środa, 11 października 2017

Żniwiarz. Czerwone Słońce // Paulina Hendel


Kto już jakiś czas zagląda na bloga, ten pewnie zauważył, że pierwszy tom Żniwiarza wywarł na mnie ogromne wrażenie. Słowiańskie wierzenia "kupiły" mnie bez reszty, mimo że na początku podchodziłam do tej pozycji bardzo sceptycznie. Paulina Hendel stworzyła niesamowity początek serii, pełnej przygód i mrocznych stworów, które nocami budzą się na cmentarzu. Czy kontynuacja utrzymała poziom? Czekałam na Czerwone Słońce z niecierpliwością i cały czas zastanawiałam się, co autorka wymyśliła. Jak koniec końców ta część wypadła? 

Najmocniejsza strona tej powieści, czyli motyw demonologii po raz kolejny mnie oczarował. Pojawiła się szansa na lepsze poznanie niektórych z nawich, które nie jeden raz wystawiały na próbę bohaterów, coś jednak się zmieniło. Kto czytał pierwszy tom ten wie (kto nie, niech teraz zamknie oczy). Magda w ciele zamordowanej dziewczyny - Oliwii, nie jest już tą samą osobą z pierwszego tomu. Wydarzenia z jej ostatnich - 21 urodzin, oraz wydarzenia jakie doprowadziły do śmierci zamieszkiwane przez nią ciało, skumulowały się w mieszankę wybuchową, przez co nie raz ta postać denerwowała nie tylko innych bohaterów, ale także i mnie. 

niedziela, 8 października 2017

cukierkowa czy nie, niektórych książek nie sposób ocenić // It ends with us // Colleen Hoover


PREMIERA 11 PAŹDZIERNIKA

Czytając tę książkę nie byłam w stanie pohamować raczej negatywnych odczuć względem niej, a w szczególności do całokształtu twórczości Hoover. Moje nastawienie względem niej zmieniało się kilkakrotnie. Od początkowego zauroczenia, do znudzenia i złości na autorkę. Jednak dotarłam do pewnego momentu, w którym uświadomiłam sobie, że muszę napisać coś dwutorowo. Osobno opowiedzieć o samej historii z tej książki, a osobno o wielkim rozczarowaniu autorką. Inaczej zdecydowanie dzisiaj nie padłoby z moich ust, żadne pozytywne słowo. 

Twórczość Colleen Hoover śledzę od chwili wydania w Polsce Hopeless. Minęły więc już ponad trzy lata. Przeczytałam w sumie 10 książek tej autorki. Miałam okazję ją spotkać, kiedy była w trasie po Polsce. Jednak po skończeniu tej dziesiątej, czara goryczy się przelała. Już rok temu powstrzymywałam się przed wylaniem swoich żali przy November 9. Confess broniłam, bo tę historię poznałam 2 lata temu i w oryginale zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Teraz jednak nie będę ukrywać, że moja złość, przysłania "radość" z czytania w tym przypadku It ends with us. 

wtorek, 3 października 2017

Ósme Życie tom II // Nino Haratischwili



Obiecałam sobie, że zabiorę się za tę książkę przy pierwszej możliwej okazji. Oczarowana pierwszym tomem Ósmego Życia, po prostu nie wyobrażałam sobie, abym mogła pozwolić kontynuacji na siebie czekać. Co więc się stało, że od momentu kiedy tak bardzo pokochałam powieść Nino Haratischwili minęło ponad pół roku? 

Chyba nigdy nie dowiem się, dlaczego zwlekałam, tym bardziej, że drugi tom stał na mojej półce już od bardzo dawna. Muszę przyznać jednak, że był to wielki błąd. Jeżeli macie możliwość, to nie odkładajcie kontynuacji na później, bo zaszkodzicie tylko sobie. Żałuję, przede wszystkim dlatego, że dużo wątków zatarło się w mojej pamięci, przez co niektóre wydarzenia i bohaterowie musieli dać mi czas, abym sobie uświadomiła kim są. 

niedziela, 1 października 2017

podsumowanie września


Ktoś mi powie, gdzie podział się wrzesień? Ostatni miesiąc wakacji i względnego spokoju? Ostatnie dni zleciały tak szybko, że nie wiem jak to się stało, ale już oficjalnie jestem studentką i mieszkanką Wrocławia. Ten miesiąc zdecydowanie przyniósł wiele nowego, ale także i kilka wspaniałych lektur, które w gruncie rzeczy przeczytałam w ostatnim tygodniu. Ale o tym za chwilę. 

We wrześniu przeczytałam w sumie 7 książek. Co prawda kilka z nich było wcześniej zaczętych, jednak to zdecydowanie najlepsze książki nie tylko września ale i całego roku, a nawet i życia. Pewnie wiecie, jaką książkę mam na myśli. Żałuję, że tak mało tekstów pojawiło się na blogu, jednak recenzje tytułów które przeczytałam, będą się stopniowo pojawiały. Możecie być tego pewni, ponieważ już 3 teksty są zaplanowane i czekają na automatyczną publikację. W październiku się ubezpieczam, bo zanim się plan zajęć nie zdeklaruje, wolę być przygotowana na brak czasu. 

