jeśli nie zapniecie trzech górnych guzików bluzki, to możecie nie malować oczu.
***
Po śmierci złe kobiety trafiają do raju. Wykorzystuje się je tam jako nagrody dla dobrych facetów.
***
- Dlaczego kobiety zamykają oczy podczas seksu?
- Żeby móc pofantazjować o zakupach.
***
Na świecie jest tylko jeden mężczyzna zdolny do zrozumienia i zaakceptowania kobiety ze wszystkimi jej wadami. Skromny facet o imieniu Jack Daniel’s(może być zwykła czysta ;) )
***
Granicę kobiecej wolności wyznacza ilość programów w zmywarce.
***
Niektórzy mężczyźni to szowinistyczne świnie! Ciągle powtarzają, że miejsce kobiety jest w kuchni. A ja się pytam: kto ma resztę domu posprzątać?!
I z tej racji zrobię se test Jaki jest twój ideał faceta?
Wynik testu:
Szukasz partnera na dobre i złe. Z jednej strony twój mężczyzna powinien być opiekuńczy i czuły, z drugiej powinno go stać na odrobinę szaleństwa. Ma cię chronić, dbać, aby ci się żyło dostatnio i wygodnie, ale powinien cię także zaskakiwać, zadziwiać, i pozwalać na to, abyś czuła się cały czas wolna. To spore wymagania. I rybki, i akwarium. Czy nie za wiele?
To chyba nic nie znaczy,że stawiałam kropki tylko w środkowym kółeczku...? Czemu? Bo tak! ;D
Ale nie rozumiem dlaczego mnie Mój nie zaskakuje? Tylko leży na kanapie i patrzy w TV
No tak... czuję się wolna,bo sama patrzę w monitor komputera ;)
Chyba ja go zaskoczę ;D
Puszczę mu głośno fajną piosenkę ;D
No to...ten tego...miłe panie...miłego dnia... ;D
zero mycia, zero prania,
zero szycia, gotowania.
dziś Dzień Kobiet, drogie panie,
tysiąc kwiatów na śniadanie.
a od jutra do roboty,
resztę dnia świętują chłopy :D
piątek, 6 marca 2015
Ostatni dzień.
Wreszcie ostatni dzień tygodnia,w którym pracuję na drugą zmianę czyli od godz.14 do 22.
Lubię tak pracować,bo mam dużo czasu na wszelakie zajęcia.Ale jest jeden duży mankament,bo sypiam mało. Ja,odwieczny śpioch(tu o tym pisałam kiedyś) nie mogę spać!!!!!Apogeum mego niespania było 3 marca.Położyłam się tuż po 23 po wcześniejszym obmyciu swego grzesznego ciała,wyszczotkowaniu zębów i odzianiu a'la koszuli do spania.Chłop spał już,więc bezszelestnie weszłam do łóżka i ułożyłam się wygodnie do snu.Zazwyczaj zasypiam zanim zdążę cokolwiek pomyśleć o minionym lub nadchodzącym dniu.A tu......
Leżę....
Leżę...
Obracam się na drugi bok...
Przysuwam się do Chłopa....(a ten zaspany zapytuje:-czego się wiercisz?robaki masz w dupie?"...)
Odpowiadam mu coś ciętym żartem.
Leżę...
Leże na plecach....
Mam chęć wstać i coś zrobić.Poczytać...? Włączyć komputer...NIE! Spać trzeba!
Ale która to godzina...
Gadamy z Chłopem,bo ten nie śpi skoro ja nie śpię ;)
Jest godzina 00:44.Jaka fajna godzina-myślę sobie.Tylko dlaczego ja nie śpię????
Słyszę ujadanie psów przytłumione odległością...Słyszę przejeżdżające auto...
Jestem na przystanku pks w swojej rodzinnej wsi.Nie! Nie teleportowałam się.To mi się śniło.
W sypialni jest dość widno.To łysy zagląda.Czy świadoma jego patrzenia nie mogę spać...? Nigdy mnie to nie ruszało.Czyżby teraz tak?
Rano zadaję sobie pytanie.Dlaczego ja nie mogę spać? Czy:
-solidaryzuję się z pewną znajomą,którą męczy bezsenność?
-czy to wina pełni księżyca?
-czy wykonywana praca dokłada swoje (płyny myjąco-dezynfekujące do mycia linii produkcyjnych drażnią mi nozdrza i czuję mega suchość w nosie )
-zbyt gorąco w domu(wina Chłopa,bo zbyt późno wyłączył ogrzewanie na dom)
-wina pracy w systemie 3-zmianowym(bo po wcześniejszych nockach spałam przecież w dzień)
-skutek zażywania leków(sprawdzałam ulotkę-jednak nie ma skutków ubocznych w postaci bezsenności)
-czy po prostu SWS(czyt.syndrom wczesnej starości)
Czy wszystkie czynniki składają się na moją bezsenność lub bardzo mikrą ilość snu?
