Etykiety

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Opinie o maszynach. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Opinie o maszynach. Pokaż wszystkie posty

piątek, 13 listopada 2015

4. Texi Joy 13

Kocham piątki 13go ;) Dojechał mój nowy sprzęt - no wiedziałam, że będzie fioletowa (mój najmniej ulubiony kolor ;), ale nic to - darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. Patrząc na inne kolory mam niespójność z nadrukami na obudowie. Po mojemu powinny być wedle koloru wierzchu, a są niezmiennie fioletowe. Więc jest dobrze :)
Pierwsze wrażenie - maleństwo, zabaweczka :)


Bardzo przyjemne wykonanie, taka do miziania ;)


Wszystko jest proste jak budowa cepa. Instrukcje obsługi przejrzałam ot tak, żeby zobaczyć, czy są jakieś myki o których nie wiem.
Podstawowe ściegi wystarczające na początek szycia. Nie ma automatu do dziurek - dla mnie w sumie wielki plus, bo zazwyczaj robię dziurki w takich miejscach, gdzie automat nie daje rady...


Pokrętło chodzi troszkę ciasno, mogłoby być lepiej, ale nie wymagajmy cudów ;) Dziwne to coś do nawijania bobinków - od razu nitka poszła mi pod szpulkę. Ale to może ja jestem sierotką? ;)


Od pierwszego wejrzenia zakochałam się w płytce ściegowej, uwielbiam właśnie takie.


Góra cała fioletowa...


Bok prześliczny :) A dziurki od wentylatora - mistrzostwo świata, całkiem jak kłębek wełny, ciekawe czy to było zamierzone :) Wtyczka od pedała wchodzi rewelacyjnie i wyciąga się równie dobrze. Nie miałam stracha jak u Husqvarny, że coś mi się wyrwie, że trzeba wepchnąć na siłę itp.


Patyk do szpulki... Dla mnie dziwne rozwiązanie... Boję się, że coś mi na to zleci i się urwie ;)


Tył jak tył...



Jest sporo mniejsza od Husqvarny... Jakby zgrabniejsza :)


Za opakowanie robi woreczek z ceratki jak pod prześcieradło dla dziecka, tak mi się skojarzyło ;) Nie ma oryginalnie wycięcia na rączkę, u mnie dziura już jest ;)


No i tak samo durnowate pudełko na akcesoria jak u Juno... Klapka i sprężynka tak dużo drożej by wychodziły? Husqvarna wygrywa w tym momencie ;)

Z plusów jeszcze:
- cena (o ile bym kupowała ;)
- wybór koloru (tego to zdaje się nikt inny nie ma)
- światło LED - jest białe, ładne, sterylne, w sam raz do szycia. Ciekawe czy do H. można by taką żarówkę kupić, muszę sprawdzić.
- cicha
- fajny obcinacz nitki, tak idealnie pod nitkę ;)

Minusy:
- zdaje mi się, że szyje wolniej od H. ale nie chce mi się sprawdzać danych technicznych ;)
- chwytacz wahadłowy (ale w sumie nie wiem, czy to minus... Już się do tego przyzwyczaiłam w sumie...)

Fajna. No naprawdę fajna :) Mało ostatnio szyję, więc nie wyłapałam pewnie wszystkiego, ale jest dobrze :)

Waży 4,9 kg.

wtorek, 5 sierpnia 2014

3. Juno od Janome

Na pierwszy rzut oka – Jezu, znowu trzeba będzie się wszystkiego od początku uczyć… Ale nie :)


Chyba jak już się obczai jedną nowoczesną maszynę to z kolejnymi nie ma problemu. Zwłaszcza, że ta jest taką dość uboższą opcją od E20. Nie, nie zmieniłam maszyny, wypożyczyłam ;)
Bo wg opisu jest to maszyna dla początkujących. No i jest :) Trzeba by chyba nie mieć przynajmniej połowy mózgu, żeby osoba pierwszy raz do niej siadająca i czytająca instrukcję sobie nie poradziła.
Przewaga nad E20? Ma fajne pokrętła, które łatwo chodzą… Nie trzeba kręcić z boku tym małym pokrętełkiem od A do Q.


