Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przekąska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przekąska. Pokaż wszystkie posty

środa, 19 września 2012

Pasty do chleba bo gość w dom

Z gośćmi umówiony byłem na długo przed dziewiątą, przygotowania okołokolacyjne zacząłem więc już wczesnym popołudniem. Niby nie dużo pracy ale przy leniwej niedzieli robota w kuchni się słodko wlecze i powłóczy nogami. Tfu, rękoma! Sam relaks... o ile się człowiek nie skaleczy. Jak na ironię losu - nóż zsunął się po pestce śliwki - teraz na prawym kciuku będę miał ślad powęgierkowy na stałe.

Menu miało być niezobowiązujące, w sam raz do lampki wina i rozmowy. Przekąski, zakąski. Skończyło się na dwóch pastach do grzanek, sałatce i kruchym ze śliwkami do wieczornej kawy.



Pasta bakłażanowa
Składniki:
2 duże bakłażany
1 czerwona papryka
mała główka czosnku
sól
oliwa z oliwek
mielona wędzona papryka
czarnuszka

Piekarnik rozgrzałem do 190 stopni C.

Bakłażany przekroiłem wzdłuż na 4 części, ponacinałem lekko od strony miąższu i z całą papryką oraz ząbkami czosnku oddzielonymi tylko od główki, nieobranymi, ułożyłem na dużej blasze piekarnika. Bakłażany skropiłem lekko oliwą i delikatnie osoliłem. Wstawiłem do pieca.
Warzywa piekłem do miękkości, obracając co jakiś czas. Bakłażan od soli tracił wodę ale miejscami nabierał koloru, podobnie jak papryka.

Po pieczeniu warzywa ostudziłem przekładając do miski, paprykę odstawiłem do ostudzenia w foliowym worku. Kawałki bakłażanów obrałem ze skórki, 2 zostały w całości. Paprykę również obrałem ze skóry, oczyściłem z pestek. Miękki czosnek wyjąłem z naturalnej otuliny.
Całość zblendowałem doprawiając wędzoną papryką i dosalając do smaku.
Przełożyłem do miski, polałem odrobiną oliwą z oliwek, znów posypałem papryką i czarnuszką. Schłodziłem w lodówce.


Przepraszam za zdjęcie - zrobione jest telefonem - pozostałości pokolacyjne


Pasta z kurzych wątróbek
1/2 kg kurzych wątróbek
ok. 400 ml bulionu
150 g masła o temperaturze pokojowej
duża biała cebula
łyżka kaparów
sól
duża garść ziaren słonecznika
szczypiorek

Wątróbki oczyściłem z błon i ścięgien, gotowałem w bulionie przez ok 25 min. Odstawiłem do ostudzenia.
Na łyżce masła zesmażyłem na złoto pokrojoną w kostkę cebulę.
Wątróbki w odrobinie bulionu, w którym były gotowane zblendowałem razem z przygotowaną cebulą i kaparami. Do masy dodałem masło, wymieszałem dokładnie. Dosoliłem do smaku.
Ziarna uprażyłem na suchej patelni, szczypiorek drobno pokroiłem.
Gotową pastę przełożyłem do miski, posypałem dobrze szczypiorkiem i słonecznikiem, schłodziłem przed podaniem (schłodzona pasta, przez zawartość masła, robi się bardziej gęsta).

Przepis na sałatkę makaronową z łososiem, czerwoną papryką i brokułami: KLIK

Ciasto kruche przygotowałem w klasycznych proporcjach 3 części mąki, 2 części zimnego masła, 1 część cukru, dodałem żółtko, łyżkę zimnej wody. Schłodziłem, rozwałkowałem, ułożyłem na blasze, schłodziłem. Połówki śliwek ułożyłem na cieście, osłodziłem jasnym cukrem trzcinowym. Piekłem w nagrzanym piekarniku do zarumienienia.


***

Miny współbiesiadników a nawet komentarze świadczyły o tym, że smakowało.
Pasta z bakłażana z dodatkiem pieczonej papryki i słodkiego pieczonego czosnku jest dużo delikatniejsza w smaku niż ta z kurzych wątróbek - bardzo wyrazista, przez co dobrze współgrająca z ciemnym, ciężkim pieczywem.


***

Zapraszam na facebook KLIK
Przyjemności!

piątek, 15 czerwca 2012

Smażony camembert z suszoną śliwką


Załatwiam ostatnie sprawy, powoli pakuję dobytki, częściej okazyjne zdobytki. Mój niewielki, wynajęty pokój robi się coraz bardziej pusty, przestronny. Niedługo przyjdzie mi przeprowadzić się w nowe miejsce, szukać nowych kątów, poznawać nowe ulice. Ekscytująca perspektywa choć brak jasności celu lekko paraliżujący. Będzie dobrze, komu ma być lepiej? - powtarzam sobie od wielu lat. Ocieplę nowe miejsce, zachowam wspomnienia i będę miał nowe kadry.


Wcześniej zobaczę się z babcią, poproszę o wspólne gotowanie czy pieczenie, może zrobimy górę pierogów albo pyzy? Usiądziemy przy stole nakrytym ceratą, będziemy się śmiać, wspominać, kolejny raz usłyszę 'że głupi jestem', kiedy dosadnie z czegoś zażartuję. Po śmiechu babcia poprawi palcem wskazującym zsunięte okulary. Kolejny też raz usłyszę, że nie ma sensu dodawać tyle masła ile jest w przepisie, ani jajek, "kiedyś nie mieliśmy tyle masła i jajek a też piekliśmy ciasto drożdżowe". No tak, ja mam tendencję do dodawania więcej masła niż w przepisie...
Ostatni raz słyszałem się z babcią zaraz po zrobieniu sosu karmelowego. Pamiętam dobrze, bo na pytanie co jadłem  na kolację odpowiedziałem, że łyżkami wyjadałem z garnka karmel. Usłyszałem, że "kiedyś też żeśmy taki robili, wylewaliśmy na blachę. Potem się kroiło i jadło takie cukierki. Kiedyś nie było cukierków jak teraz." - Wiem babciu, wiem.
Może uda mi się spisać podczas pobytu kilka przepisów. Nie widzieliśmy się w końcu dziesięć miesięcy, może wystarczy mi uzbieranej cierpliwości do zapisywania niezapisywalnego a babci do tłumaczeń.


