czwartek, 22 grudnia 2016
czwartek, 15 grudnia 2016
RODZINNY WYJAZD DO KRAKOWA.
Miała być II część postu o Pradze, Pepa zapraszała :). Ja jednak zmieniłam plany i będzie on następny, a dzisiaj pokażę wyjazd do Krakowa. Prognoza pogody przewidywała, że sobota 10 grudnia będzie bez deszczu i dość ciepła jak na ten miesiąc. Zaproponowałam więc bliskim wyjazd do tego miasta. Pojechaliśmy w szóstkę ( mąż, córka, syn, młodsza wnuczka, ja i Pepa ).
Spacer zaczynamy od terenów wokół Wawelu
idąc Aleją Gwiazd.
Dochodzimy do smoka wawelskiego, którego chciała zobaczyć wnuczka.
W drodze do Krakowa opowiadałam jej o wiernym piesku Dżoku, koniecznie chciała popatrzeć na jego pomnik i widziała.
Następnie idziemy w stronę Rynku. Po drodze podziwiamy umieszczoną w szklanej gablotce szopkę.
Jesteśmy na Rynku.
Tutaj wnuczka przypatrywała się rzeźbie Igora Mitoraja
i karmiła gołębie.
Pochodziliśmy jeszcze z drugiej strony Rynku
chwilę między straganami,
a Pepa z mężem na nas cierpliwie czekała.
Następnie idziemy na Kazimierz, bo tam planowaliśmy zjeść obiad.
Co mnie po drodze zainteresowało sfotografowałam.
Obiad był pyszny, ale po wyjściu z "Zazie" Bistro już zmierzchało się,
a przed nami jeszcze Kładka Bernatka, którą chciałam zobaczyć i zobaczyłam, tym bardziej, że przedostatni dzień wisiały tam "rzeźby balansujące"( figury akrobatów) Jerzego Kędziory.
Po takim długim spacerze miałam dość, a właściwie moje biodro. Bolało, oj bolało, ale nie żałuję, bo dzień był cudowny :)))
Spacer zaczynamy od terenów wokół Wawelu
idąc Aleją Gwiazd.
Dochodzimy do smoka wawelskiego, którego chciała zobaczyć wnuczka.
W drodze do Krakowa opowiadałam jej o wiernym piesku Dżoku, koniecznie chciała popatrzeć na jego pomnik i widziała.
Następnie idziemy w stronę Rynku. Po drodze podziwiamy umieszczoną w szklanej gablotce szopkę.
Pochodziliśmy jeszcze z drugiej strony Rynku
chwilę między straganami,
a Pepa z mężem na nas cierpliwie czekała.
Następnie idziemy na Kazimierz, bo tam planowaliśmy zjeść obiad.
Co mnie po drodze zainteresowało sfotografowałam.
Obiad był pyszny, ale po wyjściu z "Zazie" Bistro już zmierzchało się,
a przed nami jeszcze Kładka Bernatka, którą chciałam zobaczyć i zobaczyłam, tym bardziej, że przedostatni dzień wisiały tam "rzeźby balansujące"( figury akrobatów) Jerzego Kędziory.
Po takim długim spacerze miałam dość, a właściwie moje biodro. Bolało, oj bolało, ale nie żałuję, bo dzień był cudowny :)))
wtorek, 6 grudnia 2016
SPEŁNIONE MAŁE MARZENIE WNUCZKI (cz.1)
W zeszłym roku wnuczka planowała z koleżanką wyjazd do PRAGI w Czechach. Chciała zwiedzić miasto oraz pójść do wybranych muzeów. Niestety nie udało im się planów zrealizować. Pamiętałam, że marzy jej się tam kiedyś pojechać i w tym roku w lipcu, w nagrodę za zdaną maturę i dostanie się na studia, zabraliśmy ją na kilka dni do tego pięknego miasta. My tam byliśmy dwa razy i wiedzieliśmy, znając jej zainteresowania, że spełni ono jej oczekiwania. I tak też było !
Pepa oczywiście była z nami i nie zawsze było dla niej to ciekawe, co podobało się wnuczce :).
Na początek była Brama Prochova z XV wieku, jeden z symboli Pragi. Obok jest najbardziej znany budynek secesyjny budowany w latach 1905-1912. Obecnie to Miejski Dom Reprezentacyjny.
Rynek, za kamienicami widać XIV- wieczny gotycki kościół, zwany Tyńskim.
Na Rynku jest Ratusz Staromiejski, którego budowę rozpoczęto w 1338 roku.
Taki pojazd na dwóch kołach zdecydowanie by mi się przydał :))). Nie musiałabym chodzić, z czym mam problemy, tylko stać i poruszać się w wybranych kierunkach.
Na ścianie Ratusza jest średniowieczny zegar astronomiczny skonstruowany w 1410 roku. Najwyższy, zwany animacją, przedstawia ruchome figurki 12 apostołów. Pokaz jest co godzinę od 8 -20. Jest on dużą atrakcją Pragi.
Następnie był spacer uliczkami miasta,
był i "tańczący dom".
Był też Pałac Lucerna wybudowany w latach 1907-1921 przez dziadka Vaclava Havla i miał to być początkowo stadion hokejowy. Koncepcję zmieniono i pełni obecnie funkcję kulturową. Jest tam sala koncertowa, kino, restauracje, kawiarnie i pasaż handlowy. Na nim właśnie wnuczkę
zainteresowała ta rzeźba.
Koń Davida Cerneho ( twórca) jest przewrotnym nawiązaniem do konnego pomnika św. Wacława.
Nad Wełtawą też byliśmy. Patrzyliśmy na most Karola, Hradczany, a ja jeszcze i na coś :)
Pewno jesteście zmęczeni, Pepa też i odpoczywając na kolanach wnuczki zaprasza na następny post o Pradze (cz.2)
Pepa oczywiście była z nami i nie zawsze było dla niej to ciekawe, co podobało się wnuczce :).
Rynek, za kamienicami widać XIV- wieczny gotycki kościół, zwany Tyńskim.
W kamienicy przed kościołem była wystawa malarstwa
i wnuczka tam oczywiście była.
Na ścianie Ratusza jest średniowieczny zegar astronomiczny skonstruowany w 1410 roku. Najwyższy, zwany animacją, przedstawia ruchome figurki 12 apostołów. Pokaz jest co godzinę od 8 -20. Jest on dużą atrakcją Pragi.
Następnie był spacer uliczkami miasta,
był i "tańczący dom".
Był też Pałac Lucerna wybudowany w latach 1907-1921 przez dziadka Vaclava Havla i miał to być początkowo stadion hokejowy. Koncepcję zmieniono i pełni obecnie funkcję kulturową. Jest tam sala koncertowa, kino, restauracje, kawiarnie i pasaż handlowy. Na nim właśnie wnuczkę
Koń Davida Cerneho ( twórca) jest przewrotnym nawiązaniem do konnego pomnika św. Wacława.
Nad Wełtawą też byliśmy. Patrzyliśmy na most Karola, Hradczany, a ja jeszcze i na coś :)
Pewno jesteście zmęczeni, Pepa też i odpoczywając na kolanach wnuczki zaprasza na następny post o Pradze (cz.2)
Subskrybuj:
Posty (Atom)