Płytka ściegowa fantastyczna – uwielbiam takie linie :)


Stopki do wymiany – łatwizna. Chodzi w miarę cicho, ale moich kwalifikacji nie powinno się brać pod uwagę, bo maszyna dla mnie powinna wydawać szum nie głośniejszy od pracującego komputera, nie wiem czy w ogóle są takie maszyny ;)
Ilość ściegów wystarczająca.


Uwaga na trzpienie szpulek - system składany. Jak stoi wypakowana nie ma problemu, ale jak chowasz do kartonu... No zapomniało mi się, ale przynajmniej się nie złamały ;)



Nawlekanie nitki ze strzałkami...


Takie dziwne pudełko na akcesoria...


Ale za to wolne ramię przyjemnie kanciaste i dobrze rokujące do stolika powiększającego pole pracy ;)



Oczywiście chwytacz wahadłowy...


Zgrabna... ;)


Nieco mniejsza od E20.


Brakuje mi automatycznego nawlekania igły i obcinaczki nici na obudowie. Ot takie niby niewiele znaczące gadżety, a jak się człowiek przyzwyczaja ;)

Waży tylko 5,7 kg.

Na szczegółowe plusy i minusy miałam za mało czasu. Plusem jest 4stopniowe obszywanie dziurek - uratowało mnie, kiedy akurat szyłam na polarku. W ostateczności wyciągnęłabym Łucznika, ale jak już ta była pod ręką... ;)

2. HUSQVARNA-VIKING E20


Plusy:

- cicha (ale i tak za mało jak na moje marzenia), nie wali przy dużej prędkości
- automatyczny nawlekacz igły :> No boski wynalazek



- obcinaczka do nici na obudowie – można zapomnieć o nożyczkach ;)
- szyje bardzo grube rzeczy bez większych problemów
- automat do dziurek. Jednak staje się ogromnym minusem kiedy się ma polar, lub nierówną tkaninę ze szwami, czy innymi takimi. W takim przypadku półautomat sprawdziłby się dużo lepiej, bo by się cisnęło póki dziurka by nie wyszła. A tak jak coś się zablokuje – czeka cię bardzo miłe i długie prucie…
- ponoć 32 ściegi i 70 funkcji szyjących cokolwiek to znaczy ;)


- ściegi overlockowe – taka tam namiastka prawdziwego, ale coś jest ;)
- ustawianie szerokości ściegu 0-5 mm połączone z ustawianiem pozycji igły przy ściegu prostym – bardzo fajne, żeby równo ostebnować w dziwnych miejscach, a ja jak wiadomo stebnować lubię ;)


- sympatyczne mocowanie stopki, ale stopki od mojego Łucznika nie pasują :( Pasują za to te od Janome. Szykuję się do zakupu kolejnych, ale to majątek kosztuje… Na początku ciężko się było przestawić z kształtu starej stopki na coś kompletnie innego, ale już jest dobrze :) Ale płytka trochę kiepska...


- wolne ramię – okazuje się, że nie wszystkie maszyny posiadają, więc można sobie chwalić :)
- strzałki „tu nawlekaj głupku” ;)


- opuszczane ząbki – dla mnie nowość, pikować nie lubiuę, nie wiem czy się przyda ;)



Minusy:

- brak stolika powiększającego pole pracy. Jest tylko pudełeczko na przydasie, ale na przydasie niepraktyczne całkiem, bo hałasują podczas szycia. No i generalnie  wolne ramię jest zaokrąglone w taki sposób, że jakby sobie człowiek sam chciał stolik zrobić, to troszkę dziwnie będzie… Muszę pamiętać, żeby do tematu stolika z jakimś majsterkowiczem powrócić...