Smażony camembert z suszoną śliwką
Camembert fritto con prugne
Fried camembert with dried plums

2 porcje
Składniki:
1 krążek sera camembert (250 g)
garść suszonych śliwek (6-8 sztuk)
małe jajko
szczypta białego pieprzu, soli

olej do smażenia (użyłem słonecznikowego)

Camembert schłodziłem w lodówce (można na kilka minut, dla łatwiejszego krojenia włożyć ser do zamrażalnika). Przekroiłem w poprzek. W jednej połowie, w miąższu, małą łyżeczką zrobiłem kilka zagłębień, w które włożyłem śliwki. Zamknąłem ser ponownie drugą połową.
W głębokim talerzu rozmieszałem jajko dodając szczyptę białego pieprzu i soli.
Podgrzałem olej na patelni. Camembert delikatnie otoczyłem w jajku i przełożyłem na rozgrzany tłuszcz.
Łopatką, po kilku minutach smażenia na średnim gazie przewróciłem krążek i zarumieniłem od spodu.
Przekroiłem, podałem z grzankami.
Bardzo dobrze w serze sprawdzają się również suszone morele. Do smażonego camembert'a dobrym dodatkiem są gotowane ziemniaki.

środa, 6 czerwca 2012

Sos karmelowy


Nie mogłem odmówić sobie sosu karmelowego po obejrzeniu 'Karmelu'. Przegryzam słone precle pisząc te słowa. Zanim drobne brązowe obwarzanki znikną w ustach zanurzam i oblepiam je w gęstym, ciągnącym się niczym wnętrze krówek sosie. Kolejno jeden za drugim. Popijam cydrem o posmaku pieczonych jabłek.
Szybko czas płynie gdzieś daleko. U mnie teraz i tu. Nie mam czasu na myślenie o czasie.



Sos karmelowy
Salsa caramello
Caramel sauce
ok 200 ml

Składniki:
szklanka (250ml) białego cukru
100 ml wody

150 ml śmietanki kremowej (ok 30% tłuszczu)
duża łyżka masła
ziarenka z połowy laski wanilii (można pominąć)

Do rondla wsypałem cukier, wlałem wodę. Postawiłem rondel na średnim gazie. Delikatnie, mocząc pędzelek w wodzie zebrałem kilka ziarenek cukru, które osadziły się na ściankach (każde pozostawione ziarenko cukru może spowodować, że przy gotowaniu całość nieodwracalnie się skrystalizuje). Pozostawiłem rondel na gazie do czasu, gdy cukier zaczął się karmelizować - przybierać jasno złotą barwę. Bardzo lekko poruszałem rondlem mieszając w ten sposób bulgoczący i przybierający coraz bardziej nasyconą barwę karmel (od postawienia garnka na gazie minęły ok 4 minuty). Przelałem śmietankę do szklanki, w stan gotowości postawiłem łyżkę o długim trzonku. Kiedy karmel przybrał kolor bursztynu zdjąłem garnek z ognia. Wlałem połowę śmietanki szybko mieszając, uważając by się nie sparzyć. Szybko dolałem resztę śmietanki.
Do karmelu dodałem dużą łyżkę masła i ziarenka zebrane z rozkrojonej połowy laski wanilii.

Sos karmelowy przygotowałem w głębokim rondlu, to ważne, bo karmel jest bardzo gorący a przy wlewaniu śmietanki całość unosi się bulgocząc. Przygotowanie sosu można zobaczyć na filmach na youtube, na przykład tu.

Sos świetnie nadaje się do owoców, gofrów, naleśników. Osobiście jednak przepadam za połączeniem sosu karmelowego ze słonymi paluszkami czy preclami.

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Naleśniki


Naleśniki nieustannie kojarzą mi się z dzieciństwem. Wielokrotnie rano budziłem się, gdy mama włączała mikser do przygotowania naleśników na śniadanie. Wczesnym latem jadłem je z bratem polane śmietaną i zmiksowanymi truskawkami. Gdy nie było truskawek przekładaliśmy naleśniki serem ze śmietaną i cukrem (czasem z dodatkiem surowego żółtka), dżemami, konfiturami, powidłami. Rzadko jedliśmy naleśniki wytrawne.
Najbardziej lubię placki przełożone ulubioną konfiturą śliwkową od babci Stefci, ze śmietaną. Bardzo lubię też i często robię naleśniki z odrobiną suchego maku i startą skórką z cytryny w cieście. Świetnie pasuje do nich dżem morelowy.

Słodycz smażonych naleśników niesie się po świecie wodząc za nosy. Nie potrafię się jej oprzeć.

Gotowanie dla przyjemności lubię najwięcej.

Ciasto naleśnikowe zawsze przygotowuję 'na oko', dzisiaj podaję moje dzisiejsze proporcje składników. Wieczorem dopadła mnie pokusa na mały, niezobowiązujący w przygotowaniu podwieczorek.


Naleśniki
Crêpes

2 porcje - 6 naleśników
Składniki:
szklanka mąki (200 ml)
1 jajko
szklanka mleka (użyłem półtłustego)
pół szklanki cydru (użyłem Strongbow Gold o posmaku pieczonych jabłek)
łyżka rozpuszczonego na patelni masła
szczypta soli

Wszystkie składniki szybko połączyłem przy pomocy miksera. Odstawiłem ciasto na 15 minut.

Patelnię dobrze podgrzałem (z pozostałym po rozpuszczeniu masła do ciasta naleśnikowego filtrem tłuszczu). Wlewałem ciasto chochelką, rozprowadzałem kołysząc patelnią. Smażyłem każdy naleśnik z obu stron do zarumienienia, nie dodając więcej tłuszczu.

Naleśniki złożyłem, przekładając lekkim dżemem figowym (użyłem Bonne Maman). Podsmażyłem gotowe placki na niewielkiej ilości masła. Podałem sobie z łyżką jogurtu greckiego i płatkami migdałów.

Niebo w gębie.

czwartek, 24 maja 2012

Caprese


Czasem przegryzka nazywa się antipasto i przybiera kolory z flagi Italii. Uderza prostotą ale i połączeniem smaków. Świetna w gorące dni, jak dzisiejszy. Minimum wysiłku, maksimum zadowolenia z efektu.


Teraz, kiedy mogę odetchnąć bo nikt nie ma dłużej zamiaru maltretować mnie Marxem planuję spokojny wieczór w moim małym, wynajętym pokoju. Będą chłodne drinki. Niestety dźwięk kostek lotu gnieżdżących się w mokrej szklance zaintonuje wyobraźnia, zamrażarki brak. Może wpadnie, na pocieszenie, Shirley Bassey, Jonas Kaufmann, może Lana Del Rey... pomyślę też o Capri. Przyjemności!


Caprese
Insalata Caprese

1 kulka mozzarelli
1 średni, dojrzały, bogaty w smak pomidor
kilka listków bazylii
2 łyżki oliwy
łyżka octu balsamicznego
sól, ewentualnie pieprz

Pokroiłem pomidor, mozarellę, ułożyłem plasterki na przemian na talerzu. Przystroiłem listkami bazylii. Skropiłem oliwą, balsamico. Odstawiłem talerz na pół godziny do lodówki. Przed zjedzeniem caprese lekko posoliłem.

PS Argument, że nie można dobrze i tanio zjeść przy minimalnym nakładzie pracy do mnie nie trafia. Zdarzało mi się przeżyć tydzień mając w portfelu 5 euro i ani razu nie kupowałem frytek (podstawowy fast food w Holandii), frykadelek, ani wietnamskich sajgonek sprzedawanych z przyczepy. Inna rzecz, że wszystkie wymienione przekąski kosztują połowę wspomnianego budżetu...

wtorek, 22 maja 2012

Przegryzka


Przegryzka - bardzo podoba mi się słowo, w sam raz na kilka gryzów. Przed wyjściem z domu wczesnym popołudniem miałem ochotę coś przegryźć. Małe danie z przepisu prosi - przegryź mnie!



1 porcja
Składniki:
2 placki tortilli (użyłem pszennych, kupionych)
2 duże plastry żółtego sera o delikatnym smaku
150 g pieczarek
malutka szalotka lub inna cebula (wielkości orzecha włoskiego)
łyżka masła
łyżka octu balsamicznego
sól

Każdy z placków tortilli złożyłem na pół, do środka każdego wsunąłem po dużym kawałku sera.
Ułożyłem tortille na rozgrzanej, suchej patelni grillowej (patelnia nie-grillowa nie odciśnie wzorów ale też nadaje się świetnie).
Na drugiej patelni, na łyżce masła, podsmażyłem drobno pokrojoną szalotkę z pieczarkami przekrojonymi na ćwiartki (nie należy solić, by pieczarki nie wypuszczały soku).
Kiedy placki nabrały kolorów przełożyłem je na talerz. Do miseczki przerzuciłem zarumienione pieczarki, posoliłem, dobrze skropiłem octem balsamicznym.

Tortille z delikatnym serowym smakiem dobrze współgrają z wyraźnymi w smaku pieczarkami.
Smacznego.

sobota, 19 maja 2012

Pyszna kanapka


Dzisiaj krótki, treściwy wpis z szybką w przygotowaniu, pyszną... kanapką.


Połączenie smaków odkryłem zupełnie przypadkiem. Z grupą studentów z jednego z kursów pojechaliśmy do Brukseli. Ciekawość moja związana z wyjazdem nie miała końca bo witała nas w swoich progach COMECE (Commision of the Bishops' Conferences of the European Community) - organizacja/komisja lobbująca za katolicyzmem w ramach unijnych procesów legislacyjnych. Podążaliśmy drogą teoretycznych konstruktów odnoszących się do miksu religii i polityki, zorganizowano nam więc wykład 'jak wygląda praktyka'. O wkładaniu kija w mrowisko-dyskusję pisał nie będę, napiszę o poczęstunku, który na nas czekał. Po przyjeździe zostaliśmy ugoszczeni kanapkami. Nic szczególnego, mogłoby się wydawać. Mylne założenie. Nie pamiętam z talerza innych bułek, prócz tego jednego, pysznego cuda. Proste składniki (ser kozi dostępny jest nawet w tanich, niemieckich sklepach w Polsce... i tych samych sklepach w Holandii), minimum pracy, a efekt... ach, ten efekt.


Pyszna kanapka
Panino delizioso
Delicious sandwich

Bagietka
Masło
Rukola (rokietta siewna)
Miękki ser kozi
Suszone figi

Kawałek bagietki przekroiłem wzdłuż, posmarowałem odrobiną masła. Ułożyłem na bułce kolejno rukolę, pokrojony ser kozi (każdy miękki się sprawdzi), pokrojone suszone figi.

