Pokazywanie postów oznaczonych etykietą opracowania o pisarzach. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą opracowania o pisarzach. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 19 września 2013

KASKADERZY LITERATURY. "LEGENDARNI I TRAGICZNI" JANA MARXA



    Mniej więcej w połowie czasów nastoletnich zaczytywałam się poezją Bursy. Nimb „artysty przeklętego” ogromnie wtedy działał na moją wyobraźnię a fakt, że poeta przedwcześnie zszedł z tego świata z powodu choroby serca, jeszcze spotęgował moje zainteresowanie jego twórczością.
    Podobnie, choć w mniejszym już natężeniu i z innych powodów, podczytywałam Stachurę. Fascynowało mnie jego życie wiecznego wędrowca. Pamiętam, że z okazji zaliczonej semestralnej klasówki z matematyki (wielki sukces!) ufundowałam sama sobie w nagrodę opracowanie na temat jego życia i pisania.
    Dziś mój entuzjazm znacznie osłabł, jednak gdy podczas bytności w antykwariacie wpadła mi w oko książka Jana Marxa „Legendarni i tragiczni”, poświęcona polskim poetom przeklętym, nie zastanawiałam się długo nad kupnem.
    Autor koncentruje się na postaciach twórców, którzy z różnych powodów naznaczeni zostali piętnem śmierci. Czy była to choroba, czy świadome lub podświadome dążenie do autodestrukcji, efekt był zbliżony – pełna niepokoju literatura.
    W zbiorze esejów poznajemy koleje życia Haliny Poświatowskiej, Andrzeja Bursy, Rafała Wojaczka, Edwarda Stachury, Stanisława Grochowiaka oraz Kazimierza Ratonia.
Jan Marx zdaje się nie tylko bardzo dobrze znać meandry życiorysów przedwcześnie zmarłych artystów, ale i „czuje” ich poezję, po wielokroć udowadniając swój osobisty do niej stosunek.
    Autor zyskał moją przychylność chociażby tym, że nie wsadził wszystkich do jednego worka opatrzonego wspólną etykietką, lecz uwypukla różnice dzielące poetów – zarówno jeśli chodzi o postawy życiowe, jak i poziom ich dzieł oraz warsztat pisarski.
Twórczość Bursy stawia ponad poezją Wojaczka, co potwierdza moje własne preferencje  – nie jestem zwolenniczką ekshibicjonizmu posuniętego do granic  wytrzymałości, skrajnego naturalizmu ani epatowania terminologią zaczerpniętą ze słownika anatomopatologa.
    W opracowaniu nie brak odwołań do filozofii a także do poetów zachodnich, którzy byli prekursorami prądu i pierwszymi poetes maudits – Rimbauda, Verlaina czy Trakla. W obszernym i bardzo ciekawym wstępie przywołane są również postaci  Witkacego, Przybyszewskiego, Tetmajera i wielu innych.
    Wracajac zaś do tematu zasadniczego, czyli głównych bohaterów, w trakcie lektury „Legendarnych i tragicznych” podążamy kolejno śladami polskich „kaskaderów literatury”.
Zbiór otwiera esej na temat Andrzeja Bursy, najlepiej zapowiadającego się poety z pokolenia „współczesności”, który genetycznie zaprogramowany został na krótkie życie, a przy tym, prócz wyroku biologicznego, nosił w sobie „smutek istnienia”. To wszystko, plus ogromny talent i perwersyjne poczucie humoru sprawiało, że w swoich wierszach i prozie stwarzał czasami aurę makabrycznej groteski, wywołującą skojarzenia z malarstwem  Salvadora Dali.
    Sporo uwagi poświęca autor również „polskiej Sylvii Plath” czyli Halinie Poświatowskiej. Znana ze swoich wibrujących od emocji erotyków pisarka była kolejnym przykładem heideggerowskiej teorii „bytu ku smierci”. Spragniona życia i zmysłowych doznań wrażliwa dusza  zamknięta była niestety w chorym ciele. Poetka, która w dzieciństwie nabawiła się ciężkiej wady serca, przez lata zmagała się z przeznaczeniem. Podczas jednego z pobytw w sanatorium poznała swego męża – dobrze rokującego malarza Adolfa Poświatowskiego, który, podobnie jak ona, chorował na serce. Pomimo ostrzeżeń lekarzy („wasz związek to wyrok śmierci!”) trwała przy ukochanym, niestety los poskąpił im długotrwałego szczęścia.
 Kolejne nawroty choroby, kolejne fale nadziei, wizyty w szpitalach, wyjazdy i operacje przeplatane były gorączkowym pisaniem i zdobywaniem wykształcenia. Pozostawiła po sobie zbiór wierszy przepełnionych desperackim pragnieniem miłości i przeczuciem rychłego końca.
    Jan Marx opisuje również życiowego nonkonformistę i trubadura Edwarda Stachurę, domorosłego filozofa, który własnymi czynami potwierdzał, że „Wędrówką jedną życie jest człowieka”.
 Opisuje zbuntowanego Wojaczka, który w rynsztok swojej poezji zlewał wszystkie brudy, których doświadczał na co dzień.
Kolejno poznajemy Grochowiaka, który pisał równie intensywnie, jak pił, wskutek czego zmarł na marskość wątroby w czterdziestym drugim roku życia oraz zapomnianego dziś (moim skromnym zdaniem, nie bez przyczyny) Kazimierza Ratonia.
    Poetycką ilustracją, potwierdzającą tezy zawarte w opracowaniu, jest wybór wierszy każdego z artystów.I dobrze,  że autor o tym pomyślał, w przeciwnym razie jeszcze bym – o zgrozo! – skusiła się na bliższą znajomość z rzeczonym Ratoniem i nieopatrznie kupiła jakiś tomik jego poezji. A tak z pewnością nie kupię.
    Głęboka znajomość tematu i szerokie odwołania do światowych prądów literackich jest dużą zaletą tego opracowania. Można nawet przymknąc oko na pewne powtarzające się sformułowania, w których Jan Marx wyraźnie się lubuje. Tak czy inaczej, „Legendarni i tragiczni” to dobrze odrobione zadanie i ciekawa lektura dla miłośników poezji. Nie tylko tej „przeklętej”.

