Nigdy nie opowiadałam od czego zaczęła się moja przygoda z zapałkami. A zaczęła się już dobrych parę lat temu. Pierwszymi drobiazgami, które skleiłam z zapałek były dwa, śmieszne mikro domki, być może kiedyś je pokażę. Jednak tak naprawdę pierwszą bardziej poważną, większą rzeczą, jaką się zajęłam był okręt. Wspominałam o nim na blogu o TU (dla zainteresowanych surowy stan statku o TU).
Zaczęłam go kleić bardzo dawno, będzie dobrych kilka lat. Nie jestem w stanie określić dokładnej daty, ale wiem, że było to na pewno po emisji pierwszej części "Piratów z Karaibów" w tv ;) Nie da się ukryć, że uwielbiam ten film i klimat, w jakim jest utrzymany.
Po obejrzeniu "Piratów..." zaczęłam poszukiwać różnych pirackich statków, dowiedziałam się też, że okręt Jacka Sparrowa to ten sam, który można zobaczyć w filmie "Bunt na Bounty" z Melem Gibsonem. Nie było rady - musiałam spróbować skleić coś pirackiego ;) oczywiście jeszcze wtedy nie wiedziałam, że zajmie mi to tak długo ;D Samo sklejenie kadłuba szło mi dość gładko, bardziej ociągałam się z pobejcowaniem no i zrobieniem masztów i olinowania. Długo, długo zastanawiałam się jak to zrobić. Przyszedł jednak dzień, w którym postanowiłam nie rozpoczynać żadnych zapałczanych projektów, póki nie skończę statku. Ostatecznie zdecydowałam wzorować się na wyglądzie "Piotra z Gdańska" z MM. Dziś galeon wygląda tak:
Wybaczcie, że zasypałam Was tyloma zdjęciami, ale chciałam pokazać jak najwięcej detali statku. Dla utrzymania klimatu trochę wspaniałej muzyki z wiadomego filmu ;)
Pozdrawiam podglądaczy!