To jest pyszne!

środa, 16 maja 2012

Grillowana cukinia w aromatycznej oliwie


Wpadłem w szał grillowania od czasu, kiedy kilka tygodni temu kupiłem dwie kolejne używane patelnie grillowe- trzecią i czwartą, drugą stalową, drugą żeliwną. Wszystkie przygarnąłem ze sklepów/targów z używanym sprzętem kuchennym bo właściciele/-ki już ich nie chcieli/-ały...
(piosenka dobra na wszystko)

...Pierwsza i druga patelnia leży teraz jednak spakowana w pudełko razem z książkami i inną udomowioną materią półtora tysiąca kilometrów ode mnie.
Pewnie jest im smutno...
jak lampie z minutowej reklamy znanej marki (reżyseria Spike Jonze)*
(reklama dźwignią handlu)

Przepis na grillowaną cukinię wpisywałem już do innego wirtualnego zeszytu 3 lata temu (kto by pomyślał!), wiem nawet, że był testowany, BA! Obronił się!


Grillowana cukinia w aromatycznej oliwie
Zucchine grigliate sott'olio aromatizzato
Grilled zucchini in flavored olive oil

2 średniej wielkości cukinie
3 duże ząbki czosnku
pół pęczka natki pietruszki
sól
oliwa z oliwek (ok. 250ml)

Cukinie umyłem, odciąłem końce, przekroiłem na pół. Na mandolinie pokroiłem je wzdłuż na cienkie paski.
Grillowałem kawałki z obu stron na rozgrzanej patelni. Odkładałem do ostygnięcia.
Drobno pokroiłem obrane ząbki czosnku, posiekałem natkę pietruszki.
W naczyniu (może być duży słoik) układałem warstwę grillowanej cukinii, zasypywałem ją przygotowaną natką i czosnkiem, lekko soliłem, cukinia, natka z czosnkiem, trochę soli...
Zalałem warstwy oliwą, przykryłem, całość odstawiłem do lodówki. Kolejnego dnia cukinia była 'gotowa do spożycia' (bardzo techniczne określenie - wcale nie kojarzy mi się dobrze, podobnie jak skrawanie czy obróbka cieplna).

Cukinię zastępuję od czasu do czasu bakłażanem albo mieszam warzywa do grillowania (WARZYWO - TO brzmi dumnie!). Natkę pietruszki wymieniam na nać selera. Przygotowany dodatek stoi w mojej lodówce, bez uszczerbku na jakości, zwykle tydzień.

Grillowana cukinia w oliwie to pyszny dodatek do pieczywa - na zdjęciu ciabatta z kremowym serkiem, druga z brie.

Odbiór

* Zgadzam się z moknącym panem - przedmioty nie mają uczuć;)

wtorek, 15 maja 2012

Grillowane zielone szparagi w wiosennej ramie


Można odnieść wrażenie, że na moim talerzu ze zdjęcia 'za dużo się dzieje'. Nic bardziej mylnego, spieszę z wyjaśnieniami:
Na zdjęciu poniżej znajduje się moja wczorajsza kolacja, którą uznałem za celebrację wiosny. Pogoda była ładna, słonecznie, na talerzu zielono, a ja - głodny. Przyjemnie patrzeć na mały, wkomponowany w kadr talerzyk - zgadzam się. Głód jednak nie sprzyja robieniu zakupów i zdjęć, absolutnie.

Szybki wniosek wyprowadzony nielogicznie z dziwnych przesłanek:
często dużo dobrego robi tylko w-s-p-a-n-i-a-l-e!

Miałem ochotę na grillowane szparagi w wiosennej ramie. Temat potraktowałem w sposób prosty, by nie 'zabrudzić' czystych, świeżych smaków.



Wiosenna sałatka z grillowanymi zielonymi szparagami
Spring salad con asparagi verdi alla griglia
Spring salad with grilled green asparagus

1 duża porcja
Składniki:
6 zielonych szparagów
duża garść zielonego groszku
garść młodej botwinki
garść poszarpanej czerwonej karbowanej sałaty
pół garści rukoli
2 kawałki awokado
pół cytryny
pół łyżeczki cukru
szczypta soli

Do wrzątku, do obgotowania szparagów dodałem:
dużą szczyptę cukru
sok z ćwiartki cytryny
łyżkę oliwy z oliwek
szczyptę soli

Groszek wrzuciłem na osolony wrzątek, gotowałem 4 minuty. Odcedziłem na durszlaku.
Szparagom odłamałem zdrętwiałe końce - delikatnie naciskałem kciukiem na koniec szparaga - przesuwałem kciuk w stronę główki... do czasu przełamania pędu (moje łamały się ok. 2 cm od końcowej części). Wrzuciłem szparagi w całości na ocukrzony, osolony wrzątek (tylko tyle wody, by je przykryła) z dodatkiem soku z cytryny i soli. Najkorzystniej byłoby obgotować szparagi w garnku przeznaczonym dla nich, nie posiadam. Szparagi obgotowałem przez chwilę - 4 minuty!, odcedziłem, pozwoliłem im lekko przestygnąć. Dodatek oliwy do wrzątku, w którym były gotowane pozwolił na późniejsze szybkie zgrillowanie warzyw na patelni grillowej ponieważ dalej otulone były delikatnym, oleistym filtrem. Grillowałem szparagi obracając je minuty-dwóch.
W małym naczyniu rozpuściłem w odrobinie soku z cytryny szczyptę cukru i soli, dodałem oliwę, rozmieszałem.