A jako post scriptum jeden z najbardziej znanych wierszy (i jeden z moich ulubionych) Andrzeja Bursy:

OGRÓD LUIZY

W czerwcu najpiękniej ogród zakwita Luizy
Którego nieistnienie zabija jak topór
Zawieszony na tęczy pod gwarancją wizji
Rozżarza się w olśnienie purpurowych kopuł
W czerwcu najpiękniej ogród zakwita Luizy

Luiza której lekkość, gracja i swoboda
Metal z różą a krzemień z obłokiem kojarzy
Biega bezbronna w ciemnych lewadach ogrodu
Serca wyryte w korze mając na swej straży
Luiza której lekkość, gracja i swoboda

Kawalkada dąbrowy, czujność sarnich blasków
Gamę śmiechu Luizy powtarza, gdy ona
Rozrzucająca włosów rozgwiazdę na piasku
Poddaje nagie gardło, śmiechem zwyciężona
Kawalkada dąbrowy, czujność sarnich blasków

Łaskę Luizy może zdobyć tylko męstwo
Pewność rzutu i nerwów szaleńcze napięcie
Zwycięzco, umazany gęstą krwią zwierzęcą
Przynieś jej lwią paszczękę i serce łabędzie
Łaskę Luizy może zdobyć tylko męstwo

Prostotę tajemnicy ogrodu Luizy
Labiryntów i altan, puszcz i klombów kwietnych
Ptaszarni i rykowisk, gonów gazel chyżych
Pojąć potrafi tylko prawy i szlachetny
Prostotę tajemnicy ogrodu Luizy

Którego nieistnienie zabija jak topór
Realnością śmiertelnych poczekalni ziemi
Przeklęty rojeniami dzieci i idiotów
Wydrwiony mgieł nonsensem, ginie w neurastenii
Którego nieistnienie zabija jak topór


