sobota, 1 marca 2025

W poszukiwaniu prawdziwej burzy czyli „Onyx storm" Rebeki Yarros


Tytuł: Onyx storm. Onyksowa burza

 
Autor: Rebecca Yarros

Cykl: Empireum
Tom: 3
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2025
Liczba stron: 608
Tłumacz: Sylwia Chojnacka
Kategoria: Fantastyka
Ocena: 7/10


Przyznaję, że w Empireum wpadłam jak śliwka w kompot i z ogromną niecierpliwością wyczekiwałam premiery Onyx storm Rebeki Yarros. Oczywiście Fourth wing oraz Iron flame miały sporo mankamentów, jednak było kilka elementów, które mnie w tych książkach wyjątkowo oczarowały (i nie były to sceny erotyczne), a że drugi tom zakończył się solidnym zwrotem akcji, to trudno było nie wypatrywać kontynuacji. Wymagało to chwili cierpliwości, bo nowa książka miała ukazać się rok później, ale zrekompensować miała to czytelnikom jej objętość czyli ponad pół tysiąca stron. 

Kiedy Violet Sorrengail rozpoczynała naukę na Uczelni Wojskowej Basgiath, na pewno nie spodziewała się, że niemal osiemnaście miesięcy później będzie jedną z kluczowych postaci w trwającej wojnie. Wszystko stanęło na głowie, tak wiele przez ten czas zyskała, tyle się wydarzyło, ale równocześnie jeszcze lepiej poznała tak gorzki smak straty. To nie jest jedna bitwa, to jest nieustanna walka, od mnogości frontów można dostać zawrotów głowy, a młodsza siostra Sorrengail nie dość, że musi stawić temu czoła, to jeszcze pilnie potrzebuje znaleźć rozwiązanie jak ocalić to co kocha. Magia i moc to jedno, ale Violet musi opuścić kontynent w poszukiwaniu wiedzy i prawdy, które tylko ona może odnaleźć. Problem tkwi jednak w tym, że nie dość, że najprawdopodobniej ocalenie jest to niemożliwe, to jeszcze zwłoka może pociągnąć ją za sobą na dno.

czwartek, 27 lutego 2025

Cytat tygodnia

W każdej chwili jesteśmy zmuszeni decydować, na dobre i na złe,
co stanie się pomnikiem naszej egzystencji.

- Człowiek w poszukiwaniu sensu, Viktor E. Frankl -

niedziela, 23 lutego 2025

Zachwycająca podróż do świata Harry'ego Pottera czyli Koncert Muzyki Filmowej Harry Potter Symfonicznie


Wielu przed nami uczestniczyło w koncercie symfonicznym muzyki filmowej, ale nam jak dotychczas to się nie udało. Mój wspaniały Mąż postanowił to zmienić i z okazji moich urodzin udaliśmy się na Koncert Muzyki Filmowej Harry Potter Symfonicznie!

Koncert odbył się w Filharmonii Narodowej w Warszawie, w której nie byliśmy już bardzo, bardzo dawno. Jak zawsze wszystko było piękne i bardzo eleganckie, choć wybory ubraniowe widzów były przeróżne. Część osób postawiła na stroje eleganckie związane z wizytą w Filharmonii, tak zdecydowaliśmy i my, część na cosplay czyli przebranie się za bohaterów historii albo przynajmniej na nawiązanie do jej motywów przewodnich, a niektórzy biorąc pod uwagę mniej poważną oprawę postawili na wygodne ubrania codzienne.

