Teraz mówi MM:
Nie wiem o czym, bo nie wiem co będzie, a nawet co jest. A ja nie wiem czy jestem i po co jestem i czy jeszcze powinnam tu być. Może nie całkiem w sensie egzystencjalnym (choć może też), ale w sensie bycia tu i teraz. Dawno do Was nie pisałam, ale właśnie naszła mnie taka potrzeba. Może to przez ten cholerny wirus, może przez ten cholerny wiek (czas), a może przez zwyczajną tęsknotę za byciem z ludźmi z którymi nie mogę być (przynajmniej z niektórymi) na co dzień. I takie puste wydają mi się te dni. Maluję płot, wyrywam jakieś małe zielsko, martwię się że klon nie wypuszcza liści z jednej strony, że coś tam jeszcze w ogródku jest nie tak, ale to wszystko to jakieś czynności (myśli) zastępcze. A tak naprawdę chodzi chyba o to, że po raz pierwszy w życiu staję w sytuacji, w której, jak przed wiekami, może mnie dotknąć coś, co nie jest ani namacalne, ani przewidywalne, ani, tym bardziej przeze mnie kontrolowane. I najgorsze jest to, że nie mam na to żadnego, albo prawie żadnego wpływu. A nie lubię (bardzo) nie mieć wpływu na swój los. I jest mi tak smutno, jak pomyślę, że wszystko co sobie planowałam na ten rok bierze w łeb. A jeszcze bardziej, kiedy pomyślę, że w przyszłym roku już może być za późno… Ale to są myśli takiej trochę desperatki i pani w wieku…. Jestem przekonana, ze Kurki Młodsze wszystko nadrobią z nawiązką, czego IM życzę i… zazdroszczę. Życzliwie zazdroszczę.
Edit: To co wyżej, pisałam wczoraj. A dzisiaj pani w sklepie w godzinach „dla staruszków” spytała mnie czy aby jestem 65 plus, bo „jakoś nie widać”. W południe dodzwoniłam się do fryzjerki Balusia, która, jak się okazuje, jest czynna. A na wieczornym spacerze pieskowym mieliśmy taki ptasi koncert, że aż serce rwało. I jak tu się poddawać smutkom?! I do tego jeszcze okazuje się, że klon jednak wypuszcza listki z tej strony z której się opierał. Hurrra!!!
No, dół zasypany (to mówiłam ja, Hana).
Dla wzmocnienia (dobrego) nastroju, kilka zdjęć.
Z dzisiejszej przebieżki z kijami. Zdjęcie zrobiłam pod słońce, innej możliwości nie było. A i tak się zachwycam:
Świat jest piękny. Gdyby nie susza i jeszcze parę spraw...
A to jest trawnik Agniechy dla MM dla pocieszenia. Boszszsz, mniszki są śliczne: