Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 5. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 5. Pokaż wszystkie posty

2014-02-06

Facet na telefon, A. J. Gabryel

Szczęście sprzedawane na godziny.

Temat prostytucji wydaje się być już tak przetarty przez wszystkie możliwe media: książki, telewizję, kino, prasę, internet, że ciężko uwierzyć, że znalazłam w całym tym ogromie, świeżość. W każdym z nich prostytucja jest, zazwyczaj czymś złym, czymś co powinno się potępiać (i, oczywiście, w większości przypadków tak jest). Prostytuujące się dzieci czy nastolatki są ofiarami biedy i złych rządów, porywane kobiety wywożone do obcych państw, zmuszane są do oddawania swojego ciała za marne pieniądze.  Tylko by przeżyć. Prawie nigdy nie słyszy się o prostytucji mężczyzn (a jeśli się słyszy są to tylko echa, nic pełnego, plotka, iluzja). Nie mówi się o prostytucji bez emocji, zawsze jest nasączona agresją, złem, brakiem wyboru. Sensacja i ludzkie cierpienie najlepiej się sprzedają, to prawda znana w świecie tak samo jak to, że słońce świeci w dzień a księżyc w nocy. Książka ta jest, jednak całkiem inna. Nie sprzedaje sensacji. Mimo, że budzi kontrowersje, nie odrzuca. W całym tym sajgonie tematycznym wypełnionym przez smutne, przykre i odrażające historie, ta zdecydowanie przeciera nowy szlak. 

Wydawnictwo: Wielka Litera
Data wydania: 11 lipca 2012
ISBN: 978-83-63387-19-8
Liczba stron: 336
O autorze tej książki wiadomo niewiele. Prowadzi bloga: grzesznikadam.blog.onet.pl, gdzie opisuje spotkania z klientkami, refleksje dotyczące życia i tego, co w danym momencie go inspiruje, drażni. Adam pochodzi z Łodzi, urodził się w 1978 roku. Na kanwie jego bloga powstała ta książka. Właściwie jest to zbiór blogowych postów, bijących autentycznością.

"Facet na telefon" to historia mężczyzny, który świadomie wybrał ścieżkę prostytucji. Świadomie wybrał krótkotrwałe i chwilowe spotkania z klientkami, powierzchowną intymność. Świadomie oblepia każde słowa kłamstwem. Próżny tylko pozornie. Książka wypełniona jest obrazem ludzkich charakterów. Kobiecych. Męskich. Charakterów tak różnorodnych, że aż zaskakujące, że autor przedstawił ich złożoność w tak piękny, prosty a jednocześnie poetycki sposób. 

Dla wielu czytelników jest to sztampowa, czasem nudna książka z zapisem erotycznych poczynań. Fakt, książka o takiej tematyce, przesączona jest erotyką. Tylko, że "Facet na telefon" podaje nam tę erotykę w wysmakowany, nie wulgarny sposób. Seks nie jest tutaj najważniejszy, wydaje się być łącznikiem. Dzięki niemu, czy też poprzez niego, główny bohater ukazuje ludzkie pragnienia, osobowości, ludzką obłudę. I motywy, dla których kobiety postanawiają korzystać z jego usług. Każda z nich jest inna, ale każdą łączy pragnienie szczęścia. Szczęścia sprzedawanego na godziny. Dla niektórych z nich, Adam jest aniołem niosącym ulgę. Dla innych zaś, kimś kto wysłucha, zrozumie i sprawi, że koleżanki będą pękać z zazdrości. 

Książka jest opowieścią o ucieczce przed rutyną szarego życia w korporacji. O chęci robienia czegoś zupełnie innego. O życiu, które wypełnia zapach kobiecych perfum i rozmazana twarze w pamięci. O życiu, które prowadzi się w kłamstwie... 

"Facet na telefon" to zdumiewająca charakterystyka ludzkich zachowań i osobowości. Przedstawiona ot tak, po prostu, suche fakty, obleczone w literacki język. Doskonały podział na postaci i narrację pierwszo- i trzecioosobową. Doskonała analiza spektrum ludzkich uczuć i emocji. Klimat powieści, chłodnawy, pomimo żaru bijącego z pełnych erotyzmu scen, sprawia, że nie można się od niej oderwać. Jest w niej coś więcej. Smutek, zagubienie i dziwne poczucie nierzeczywistości. Kontrast. Może dlatego, z czasem zaczęłam się zastanawiać, czy postać Adama to nie skrzętnie wykreowana osobowość, którą autor żyje od kilku lat... Oczywiście to domysły daleko idące.

Wiem, że wielu z Was odniesie całkiem inne wrażenie po przeczytaniu tej książki. Jestem także świadoma, że być może ciut idealizuję postać Adama i może w dziwny sposób reaguję na historie opowiedziane w książce. Uważam jednak, że nie ma w świecie tylko czerni i bieli, nie wszystko jest tylko złe albo tylko dobre. Wszystko zależy od kontekstu. I ta książka pokazuje to wszystko. Prawdę.

Godna polecenia.



2013-11-05

Między nami dobrze jest, Dorota Masłowska

Bardzo sceptycznie podchodziłam do tej autorki, jak i jej książek. Przez długi czas, wcale nie zależało mi na przeczytaniu którejś z nich. Zbyt duży szum powstały wokół Masłowskiej, później ekranizacja "Wojny polsko-ruskiej", wiele Masłowskiej było w mediach, a mi nie do końca odpowiadał cały ten szum. Postanowiłam poczekać, przeczekać. I teraz, kiedy to ten szum lekko ucichł... sięgnęłam po "Między nami dobrze jest" (była w końcu lekturą zadaną na wykłady z literatury) i zostałam pozytywnie zaskoczona.

Dorota Masłowska dorastała w Wejherowie. Zaczęła studiować psychologię na Uniwersytecie Gdańskim, następnie przeniosła się do Warszawy, aby studiować kulturoznawstwo. Jej pierwsza książka, Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną, reklamowana jako "pierwsza polska powieść dresiarska", spotkała się z bardzo przychylnymi recenzjami i stała się bestsellerem wydawniczym.

Postanowiłam sięgnąć po "Między nami dobrze jest", nie tylko ze względu na studia, ale również z faktu, że wolałam poznać książkę, o której jak najmniej słyszałam. Chciałam mieć czysty umysł, niemalże nie skalany czyjąś opinią. Udało się. Mimo tych wcześniejszych obaw i uprzedzeń. Książka nie pozostawiła we mnie żadnej namiastki nawet, wątpliwości. Może to styl Masłowskiej przypominający mi trochę lirykę współczesnych, ulubionych moich poetów polskich, a może to całkiem inaczej przedstawione społeczeństwo polskie, w całkiem innej formie? Dotarła do mnie jednak bardzo szybko...
Wydawnictwo: Lampa i Iskra Boża
Data wydania: 2008 
ISBN: 978-83-89603-60-9
Liczba stron: 88

Nie chcę zdradzać zbyt wiele z fabuły tej książki, wspomnę jednak tylko, że możemy spotkać się w niej z przekrojem społeczeństwa, z problemami pokoleniowymi, z Osowiałą Babcią, która cały czas pamięta czasy II wojny światowej i nie omieszka o nich mówić, z Małą Metalową Dziewczynką, która nie umie słuchać, jest wścibska i chce wiedzieć jak najwięcej o wszystkim, z jej matką, Haliną, pracującą kobietą w wieku średnim miotającą się pomiędzy swoją kuchnią a salonem, oglądającą telewizję, ignorującą Osowiałą Babcię i czytającą magazyn "Nie Dla Ciebie" kupiony z pojemnika na makulaturę za darmo... 

Wszystko to pokazane w tak groteskowy, ironiczny sposób, że aż śmieszny. Odrażające, przerażające niekiedy obrazy biedy, upadku ludności polskiej, ciekawie wkomponowane w obraz wielkiej machinerii miasta, Wisły płynącej nieopodal, nazywanej przez Małą Metalową Dziewczynkę, "gnojówką", wspomnienia przeplatane są ze słowami wyniesionymi z magazynu bądź z rozmów Bożeny (nazywanej tutaj "grubą świnią") i Heleny. 
Adaptacja dramatu, reżyseria Grzegorz Jarzyna, więcej tutaj.
Dramat czyta się przyjemnie, choć czasem ciężko podążyć za tokiem akcji, wszystko potrafi zmienić się z minuty na minutę. W jednej chwili siedzimy wygodnie w fotelu i przysłuchujemy się rozmowom, a w następnej słuchamy wywiadu, albo zwierzeń reżysera filmu "Koń, który jeździł konno".

Kocham tę poetykę, porównania, namacalność liter. I sarkastyczność, a jednocześnie trafność wszystkich sformułowań i kreacji bohaterów. 



Tego nie da się opisać, trzeba to przeżyć, przeczytać i samemu ocenić, czy warto było poświęcić tych kilka chwil na tę książeczkę. 

Moja ocena: 5



2013-09-16

Szyderstwo i przemoc, Albert Cossery

Sięgając po tę książkę z bibliotecznego regału, nie byłam pewna co w niej znajdę. Nie byłam uprzedzona, z autorem spotykałam się po raz pierwszy. Po raz pierwszy również, miałam okazję przeczytać książkę z serii Nowy Kanon, co mnie niezmiernie ucieszyło, bo to jedna z najpiękniej wydanych serii, jakie widziałam - i tak, wiem, nie ocenia się książek po okładce, ale spójność typograficzna tej serii mnie zauroczyła. Doskonale wpasowuje się w moje gusta, a znając to wydawnictwo, nie zawiodę się. Moje myśli kłębiły się, gdy książka wędrowała ze mną do mieszkania. Zaczęłam czytać i przepadłam...
Albert Cossery (1913-2008) - francuski pisarz pochodzenia egipskiego, nazywany „Wolterem znad Nilu". Urodził się w Kairze, ale pod koniec drugiej wojny światowej osiadł w Paryżu, gdzie mieszkał do śmierci. Przyjaźnił się m.in. z Albertem Camusem, Jeanem Paulem Sartre'em, Tristanem Tzarą, Lawrence'em Durrellem i Jeanem Genetem. Autor ośmiu powieści. Akcja wszystkich utworów rozgrywa się w Egipcie lub krajach arabskich.

Sam pisarz zafascynował mnie swoją postacią. Nigdy dotąd nie miałam, bowiem do czynienia z pisarzem pochodzącym z Egiptu. Co innego czytać książki o Egipcie "turystycznych" pisarzy, a co innego autora, który całe swoje życie spędził w tym pustynnym zakątku świata. 

Jest to w gruncie rzeczy, bardzo inna książka, niż wszystkie, które do tej pory udało mi się przeczytać. Ciekawa stylistycznie, pełna językowych ozdobników. Dbająca o każdy szczegół językowej poprawności. Inteligentna, nasączona w roztworze z trudnych słów i trudnych emocji. Książka będąca miedzą łączącą dżentelmeńską elokwencję i powab kurtyzany. Książka będąca egzotyczną podróżą do irracjonalnego świata...
Tłumaczenie: Mateusz Kwaterko
Tytuł oryginału: La violence et la dérision
Seria: Nowy Kanon
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 6 marca 2013
ISBN: 9788377478011
Liczba stron: 203
Akcja powieści rozgrywa się w latach 60'tych XX wieku w Egipcie rządzonym przez dyktatora. Nadętego tyrana, który własne interesy przedkłada nad interesami ludu. Wieczne bale, przyjęcia wydawane w pełnych splendoru miejscach i oni: rewolucjoniści, którzy za wszelką cenę pragną obalić gubernatora. Krwawy zamach, to jest to, co im odpowiada najbardziej. 

Główni bohaterowie tej powieści, to również przeciwnicy rządu pragnący poprawy stanu miasta i jego mieszkańców, ale w całkiem zgoła inny sposób. Tworzą całkiem ciekawą i kolorową grupę: konstruktor latawców, wieczny dandys o wysublimowanych manierach, nauczyciel z przedziwnej szkoły prywatnej oraz brzuchaty kupiec. Każdy z nich pełen werwy i chęci. Każdy z nich pragnie tego samego: dobrej zabawy... którą dostarczy im sam gubernator.

Historia piękna, bo pełna ironizowania. Postacie żywcem wycięte z kolorowych żurnalowych czasopism. Każdy inny, ale łączący ich cel zacieśnia więzi. Jest to mądra, niosąca przesłanie powieść, jednak nie dla każdego. Nie każdy zostanie oczarowany przez stylistykę komponowania fabuły i język. Pod całą fasadą śmieszności, igraszek i kokieterii znajdziemy klucz do szczęścia. Odnajdziemy prawdy życiowe. Odnajdziemy sposób na bezkrwawą rewolucję. Odnajdziemy własne jestestwo.

