Może ktoś jeszcze pamięta, a jak nie pamięta - zerknie kilka wpisów wstecz, jak chwaląc się prezentami urodzinowymi, wspomniałam o jednym bardzo symbolicznym, nieco kąśliwym.
Oto on, cała prawda:
Pojęczę sobie jeszcze trochę, bo okoliczności sprzyjające, a i usprawiedliwień dla bycia Królewną Jęczybułą mam cały zastęp.
Dzieje się. Starego mieszkania na razie nikt nie chce (bu), a nowe już, już prawie nasze - do końca miesiąca dostaniemy klucze. Także chwilowo mamy nadstan.
Chyba przełknęłam już tę gorzką dla mnie pigułkę i pogodziłam z moim nowym losem, w końcu oswajałam się z tym faktem od września. Wtedy to, dokładnie czwartego dnia miesiąca, w czwartek (nie muszę nawet spoglądać w kalendarz - to była dla mnie trauma), po raz pierwszy Mąż Krzysztof wspomniał nieśmiało o tym, że może jednak powinniśmy rozważyć przeprowadzkę TAM.
Panika, płacz, niedowierzanie. Przez blisko rok naszej rozłąki był to jedyny pewnik: obiecaj, że się stąd nie wyprowadzimy! Obiecał. Ja sobie też obiecałam.
To tu miałam swój pierwszy dom. Swój. Mocno już ukochany. Nie każdy tak bardzo przywiązuje się do miejsc, a i priorytety ludzie mają w życiu różne. Ja wiem, że kompletnie nie nadaję się do życia w tymczasowości, w wynajętym, w "nie takim". Po prostu nie! Potrzebny mi dom, w którym czuję się bezpiecznie i swojo. I po pięciu latach życia w takim właśnie, muszę się już przenosić.
TAM to naprawdę niewielkie miasto, w którym, z całą sympatią do jego mieszkańców i podziwem dla pięknych terenów, umarłabym. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam więc czwartego września, po telefonie od Męża Krzysztowa, było rzucenie się w wyszukiwarkę nieruchomości z pytaniem "czy tam w ogóle jest gdzie mieszkać?!"
To make a long story short: najsampierw wyszukałam największe w okolicy TAM miasto. Aktualnie mieszkamy w mieście liczącym blisko 200 tys. mieszkańców i będącym częścią aglomeracji, więc jest naprawdę tłoczno, ruchliwie i żywo.
W naszej nowej rzeczywistości duże miasto to czterdzistotysięczny Ciechanów. Łał.
Idźmy dalej: mieszkanie co najmniej trzypokojowe, co najmniej dziewięćdziesięciometrowe, najlepiej w kamienicy, a na pewno nie młodsze niż z lat 50-tych ubiegłego wieku, do odświeżenia, adaptacji na potrzeby własne, ale bez rycia wszystkiego i stawiania nowych ścian. Wiecie, cegła, parkiety, stęchlizna, tfu! dusza, takie tam.
Ilość wyników wyszukiwania: 1!
I wtedy, września czwartego, późnym wieczorem wysłałam do kolegi mail z linkiem do ogłoszenia i stwierdzeniem, że "widzę nawet miejsce na kuwety". I chociaż sądziłam, że głębszy risercz przyniesie nam duży wybór i na pewno niełatwo będzie się zdecydować, to właśnie mieszkanie, jedyne spełniające nasze podstawowe wymagania, kupiliśmy.
W stosunku do naszego aktualnego ma kilka zalet, ale też kilka wad. W szczegółach opowiem o tym w następnych wejściach.
Teraz napiszę o jednej wadzie podstawowej:
NIE MIEŚCI SIĘ ONO PRZY JAINTY 8.
I co my teraz zrobimy z blogiem? Jakieś pomysły? Sugestie? Propozycje nie do odrzucenia?
Nowy blog? Zmiana nazwy? Stara nazwa? Ale tu niekonsekwencja mnie wykończy. I chyba dlatego tak długo nie pisałam - jak zwykle, problem z nazewnictwem ;-)
Czekam na Waszą pomoc, jeśli jeszcze tu zbłądzicie!