Na talerzu ułożyłem botwinkę wymieszaną z czerwoną sałatą i rukolą, posypałem przygotowanym groszkiem. Na stos na talerzu powędrowały kawałki awokado, na nie i obok - gorące szparagi prosto z patelni. Polałem całość przygotowaną zalewą, podałem z kawałkami cytryny.


Niebo w gębie!
PS Do sałatki świetnie pasowałby wędzony łosoś.

wtorek, 21 czerwca 2011

Sushi time

Lubię sushi. Brzmi banalnie ale prawdziwie. Od mojej pierwszej wizyty w sushi barze minęło wiele lat. Po raz pierwszy miałem do czynienia z towarem "z górnej półki" w drogiej warszawskiej restauracji, z całym ceremoniałem przygotowań do spożycia posiłku. Od tego czasu zdarzało mi się jeść sushi w wielu miejscach, w tym przygotowywane w domu wspólnymi siłami ze znajomymi. Nie ma nic przyjemniejszego niż przerażenie amatorów na konieczność poradzenia sobie z kawałkiem maty bambusowej i japońską tradycją. Z drugiej strony zabija się mylne wyobrażenie, że sushi jest zbyt trudne w przygotowaniu, by robić je w domowych warunkach. Gdy otrzymałem od Blue Dragon zestaw produktów do sushi do przetestowania zaprosiłem do wspólnej zabawy dwóch przyjaciół. Zabawa była przednia, a i kolacja okazała się świetna. Menu? Zupa miso, po niej sushi.
Jeśli szukanie alternatywy dla domowego posiłku ze znajomymi lub po prostu nie macie czasu na przygotowanie dań wcześniej, a wspólne "gotowanie" nie stanowi problemu - sushi party jest świetnym pomysłem.

Ryż do sushi
1,5 szkl. ryżu do sushi (375g)
zaprawa:
9 łyżek octu ryżowego
5-7 płaskich łyżek cukru
2 płaskie łyżeczki soli

Przygotowanie
Wypłukałem ryż w wodzie, wodę odlałem. Delikatnie przemieszałem ryż.
Ponownie wypłukałem ryż, odlałem wodę i jeszcze raz przemieszałem.
Przepłukałem ryż jeszcze dwa razy ale już bez mieszania.
Zalałem ryż wodą i pozostawiłem na 25 minut.

Gotowanie (w garnku lub rondlu z pokrywą, o grubym dnie i o średnicy nie większej, niż średnica palnika).
Odcedziłem namoczony ryż przez sito, wsypałem do garnka. Dolałem wodę (1,5 szklanki, tyle ile było suchego ryżu) i przykryłem pokrywką. Wstawiłem garnek na nagrzany palnik do chwili zagotowania.
Zamieszałem ryż, ponownie przykryłem pokrywką i przestawiłem na drugi palnik, ustawiony na minimalne grzanie.
Podgrzewałem przez 15 minut bez podnoszenia pokrywy, aby nie odparowywać wody. Zdjąłem następnie garnek z palnika i nie odkrywałem go przez kolejnych 15 minut, po czym dodałem przygotowaną zaprawę do ryżu i wymieszałem.



Sushi maki
porcja dla 5-6 osób jako przystawka, 2-3 jako danie główne
Ryż (przygotowany wg. przepisu powyżej)
6 listków nori - suszonych alg morskich
ogórek
awokado
pasta wasabi
ryby (polędwica tuńczyka, wędzony łosoś, surimi - paluszki krabowe)
marynowany imbir
sos sojowy

Letni ryż ułożyłem na 2/3 powierzchni listka alg morskich (nori kładzie się na macie bambusowej błyszczącą stroną do dołu, perforacja w nori Blue Dragon wskazuje kierunek ułożenie sprasowanych alg na macie). Jeśli ryż będzie się bardzo kleił pomóc sobie można nawilżając ręce wodą. Na środku ryżu posmarowałem wzdłuż cienką warstwę wasabi, na niej ułożyłem pokrojony w cienkie paski ogórek (średnica ok. 5 mm), paski awokado, rybę. Przy pomocy maty bambusowej zwinąłem całość w rulon, pokroiłem wzdłuż perforacji (ok 2 cm).
Sushi zjada się "na jeden kęs". Na mały talerzyk nalewam sos sojowy. Odrobinę wasabi nakładam na gotowe sushi maki, po czym krążek moczę moment w sosie sojowym. Po zjedzeniu każdego kawałka oczyszczam własne kubki smakowe plasterkiem marynowanego imbiru.

Sushi nigiri
Ryż (jak wyżej)
filety z ryby (użyłem polędwicy z tuńczyka i wędzonego łososia)
wasabi
sos sojowy

Rybę pokroiłem na kawałki o wymiarach ok 5 cm x 2,5 cm (dużo zależy od filetu, z którym mamy do czynienia). W zagłębieniu jednej dłoni przygotowuję wilgotnymi palcami podłużny bloczek ryżu o opływowych kształtach. Smaruję go bardzo cienko odrobiną wasabi, układam plasterek ryby.


Zupa miso
Składniki dla 3 osób:
600 ml wody
3 saszetki instant zupy miso Blue Dragon
1 mała pierś kurczaka
1 marchew
tofu (1/2 małej kostki)
dymka + szczypiorek

Pierś z kurczaka pokroiłem w paski i ugotowałem osobno w osolonej wodzie (ok. 5 minut). Wodę na zupę doprowadziłem do wrzenia. Zdjąłem naczynie z ognia, dodałem 3 saszetki zupy miso instant Blue Dragon, bardzo drobne paski marchewki, dymkę, tofu pokrojonego w paski, przygotowaną pierś kurczaka. Dodałem także kilka kropel sosu sojowego. Zupę odstawiłem na 10 minut, pod przykryciem, by smaki miały czas na połączenie. Gotową porcję na talerzu wzbogacałem o porcję pokrojonego szczypiorku.