Książka przekazująca zbyt dużo jak na jeden raz. Pewnie powtórzę jej czytanie za jakiś czas, by dogłębnie ją zrozumieć. Niemniej polecam!

▲ Moja ocena: 5 ▲






2013-09-15

Time Riders. Jeźdźcy w czasie, Alex Scarrow

Gdy sięgałam po tę powieść, wydawało mi się, że natrafiam na kolejną, lekką młodzieżówkę, w której akcja jest wartka, ale głębszych treści brak. Po raz kolejny dostałam nauczkę- nie oceniaj książek po pierwszym wrażeniu. Nigdy bowiem nie natrafiłam na książkę przeznaczoną dla młodzieży, która wywołała by we mnie tak silne emocje.
Alex Scarrow (ur. 14 lutego 1966 w Hertfordzie) − brytyjski pisarz, twórca literatury młodzieżowej, autor thrillerów oraz powieści science fiction i fantasy, projektant gier komputerowych, brat pisarza Simona Scarrowa.
Za swoją powieść Time Riders. Jeźdźcy w czasie otrzymał nagrody literackie: Hampshire Book Awards i Red House Children's Book Award.

Nastawiona sceptycznie, nie spodziewałam się tego, co znajdę już na pierwszych stronach. Żywą, realną historię, poprzeplataną rozdziałami, napisaną z perspektywy różnych bohaterów, dającą pełniejszy obraz. 

"Time Riders. Jeźdźcy w czasie" to powieść wychodząca poza tradycyjną historię o podróżach w czasie. Nie znajdziemy tutaj typowych wehikułów czasu, prostych historii miłosnych. Naukowców, którzy tworząc wehikuł czasu chcą naprawić wyrządzone im krzywdy, ocalić zmarłych członków rodziny itp. Jest to książka skrzętnie skonstruowana. Fabuła i logiczny ciąg wydarzeń, doskonale oddaje klimat powieści. 
Tłumaczenie: Karol Sijka
Tytuł oryginału: TimeRiders
Seria: Time Riders, tom 1
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Data wydania: 15 marca 2013
ISBN: 9788378951001
Liczba stron: 432

Każda informacja dotycząca podróży w czasie, zmian zachodzących, gdy ktoś naruszy delikatną oś czasu, zostały doskonale opisane, wplecione w historię trójki nastoletnich bohaterów i ich mentora, staruszka Fostera, który ma za zadanie nauczyć ich wszystkiego o podróżach w czasie i stworzyć z nich Jeźdźców w czasie: grupę osób ratujących ludzkość przed szaleńcami podróżującymi w czasie i zmieniającymi historię: przyszłość i przeszłość jednocześnie. Liam został ocalony z tonącego statku, Sal z płonącego domu, Maddy zaś z samolotu, któremu groziła katastrofa. Każde z nich mogło wybrać śmierć, ale zdecydowali się wieść życie pomiędzy czasami. Pewnego dnia, wszystko zaczęło się zmieniać. Ktoś naruszył poważnie przeszłość. Liam wraz z jednostką pomocniczą wyruszają w przeszłość odnaleźć źródło zakłóceń i naprawić, to co zostało zmienione...

Krótkie rozdziały, płynny i przejrzysty sposób konstruowania opisu fabuły, dobrze nakreślone sylwetki bohaterów (nie tylko tych głównych!), interesująca koncepcja podróży w czasie (zgoła inna od proponowanych nam do tej pory w literaturze czy innych mediach). Czytając tą książkę, w pewnym sensie ma się wrażenie, że w dziwny, ale i szalenie ciekawy sposób zostaje przedstawiona historia: nie tylko Stanów Zjednoczonych, gdzie toczy się głównie akcja powieści, ale również i europejska. Wybrane wydarzenia historyczne stają się tłem dla poczynań naszych bohaterów, a dla miłośnika historii nie ma nic lepszego niż taki smakowity kąsek urozmaicający odbiór czytanych słów.

Trzymająca w napięciu. O wartkiej akcji. Pełna wzruszeń i chwil refleksji. Podróże w czasie są tylko tłem. To jest książka, tak naprawdę o przyjaźni, o chęci zmiany na lepsze, o winie i karze, o drugiej szansie. 


▲ Moja ocena: 5


UWAGA! Nie zaglądajcie na sam koniec książki: czyha tam bardzo poważny spoiler! 








