wtorek, 26 czerwca 2018

NAD MOZELĄ W NIEMCZECH.

Byłam na wakacjach i po nich też w miłych dla mnie miejscach bywałam. Niestety jakoś nie mogłam się "zebrać " żeby napisać nowego posta. Mój stan psychiczny związany z fizycznym jest "byle jaki" :(. Nie boli biodro, boli kręgosłup przy chodzeniu i nie tylko, utrudnia mi to wykonanie różnych czynności. Biodro mnie w niektórych ruchach też ogranicza. Zaczęłam chodzić na zabiegi fizjoterapeutyczne kręgosłupa, może pomoże. Mam coraz mniej zapału do wszystkiego, nie tylko do bloga. Dość jednak użalania się nad sobą. 
Część moich wiosennych wakacji spędziłam w Niemczech na Mozelą, w części która się najbardziej wije. Miasteczka położone nad nią są bardzo urokliwe, a na wzgórzach otaczających ją jest niezliczona ilość winnic. Wina z nich są pyszne, piłam :). Moje stałe miejsce pobytu na ten czas był w Traben-Trarbach. Przyjechałam o zmierzchu, 



a następnego dnia po nim spacerowałam. 






Dodatkową atrakcją był rudzik.


Z miejsca pobytu były oczywiście wyjazdy do innych ciekawych miejsc. Zapraszam Was teraz do spaceru po nich :).
Cochem.
Płynąc po Mozeli statkiem lub jadąc samochodem przy niej z dala jest widoczny zamek w Cochem.



Miasteczko jest ciekawe i oblegane przez turystów,




a widok z zamku



na Mozelę był przyjemny.



Karden.
To bardzo spokojna mała miejscowość, 



a skrzynka na listy mnie urzekła.



Urzig Mosel.
Urokliwa miejscowość na wzgórzu.





Podziwiałam nie tylko domy, ale i kwitnącą glicynię



oraz widok na rzekę i winnice na zboczu wzgórza.




Zeltingen.
Kolejne przyjemne miasteczko





i udało mi się w nim "złapać" szczygła.




Bernkastel-Kues.
Ta miejscowość była najładniejsza dla mnie.Było najwięcej domów szachulcowych i z muru pruskiego. Ja je uwielbiam i to był w sumie główny powód mojego wyjazdu nad Mozelę. Nie zawiodłam się :).













Wiem, że zdjęć sporo, ale mam nadzieję, że dotrwaliście do ostatniego :).
Do następnego miłego zobaczenia i mam nadzieję, że to będzie wkrótce :))).

czwartek, 12 kwietnia 2018

WEEKEND W SZCZYRKU.

Ostatni weekend, a właściwie wydłużony, bo od piątku do niedzieli, spędziłam w mojej "budzie" w Szczyrku. Było odświeżanie jej po zimie. Trzeba było odkurzyć, umyć co trzeba, wywietrzyć pościel, itd. Nie byłam w niej 5 miesięcy. 
Jak widać na zdjęciu zieleni w lesie jeszcze mało, ale chodziło po nim słoneczko i to najważniejsze.



W tym trochę jeszcze jesiennym lesie szukałam oczywiście wiosennych kwiatków.
Kwitł jeszcze wawrzynek.


Kwitł już żywiec gruczołowaty.


Spacerując patrzyłam nie tylko w dół, ale i w górę i zobaczyłam rudzika, mojego ulubionego ptaszka.



Była miodunka,



a Pepa, która mi towarzyszyła na spacerze chodziła też w strumyku.


Podbiał też ciszył swoim widokiem,


tak jak i pszczółka przy lepiężniku białym.


Miłośnik Pepy dalej się w nią wpatrywał ,


a ona się ciągle  patrzy na niego z oddali.



Teraz działam w moim ogródku, a nie jest mi łatwo z moim nowym biodrem i konsekwencją poprzedniego, bólem kręgosłupa, ale chcę dalej się nim cieszyć, więc pracuję i brakuje mi czasu na odwiedzanie Was. Myślę, że nie tylko ja cieszę się wiosną i ona jest teraz najważniejsza i cieszy, a blog cierpi na tym niestety :(

wtorek, 3 kwietnia 2018

MIASTO ANIOŁÓW.

Lanckorona to miejscowość położona na południowym stoku Góry Lanckorońskiej w Małopolsce, zaledwie 30 km od Krakowa. Jest tam oryginalna drewniana zabudowa z XIX wieku. Nie widać pędu do nowoczesnej architektury. Miasteczko jest nazywane "Miastem Aniołów", bo jest oazą spokoju, bo zdobią je anioły, bo raz w roku, w połowie grudnia, odbywa się Festiwal Aniołów. Myślę jednak, że oazą spokoju nie było w dniu, którym byłam  (słoneczna niedziela), bo było bardzo wielu turystów. Myślę, że się tam ponownie wybiorę, ale w dniu powszednim, bo miasteczko mi się bardzo podobało i chcę je podziwiać bez tłumu ludzi. Zdjęcia też było trudno robić, bo ciągle ktoś wchodził w kadr :(. Coś tam jednak "pstryknęłam" :).
  
Rzeźba anioła na Rynku,



oraz domy i anioły przy nim.










I jeszcze coś, jako miły dodatek :)