środa, 23 marca 2011

Ricotta na dwa sposoby

Nic mi do głowy nie strzeliło, nie jestem też chory. Po długiej nieobecności nabrałem WŁAŚNIE W TEJ CHWILI chęci (nagle, spontanicznie, bez żadnego przygotowania!), by napisać coś na swoim blogu. Pół roku minęło od kiedy przestałem się tutaj pojawiać. Choć temat blogowania, a raczej jego braku był aktualny, wałkowany dziesiątki razy nie czułem ochoty na powroty. Po wypadku, którego byłem opłakanym bohaterem musiałem poświęcić dużo czasu na dojście do siebie. Udało się. Odbyłem sentymentalną, wirtualną podróż (element przejścia) po ulubionych, Waszych blogach. Nieśmiało wracam do własnej aktywności.

Znalazłem nowe, pochłaniające pasje, kultywuje nowe, małe przyjemności. Dużo czytam, załatwiam sprawunki kosztujące czas i energię - gotować jednak nie przestałem, jeść wręcz bardziej!

Dziękuję Wam za miłe słowa, które dostawałem i pamięć.

Wygrzebałem z elektronicznych czeluści fotografię, będzie prosty przepis.


Ricotta na dwa sposoby
porcja dla dwóch osób lub łasucha

Składniki:
opakowanie dobrej jakości ricotty (na zdjęciu świeża, "na wagę")
miód
cytryna
mielona kawa
migdały

Przepis z serii niewymagających. Ricottę ułożyłem w pucharkach i podałem: z miodem i cytryną, z mieloną kawą i tartymi na drobnej tarce migdałami.
Niebo w gębie.

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Bruschetta doskonała

Bruschetta pochodzi z Umbrii, przynajmniej tak utrzymują na moim uniwersytecie. Opieczony chleb najczęściej podaje się do testowania oliwy z oliwek. Podstawowy przepis na bruschettę to kromki dobrej jakości niesolonego chleba (tradycja umbryjska wywodząca się z czasów, kiedy ten centralny region Italii był pod wpływem papieskim. Chcąc zarobić papież podnosił podatek na sól. Miejscowi powiedzieli: "takiego!" i do dziś, mimo zmienionych czasów w większości piekarni spotkać można tylko il pane sciapo)... kromki niesolonego chleba opieczone na ruszcie (grillu, z braku na suchej patelni) z roztartym kawałkiem ząbka czosnku, polane oliwą, posolone.


Dzisiejsza kolacja przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Bruschetty niebo w gębie.

Bruschetta doskonała

dobrej jakości chleb
mozzarella
6 śliwek węgierek
200 ml octu balsamicznego
bazylia
garstka orzechów piniowych
oliwa extra vergine
sól, pieprz

W małym rondelku doprowadziłem ocet balsamiczny do wrzenia po czym na małym ogniu gotowałem ok. 10 minut do zredukowania. Na patelni podgrzałem piniole, zrobiły się bardziej aromatyczne, błyszczące od naturalnego oleju. Po orzechach przyszedł czas na chleb - na suchej patelni "podpiekłem" kromki chleba z obu stron, do chrupkości.
Do zredukowanego octu (który konsystencją przypominał syrop) dodałem wypestkowane, pokrojone w czwórki śliwki. Gotowałem 3 minuty.
Bazylię delikatnie pokroiłem.
Gotowy, opieczony chleb skropiłem oliwą. Ułożyłem na kromkach mozzarellę, obsypałem piniolami. Delikatnie ułożyłem ciepłe śliwki na wierzchu sera po czym bruschetty posoliłem i doprawiłem pieprzem, obsypałem bazylią.
Zredukowanego octu balsamicznego połączonego ze śliwkami zrobiłem za dużo. W połączeniu z biszkoptami miałem deser pierwsza klasa!

Smacznego


niedziela, 9 maja 2010

chińska kolacja


Dwudziestodwuletni Chińczycy potrafią być nad wyraz mili i pomocni. Jestem po wspaniałej kolacji (i męczącym czterogodzinnym spacerze). Xin, poproszony o przygotowania potrawy na sposób chiński zaprosił mnie do wspólnego gotowania.
Bakłażan na ostro by Xin
3 łyżki oleju
1 duży bakłażan
2 ząbki czosnku
1,5 łyżki pasty chilli&garlic, łyżka oleju
pół garści suszonych krewetek
szczypior
glutaminian sodu (punkt zapalny ale jadłem)
Bakłażan pokrojony w dużą kostkę podsmażony został na oleju arachidowym. Zmiażdżone i pokrojone ząbki czosnku dodaliśmy po chwili. Całość smażyła się około 4-5 minut, do czasu kiedy bakłażan zmiękł. Jarzyna przełożona została na osobny talerz. Na patelni rozgrzaliśmy olej dodając do niego pastę z chilii i czosnku, następnie suszone krewetki i pokrojony szczypiorek. Zaskwierczało i można było z powrotem wrzucić bakłażana mieszając składniki dokładnie. Na koniec odrobina glutaminianu sodu (bez obrazy, przynajmniej używający zupek chińskich). Ryż, podawany osobno został ugotowany w elektrycznym naczyniu a’la szybkowar.
Odwdzięczę się włoską kolacją. Pokarzę co jadam gdy jestem w Polsce.

piątek, 5 marca 2010

Mozzarelline allo zafferano

Pochorowałem się nagle, niespodziewanie. Nie wiem czy wina to wątłych (nie)arystokratycznych genów czy głupoty pomieszanej z nieroztropnym podejściem do przedwiośnia. Tak czy inaczej odchorowałem kaszląc miarowo.
Nie był to obfity w pracę w kuchni czas. Gotowałem nieregularnie. Sukcesami były: pomidorowa z jajecznym makaronem, makaron z grzybami w sosie śmietanowym i pieczony karmazyn z tą salsą. Komputerowy detoks też do sukcesów zaliczam.