Za egzemplarz serdecznie dziękuję:





2013-09-09

Jesienne propozycje filmowe


Uwielbiam zasiadać jesiennymi wieczorami, w gronie przyjaciół i cieszyć oczy, uszy doskonałymi filmowymi obrazami i dźwiękami. Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam cztery filmy, które w sposób niesamowity wywarły na mnie wrażenie: niektóre w mniejszym, niektóre w większym stopniu... idealne na deszczowe, zimne wieczory.

"Wielkie Nadzieje" (2012), reż. Mike Newell

Podobno jest to adaptacja najbardziej oddająca prozę Dickensa. Podobno takie adaptacje udają się rzadko... Niemniej ten film jest jednym z najlepszych jakie widziałam do tej pory. Doskonale zagrane role (i dobrane!), świetny scenariusz, muzyka i zdjęcia. Ponadto: powieści Dickensa chyba nie trzeba przedstawiać, sama w sobie jest perełką, a film, który nie jest luźną interpretacją, a doskonałą adaptacją takiej perły... Zachwycająca Helena Bonham Carter, doskonała scenografia i kostiumy. Już dawno, naprawdę dawno nie byłam tak wizualnie zauroczona obrazem, który widzę na ekranie. Dziwią mnie oceny na filmwebie, jedyne 6,3/10. Nie wiem czym ten obraz zasłużył sobie na tak niskie loty... niezrozumieniem? W każdym razie, jeden z tych filmów, po który pragnie się sięgać częściej, poznając go niemalże na pamięć.

▲ Moja ocena: 6/6 



"Now Is Good"(2012), reż. Ol Parker

Prawdą jest, że w ostatnim czasie coraz częściej porusza się kwestie związane ze zdrowiem lub, kiedyś uznawane za temat tabu, nieuleczalne choroby. "Now Is Good" nie odbiega od tego schematu. Główna bohaterka, grana przez znakomitą w każdym filmie Dakotę Fanning, musi zmierzyć się z chorobą, która wymyka się spod kontroli. Nie jest to jednak melodramatyczna opowiastka ze wzruszającym zakończeniem. Nazwałabym ten film czymś pomiędzy dramatem a romansem. Duży nacisk, bowiem położony jest na relacji głównych bohaterów. Ogromnym plusem jest nastawienie chorej dziewczyny: brak zamykania się w sobie, pragnienie wypełnienia wszystkich marzeń etc. Jednak, gdybym miała zrobić listę najlepszych filmów o tej tematyce, "Now Is Good" raczej by się tam nie znalazł. Mimo ciężkiego emocjonalnie tematu, jest w tym filmie jakaś płycizna.
Niemniej, dla osób pragnących dawki emocji, podanych w smaczny sposób, film jak znalazł.

▲ Moja ocena: 3+/4= 


"Ginger & Rosa"(2012), reż. Sally Potter
Jest to trudna historia. Emocjonalnie ciężka do udźwignięcia, wrzynająca się w skórę i przyprawiająca o dreszcze. Skomplikowana, piękna w kompozycji obrazów i charakterów. Dwie przyjaciółki, Ginger i Rosa znają się od niemowlaka. Spędzają ze sobą każdy wolny czas, próbują nowych, czasem zakazanych dla nich rzeczy. Pewnego dnia, tajemnica Rosy zostaje wyjawniona... i już nic nie jest takie samo.
Bardzo dobrze budowane napięcie, niespieszne, wysmakowane obrazowo, doskonale dobrana sceneria do lat, w których jest osadzona fabuła, rok 1962, Londyn. Jestem zachwycona grą aktorską Elle Fanning i Kayi Scodelario, niezwykle utalentowane i bardzo realistyczne w swoich rolach.
"Ginger & Rosa" to nie tylko film o problemach nastoletnich dziewczyn, ale też o wpływie na nie społeczeństwa, rodzin... i o chęci poznania. Chęci bycia zauważonym. O niemym krzyku, który doprowadza do tragedii...