czwartek, 12 września 2013

OCEAN EMOCJI I SZAŁ ZMYSŁÓW. "16 SMUTNYCH ESEJÓW O MIŁOŚCI, O PISARZACH ROSYJSKICH I ICH MUZACH" TADEUSZA KLIMOWICZA





  
  Oj, dostało się niektórym pisarzom, dostało. W swoim opracowaniu na temat (bujnego!) życia intymnego ojców literatury rosyjskiej, prof. Tadeusz Klimowicz zdejmuje swych bohaterów z cokołu i nie zostawia na nich suchej nitki. Po lekturze tej książki można dojść do wniosku, że recepta na bycie wybitnym artystą tkwi nie tylko w talencie, ale i... hmmm... otwartości na bogactwo doświadczeń uczuciowych. I nie tylko uczuciowych.
    Autor bierze na widelec, jak wskazuje tytuł, 16 najznamienitszych postaci z historii rosyjskiej literatury. Czego się o nich dowiadujemy?
    Ano, żeby nie zdradzać zbyt wiele i nie odbierać nikomu ewentualnej przyjemności ewentualnej lektury – poznajemy tu zarówno tajemnice serca, jak i alkowy bohaterów. I jedno Wam powiem – gdyby liczba napisanych dzieł równała sie liczbie podbojów miłosnych wyżej wspomnianych, Rosja byłaby dziś kolebką światowej kultury.
    Profesor Tadeusz Klimowicz, wykładowca historii literatury rosyjskiej na Uniwersytecie Wrocławskim, analizując bogaty materiał źródłowy – dzienniki, listy i wspomnienia – opisuje szczegółowo przeżycia intymne słynnych pisarzy.
Każdy esej poświęcony jest jednemu bohaterowi, każdy mógłby równie dobrze stanowić odrebną całość i materiał na krwisty romans z historią a w tle.
    Aleksander Puszkin, na przykład, miał serce tak pojemne, że do czasu ożenku pomiesciło się w nim ponad sto oblubienic. „W noc poślubną Aleksandr wyszeptał Natalii, że jest jego sto trzymastą kobietą. Oboje byli przekonani, że ostatnią. Mylili się...”
 Nie ustępujący w niczym Casanovie pisarz lubił również prowokacje obyczajowe. Przykładem może być anegdota na temat obiadu u gubernatora, na który Puszkin przyodział jeno „przeźroczyste, muślinowe pantalony, bez żadnej bielizny pod spodem”. Hmmm...
Co dziwne, męską urodą nie grzeszył, cechowała go ogólna abnegacja, koślawy chód no i zaledwie 160 cm wzrostu. Dziwne i zastanawiające.
    Lew Tołstoj nie był od Puszkina gorszy, biorąc pod uwagę obfitość doświadczeń. Można było go nazwać „miłosnym bulimikiem”. Rozbuchanym żądzom dawał chętnie i często upust, nawiązując przygodne kontakty, stale jednak towarzyszyła mu świadomość, że taki styl życia prowadzi do zguby. Rolę oczyszczającą pełniły gwałtowne wyrzuty sumienia. Tak silne, że Tołstoj doznawał wręcz uczucia wstrętu na myśl o wiadomych praktykach. Do czasu kolejnego podoboju...Jego rozpasanie miało konsekwencje nie tylko duchowe, ale i stricte fizyczne (co w owych czasach było plagą bardzo powszechną). Gdy poślubił młodziutką  Sofię, w dowód zaufania podsunął jej do przeczytania swe prywatne dzienniki, których lektura niewinną dziewczynę wprawiła w stan niedowierzania , osłupienia i zniesmaczenia.Trudno jej się dziwić, nawiasem mówiąc... A było to zaledwie pierwsze z jej rozczarowań.
   Kolejne eseje to kolejne odsłony życia rosyjskich literatów.
Dowiadujemy się, żeżyciem uczuciowym Aleksandra Błoka kierował kompleks Edypa, u podstaw którego leżała nienawiść do okrutnego ojca i ogromne przywiązanie do matki.
Dowiadujemy się, że Jesienin zyskał miano pierwszego playboya Rosji epoki NEP-u i nie stronił od eksperymentów z partnerami obu płci, do czasu płomiennego romansu z równą sobie skandalistką, słynną tancerką Isadorą Duncan.
Poznajemy historię pierwszego (przedwczesnego) małżeństwa Bułhakowa, jego kolejne miłości oraz dzieje romansu z koainą i morfiną.
Autor opracowania przywołuje również,między innymi,  postać nieatrakcyjnej, lecz oryginalnej Mariny Cwietajewej i genezę jej związku z Siergiejem Efronem, wspomina targane emocjami życie Achmatowej oraz unurzanego w wódce, chorobach, kobietach i melancholii Jerofiejewa.
   Czy taka książka wnosi coś do naszej wiedzy o świecie i czy jest w stanie poszerzyć nasze horyzonty literackie? Nie wiem. Być może ktoś da się porwać temu miłosnemu rollercoasterowi. Na pewno można przeczytać w ramach ciekawostki, jeśli chce się poznać kulisy życia swoich literackich idoli. Ale równie dobrze można sobie darować.
Mnie osobiście bardziej zainteresowałby szerszy aspekt życia pisarzy. Anegdoty – tak, ale nie sprowadzone wyłącznie do sfery uczuciowo-cielesnej. Dodajmy – z naciskiem na to drugie – co jest najwyraźniejniej idee fixe autora książki...
    
Jako ciekawostka – podobizna żony oraz matki trzynaściorga dzieci Lwa Tołstoja – Sofii (kobiety o anielskiej zaiste cierpliwości):

 (Źródło zdjęcia: klik)