Grudzień przeleciał jak oszalały, zupełnie nie wiem kiedy i jak. Widać to choćby po ilości grudniowych postów... Od mniej więcej połowy listopada ogarnięta byłam twóczym szałem, który jednak rzadko kiedy zdążyłam uchwycić aparatem. Przeżyłam dwa świąteczne jarmarki - jeden dwudniowy w 13 stopniowym mrozie, ale za to w doborowo-rozgrzewającym towarzystwie mojej Siostry, o
tej :) Było cudnie - dwa dni bez dzieci, mężów i innych przyległości, które chociaż kochane nad życie utrudniają nam codzienny swobodny kontakt, którego brakowało nam bardzo. Nabyłyśmy się z sobą więc trochę. Mimo to pozostałyśmy z pewnym żalem, że nie da się tak nabyć ze sobą na zapas :) Ale było fajnie i mam nadzieję na powtórkę.
Drugi jarmark czterodniowy był bardziej samotny, ale też było fajnie. Miałam cudną miejscówkę niedaleko najprawdziwszego kataryniarza, który umilał mi czas przez cały dzień. A ta katarynka... dzieło sztuki. Oczywiście nie zrobiłam żadnego zdjęcia...
Hurtem wklejam to co zrobiłam świątecznego przed Świętami, bo jeszcze wtopi się w choinkowy czas :) Resztę zostawię na potem.
Na pierwszy rzut kartki świąteczne w złocie, czerwieni i bieli. Pierwsze to niemal hurtowe zamówienie - wszystkie jednakowe. Drugie "misiakowe", których nie mogło zabraknąć :)
Tu następny hurcik - tym razem pudełkowy:
Były też zaproszenia na jasełka:
I mnóstwo filcaków było jak zwykle. Zdjęcie zrobiłam tylko tej choineczce, która powstała w jednym egzemplarzu. Taka prościuchna i spontaniczna, ale jakoś mi się dziecinnie i beztrosko kojarzy :)
Jak minęły Wam Święta? Ja chciałam tradycyjnie nadrobić mój haftowany obraz. Niestety nie przybył ani jeden krzyżyk ani nawet półkrzyżyk :( Co robiłam? Pomagałam w budowie statku kosmicznego z Gwiezdnych Wojen, ciężarówki i nadzorowałam budowę śmigłowca - legolandia jednym słowem. Zostałam nawet mechanikiem pokładowym na tym statku kosmicznym. Nie wiem czy się śmiać czy płakać, bo jak się okazało on jest kudłaty i piszczy jak stara szafka... Nie zliczę ilości świnek ostrzelanych z procy ptakami różnego kalibru, na szczęście wirtualnie :D
Pomyśleć, że w tym czasie moja Siostra budowała śliczny różowo-fioletowy zamek dla księżniczek... Może da się kiedyś pobawić :)
Uciekam robić noworoczne porządki i postanowienia.
Pozdrawiam ciepło!
Julia