Nie pomaga ciepły prysznic i gorące kakao.
A rano....
Bez komentarza.
Czuję się jak niewolnik we własnym ciele.Mam chęć spać i spać. I czasami sobie dosypiam z godzinkę.Zazwyczaj jest to power do działania.Teraz działa odwrotnie :(
Chłop proponuje mi "przełazić mi dzień bez dosypiania".
Próbowałam.Przechodziłam dzień,a w pracy trafił mi się lekki zapieprz.Skutek był taki,że drgały mi mięśnie łydek,ledwo powłóczyłam kończynami i robiło mi się słabo.Zasnąć też nie mogłam po powrocie do domu :(
I jak tu funkcjonować? Dobrze,że to ostatni dzień pracy na 2 zmianę.
Na jutro mam sporo planów roboczych i nadzieję na normalny sen.
p.s.bardzo lubię tę piosenkę
Ferben Lehre - Nowy dzień
Lubię tak pracować,bo mam dużo czasu na wszelakie zajęcia.Ale jest jeden duży mankament,bo sypiam mało. Ja,odwieczny śpioch(tu o tym pisałam kiedyś) nie mogę spać!!!!!Apogeum mego niespania było 3 marca.Położyłam się tuż po 23 po wcześniejszym obmyciu swego grzesznego ciała,wyszczotkowaniu zębów i odzianiu a'la koszuli do spania.Chłop spał już,więc bezszelestnie weszłam do łóżka i ułożyłam się wygodnie do snu.Zazwyczaj zasypiam zanim zdążę cokolwiek pomyśleć o minionym lub nadchodzącym dniu.A tu......
Leżę....
Leżę...
Obracam się na drugi bok...
Przysuwam się do Chłopa....(a ten zaspany zapytuje:-czego się wiercisz?robaki masz w dupie?"...)
Odpowiadam mu coś ciętym żartem.
Leżę...
Leże na plecach....
Mam chęć wstać i coś zrobić.Poczytać...? Włączyć komputer...NIE! Spać trzeba!
Ale która to godzina...
Gadamy z Chłopem,bo ten nie śpi skoro ja nie śpię ;)
Jest godzina 00:44.Jaka fajna godzina-myślę sobie.Tylko dlaczego ja nie śpię????
Słyszę ujadanie psów przytłumione odległością...Słyszę przejeżdżające auto...
Jestem na przystanku pks w swojej rodzinnej wsi.Nie! Nie teleportowałam się.To mi się śniło.
W sypialni jest dość widno.To łysy zagląda.Czy świadoma jego patrzenia nie mogę spać...? Nigdy mnie to nie ruszało.Czyżby teraz tak?
Rano zadaję sobie pytanie.Dlaczego ja nie mogę spać? Czy:
-solidaryzuję się z pewną znajomą,którą męczy bezsenność?
-czy to wina pełni księżyca?
-czy wykonywana praca dokłada swoje (płyny myjąco-dezynfekujące do mycia linii produkcyjnych drażnią mi nozdrza i czuję mega suchość w nosie )
-zbyt gorąco w domu(wina Chłopa,bo zbyt późno wyłączył ogrzewanie na dom)
-wina pracy w systemie 3-zmianowym(bo po wcześniejszych nockach spałam przecież w dzień)
-skutek zażywania leków(sprawdzałam ulotkę-jednak nie ma skutków ubocznych w postaci bezsenności)
-czy po prostu SWS(czyt.syndrom wczesnej starości)
Czy wszystkie czynniki składają się na moją bezsenność lub bardzo mikrą ilość snu?
Nie pomaga ciepły prysznic i gorące kakao.
A rano....
Bez komentarza.
Czuję się jak niewolnik we własnym ciele.Mam chęć spać i spać. I czasami sobie dosypiam z godzinkę.Zazwyczaj jest to power do działania.Teraz działa odwrotnie :(
Chłop proponuje mi "przełazić mi dzień bez dosypiania".
Próbowałam.Przechodziłam dzień,a w pracy trafił mi się lekki zapieprz.Skutek był taki,że drgały mi mięśnie łydek,ledwo powłóczyłam kończynami i robiło mi się słabo.Zasnąć też nie mogłam po powrocie do domu :(
I jak tu funkcjonować? Dobrze,że to ostatni dzień pracy na 2 zmianę.
Na jutro mam sporo planów roboczych i nadzieję na normalny sen.
p.s.bardzo lubię tę piosenkę
Ferben Lehre - Nowy dzień
Subskrybuj:
Posty (Atom)