Zaglądają, podglądają.

piątek, 4 października 2019

Chwalipięta.

Im lepszy aparat, im lepszy telefon, tym gorsze zdjęcia. Nie pytajcie dlaczego, nie wiem. Fakt, nie czytam żadnych instrukcji, wyjątek skręcanie mebli z I..i., do wszystkiego dochodzę sama, tu nie dochodzę.
Aż tu nagle, o poranku, czekając aż wybulgocze się kawiarka, spojrzałam we własne okno kuchenne i ujrzałam taki widok.


Taki kicz, że tylko jelenia brak.
Zachwyciło mnie i wstawiłam na fb. na grupy ogrodowe.
Nigdy w życiu nie liczyłam kciuków, serduszek i innych takich, a tu policzyłam z dokładnością do setek i oniemiałam. Żeby aż tak?
No to się pochwaliłam.

Teraz z innej beczki.
Fragment wywiadu z pewna mądrą kobietą.
"Przeraża mnie sprawa edukacji w tej chwili. Nikomu nie przyszło do głowy, żeby wysnuć podstawowy wniosek, że to jest celowe działanie na pokolenia w przód, żeby wychować pokolenie tumanów."
Podpisuję się pod tym, nie rozwodzę się nad tym, tu wszystko jest zawarte.
Dziwię się tylko rodzicom, że nie biją na alarm - programy rozdęte do granic, dzieci nie dają rady, nauczyciele nie dają rady, a tu cisza.
Pani roześmiana zastąpiona panem smutnym, a dyskusja nad jednym - "seksualizacja".

Z "seksualizacją" mam doświadczenie własne. Sporo lat wstecz, biologia w kl. 4, tematy z układu rozrodczego, świetny podręcznik, nowy program, no to lecimy.
W podręczniku zdjęcie nagiej kobiety i nagiego mężczyzny.
Najpierw pozwoliłam się wychihotać i zapytałam, czemu nie śmiali się nad zdjęciami ucha, czy nosa. Zastanowiło ich to, uciszyli się i mogłam zaczynać.
Potem było zebranie rodziców. Ktoś wstał i powiedział, że w imieniu wszystkich chciałby porozmawiać o "tych" tematach poruszanych na biologii.
No to się doigrałam, pomyślałam, natychmiast przypomniały mi się określenia "polucja", "ginekomastia" i całe przekazane "zło", a jako ratunek miałam tylko jedno - program.
- No to słucham. Powiedziałam odważnie i usłyszałam...
- Chcieliśmy pani podziękować, bo wie pani, my nie za bardzo, my nie umiemy, wiec dziękujemy.
To się pamięta!
Niech mi więc nikt nie pieprzy, że mądre uświadamianie, dopasowane do wieku, jest niepotrzebne. Jest konieczne. Może zapobiec wielu tragediom.

A teraz wspomnienie - piękny letni poranek, znowu podgląd ogrodu z kuchni.


Żeby nie było za pięknie, to katalpa dogorywa rażona jakimś paskudnym grzybem, a przez okna salonu włazi mi ferma indyków.
Podyskutujcie ze mną o szkole.
Pozdravka.