Muszę przyznać, że przed wydarzeniem specjalnie unikałam muzyki z tych filmów. Każdą z ośmiu produkcji widziałam kilkukrotnie, niekiedy w części, niekiedy w całości i byłam ciekawa czy będę pamiętała muzyczne motywy. Tak się też złożyło, że ani razu nie widziałam żadnego z nich w ostatnim roku. Jednak umysł sumiennie przechowywał te informacje, a podczas koncertu zupełnie podświadomie przy danej kompozycji po prostu pojawiała mi się przed oczami odpowiednia scena z filmu. Moim zdaniem dowodzi to doskonałego odwzorowania pierwowzoru przez orkiestrę i nie mogłabym oczekiwać więcej. Przez półtorej godziny byłam w zupełnie innym świecie, pięknym i niemal mistycznym, poruszającym najczulsze struny i lekko sentymentalnym. Wykonanie było bajeczne, nadające niezwykłego klimatu. Kilkukrotne ocieranie łez wzruszenia było dla mnie sporym zaskoczeniem, nie sądziłam, że dotknie mnie to aż tak mocno. A jednak! Oczywiście wśród zaprezentowanych utworów były te najlepiej znane takie jak Hedwig's Theme, idealnie dopasowane do sceny Statues czy ukochane przez miłośników historii Lily's Theme. Tym samym można od razu dostrzec, że koncert nie ogranicza się do muzyki filmowej z jednej części filmu.

czwartek, 20 lutego 2025

Cytat tygodnia

(...) dociera do mnie, że zbyt wiele sobie dopowiadam.
Nie powinnam spodziewać się głębi po kałuży.

- Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy, Mai Corland -

wtorek, 11 lutego 2025

Nie schroniska, a domy czyli „Nocny pociąg do Bulowic" Tomasza Urbańca



Tytuł: Nocny pociąg do Bulowic

Autor: Tomasz Urbaniec

Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2024
Liczba stron: 352
Kategoria: Literatura faktu, wywiady
Ocena: 6+/10




Niewielu debiutantów na swoją pierwszą książkę wybiera literaturę faktu, a formę wywiadów jeszcze mniej. To już od samego początku wyraźnie wyróżnia Nocny pociąg do Bulowic Tomasza Urbańca na tle innych książek, ale również podwyższa poprzeczkę. Autor wybrał temat, który jest nieczęsto poruszany w literaturze, więc miał może nieco ułatwione zadanie, ale jednak wywiad rządzi się swoimi prawami, a ja wobec autorów literatury faktu mam dosyć wysokie oczekiwania. Powiedziałam więc „sprawdzam” i zasiadłam do lektury.

Książka składa się z czterech głównych części – rozmów z założycielami Wspólnoty Chleb Życia w Polsce, z pracownikami i przyjaciółmi Wspólnoty, z dwojgiem dzieci wychowanych we Wspólnocie oraz jednym z mieszkańców. Ponieważ wywiady pan Urbaniec przeprowadzał podczas pandemii, na końcu dodano fragment krótko opisujący zmiany, które spowodowała wojna w Ukrainie. Potem pojawia się epilog oraz suplementy czyli wpisy autora z jego mediów społecznościowych. Całość opowiada przede wszystkim o założeniu Wspólnoty, o jej funkcjonowaniu, o codziennych wyzwaniach, o tym, że zarówno bezdomność, jak i pomoc w wychodzeniu z niej, ma różne twarze. Jak to się stało, że Dworzec Centralny w Warszawie przeistoczył się w prowadzenie kilkunastu domów o bardzo różnym profilu pomocy (skierowanych do kobiet, mężczyzn, osób chorych i niepełnosprawnych czy matek z dziećmi), a także w kilka innych inicjatyw, które są tylko wspomniane na kartach tej książki jak chociażby Fundusz Stypendialny czy prowadzenie przetwórni?

Odnosząc się wprost do tego, co mówiliśmy przed chwilą: czy trzeba być alkoholikiem czy narkomanem, żeby zostać bezdomnym? A ja sobie myślę o tym, czego się u was nauczyłem: że każdy może zostać bezdomnym. Wiele rzeczy wynika ze splotu wielu nieszczęśliwych wydarzeń. (...) Nie mówię, że chciałbym być bezdomny - pewnie nikt nie chce - ale nie byłbym taki pyszny, aby powiedzieć, że nigdy bezdomnym nie będę.

sobota, 8 lutego 2025

Pora na własne spojrzenie czyli „Jesień" Ali Smith


Tytuł: Jesień

Autor: Ali Smith

Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2020
Liczba stron: 304
Tłumacz: Jerzy Kozłowski
Kategoria: Literatura piękna
Ocena: 9/10



