Pokazywanie postów oznaczonych etykietą trendy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą trendy. Pokaż wszystkie posty

6 kwietnia 2016

{Projekt szafa}

Tydzień temu, otwarłam swoją maleńką białą szafę [patrz 1 zdj. w poście z 14 marca] i wkurzyłam się totalnie! Nie dość, że ma niestandardową głębokość i wszystkie marynarki mają wyświecone ramiona od ocierania o drzwi, to jeszcze zamykanie jej bez użycia kolana, graniczy z cudem. Otworzyłam ją na oścież, usiadłam naprzeciwko i zaczęłam się drapać po głowie... Najlepsza byłaby nowa, większa, ale Gero nie chce słyszeć o tym pomyśle. Już mnie zganił, że półki za parawanem montował nadaremno... Racja, racją, ale to nadal nie rozwiązuje mojego palącego problemu. Wzięłam telefon do ręki i zaczęłam szukać odpowiedniej szafy spełniającej następujące wymogi - musi mieć nie więcej niż 2 metry długości, pasować do klimatu mojej sypialni i być tania! Zaskakująco szybko znalazłam swój typ. Wysłałam link do Gero i czekałam... Niedługo! Zadzwonił, że szafa już jedzie i w dodatku ze zbitą {!} ceną! 


Kolejny krok, to metamorfoza! Zakupiłam kredową farbę Autentico w kolorze french grey TUTAJ, zamówiłam białe wieszaki TUTAJ. Białą farbę akrylową, do malowania wnętrza szafy już miałam.
Farba kredowa ma to do siebie, że nie wymaga specjalnego przygotowania podłoża. Moją szafę dokładnie umyłam wodą z płynem do drewna,
tak dla odświeżenia. I przystąpiłam do dzieła! Malowanie zwykłym akrylem wnętrza szafy mnie wykończyło! 4 warstwy, a i tak nie jest idealnie, ale za to ostateczne pociągnięcie na zewnątrz farbą kredową to już sama przyjemność! Komfort malowania  i piękne krycie sprawiają, że warto zainwestować w tą farbę. U mnie wystarczyły 2 warstwy. Po wyschnięciu musnęłam całość woskiem, a później przetarłam suchą szmatką. 



Gdy baza została przygotowana, z wielką przyjemnością przystąpiłam do układania swojej garderoby. Okazało się, że wystarczy posegregować ją kolorystycznie i efekt okazał się naprawdę niezły! 

17 listopada 2015

{Żeby było ładnie}

To, co dla mnie jest wyrazem dobrego gustu, smaku i stylu, dla innych może okazać się kiczem i tandetą.  Oburzamy się, że sąsiad pomalował dom na niebiesko? Podśmiewamy się, że działkę 40 arową  ogrodził metaloplastyką odwzorowującą ogrody angielskie w skali 1:1? Z politowaniem patrzymy na kolejnego gipsowego bociana, sarenkę, czy gąskę w ogródku? Bezguściem nazywamy lwy zwieńczające wejście do wiejskiej posiadłości? 
To uderzmy się w pierś i rozglądnijmy wokół siebie. Czy w naszym mieszkaniu, domu, ogrodzie, nie ma takich smaczków? U siebie znalazłam wiele - poroża, olejodruk "Na rykowisku", gipsowe kolumny, stylizowane "ludwiczki"... Co prawda z pełną świadomością, ale jednak! I wiecie co? Lubię ten mój kicz, to HAWAIKUM, zjawisko tak pięknie nazwane przez autorów książki o tym samym tytule.
My "znawcy" dobrego smaku, oburzamy się na domy weselne budowane w pałacowym stylu, zamykamy oczy na widok pastelowych blokowisk. Toniemy natomiast w zachwycie nad spójną architekturą Włoch, Francji, czy Szwecji. Tymczasem dla obcokrajowców nasze domy są zjawiskowe(!) i egzotyczne! Czy to oznacza, że kupuję  taką przestrzeń bez zastrzeżeń? Oczywiście, że nie, ale zaczynam patrzeć na nią z przymrużeniem oka i z pewną wyrozumiałością. 
Bo każdy dąży do piękna, ale nie każdy w ten sam sposób.

Komu temat jest bliski i lubi tropić podobne klimaty, polecam następujące lektury:
"Wanna z kolumnadą" Filipa Springera
"Źle urodzone" Filipa Springera
"Niewidzialne miasto" praca zbiorowa
"Hawaikum" praca zbiorowa

Zdjęcia są mojego autorstwa i powstały na przełomie kilku lat. Wygrzebane z archiwum domowego na potrzeby chwili;)

5 kwietnia 2015

*Nie, nie jestem minimalistką*

Trendy są najniewierniejszą z żon! Jeszcze niedawno kwitła bezgraniczna miłość pod szyldem shabby chic. Malowałyśmy wszystko na biało i przecierały. Nic nie mogło być spod igły, idealne. Im bardziej po przejściach, tym piękniejsze! Teraz  shabby się znudziło, "przestarzało"(jeśli  oczywiście może jeszcze bardziej;), a na scenę wszedł ten dystyngowany, wymuskany, pachnący "czystością" MINIMALIZM! Oczyszczamy się z toksyn, wyzbywamy przedmiotów, które nas tłamszą. Wyznajemy zasadę im mniej tym lepiej. Może potrzebujemy oddechu? 

