Pakowanie zakończone! Walizka, choć ledwo się zamyka, spełnia wymogi. Bagażu teoretycznie mogliśmy mieć 34 kg, jednak okazało się, że małym druczkiem na pięciu podstronach dodana została informacja, iż te 34 kg można mieć za dodatkową opłatą. Było to do przewidzenia, chociaż, kiedy lecieliśmy do Egiptu, limit wynosił 100 kg bez dalszych konsekwencji, więc wydawało mi się to możliwe.
Dla Japończyków wieziemy z 10 kg ceramiki z Bolesławca, bowiem takie było ich życzenie. Poprzednim razem kupiliśmy tylko jeden duży talerz, który służy jako dekoracja w salonie. Jednak talerz ten stał się tak popularny, że oprócz poszczególnych członków rodziny, miłością do wzorów bolesławieckich zapałały również Pani Sąsiadka i Mistrzyni Ceremonii Herbacianej.
Dla przyjaciół mamy polską żubrówkę.
W ramach "pracy u podstaw" najmłodszym członkom rodziny kupiliśmy książeczki po angielsku z owocami morza w rolach głównych (po polsku już mają), puzzle i gry typu "memo" z angielskimi nazwami. Może któreś zechce doskonalić swój angielski w przyszłości.
Do tego trochę papierniczych dupereli w stylu: "słitaśne" notesiki z pieseczkami, koteczkami itp. Tego nigdy w Japonii nie jest za wiele.
No i podstawowa rzecz - krówki. 2 kg krówek to najważniejszy punkt programu. Japończycy (przynajmniej moi) kochają krówki, a im słodsze, tym lepsze. Chcieliśmy też kupić iryski-maczki, ale nigdzie nie można było ich dostać.
Wieziemy ze sobą sól z Wieliczki dla kuzyna-kucharza oraz na spróbowanie przyprawy polskich marek typu: "marynata staropolska", "złocisty kurczak", "grill" itp. W tym roku zdecydowaliśmy, że można spróbować zapoznać Japończyków ze smakiem prawdziwego miodu z pasieki. Kupiliśmy cały słoik miodu wielokwiatowego na kiermaszu wielkanocnym. Był pyszny, więc i im też będzie musiał smakować.
Mam nadzieję, że będą zadowoleni.
Gdyby ktoś nie miał pomysłu na prezent dla Japończyków to, im bardziej tradycyjną rzecz im się podaruje, tym większa szansa na sukces. A z doświadczenia wiem, że w każdym domu wisi półka z pamiątkami, na którym stoją przeróżne przedmioty kupione podczas grupowych wycieczek.
Także życzę sobie sama szerokiej i bezpiecznej drogi, mam nadzieję, że mnie nie napromieniuje. Otrzymałam informację od znajomych przebywających w Tokio, że panika w Europie jest bardzo przesadzona, dlatego postanowiłam nie przejmować się tym. Różni inżynierowie zapewniali mnie, że promieniowanie wygląda trochę inaczej niż nam się wydaje. Poza tym będę ponad 1000 km od miejsca skażenia. Niestety jestem tylko zwykłą humanistką i niewiele z tego rozumiem.
WSZYSTKIM ŻYCZĘ WESOŁYCH I UŚMIECHNIĘTYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH I WIELU PODRÓŻY NA WIOSNĘ!