Ileż ja się naczytałam zachwytów nad prozą Ali Smith! Wciąż pamiętam jak wydawano kolejne tomy cyklu Pory roku i praktycznie każdy opowiadał, że to książki niezwykłe, ponadczasowe, uniwersalne. To sprawiało, że z jednej strony pragnęłam je poznać, a z drugiej tego spotkania się obawiałam. Już wielokrotnie coś co miało mnie zachwycić tego nie robiło, a ja zostawałam ze swoim rozczarowaniem i wrażeniem, że skoro ludziom, których gust tak wysoko cenię książka się podobała, a mnie nie, to może mylę się ja i nie dostrzegam arcydzieła w czymś co ewidentnie nim jest. Tylko ja tego nie widzę. Ale Jesień uparcie wracała, czytało ją coraz więcej osób, a jej okładkę widziałam niemal co miesiąc. Jak więc oprzeć się takiej pokusie? Więc tak sobie marzyłam, że nadejdzie jesień, a wraz z nią ja zasiądę nad Jesienią, więc zdecydowałam się spełnić tę zachciankę.

Wiesz, nic nie szkodzi, że zapominasz. Dobrze, że zapominamy. Czasem musimy zapomnieć. Zapominanie jest ważne. Robimy to celowo. Dzięki temu możemy trochę odpocząć. Słuchasz mnie? Musimy zapominać. Inaczej już nigdy byśmy nie zasnęli.

sobota, 1 lutego 2025

Warszawskie powidoki przeszłości czyli „Sierpień" Pawła Sołtysa



Tytuł: Sierpień

Autor: Paweł Sołtys

Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2024
Liczba stron: 120
Kategoria: Literatura piękna
Ocena: 9/10





Nie do końca wiem dlaczego poczułam, że w środku stycznia jest idealny czas na Sierpień Pawła Sołtysa. Być może stała za tym moja tęsknota za latem, która jest słabsza kiedy jest prawdziwa zima, ale kiedy za oknem od kilku miesięcy trwają jesienne ciemności ulega nasileniu. Podejrzewam, że nie bez znaczenia były też obiecane nawiązania do mojej ukochanej Warszawy, czego również już dawno w książce nie czytałam.

Pomyślałam, że spróbuję, chociaż kilka stron, a Paweł Sołtys wypuścił mnie dopiero w 1/4 książki. Tak bardzo wczułam się w te letnie spacery po moim mieście, takie bez przewodniej myśli, wiodące bez celu, a jednak do celu. Te podróże są nieco nostalgiczne, choć niekoniecznie sentymentalne, i wybierając się w nie razem z Pawłem Sołtysem otrzymujemy wszystko. I Warszawę, i Polskę, i Ukrainę, i prawosławie, i katolicyzm, i historię, i teraźniejszość, i głośną kawiarnię, i cichy cmentarz. Niewielkie skrawki rzeczywistości niekiedy nasuwają przemyślenia na ważkie tematy, a czasami są po prostu powrotami w przeszłość. Autor nie popada w dramatyczne tony, stwierdza fakt, pewne rzeczy czy nam się to podoba, czy też nie, przeminęły - ludzie, miejsca, słowa. Poza tym mamy sierpień, miesiąc letni, choć przynoszący już myśli o przemijającym lecie. Ten sierpień nastraja i wraz z autorem szukamy w twarzach przechodniów naszych bliskich, których już przy nas nie ma, ożywiamy zapomniane witryny sklepów (któż z nas takich nie mijał?) a dwie msze "składają się w jedną śpiewem chóru", zastanawiamy się o czym rozmawiają ludzie na ulicy, przechodzimy obok pokoi dla słów, a znana melodia nieporadnie grana na keyboardzie przynosi nam wspomnienia, nawet gdy słyszymy ją w zupełnie innym świecie. 

Gdzie teraz mogło być to zdjęcie? Ja go nie miałem, może wujek Bogdan wywiózł je do Skały po śmierci dziadka, może wujek Wariat spalił je w którymś ze swoich strachów? Mogłem tylko zadzwonić do siostry. „Nie było takiego zdjęcia, nie pamiętam, żeby cokolwiek stało u dziadka na biurku". Jak to? Może po prostu spędzałem tam więcej czasu, może ona nie zwracała uwagi na szczegóły? Może za możem. Nie było już do kogo zadzwonić, żeby potwierdził lub zaprzeczył, wszyscy umarli.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...