▲ Moja ocena: 4+ 


"Nie opuszczaj mnie"(2010), reż. Mark Romanek
Kawałek już czasu temu czytałam książkę, na podstawie której powstał ten film. Pamiętam, jakie silne wywarła na mnie wrażenie - do dziś dzień autor powieści, Kazuo Ishiguro jest moim jednym z ulubionych pisarzy. Podeszłam do adaptacji z dużym dystansem. Szczerze powiedziawszy, bałam się jej.
Kathy, Ruth i Tommy są przyjaciółmi w szkole, która przygotowuje żyjących tam ludzi do zostania dawcami. Dawcami organów. Historia wypełniona jest wszechobecną klęską. Antyutopia, jak się patrzy. Film do końca tego nie oddaje. Widz jest w pewnym stopniu zdezorientowany. Sielankowe obrazy, kontrastują z emocjonalnym obciążeniem, to jest główna zaleta tego filmu. Strasznie nie podobała mi się Keira Knightley, nie jestem uprzedzona do tej aktorki, ale w tym filmie wydawała mi się strasznie sztuczna. Zachwyciła mnie natomiast Carey Mulligan, niesamowicie autentyczna.
Film potrafi zachwycić, zwłaszcza jeśli nie porównuje się go z książką, potrafi wprawić w zadumę i skłonić do refleksji. Takie filmy uwielbiam.

▲ Moja ocena: 5



Oglądaliście? Co sądzicie?

2013-09-05

Legenda. Wybraniec, Marie Lu

Kiedy sięgnęłam po poprzedni tom "Legendy..." nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo wsiąknę w klimat tej powieści i jak bardzo zżyję się z każdym z bohaterów. Zatem kiedy tylko skończyłam czytać pierwszy tom, sięgnęłam bez wahania po drugi. I znowu przepadłam. Na kilkanaście godzin nie było mnie dla świata żywych...

Informacje o autorce znajdziecie pod poprzednią notką.
Tłumaczenie: Marcin Mortka
Tytuł oryginału: Prodigy
Seria: Legenda tom 2
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Data wydania: 2013 r.
ISBN: 9788378950998
Liczba stron: 368

Ten tom jest inny od poprzedniego. Akcja powieści jest żywsza, bardziej brutalna, a dzięki temu bardziej realna. Każde wydarzenia są opisane w precyzyjny, ale całkiem inny sposób: oczami dwójki bohaterów, cudownych dzieci, inteligentnych i nad wyraz sprawnych fizycznie. Wychwytujących najdrobniejsze szczegóły. Analizujących każde miejsce, zdarzenie... Co prawda i w pierwszym tomie możemy to wszystko zauważyć, widzieć ich oczami, jednakże dopiero w tym tomie zaczyna zadziwiać czytelnika ogrom tych spostrzeżeń.

Day i June udało wymknąć się z rąk Republiki. Przedostali się do wojskowego miasta, Vegas, gdzie znaleźli sprzymierzeńców. Odnaleźli Patriotów, których głównym zadaniem było doprowadzenie w Republice do zbiorowego buntu, obalenia rządów Elektora Primo. Jednakże coś idzie nie tak, jak powinno. Plan, który przywódca Patriotów uknuł jest zastanawiający, budzi podejrzenia June... Wszystko wchodzi na jaw, ale czy uda się naprawić szkody wyrządzone Republice przez zmarłego niedawno dyktatora? Czy uda się June i Day'owi pociągnąć za sobą lud? Czy sami uniknął schwytania i rychłego zgładzenia?

Nie wiem, co jest takiego w tej serii, że nie potrafię się oderwać od czytania, gdy tylko wpadną mi w łapki. Nie są to lekkie książeczki dla nastolatków, niosą w sobie tak wiele ładunków emocjonalnych, budują napięcie, które nie pozwala oderwać się od lektury, choćby na minutę. Skłaniają do refleksji. Uczą. 

Seria "Legenda..." to mądre, doskonale skomponowane opowieści, bawiące czytelnika ale i sprawiające, że zatrzymamy się na chwilę i zastanowimy nad relacjami ludzkimi, nad światem... Nie wiem czy i Was dopadały refleksje podczas czytania tych książek? Podzielcie się nimi ze mną.

Z każdą nową stroną, rosła we mnie ciekawość: naprawdę jestem ciekawa dalszych losów Republiki, June i Day'a. Zwłaszcza, że "Wybraniec" obfituje w tak wiele różnorodnych zwrotów akcji...
Nic tylko zabrać się za czytanie ostatniego (bodajże) tomu, "Patrioty", niech no tylko wpadnie w moje łapki!

Z tego, co zdążyłam się zorientować, w przygotowaniu jest już ekranizacja pierwszego tomu! 


Moja ocena: 5


Czytaliście?





Za egzemplarz serdecznie dziękuję:





2013-08-27

Legenda. Rebeliant, Marie Lu

Do niektórych książek chyba trzeba dorosnąć, co prawda, ta, której recenzję chcę Wam dzisiaj przedstawić, do tego grona nie należy (nastolatką przestałam być już dawno), niemniej z tą książką wiąże się wiele emocji. Książka wydaje się na pierwszy rzut oka lekka, ale im więcej czytasz, dostrzegasz jej antyutopijny charakter... 

Marie Lu to amerykański autor powieści dla tzw. młodych dorosłych. Niegdyś dyrektor artystyczny firmy zajmującej się tworzeniem gier komputerowych Online Alchemy, właścicielka marki Fuzz Academy.

Na wielu już blogach czytałam na temat tej książki wiele różnych opinii, głównie te pozytywne, z którymi w większym stopniu mogę się zgodzić. Jest to bowiem historia, którą połyka się w kilka chwil, wciągająca, mająca zaciekawić czytelnika i wciągnąć w świat przedstawiony i akcję od samego początku... niespodziewanie i ja zostałam wciągnięta w wartką akcję, doskonale skreślone opisy walk, nie męczące, napisałabym nawet, że wysublimowane, ze smakiem. Nie znajdziecie tam wielu bogatych językowo zdań, książka głównie skierowana jest do młodzieży, więc język jest prosty, ale- zaznaczam- nie prostacki. 

Tłumaczenie: Marcin Mortka
Tytuł oryginału: Legend
Seria: Legenda, tom 1
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Data wydania: 2012
ISBN: 9788326504662
Liczba stron: 304

Pierwszy tom trylogii Legenda jest początkiem: to właśnie w tym tomie, logicznie, poznajemy głównych bohaterów, Day'a- rebelianta ściganego przez Republikę i June, cudowne dziecko Republiki, która osiągnęła najwyższy wynik w Próbie (test, któremu poddawani są wszystkie dzieci mieszkające na terenie tego państwa w wieku dziesięciu lat). Ich drogi spotykają się, gdy pewnej nocy w rozpaczliwym akcie próby pomocy swojej rodzinie, Day wdziera się do laboratorium. Przy ucieczce rani starszego brata June... Dziewczyna postanawia pomścić brata i nie spocznie, dopóki nie odnajdzie przestępcy... Czy uda jej się wytropić najbardziej poszukiwanego przestępcy w Republice?

Dystopijny świat przedstawiony: świat zalany przez oceany, kraje podzielone przez walkę o ziemię i surowce, nieustanna wojna i Elektor Primo stanowiący jedyne prawo w Republice. Wciągająca plątanina dwóch światów - bogatych dzielnic Los Angeles, w których nadal jest prąd, dostatek pożywienia, szczepionki na szerzącą się epidemię i ten biedny, gdzie epidemia zbiera największe żniwo, a mieszkańcy najbiedniejszych sektorów pracują zarabiając grosze i kradnąc pożywienie. Ich światy, tak różne łączy jedno - kłamstwo, o którym będziecie musieli przeczytać sami.

Przyznaję się bez bicia - wciągnęłam się. I w świat i w przeżycia bohaterów. Zaczęłam pałać sympatią do każdego z głównych bohaterów bądź wiązać te bardziej negatywne uczucia do całkiem innych postaci. Jest to jedna z niewielu powieści, która skłoniła mnie do postawienia sobie pytania: co by było, gdyby nasz świat tak wyglądał? Co by było, gdyby lodowce stopniały, a oceany zalały świat dzieląc ludzkość bezpowrotnie? Co by było, gdyby okazało się, że rząd jest jedyną władzą, a zwykły obywatel nie ma prawa głosu?

Każde z tych pytań zawsze nasuwa mi się, gdy czytam podobne powieści należące do antyutopii (jeden z moich ulubionych rodzai literackich), zadawane pytania skłaniają do refleksji.

