Życie zaskrzeczało, ale teraz wynagrodziło mi z nawiązką!
Dzisiaj Olesa obchodziła urodziny i z tej okazji urządziła małe przyjęcie. Upichciła placeczki (duży placek ziemniaczany z różnościami w środku, pycha), objadłyśmy się z Martą jak bąki (po 4 dniach życia na kaszy gryczanej, wodzie i kefirze), ale spoko, to był jednorazowy wyskok. Gadałyśmy o życiu, jak to przy urodzinach. Okropnie żal mi Olesy, bo właściwie wracać na Ukrainę nie ma po co, a zostać w Polsce na stałe to też marne perspektywy. Olesa ma 59 lat i dostanie 50 dolarów (w przeliczeniu) emerytury, a ceny na Ukrainie są takie jak u nas albo i wyższe. Jeśli zostanie w Polsce, nie dostanie nawet tego. Jeśli wyjedzie tam - i tak z tego nie wyżyje, bo pieniędzy nie wystarczy nawet na prąd. Pewnie da sobie radę - ma kawałek ziemi, będzie go uprawiać, hodować kurki, może krowę. Z kaski zarobionej tutaj będzie sobie dokładać przez jakiś czas. Zastanawiam się tylko co ją czeka, jeśli z sił opadnie albo zachoruje? Może liczyć na dzieci, ale i one nie mają perspektyw. Dwaj synowie są w Polsce i pewnie pofruną dalej, trzeci syn nie może wyjechać, bo jest wojskowym.
Próbuję postawić się na miejscu Olesy. Wyobraźcie sobie, że młodość dawno macie za sobą, mąż nie żyje i przymuszone sytuacją musicie zostawić wszystko z dnia na dzień. Kurki i krowę oddać sąsiadom, znaleźć dom dla psa i kota, chałupę zamknąć na cztery spusty, wziąć niewielką walizkę i jechać w ciemno za chlebem. Tak właśnie było z Olesą - nie wiedziała dokąd jedzie i co ją tu spotka. Jak trzeba być zdeterminowanym, żeby podjąć taką decyzję?
U nas też nie jest fajnie, ale z opowieści Olesy wynika, że na Ukrainie jest o wiele gorzej, niż bywało we współczesnej Polsce, nawet w stanie wojennym. Półki są wprawdzie pełne towaru, ale nie ma za co go kupić. Nie rozumiem, jak to się komuś opłaca?
Jak to możliwe, że wielki i obfitujący w dobra naturalne europejski kraj chyli się ku ruinie? Nie oczekuję odpowiedzi, bo nikt jej nie zna. To pytanie z gatunku retorycznych.
Dlatego na urodziny dałam Olesie maniuni flakonik PRAWDZIWYCH perfum. Taką odrobinę luksusu.
Okno z widokiem |
Zima makijaż nowy zrobiła:
śniegiem subtelnie przypudrowana
nowy naszyjnik z sopli włożyła
i słońcem błyszczy z samego rana.
Diamenty z lodu wyszlifowane
w kolczykach błyszczą, w oczkach pierścieni,
wzór pięknie mrozem cyzelowany
na białej sukni lśniąco się mieni.
Piękna i zimna siedzi na tronie,
ale co z Gwiazdką? Gdzie wtedy była?
Dziś dumnie nosi głowę w koronie,
a na karnawał to się spóźniła!
Kiedy już wreszcie pora na wiosnę,
gdy każdy ciepła i kwiatów szuka,
gdy ptak zaczyna trele miłosne,
ona przychodzi i do drzwi stuka,
mówiąc, że musi odrobić straty
z zeszłego roku.
I nic poza tym.
śniegiem subtelnie przypudrowana
nowy naszyjnik z sopli włożyła
i słońcem błyszczy z samego rana.
Diamenty z lodu wyszlifowane
w kolczykach błyszczą, w oczkach pierścieni,
wzór pięknie mrozem cyzelowany
na białej sukni lśniąco się mieni.
Piękna i zimna siedzi na tronie,
ale co z Gwiazdką? Gdzie wtedy była?
Dziś dumnie nosi głowę w koronie,
a na karnawał to się spóźniła!
Kiedy już wreszcie pora na wiosnę,
gdy każdy ciepła i kwiatów szuka,
gdy ptak zaczyna trele miłosne,
ona przychodzi i do drzwi stuka,
mówiąc, że musi odrobić straty
z zeszłego roku.
I nic poza tym.