sobota, 29 czerwca 2013

Spełnione marzenia



Od pewnego czasu już wiem ,co będę robiła na przełomie września i października tego roku.Bardzo mnie korciło ,żeby się pochwalić ale musiałam czekać aż Joasia opublikuje posta na ten temat ,żeby można dać odnośnik na szczegóły.No to daję http://visitoscana.blogspot.com/2013/06/pani-asiu-popracuje-nad-mezem-i-dam.html
Przyznam ,że z przejęcia nie wiem co pisać. Dzięki Joasi znowu spełnią się moje marzenia czyli Toskania w porze zbioru winogron. Kochane, cóż więcej mogę powiedzieć. Gorąco zachęcam.Ofertę Joasi wzbogacę jedynie swoimi fotkami z ubiegłorocznych wakacji. Ostatnie dwa dni pobytu w Toskanii spędziliśmy właśnie w tym pensjonacie , w którym rozegra się ta cała tegoroczna impreza. Miejsce , z jednej strony jakich tysiące w Toskanii a z drugiej niepowtarzalne i wyjątkowe.










Restauracja słynna na całą okolicę. Celebrowanie kolacji trwa
 ponad cztery godziny i kończy się deserem i słodkim winem dobrze po północy. Przyznam ,że zaglądałam ukradkiem do kuchni ,bo zapachy już od południa rozpływały się po okolicy .









 Marzyłam ,żeby tam jeszcze wrócić . No to wracam.To kolejny dowód na to ,że czasem naprawdę wystarczy tylko wypowiedzieć marzenie a anioły załatwią resztę. Joasia niewątpliwie jest jednym z takich dwóch moich toskańskich aniołów . Tego drugiego też się spodziewam spotkać na miejscu. Będzie się działo. Do tego Pistoja i bliskość Florencji .













A może uda się mi spełnić czyjeś marzenie i podjechać do słynnego Bramasole ?
Gdyby, któraś z Was chciałaby spełnić swoje marzenia dotyczące pobytu w Toskanii, to ze swojej strony mogę pomóc oferując darmowy przejazd w dwie strony i podróżowanie na miejscu. W kwestii szczegółów kontaktujcie się z Joanną.


środa, 26 czerwca 2013

Czasem słońce ,czasem deszcz

Dzisiaj deszcz i na dodatek zimno .I niech mi nikt nie próbuje wmawiać ,że klimat się nam ociepla. Tydzień temu mogłam w to uwierzyć ale ,gdy w apogeum lata termometr w ciągu dnia stoi na 12 , to jakoś mam wrażenie ,że właśnie nastało przedwiośnie. Gdyby nie to ,że róże wchodzą mi przez okna do domu , to pewnie utknęłabym myślami gdzieś w okolicach marca.  To jeszcze nie jest post o różach. Ciągle się do niego przymierzam ale obiecałam sobie ,że napiszę w nim o pewnej osobie bardzo ściśle z moimi różami związanej ale niestety ciągle nie udaje mi się z nią skontaktować a bez jej wiedzy nie śmiem.Tak więc różany post odkładam na lepsze czasy a dziś trochę słońca i trochę deszczu czyli pogodowo w normie.I pierwszy bukiet z moich róż. Ten z przedostatniego postu oczywiście był ze sztucznych. Bardzo przepraszam jeśli dałyście się nabrać a wiem ,że tak było w niektórych przypadkach. Właściwie pierwszy dostała wczoraj koleżanka i będąc potem u niej tak go pozazdrościłam ,że postanowiłam zrobić i sobie.Wszystkie odmiany róż ścięte do bukietu są intensywnie pachnąc (każda inaczej) .Dla wzmocnienia efektu zapachowego dodałam gałązki szałwii, melisy i mięty. Resztę możecie sobie wyobrazić.