Wszystko miłe prędko się kończy, że tak powiem mało oryginalnie. Jeszcze zapraszam na ostatni spacer i parę migawek z drogi.
Czasem warto było spojrzeć w górę, ogród na dachu?
Śliczna wieżyczka, a poniżej rozkosze podniebienia
i wypoczynku też. Kolorowe sny bym w takiej pościeli miała.
Zabytek odbity w nowoczesnej fasadzie,
urocze uliczki i zaułki, idziemy na piechotę do domu.
Jeszcze ciekawa architektura,
współczesny blok też może być kolorowy.
Tutaj zjedliśmy pierwszy obiad, zjemy też ostatni,
pyszny, niestety nie pamiętam nazw potraw.
Następny dzień to już pakowanie, sprowadzenie samochodu z parkingu, pożegnanie z gospodarzami
i w drogę.
Kiedy jechaliśmy w stronę Wiednia, sypał gęsty śnieg i było ciemno.
Teraz udało się zrobić parę zdjęć z samochodu.
Malownicze miasteczka,
oryginalna rzeźba przy drodze.
To już Czechy i kończy się dzień,
bo to jednak styczeń i mrok zapada wcześniej.
To były piękne dni i chętnie bym tam jeszcze kiedyś wróciła.