"Kulinaria Italia. Kulinarna podróż po Włoszech" to książka do której bardzo lubię wracać. Czasami nawet, jak w ostatnim tygodniu, błogo pręży się koło łóżka kilka dni. Przed zaśnięciem przeglądam ją ciemną nocą. Podział na rozdziały opisujące poszczególne regiony Italii bardzo mi odpowiada, podobnie jak oprawa graficzna i w końcu same przepisy zamieszczone w książce. Pojawiają się w tekście nazwy włoskie co staram się skrupulatnie wyłapywać, droga do opanowania języka wyboista. Fotografie przypominają o bezkresach zielonych, potem wypalonych słońcem pól i łąk, uśmiechają się sprzedawcy i sprzedawczynie cukierków, rzeźnicy i rzeźniczki, kucharki i kucharze, wszystko na swoim miejscu. Che bella Italia!




W rozdziale Abruzzo/Molise opisywany jest szafran. Przypomniałem sobie, że w czeluściach przypraw i dodatków powinienem mieć przywieziony z ostatniego urlopu zapas saszetek z nitkami. Nie myliłem się. Zakupiona została torba z małymi mozzarellami, zabrałem się do pracy.


Mozzarelline allo zafferano
na podstawie Kulinaria Italia, h.f. ullmann


Składniki:
kilka nitek szafranu
sól
150g mąki pszennej
12 małych mozzarelli
bułka tarta
olej roślinny do smażenia


Szafran rozpuściłem w 4 łyżkach osolonej wody. Dodałem mąkę i odrobinę wody. Powstało lekko płynne, kapiące ciasto.
Mozzarelle zanurzałem w cieście, obtaczałem w bułce tartej i smażyłem w wysokim rondelku do czasu kiedy uzyskały złotożółty kolor. Podałem na gorąco z rukolą (skropioną oliwą i octem balsamicznym, obsypaną solą morską i pieprzem) i cząstkami cytryny.




Wracając do szafranu - to słupek nasienny Crocus sativus i najdroższa przyprawa świata. Okres "żniw" kwiatów krokusa przypada na październik a rośliny kwitną tylko 2 tygodnie. Cena przyprawy nie dziwi biorąc pod uwagę, że potrzeba około 200 tysięcy kwiatów, aby otrzymać 1 kilogram szafranowych nitek. W najbliższy weekend szykuje się risotto alla milanese i kasza manna...

sobota, 27 lutego 2010

Who wants hu(mmus)?

Akcja wykorzystywania zapasów z domowej spiżarni w toku. Dziś bilskowschodnie inspiracje. W słoneczny, weekendowy dzień mogłem sobie pozwolić na poranne gotowanie namoczonej przez noc ciecierzycy przez prawie dwie godziny. Całe przedpołudnie spędzone w łóżku na lekturze, w garze wrze, to lubię.


Hummus kojarzy mi się niezwykle dobrze. Z barem wegetariańskim, w którym byłem częstym gościem dawnymi czasy, z poczęstunkiem po spotkaniu autorskim znanej pisarki, z premierą gruzińskiego filmu... z przyjemną kolacją po dzisiejszym wieczorze.


Hummus

40 dkg ugotowanej ciecierzycy
sok z 2 cytryny
2 łyżki tahini (pasta/masło sezamowe)
4 ząbki czosnku
3 łyżki wody
sól, pieprz

oliwa z oliwek
wędzona papryka
czarne oliwki

Obrałem ciecierzycę ze skórki. Hummus nie jest przez to gorzki (jak często podawany jest w Izraelu). Frances Mayes opisuje w „Pod słońcem Toskanii”  podobnie wciągającą czynność tak:
„Łuskając młodziutki groszek z chrupkich strąków, myślałam, że łuskanie grochu jest aktem medytacji, dopóki w miasteczku nie zobaczyłam kobiety, która siedząc przed swoimi drzwiami z kotem śpiącym u stóp, łuskała ogromną stertę strąków i już napełniła groszkiem duże naczynie. Podniosła na mnie wzrok. Powiedziała coś bardzo prędko po włosku, a ja się uśmiechnęłam. Dopiero potem, kiedy poszłam dalej, dotarło do mnie to, co powiedziała: „Nawet psa nie powinno się do tego posadzić”.” Nie napiszę żebym odnalazł sens życia podczas obierania ugotowanej ciecierzycy, plan dnia jednak zdążył się wyklarować...


Na suchej patelni podsmażyłem nieobrane z łupin ząbki czosnku (można upiec je w piekarniku).

W blenderze zmiksowałem obraną ciecierzycę, sok z cytryn, tahini, czosnek i odrobinę wody. Doprawiłem solą i pieprzem.
Wykładając na półmisek zrobiłem pośrodku masy wgłębienie na oliwę. Udekorowałem czarnymi oliwkami, obsypałem wędzoną papryką.


Hummus podałem z bułką z bazylią, serowymi waflami z bazylią i pomidorami, sucharami beskidzkimi. Jak kto lubi.

sobota, 2 stycznia 2010

Vittore Carpaccio i buraki, to ma kolor!

Przystawki lubię chyba najwięcej. Tak, jak spacery po pustawej Warszawie pierwszego dnia kolejnego roku.


