Ostatni weekend spędziłam w mojej "budzie" :), jak ją nazywam, w Szczyrku. Trzeba było ją trochę przewietrzyć po zimie, no i odkurzyć. Tą drogę dotarliśmy do celu.
Słońce na niebie się pokazywało, ale był też bardzo zimny wiatr. Po przyjechaniu na miejsce Pepa usiadła blisko domku
i zobaczyła, że jej "miłośnik" już się w nią wpatruje.
Ja miałam nadzieję, że zobaczę wiosnę w lesie. Poszłam na spacer, ale niestety zbyt dużo nie zobaczyłam. Był przekwitający wawrzynek,
żywiec gruczołowaty dopiero w niektórych miejscach zaczął pokazywać swoje kwiatki.
Najwięcej było lepiężnika białego.
Mimo moich poszukiwań nic więcej nie znalazłam :(.
Ja nie byłam zbyt zadowolona ze spaceru, ale Pepa chyba tak, bo mogła sobie pobiegać gdzie chciała
i pogryźć patyki.
Słońce na niebie się pokazywało, ale był też bardzo zimny wiatr. Po przyjechaniu na miejsce Pepa usiadła blisko domku
Mimo moich poszukiwań nic więcej nie znalazłam :(.
Ja nie byłam zbyt zadowolona ze spaceru, ale Pepa chyba tak, bo mogła sobie pobiegać gdzie chciała
W tym tygodniu pogoda się znacznie poprawiła, więc pracuję w ogródku. Ciężko mi to idzie i pomału z powodu mojego ograniczenia ruchu spowodowane biodrem "do wymiany". Czas zajmuje mi ogródek, więc na bloga jest go znacznie mniej :(. Nie wyobrażam sobie jednak nie bywać teraz w nim, bo widać w nim wiosnę, są kwiaty i kolory :))).
Są krokusy,
pierwiosnki,
ciemierniki,
przylaszczki,
sangwinaria,
cebulica,
cieszynianka wiosenna,
fiołki,
żonkile.
Zdecydowanie więcej jest wiosny w moim ogródku, niż w lesie w Szczyrku. Tam jeszcze trzeba poczekać na kwiatowe widoczki.
Pepa w ogródka mniej się bawiła, bo wygrzewała się w słoneczku,
a co robiła pszczoła, nie będę komentować :)))