Obiecałam post o spełnionym marzeniu, oto i ono.
Proszę Państwa, z wielką dumą prezentuję Wam moje... motowidło!
Mój majster się postarał ;) całość wykonał z metalu, bo taki materiał był dostępny, bo w takim dłubie na codzień w pracy, bo było mu łatwiej coś przyspawać, niż wkręcać w drewno ;) nie narzekam! Wygląda na ciężkie i zapewniam, że takie jest! Waży pewnie ok. 10 kg ;D ale to nieistotne. Ważne, że działa jak trzeba (i tu pękam z dumy)! Dzięki kochanie! :))
Ale podziękowania należą się komuś jeszcze. Niskie ukłony posyłam w stronę Karoliny. To dzięki jej instrukcjom bezproblemowo udało się mojemu majstrowi wykonać takie motowidło. Karolino, dziękuję Ci bardzo! :)
No to jeszcze kilka zdjęć całej konstrukcji... :)
Machina jest naprawdę wieeeeeelka. Domownicy śmieją się, że to motowidło nie do użytku własnego, a takie bardziej na skalę przemysłową ;D
Jednak po złożeniu wygląda całkiem zgrabnie i zajmuje zdecydowanie mniej miejsca :)
Do pełni szczęścia brakuje tylko zwijareczki ;)) morał z tego posta jest jeden - dziewczyny, chwalcie swoich chłopów, zaprawdę, drzemią w nich ogromne moce, trzeba je tylko wydobyć z głębi ;))
Szczęśliwa udaję się na wieczorne dzierganie...
Pozdrawiam!