Z drugiej strony, od lat uczestnicząca w przedszkolnych fetach, przyzwyczaiłam się i gdyby wnuki nie zadzwoniły byłoby mi pewnie przykro. Przewrotność babska, czy co?
Po przydługim wstępie, w ramach wspominków i mimo awersji do obchodów napiszę o moich Babciach.
Mama mojego Taty. Z jej domem i postacią wiążą się wspomnienia najpiękniejszych Świąt w moim życiu. Przez całe dzieciństwo jeździliśmy do małego miasteczka, gdzie w bocznej uliczce stał niewielki dom mojej Babci. Pamiętam dużą kuchnię i sień z piecem do pieczenia chleba, Babcię sprawnie wyrabiającą ciasto drożdżowe, jej ciepłe ręce. Bardzo pilnowała rodzinnych tradycji, śpiewała piękne pastorałki. Wychowała trzy córki i 2 synów. Jeden nie wrócił z wojny, bo wyemigrował, przeżyła śmierć drugiego. Zawsze pogodna i uśmiechnięta, przyjmowała ciosy, które przyniósł jej los z godnością.
Mama mojej Mamy. Pochodziła z okolic innego miasteczka. Rodzina miała gospodarstwo i dużo dzieci, przywędrowała więc do mojego miasta za chlebem. Wyszła za mąż za wdowca, urodziła mu cztery córki, najmłodsza z nich to moja Mama. Nigdy nie wyzbyła się swoich gospodarskich korzeni. W domu na przedmieściach, hodowała świnki, kury, króliki, indyki, uprawiała spory ogród. Ta kobieta, która skończyła cztery klasy, ciągle czytała. Wypożyczało się dla niej powieści historyczne, obyczajowe, lubiła Kraszewskiego. Zawsze w chusteczce na głowie, z rumianymi policzkami i fartuchu. Potrafiła gołą ręką podnieść z podłogi gorący węgielek, który wypadł z pieca. Pod koniec życia miała kłopoty z chodzeniem, opierała się na stołku i dalej plewiła grządki. Zmarła w wieku 96 lat.
O Dziadkach nie mam jak pisać. Niewiele o nich wiem. Jeden był urzędnikiem,zmarł kiedy miałam siedem lat, drugiego nie znałam w ogóle, zmarł na długo przed moim urodzeniem. Pracował na poczcie.
Tak jakoś w mojej rodzinie mężczyźni umierali młodo i kobiety musiały sobie radzić same.
Przeczytałam z przyjemnością, Ewo.
OdpowiedzUsuńTo jest wspomnienie rzeka. Zamieściłam tu zaledwie mały fragmencik.
OdpowiedzUsuńDzięki za dobre słowo.
Mam nadzieję, ze rzeka powieści wystąpi z koryta?:)
OdpowiedzUsuńJak tak patrzę na Twoje babcie to zastanawiam się jaka ja będę we wspomnieniach moich wnuków.:)
Powódź to niebezpieczny żywioł. Może jednak zostanie w korycie, ale pokusa jest.
OdpowiedzUsuńPokusa zwycięży!:)
UsuńI zrobiło się sentymentalnie, wspomnienia i nadzieja, że sprostamy , że damy radę dać naszym wnukom też coś pożytecznego. Na dworze mróz, -6C, a Ty dałaś ciepło. Dziękuję .
OdpowiedzUsuńI u nas zima pogroziła palcem, zmroziła deszcz. Też się zastanawiam jak będą mnie wspominać. Trzymaj się ciepło.
OdpowiedzUsuńUświadomiłam sobie, że od tego roku to i ja już mogę tylko wspominać...
OdpowiedzUsuńTrzeba sobie tylko życzyć aby wspomnienia dobre były.
OdpowiedzUsuńBabcie są zawsze kochane, a Ty tak ciepło o nich piszesz. Miałaś szczęśliwe dzieciństwo !
OdpowiedzUsuńWbrew wszystkiemu - szczęśliwe. A może minimalistką jestem, sama nie wiem.
OdpowiedzUsuń