Fajnie, że jesteś :)
OdpowiedzUsuńCiechanów, wyjdę na niedouka (po skończonej geografii ), ale ... no aż musiałam wyguglać, żeby wiedzieć - gdzie on :o Północ, północny wschód. No i masz nazwę ;P
Tego bloga zostawiałabym 'ku pamięci' (albo zmieniłabym nazwę, albo...). Są tu ładnie napisane opowiastki, fajne zdjęcia.
Kartka! :))
Pozdrawiam serdecznie,
A.
No widzisz, ja też bym wolała nie wiedzieć, gdzie leży Ciechanów ;-) Tym bardziej, że od urodzenia jestem raczej "dzieckiem południa". Ale tak sobie tłumaczę, że może te przeprowadzki w górę mapy, to taka moja droga nad morze. A stamtąd już tylko "hop" przez Bałtyk i... Szwecja :-D
UsuńBloga nie usunę, to na pewno, a do założenia nowego też nie jestem przekonana, bo to zaczynanie od zera, a historia moja trwa już jakiś czas. Muszę się zorientować w kwestii zmiany nazwy, tak od strony organizacyjnej, bo nawet nie wiem czy to możliwe :-)
Pozdrawiam i fajnie, że tu zaglądasz :-)
Hej Ewa :)
UsuńPopatrz, trochę wywołałam tę geograficzność w w tytule :D Jest fajnie, zgrabnie :)
'Bałtyk' to moje marzenie (zarówno po tej stronie, jak i tej północnej), zresztą tak jak i Pogórze :D
Ewo, pisz, tak fajnie się ciebie czyta ....dobrze mi u ciebie :)
Ściskam,
A.
Zdecydowanie przyczyniłaś się do dotychczasowych zmian :-) póki co, dobrze mi z nimi.
UsuńCzyli co, za jakiś czas widzimy się po sąsiedzku na wybrzeżu? ;-)
Zdecydowanie przyczyniłaś się do dotychczasowych zmian :-) póki co, dobrze mi z nimi.
UsuńCzyli co, za jakiś czas widzimy się po sąsiedzku na wybrzeżu? ;-)
No nie wiem..., ja bym zmieniała nazwę stopniowo, potem może nawet i bloga. Chwilowo bym dodała "Już nie Jainty 8 " , a potem, potem się zobaczy. Nazwę przyniesie życie w nowym miejscu.
OdpowiedzUsuńTeż się przywiązuję do miejsc (i nie tylko). A to takie nie na czasie...
Powodzenia na nowym miejscu!
Jak miło widzieć nowy post :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że zakładanie nowego bloga to tak jak spalenie starego pamiętnika. Lepiej zachować continuum i prowadzić go nawet ze starą nazwą, tak czysto z sentymentu.
Albo zostaw po prostu nazwę w wyszukiwarce a zmień jedynie nazwę pod obrazkiem z kurą :)
P.S. Życzę rychłej sprzedaży Jainty i szczęścia w nowym TAM domu :)
Pozdrawiam,
Ewelina
Pomogłyście mi podjąć decyzję. Na razie zmiany są drobne, zobaczymy jak to się sprawdzi :-)
OdpowiedzUsuń"TAM" nie jest tak źle :) Rodowita Warmianka 9 lat temu nie umarła i nawet odnalazła trochę więcej plusów przeprowadzki :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam K.
To dlaczego ja tu nie widzę jeszcze skrupulatnie sporządzonej listy tych zalet? Bardzo mi się przyda wsparcie ;-)
UsuńA zdradzisz, gdzie konkretnie TAM? Tzn. jaka miejscowość? Bo ja w poście mam na myśli bardzo konkretne TAM, w którym pracuje Mąż Krzysztof, jakieś 25 km od Ciechanowa :-)
Właśnie TAM gdzie pracuje Mąż Krzysztof tak źle nie jest. A w Ciechanowie widzę nawet kilka plusów więcej ;) Ewo eM głowa do góry i zapraszam na turnus zapoznawczy ;-)
OdpowiedzUsuńA, no tak, TAM ma swoich szpiegów ;-)
UsuńTrzymam za słowo z tym turnusem zapoznawczym. A i ja mam nadzieję, że uda nam się zorganizować jakąś parapetówkę przy czipsach i koli (bo wiadomo - ja nie gotuję ;-), zanim nam wzrośnie liczba osób w gospodarstwie domowym :-)