Ileż można maglować ...
Mały przerywnik - widok mojej łąki po połowie września.
Zdominowana przez kolor różowy - przez kosmosy i ślazówkę, w której nota bene się zakochałam. Białej jest zdecydowanie mniej, akurat ta słabiej kwitnie (?), kosmosy białe w śladowych ilościach, ale zbieram nasiona na przyszły sezon, białej ślazówki też.
Pas łąki jest jednak zbyt wąski, bo o tej porze, gdy jest mniejszy gąszcz, gdy rośliny przekwitają, widoczne zbyt duże prześwity.
Odnośnie kolorystyki - mam czas na przemyślenia w zimowe wieczory, co by tu urozmaicić.
Zobaczymy, jak to się będzie miało w przyszłym sezonie, co przetrwa, jak przetrwa, co się wysieje samo i czy nie w nadmiarze, jak ja tym posteruję ... mnożą się wątpliwości, ale póki co raduję się nią ogromnie, bo nawet zamierające rośliny wyglądają ciekawie.
Systematycznie zbieram nasiona.
Łąka była absolutnie mało absorbująca, jeśli chodzi o pielęgnację. Wypielony pas ziemi po zaoraniu i po wschodach roślin raz, dosłownie jeden raz, dokładnie wypielona. I koniec.
Nagminnym problemem z roślinami na naszym siedlisku jest ich pokładanie się. Kosmosy, ostróżki na prawie trzy metry, zatem trudno się dziwić. W związku z tym mam wiele roślin do przearanżowania, natomiast na łące tego problemu brak. Słabszy kawałek ziemi, nienawożony, kwiaty niższe, nie złamała się żadna roślina, mimo że to miejsce jest najbardziej narażone na wiatry.
Pierwszy sezon łąki kwietnej - porażek brak, poza niewielką ilością mszyc w lipcu na mikołajku i wrotyczu.
Przyszły sezon pokaże co dalej.
Uściski ślę i zapraszam na mazurski magiel cd. - wkrótce.
Kompozycje dla Was - trochę letnie, ale już i jesienne.
Kto pamięta takie ustrojstwo, w którym zaaranżowałam kompozycję?
No to pa, pa.
Mały przerywnik - widok mojej łąki po połowie września.
Zdominowana przez kolor różowy - przez kosmosy i ślazówkę, w której nota bene się zakochałam. Białej jest zdecydowanie mniej, akurat ta słabiej kwitnie (?), kosmosy białe w śladowych ilościach, ale zbieram nasiona na przyszły sezon, białej ślazówki też.
Pas łąki jest jednak zbyt wąski, bo o tej porze, gdy jest mniejszy gąszcz, gdy rośliny przekwitają, widoczne zbyt duże prześwity.
Odnośnie kolorystyki - mam czas na przemyślenia w zimowe wieczory, co by tu urozmaicić.
Zobaczymy, jak to się będzie miało w przyszłym sezonie, co przetrwa, jak przetrwa, co się wysieje samo i czy nie w nadmiarze, jak ja tym posteruję ... mnożą się wątpliwości, ale póki co raduję się nią ogromnie, bo nawet zamierające rośliny wyglądają ciekawie.
Systematycznie zbieram nasiona.
Łąka była absolutnie mało absorbująca, jeśli chodzi o pielęgnację. Wypielony pas ziemi po zaoraniu i po wschodach roślin raz, dosłownie jeden raz, dokładnie wypielona. I koniec.
Nagminnym problemem z roślinami na naszym siedlisku jest ich pokładanie się. Kosmosy, ostróżki na prawie trzy metry, zatem trudno się dziwić. W związku z tym mam wiele roślin do przearanżowania, natomiast na łące tego problemu brak. Słabszy kawałek ziemi, nienawożony, kwiaty niższe, nie złamała się żadna roślina, mimo że to miejsce jest najbardziej narażone na wiatry.
Pierwszy sezon łąki kwietnej - porażek brak, poza niewielką ilością mszyc w lipcu na mikołajku i wrotyczu.
Przyszły sezon pokaże co dalej.
Uściski ślę i zapraszam na mazurski magiel cd. - wkrótce.
Kompozycje dla Was - trochę letnie, ale już i jesienne.
Kto pamięta takie ustrojstwo, w którym zaaranżowałam kompozycję?
Ostróżeczka polna na miedzy jeszcze kwitnie i czarnuszka, co powysiewała się, gdzie chciała i teraz spieszy się by zdążyć ...
No to pa, pa.