Przygotowałem wegetariańskie carpaccio. Na niedobór erytrocytów narzekać nie mogę po ostatnich czerwowowinnych wieczorach z książką lub filmem, mam za to ochotę na buraki.






Buraki to jeden powód, drugi: od dwóch wieczorów wchodzi mi w krew (razem z rubinowym lambrusco) rozkładanie na dużym talerzu małych uczt. Na młode listki sałaty rozkładam więc szynkę łososiową (przedwczoraj), parmańską (wczoraj), kropię gęstą zawiesistą wsiową włoską oliwą, sokiem z cytryny, dodaję podsmażoną na maśle, drobno pokrojoną cebulkę z pieczarkami (trzeba zaczekać aż ostygnie), na wierzch włoski ser, pieprz i sól. Tym razem będzie inaczej, z kolorem piękniejszym.





Carpaccio z buraków


Sos:
nać pietruszki
czosnek
oliwa z oliwek extra vergine
sok z cytryny


potrzebujemy też, może przede wszystkim:
buraki
owczy ser /pecorino (mój ulubiony)/
sól, czarny pieprz


Buraki obrałem i ugotowałem na parze (ok. 45 minut, w zależności od wielkości buraków). W moim przypadku gotowanie było skończone, kiedy garnek zaczął się przypalać... czasem poświęcenia w kuchni są niezbędne. Wszystko wina odkurzacza.
W tak zwanym między czasie pokroiłem nać pietruszki i 2 ząbki czosnku. Zalałem oliwą i odstawiłem do wymieszana aromatów.





Ostudzone buraki pokroiłem cienko i skropiłem sokiem z cytryny. Kolor mają nieziemski, słodki zapach też. Rozłożyłem na burakach przygotowaną nać i polałem oliwą z mieszanki. Owczy pecorino romano pasuje do carpaccio wyśmienicie.

Czas na przyprawy e buon appetito!


czwartek, 31 grudnia 2009

Mała pizza na koniec roku

W wirtualnym notatniku życia warto odnotować, że ciągle się nie nudzę. Minął tydzień stołecznego odpoczynku, humor mam wyśmienity. Pochłonęła mnie do reszty kolejna niekulinarna książka, odpracowuję zaniedbania języka, dobrze się stołuję, dużo myślę i żyję pięknie. Kulturalnie pięknie ma się rozumieć.

Dziś ostatni dzień roku. Śmieszne postanowienia, śmieszne podsumowania.

Niech nam się dobrze wiedzie. Każdemu z osobna tak jak sobie życzy.
Sobie życzę w kolejnym roku wiatru zmian i siły, gdy będzie znosić. Kaszlącym kreaturkom zdrowia, melancholijnym duchom dużo czasu, wesołkom okazji i towarzystwa, zakochanym możliwości, szczęśliwym rozsądku, biednym pogody ducha, bogatym rozwagi...,
do rzeczy.

Mini-pizze
przepis na ciasto i pomysł z książki "Das grosse Kochbuch SNACKS & FINGERFOOD"

Ciasto:
7 g suszonych drożdży (lub 25 dag świeżych)
1/2 łyżeczki cukru
185 ml ciepłej wody

Wymieszałem wszystkie składniki, odstawiłem na 10 minut.

Dodałem następnie:
ok. 275 gr mąki
1/2 łyżeczki soli
1 łyżkę oliwy z oliwek

Wyrobiłem dobrze ciasto, które zostawiłem do wyrośnięcia na 45 minut pod przykryciem.

Wyrośnięte ciasto wałkowałem na grubość ok. 3 mm i wycinałem szklanką do drinków koła (ok. 6 cm średnicy). Z przepisu wyszły 27 mini pizze. Piekłem w temp. 200 stopni C ok. 15 minut.

Pizze przygotowałem z dodatkami:
1. drobno pokrojona nać pietruszki, czosnek, zalane dobrą oliwą
2. papryka, pomidor koktajlowy, pieczarki
3. brie z chilli, tarty parmezan zmieszany ze startymi orzechami włoskimi
4. gruszka, orzech włoski, parmezan
5. wariacje wymienionych składników
każdy wariant oprószony solą morską i czarnym pieprzem.

W cieście jest dużo drożdży, mini pizze ładnie wyrastają. Świetna przekąska do sylwestrowych bąbelków.

Smacznego i do zaczytania w 2010!
-m-

wtorek, 15 grudnia 2009

Porchetta

Obrazowo dzisiaj będzie iście z mięsem w roli głównej. Mięsem bardzo smakowitym. Ochotę mam na kolor i włoskie klimaty.

Na porchettę też mam ochotę. Porchetta /por'ket:a/ jest obok mojego ulubionego owczego sera pecorino romano tradycyjnym produktem centralnego regionu Italii – Lazio. Wiki podpowiada, że jest włoską ikoną kulinarną.

http://en.wikipedia.org/wiki/Porchetta

Mięso jest słone, przyprawione dobrze rozmarynem, czosnkiem, szałwią i pieprzem. Świetny dodatek do chleba i mało wyraźnego towarzystwa. W takiej właśnie postaci (panino) porchetta sprzedawana jest często z samochodów na targach i ulicach.

Wielkie rulony mięsa krojone są ręcznie, długimi nożami. W mniejszych miasteczkach często obsługa sklepów skraja i waży mięso dodając do pojemnika, po wydrukowaniu ceny, spieczoną skórę.
Skórkowani wiedzą jak zachęcić do powrotu na zakupy.

Krótkie dni, chłodne warszawskie noce, posiedziałbym w cieniu palm. Bo jak marzyć to z rozmachem.