Po zabiegu, jak już mogłam, chodziłam na krótkie spacery w pobliżu domu, w którym mieszkam. W drugi dzień Świąt była piękna pogoda, a ponadto czuję się już na tyle sprawna, żeby chodzić na dłuższe spacery. Pojechaliśmy więc nad jezioro Pogorię III,
bo tam jest gdzie spacerować bezpiecznie jak dla mnie obecnie, a ponadto zawsze coś ciekawego można zobaczyć. Pepa oczywiście była z nami, bo i ona lubi tu bywać.
Biegała za rzucanymi patykami po plaży, ale w wodzie też była.
Ptaków było wyjątkowo mało. Przy brzegu na plaży nie było ich wcale, a w oddali pływały kaczki po "złotej" wodzie,
a łabędzie po niebieskiej.
O jedenastej miało być spotkanie "morsów". Ja byłam później i nie miałam nadziei na zobaczenie chętnych zimnej kąpieli i faktycznie już ich nie było. Jednak po jakimś czasie zobaczyłam biegającego po piasku przy wodzie młodego mężczyznę,
który za chwilę wchodził do wody,
a za kolejny moment już w niej stał i to dość długo.
Trochę śmiesznie wyglądała czapka na głowie i rękawiczki, ale "morsy" tak powinni być ubrani.
Przy mnie stanął śliczny pies,
a ja mimo iż byłam wpatrzona w niego, zauważyłam, a właściwie usłyszałam, bo dość głośno się zachowywali, kolejni amatorzy zimnej kąpieli.
Do nich dołączyła kolejna amatorka kąpieli.
Nie byli oni jednak długo w wodzie, to chyba byli początkujące "morsy".
Nie sądziłam, że zobaczę inne "morsy" oprócz mojej Pepy :). Patrząc na ludzi wchodzących do zimnej wody, mnie się zimno robiło :(.
Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie już zdecydowanie więcej i dłuższych spacerów tych w naturze i tych po Waszych blogach, bo nie będę musiała już tyle czasu poświęcać rehabilitacji :))).
bo tam jest gdzie spacerować bezpiecznie jak dla mnie obecnie, a ponadto zawsze coś ciekawego można zobaczyć. Pepa oczywiście była z nami, bo i ona lubi tu bywać.
Biegała za rzucanymi patykami po plaży, ale w wodzie też była.
Ptaków było wyjątkowo mało. Przy brzegu na plaży nie było ich wcale, a w oddali pływały kaczki po "złotej" wodzie,
a łabędzie po niebieskiej.
a za kolejny moment już w niej stał i to dość długo.
Trochę śmiesznie wyglądała czapka na głowie i rękawiczki, ale "morsy" tak powinni być ubrani.
Przy mnie stanął śliczny pies,
a ja mimo iż byłam wpatrzona w niego, zauważyłam, a właściwie usłyszałam, bo dość głośno się zachowywali, kolejni amatorzy zimnej kąpieli.
Do nich dołączyła kolejna amatorka kąpieli.
Nie byli oni jednak długo w wodzie, to chyba byli początkujące "morsy".
Nie sądziłam, że zobaczę inne "morsy" oprócz mojej Pepy :). Patrząc na ludzi wchodzących do zimnej wody, mnie się zimno robiło :(.
Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie już zdecydowanie więcej i dłuższych spacerów tych w naturze i tych po Waszych blogach, bo nie będę musiała już tyle czasu poświęcać rehabilitacji :))).