- nie ma walizki w komplecie – jak na mój gust towar niezbędny, w produkcji wielkich firm zapewne bardzo tanio by wyszło, ale po co się wysilać? Może być przecież „gratisem” do drogich modeli… A tak by sobie można podnieś jakość niewielkim kosztem, szkoda, że firmy nie myślą…
- chwytacz wahadłowy – po rotacyjnym w Łuczniku jestem wielce nieszczęśliwa. Zauważyłam, że nowe maszyny z rotacyjnymi to już dość droga sprawa. Dziwne, że stary zabytek ma, a nówki sztuki nie…


- żarówka zapala się razem z włączeniem maszyny – przy dziennym świetle całkiem zbędne, przy wieczornym i tak się muszę doświetlać lampką. To po co ten przymus? Żeby więcej na żarówki wydać?
- jakoś tak się wtyczka zasilająca rusza... W Łuczniku prawie można było maszynę na kablu wieszać ;)


- igła luźna, w Łuczniku prędzej się ją złamało, niż materiał zmienił pozycję, a tutaj cuda na kiju… Ale idzie się nauczyć, żeby „delikatnie” ;)
- jakaś lekka - 6,5 kg – nie mam super miejsca na szycie, zazwyczaj biurko i jak szyję szybciej to mi skacze ;)
- krótki trzpień na szpuli – nie ma też czym szpulki zablokować i przy nawijaniu bobinka (jak to się po polsku nazywa? Zapomniałam ;) szpulka potrafi wyskoczyć jak się człowiek rozbuja ;)


- dźwigania do automatu dziurkowego jest podejrzana. Wychodzi kawałek, a potem trzeba na chama w dół. Przy czym potrafi odpaść to to plastikowe z końca. Więc mimo, że trzeba na chama to jednak z odrobiną delikatności ;)
- jakiś taki zabawkowy pedał gazu ;) Na zdjęciach z łucznikowym zabytkiem.




***
Nie wiem do jakiej kategorii zaliczyć pokrętło zmiany ściegów. Kręcisz, strzela, kręcisz, strzela... ;) W sumie bardzo upierdliwe nie jest, ale... ;)

Jak odkryję coś nowego to będę dopisywać, możecie co jakiś czas zaglądać ;)

1. Wstęp do opinii o maszynach, czyli taki tam off-top, bo lubię sobie pogadać ;)

HUSQVARNA-VIKING E20

Ostatnio pisałam o problemach, ale jakąś opinię poza problemami można napisać, nie? ;)

Maszynę kupiłam właściwie tylko dla „CICHO”. No, może jeszcze dla paru innych funkcji ;) Ale przy moim dziecku szyć w dzień się nie da, a stary Łucznik za głośny na nocne wariacje... Początkowo myślałam o komputerowych wypasach powyżej 1000 zł, ale po obejrzeniu mojego nabytku stwierdziłam, że więcej to by było za dużo. Na Łuczniku przecież też miałam więcej, a korzystałam tylko z ulubionych ściegów...
W obecnym stanie również wieczorami szyć się nie da, bo coś się często Ssak nr 1 wybudza, mąż zazwyczaj wieczorami pracuje, a ktoś jej pilnować i miziać musi… No ale cóż począć. Trzeba poczekać aż Ssaki dorosną ;)

Pierwsze wrażenie „o Boże... Ja się tego nie nauczę szybko”. Mylne wrażenie, trzeba tylko usiąść z instrukcją i po kolei zrobić, i już się pamięta :)


Stwierdzam jednak, że miłością mojego życia nie będzie – ot trochę lepsza od Łucznika. Myślę o czymś innym, o tej pierwszej upatrzonej wymarzonej, ale to musiałabym bank obrobić, wygrać w totka, czy jakiś inny cud ;) Ale za to jest baaardzo ładna :)