sobota, 15 lipca 2017

Zmiany planów.

Wczoraj była u mnie Margaretka.  Wybierała się  do mnie od wiosny i wreszcie się doczekałam. Pytała wcześniej mailowo czy chcę trochę lawendy, której się pozbywa. Chciałam bo jakżeby inaczej. Miałam przecież w zamiarze robienie lawendowego pola. Do tej pory zrobiłam trzy rzędy z tych wszystkich krzaczków, które zakupiłam w ubiegłym roku i ponasadzałam bez ładu i składu.No i jak tak zaczęłam się temu przyglądać  to stwierdziłam ,że ten pomysł w lawendowym polem może nie jest zły ale robi mi jakiś potworny rozdźwięk w przestrzeni. I tak jakoś stanęło na tym ,że tam , gdzie ta lawenda miała być to zrobię takie powielenie tego co mam na dolnej skarpie i na dodatek jeszcze kolejne fragmenty też tak ujednolicę i cały frontowy ogród to będzie jedna wielka bylinowo trawiasta rabata . Wiem ,że to nie łatwo sobie wyobrazić a pokazać na razie nie mam czego. Lawendy od Margaretki wylądowały ostatecznie w żwirku przed szklarnią a te , które rosną na zapoczątkowanym lawendowym polu albo gdzieś upchnę na tej bylinówce albo z kolei ja komuś podaruję. Niezbadane są więc losy roślin w moim ogrodzie. Dzisiaj z kolei odwiedziła mnie Agnieszka .To taka niedaleka sąsiadka . A potem ja poszłam do niej. I to był wielki błąd. Tak wypieszczonej przestrzeni to jak żyję chyba nie widziałam ,no może widziałam w ogrodach pokazowych .I ta dziewczyna coś wspominała ,że ja miałabym ją uczyć ogrodnictwa . Dobry kawał .Zdjęć nie mam ,bo nie wpadłam na to ,żeby zabierać aparat ale kiedyś to nadrobię. W ogóle dzisiejszy dzień nie był zdjęciowy . Jedyne jakie zrobiłam , to rudo białemu kotu, który do nas podchodzi od jakiegoś czasu. Nie jest na razie za piękny bo zmizerniały bardzo. Ma zadrapanie koło nosa i wyliniałą sierść pod brodą .Zdecydowanie wymaga pielęgnacji i jakiegoś medycznego wsparcia i być może jutro uda mi się go zabrać do weterynarza bo o dziwo dzisiaj dał mi dotknąć noska a potem łasił mi się do nogi , gdy sypałam karmę. Będzie z niego ładne i miłe kocisko. Jeszcze podzielę się pewnym moim patentem dotyczącym zup.Ostatnio dość często je gotuję,bo warzyw świeżych pod dostatkiem. Gotuję więc rozdrobnione warzywa a w osobnym garnku, duszę z dodatkiem masełka posiekane pory. Gdy są miękkie miksuję je i dodaję do reszty warzyw. To sprawia ,że zupa robi się gęsta i nie potrzeba już nawet śmietanki a do tego niesamowicie aromatyczna. No to tyle na dzisiaj. Obiecałam.

czwartek, 13 lipca 2017

Jestem a jakoby mnie nie było.

Kochani, upominacie się o nowego posta . Obiecuję i jakoś nie mogę się zebrać. Chyba nie potrafię już pisać jak dawniej. Spróbuję się wytłumaczyć.Po pierwsze , nie mam na swoim kompie programu do zmniejszania zdjęć a takie nieobrobione wgrywają się potwornie długo a po drugie coś mi zjada teksty. Dzieje się to zarówno wtedy , gdy piszę posta jak i wtedy , gdy piszę komentarze u Was. Komentarze zwykle nie są zbyt długie i niekiedy próbuję je powtórzyć ale gdy mam pisać trzeci raz to samo ,to niekiedy odpuszczam. Pisząc posta ,zapisuję po każdym zdaniu ale i tak już raz mi dzisiaj tekst zjadło. Być może to jakiś wirus.Muszę zlecić  serwis sprzętu. Nie mówię ,że odchodzę z bloga czy takietam ale chwilowo mam naprawdę utrudnione działania tutaj. Jeśli chcecie wiedzieć co dzieje się w mojej głównie ogródkowej przestrzeni,to zapraszam na moją stronę na FB . Nazywa się "ogródecznik" ,nie mylić z ogórecznikiem i chyba można ją obserwować nie będąc użytkownikiem tego portalu.Zwykle codziennie coś wklejam w przerwie na kawę ,potem drugą a czasem nawet trzecią. Wiem ,że to zupełnie inna przestrzeń i atmosfera niż tu ale można się przyzwyczaić.  Na zachętę wklejam jedno zdjęcie bukietu  jaki zrobiłam ostatnio artystom na plener malarski. Serdeczności przesyłam wszystkim , którzy tu jeszcze zaglądają mimo wszystko.