środa, 27 września 2017

droga do autodestrukcji // Oskarżenie // Remigiusz Mróz



O Chyłce nie pisałam na blogu bodajże od roku. Ponad roku - mimo że w międzyczasie ukazał się 5 tom. Sama nie wiem, dlaczego o nim, nie pojawiło się nic na blogu. Kiedy zabierałam się za szóstą część myślałam, że również nie będzie sensu nic o niej pisać, bo w końcu ile można. Każda książka jest podobna. Jednak bardzo się myliłam. Musicie mi jednak uwierzyć, że wolałabym mieć rację i wyjść z założenia, że jeśli mam powtarzać to samo co o czterech pierwszych tomach to nie napiszę nic. Jednak mój żal nie pozwala przejść "cichaczem". Nie tym razem. Bo wydźwięk dzisiejszego postu zdecydowanie będzie się różnił od pozostałych. 

Serię o Chyłce i Zordonie śledzę od samych początków. Żadna książka przez Kasacją nie przekonała mnie do zapoznania się z twórczością Mroza (jednak później nadrobiłam Parabellum, które  koniec końców pokochałam). Jednak kiedy prawniczka śmiałym krokiem wkroczyła do polskiej literatury, stwierdziłam, że nic nie szkodzi spróbować. Ponad 2 i pół roku. Tyle minęło od wydania Kasacji. Pamiętam dzień kiedy kupiłam z przyjaciółką tę książkę, bo uciekł nam wtedy tramwaj i ledwo zdążyłyśmy na pociąg. Ale byłyśmy na spotkaniu autorskim. Wierzyć się nie chce, że wtedy było na nim chyba nawet niespełna 30 osób. Teraz? Kilkugodzinne kolejki ustawiające się na długo przed rozpoczęciem. Mimo upływu czasu, Kasację nadal wspominam pozytywnie. Kiedy wracam do niej myślami, czuję ten ogrom emocji zawarty jak się okazało nie tylko w pierwszym tomie. Jednak ten szósty coś we mnie zmienił. I mam nadzieję, że uda mi się w następnych zdaniach powiedzieć, co takiego. 

niedziela, 17 września 2017

Szczygieł - pseudo błyskotliwy bełkot, którym zachwyca się szara masa czy jednak coś więcej? // Szczygieł // Donna Tartt



Nikt nie wybiera własnego serca. Nie możemy zmusić siebie do tego, żeby chcieć czegoś, co dobre dla nas lub dla innych ludzi. Nie wybieramy tego jacy jesteśmy. 

Czytamy książki, fascynujemy się sztuką w szeroko rozumianym tego słowa znaczeniu. Ale ile razy chodzimy znudzeni do muzeów, bo tak wypada? Oglądamy filmy i chodzimy do kina, bo wtedy inaczej obraz na nas oddziałuje... Książek czytamy kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt rocznie. Jednak po ile z nich sięgamy ze względu na samo poczucie piękna i jakiegoś wewnętrznego poczucia spełnienia? Czytamy na wyścigi, coraz częściej liczy się ilość a nie jakość. Donna Tartt jest gdzieś jednak poza tym. To nie jest autorka, po którą można sięgnąć i przeczytać tylko ze względu na to, że "taka jest moda". Obiecuje Wam, że bez otwarcia umysłu książki tej autorki będą nudne, niezrozumiałe i pozbawione sensu. Owszem, można zabrać się za lekturę, aby przekonać się o co chodzi. Jednak mam nadzieję, że zaledwie po kilku stronach zrozumiecie, że te setki stron wymagają skupienia i zaangażowania. Tylko wtedy kiedy dotrzecie do końca, będziecie mogli poczuć ogrom powieści jaką jest Szczygieł (nie wypowiadam się na temat Tajemnej Historii, gdyż zwyczajnie jeszcze jej nie przeczytałam). Dopiero wtedy, gdy spojrzycie na tę książkę jako całość i zagłębicie się w jej słowa, szczególnie te końcowe, będziecie mogli poczuć, że to jest TO. 

czwartek, 14 września 2017

autumn vibes // plany & cele na jesień '17


Jesień. Ulubiona pora roku wielu książkoholików. Za co? Chyba dużo tłumaczyć nie trzeba. Za kolorowe liście na drzewach. Za ich szum i szmer pod butami. Za ostatnie ciepłe i jasne promienie słońca popołudniami. Za sweterki, aromatyczne herbaty, kakao i ciasta dyniowe. Za długie wieczory przy świecach z naprawdę dobrą lekturą bądź filmem. Za jazdę na rowerze po parku, za spacery w czasie deszczu. Za grube skarpety, gorące szarlotki ale przede wszystkim za radość i po prostu za klimat. 

Jednak w tym roku pogoda szaleje. Jesień była, jest a przecież dopiero będzie. Ranek potrafi zaskoczyć słońcem, aby po południu lunął deszcz, a wieczorem znów wiatr i powietrze jakby rano miała nas zastać śnieżyca. Przecież to początek września! Ale jako że w sumie bardziej pasuje tu kwietniowe powiedzenie "kwiecień plecień, bo przeplata trochę zimy, trochę lata" to myślę, że to dobra pora aby opowiedzieć Wam o moich planach na jesień. I tych książkowych i filmowych, a może i podróżniczych, i muzycznych. Postaram się też, do każdej z tych kategorii dorzucić garść polecajek z ubiegłych lat. 

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia