Strony

31 maja 2012

Się porobiło!


Kochani, stało się coś, czego zawsze się obawiałam najbardziej.
Padł nam komputer.
Dysk.
I wszystko nań stracone!
Zdjęcia...

Na szczęście jedynie niewielka ilość...
( dzięki czemu, nie załamałam się kompletnie )


W każdym razie, muszę poczekać, aż z nieba spadnie mi coś nowego, na czym będę mogła sobie pracować. To może chwilę potrwać, zwłaszcza że w przyszłym tygodniu przylatuje do nas Mama i wtedy nie komputery będą nam w głowie...

Mam nadzieję, poczekacie na mnie!


Z łezką w oku...
Emma


;)

20 maja 2012

Odbierz!



Opowiem Wam dziś z czym Chińczycy się nigdy nie rozstają.
Co dla Chińczyków jest najważniejsze.
Co zawsze trzymają w ręku.
I czym zajmują się w wolnych chwilach.
W tych mniej wolnych zresztą też...




TELEFON.

Telefon w Chinach ma każdy. Młody bądź stary.
Telefon jest oznaką statusu. Dlatego też musi być, jak najlepszy.
Iphone w Chinach sprzedaje się, jak świeże bułeczki. Jest to drugi, po Ameryce rynek zbytu tych telefonów. Kiedy został wypuszczony Iphone 4S, najnowszy model, ludzie bili się o wejście do sklepu i zakup. Firma Apple była zmuszona wstrzymać sprzedaż sklepową, a chętni mogli zakupić telefon przez internet.
Szaleństwo powiecie?
Z moich obserwacji wynika, że na każde 10 osób w metrze, połowa ma przy sobie Iphony.

Kiedy już Chińczyk kupi swój wymarzony telefon, przez większość dnia, będzie na nim grał w gry, pisał smsy i oczywiście rozmawiał, czasem czytał książki.



Rozmowy.
Otóż, dla Chińczyka nie ma znaczenia czy jest on wtedy w pracy, w kinie, w pociągu. Nie ma znaczenia czy Chińczyk jest w jednoosobowym towarzystwie, nie ma znaczenia czy je właśnie kolację z przyjaciółmi, dalej nie ma znaczenia, gdy Chińczyk jest na ważnym spotkaniu biznesowym, w środku niezwykle ważnej transakcji... Telefon Chińczyka nigdy nie jest wyłączony i Chińczyk zawsze telefon odbierze.
Mało tego, zazwyczaj będzie krzyczał, dlatego, że Chińczycy nie mówią zbyt cicho, a do telefonu to już w ogóle. 
Wyobraźcie sobie, jak irytujące jest, kiedy jesteś w kinie, a telefony dzwoooonią, ludzie odbierają, światełka od ekranów się świecą.
Między innymi właśnie dlatego nie chodzimy już tutaj do kina... (poza tym zamiast słonego popcornu mają słodki - nie nasz ulubiony ;) )

Co jeśli Chińczyk chce się dodzwonić do ciebie? Będzie dzwonił, a jakże, w nieskończoność :) raz drugi trzeci dziesiąty, w końcu odbierzesz, nie?





Gry.
Ten sam Chińczyk bardzo lubi grać w gry i znów nie ma większego znaczenia, gdzie on się wtedy znajduje. Rozumiem metro, pociąg, siedzisz i nudzisz się. Mogę zrozumieć chwilową nudę w pracy, mogę pojąć kolejkę w urzędzie, nie mogę zrozumieć, że grają podczas wyjścia do restauracji z grupą znajomych bądź rodziną. Czasem pękam ze śmiechu widząc kilkuosobową grupę w knajpie, każda z osób przyklejona do swojej osobistej gry :)
Mało tego, wyobraźcie sobie, że oni podczas tego swojego grania nie wyciszają telefonu, co oznacza, że np. w pociągu - ty, sąsiad Grającego, 3 rzędy w przód, 3 rzędy w tył, wy wszyscy będziecie słuchać dźwięków dobiegających z telefonu Grającego :) a co, jeśli tych Grających jest kilku w tym samym wagonie?
Nie żartuję, tak się na prawdę dzieje.
Och...

18 maja 2012

O klamce



Klamka.

Wiem, że uwielbiacie posty typu: panowie elektrycy (klik, klik, klik)
Dlatego mam dla Was dziś prawdziwy rarytas. Rarytas jedynie dla Was, bo dla mnie to jakaś zmora oczywiście. Jak zresztą wiecie, życie w Chinach przyczyniło się do całkowitej utraty cierpliwości i takie sytuacje po prostu ledwo znoszę.

Klamka. Od drzwi wejściowych.
Jak się pewnie domyślacie - zepsuła się.
Zepsuła się, więc właściwie nie powinnam opuszczać domu, jako że pewnego pięknego dnia może okazać się, że już do domu nie wrócę. Otwieranie drzwi kluczem jeszcze jako tako działa, ale ja tam bym temu nie ufała. Dzwonię więc po pomoc. Po pomoc natychmiastową, bo choć jestem 'kurą domową' też chciałabym czasem opuścić moją grzędę :P


Słyszę co? Ano słyszę, że przyjdą DZISIAJ, o której pytam, NIE WIEDZĄ.
Przyszli. Przyszli o 11. Popatrzyli, pomyśleli (jako, że to im zawsze wychodzi najlepiej), rozkręcili, skręcili, powiedzieli, że nie wiedzą, jak naprawić i... poszli :)
Ok. 13 przyszedł kolejny pan.
Przyszedł, popatrzył, pomyślał, rozkręcił, skręcił, powiedział, że trzeba wymienić cały zamek, ale on go tutaj nie ma i on przyjdzie uwaga... w przyszłym tygodniu (!!!).
Świetnie myślę sobie. Zasiedzę się w domu i już. Co mi tam...
Zadzwoniłam do kogo trzeba, powiedziałam, że nie ma mowy i ktoś ma tu koniecznie przyjść. Ok, ok, przyjdą jutro. Nie jutro tylko dzisiaj! Kurka wodna! Jak trudno jest to zrozumieć? Ok, ok...
O 15 przyszedł kolejny pan 'złota rączka'.
Co zrobił?
...
Popatrzył, rozkręcił, skręcił, powiedział, że to są stare klamki, których już się nie produkuje i on nie wie, czy gdzieś je mają, ale sprawdzi. I poszedł :)



Dziś o 9 rano przyszedł kolejny pan, który spędził u mnie ponad godzinę (zastał mnie w piżamie, bo żem się nie spodziewała, że przyjdzie, a że wcześnie rano to już w ogóle).
Ale naprawił.
Wreszcie!
I ma działać :)
I się cieszę.
I mogę wyjść z domu. Ze spokojną głową (czy oby na pewno?)

13 maja 2012

Shanghai World Financial Center




Jest taka dzielnica w Szanghaju, która jest pełna wieżowców.
Wieżowców niesamowicie wysokich.
Wśród nich jest ten jeden najwyższy.
Najwyższy z najwyższych.
Czwarty, co do wielkości na świecie.
Shanghai World Financial Center.
Oddany do użytku w 2008 roku.
Dzielnica, która mieści w sobie te niesamowite drapacze chmur to Pudong.
Pudong, który choć trudno w to uwierzyć zaczął rozwijać się dopiero w latach 90-tych.
Dziś jest finansowym centrum Chin.




Financial Center jest warte odwiedzenia, jeśli smog nie zasłania miasta.
Dlatego odwiedzin tam, nigdy nie można zaplanować z wyprzedzeniem.
Nam się udało, że podczas jednego z pobytów w Szanghaju pogoda była idealna.
Więc wjechaliśmy.
Na setne piętro, 494-metrowego budynku.



Cóż mogę powiedzieć...
Atrakcja nie dla tych, którzy mają lęk wysokości...
Do tego szklana podłoga powoduje miękkie kolana...
Ja wysiadłam z windy i nie chciałam się ruszyć dalej ;)
Ale w końcu się ruszyłam
I warto było!






A tu szczęśliwiec, który taki widok może podziwiać każdego dnia :)





11 maja 2012

Cudowne cudeńka!


Znów o dzieciach.
Nie chińskich tym razem jednak...
O dzieciach z naszej podróży.
Podróży do Kambodży.

Muszę powiedzieć Wam, że tamtejsze dzieci absolutnie podbiły nasze serca.
Są śliczne, radosne, pełne energii.
Każde z nich chciałoby się zabrać ze sobą do domu, no albo chociaż przytulić.

Biedę w kraju widać gołym okiem, ale wierzcie mi lub nie, dzieci tam są najradośniejsze, ze wszystkich mi znanych.
I nie płaczą za nową konsolą czy rowerem.
Cóż, czyżby pieniądze szczęścia nie dawały?

Zobaczcie...
Same piękności!















LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...