"Każdy dzień oznacza nowe dwadzieścia cztery godziny. Z każdym kolejnym dniem wszystko na nowo staje się możliwe. Obojętne czy żyjesz, czy giniesz, możesz mieć tylko jeden dzień naraz" (str. 298)

Jest w tej książce coś, co przeraża. Wzbudza szczególne emocje, buduje napięcie. Podzielona na dwoje bohaterów ( piętnastoletni, June i Day mają własne rozdziały napisane w ich własnym stylu, są po prostu w całości ich - nawet czcionka różni się diametralnie) daje pełen obraz przeżyć i zdarzeń. Oczami wyobraźni widziałam biegnącego Day'a przez slumsy. Tess, przyjaciółkę chłopaka, kradnącą z bazaru jedzenie. June wykonującą rozkazy swojej przełożonej, komandor Jameson. Wszystko tak realistyczne - dzięki dokładnym opisom, pozostawiającym jednak duże pole manewru naszej wyobraźni. 

Cóż mogę więcej napisać? Ciekawy pomysł w ciekawej odsłonie. Godna polecenia.

Moja ocena: 5






Za egzemplarz serdecznie dziękuję:


2013-08-22

Lecznica Stałych Doznań, Moje trudne dziecko (2011)

Dzisiejszy dzień stał się dniem wypełniony przez muzykę. Nowo odkryty zespół zrobił na mnie tak duże wrażenie, że postanowiłam napisać Wam o nim i o tej płycie kilka słów.

Kilka słów o zespole z ich strony na lastfm
Lecznica Stałych Doznań to nie tylko zespół muzyczny. To zespół nowych zewnętrznych przeżyć, mających na celu “aktywować” nowe przeżycia wewnętrzne. „Dzięki nim uzyska się podstawowe zrozumienie, że rzeczywistość, jaką widzimy (czyli zawierająca indywidualny świat każdego z nas), nie jest czymś raz na zawsze ustalonym, jedynym i absolutnym. Istnieje wiele rzeczywistości, a każda z nich stanowi wyraz innego poziomu świadomości osoby doświadczającej.” 

Strona zespołu: http://www.c20h25n3o.com 


Jest to pierwszy longplay w historii zespołu, można by rzec, że debiut. Wydana w 2011 roku, chyba nie odbiła się szerokim łukiem w świecie polskiej muzyki, nie jestem tego pewna. Nie zmienia to jednak faktu, że płyta, sama w sobie zawiera tak dużo przeróżnych dźwięków, mnogość aranżacji, psychodeliczne teksty piosenek, doskonałe przejścia i dziwne (ale nie rażące) połączenia międzygatunkowe. 

O Albumie
Wytwórnia: Lecznica Stałych Doznań
Długość: 11 utworów
Czas trwania: 48:55


Lista utworów

1 [Pierwszy Kontakt z Dźwiękiem] 3:11
2 Kanibalizm Naszych Czasów 6:21
3 Cirrus 4:24
4 Synestezja I 1:39
5 Synestezja II 3:45
6 Izo TV 8:28
7 po Drugiej Stronie Lustra 5:41
8 Autopsja I 3:04
9 Autopsja II 2:34
10 Świadek 5:41
11 Baranek Dolly 4:07

W typowej dla mnie recenzji zaznaczyłabym gwiazdką utwory, które stały się moimi ulubionymi, jednak z tą płytą jest zasadniczy problem: nie ma ani jednej piosenki, której nie lubię w znacznym stopniu. Jestem zachwycona płytą, rzadko się trafia, bym była jakąś płytą zachwycona do aż takiego stopnia.

Nie jest to jednak płyta dla wszystkich. Jest trudna w odbiorze, lekko dołująca, zajmująca dużą część naszej uwagi i po prostu nie da się jej słuchać w samochodzie czy do czytania książki. Jest to płyta z pogranicza rocka progresywnego z elementami (pokuszę się o takie sformułowanie  jednakże jestem świadoma, że nie do końca odpowiada ono prawdzie) poezji śpiewanej. Liryczność tekstów, ich chaotyczność może właśnie takie rozwiązanie sugerować.

Jest to płyta, która potrafi słuchacza wprowadzić w stan zadziwienia, słucha się jej kilka godzin, a ona nadal potrafi zaskoczyć, odnajdujemy w niej co rusz to nowe elementy. Zauważamy więcej.

Bez dłuższych wstępów dwa utwory do przesłuchania:

"Pierwszy Kontakt z Dźwiękiem"

"Autopsja II"


Oceńcie sami i napiszcie, co o tej płycie, czy podanych powyżej utworach myślicie :)
Moja ocena: 5


Follow