Pamiętam, gdy dwa lata temu remontowaliśmy kuchnię. Dużo "przydasiów" wyniosłam wtedy na strych. Było czysto i klarownie. Moja przyjaciółka śmiała się wtedy ze mnie mówiąc "Zobaczymy na jak długo" ;) I miała rację! To była dla mnie biała kartka do zarysowania, której nie zawahałam się szybko zapełnić i to szczelnie!!!  

Nie, nie jestem minimalistką! Uwielbiam otaczać się przedmiotami. Zawsze tak miałam w mniejszym lub większym stopniu. Luka, pustka, biała ściana nie są dla mnie. Ja muszę je czymś zapełnić i to już! I nie są to drogie przedmioty sygnowane znanym nazwiskiem lub z logiem "modnej" marki. Ja lubię przedmioty vintage, no logo, które przemawiają do mojej wrażliwości, w obecności których czuję się dobrze, ot tak po prostu!

Nie oznacza to, że nie cenię współczesnego dizajnu i nowoczesnej architektury. Zdaję sobie sprawę, że ciągłe nurzanie się przeszłości potrafi uwsteczniać. Popatrzmy nie tylko na nasze wnętrza, ale również na to, co wyrasta za naszymi oknami. Na widok szklanego, futurystycznego domu wzdrygamy się i mówimy, że to maszkara, nie pasująca do otaczającego krajobrazu, ale... Powstaje zatem pytanie : "Gdzie jest miejsce dla nowych, młodych, kreatywnych twórców?" Nie chcemy ich projektów na Starówkach, w szczerych polach, wśród blokowisk... Bo nie pasują? Abstrakcja przeciwko architekturze tradycyjnej, nowoczesny dizajn przeciwko spuściźnie przodków. Odwieczna walka nowego ze starym.

A Wam co w duszy gra? Kochacie stare przedmioty i nie wahacie się ich przytargać do domu, choć miejsca na nie już dawno nie ma, czy też potrzebujecie przestrzeni i wolicie mniej a lepiej/drożej/dizajnersko?  Jestem bardzo ciekawa Waszych przemyśleń!

27 stycznia 2015

{Niedobór witaminy S}

Cierpię na permanentny brak wit. S. Brak S-nu, S-łońca, S-portu, S-amodyscypliny, S-iły woli... Tych eSesk znalazłoby się jeszcze wiele... Czuję zmęczenie materiału i brak zadowolenia z siebie. Aby nie myśleć o "głupotach" wpadłam w wir szycia. Maszyna aż podskakiwała z radości, ale podskoczyła za wysoko i wyzionęła ducha... Jakie epitety leciały, to lepiej nie mówić! I jak tu zwalczać S-mutasy ciężką pracą? No jak? Jutro zadzwonię do mojego "serwisanta". Dlaczego mojego? Jak w tamtym roku maszyna szwankowała, to zadzwoniłam na numer widniejący w książce gwarancyjnej i trafiłam na super gościa, który krok po kroczku (przez telefon) sprawdzał, co mojej maszynie jest. Anielska cierpliwość pana serwisanta do kobiety, która nie rozróżnia pierścienia, ani bębenka, nie miała sobie równych. Wprowadził maszynę w świat żywych i uchronił mnie od kosztów i braku sprzętu. Na koniec przedstawił się : "Nazywam się Zbigniew W. i odtąd będę prowadził Pani maszynę";D No nic, trzeba zadzwonić;)
***
A na powyższych zdjęciach kilka migawek z rana. Ten dzień zapowiadał się naprawdę nieźle...


29 grudnia 2014

{Przegląd garderoby zimowej}

https://www.facebook.com/delaluca.delaluca

Za oknem krajobraz w tonacji B&W, więc i ja powróciłam do swoich ulubionych zestawień kolorystycznych. Na razie śnieg oglądam z bezpiecznego i ciepłego miejsca przy kaloryferze i nie mogę się przemóc, aby poharcować razem z dziećmi w śnieżnej zawiei. Wczoraj sprawdziliśmy nasz "sprzęt sportowy" i okazało się, że chyba myszy na strychu harcowały i nogawki dzieciom w spodniach narciarskich poodgryzały. Moje gatki wyraźnie "zmniejszyły" się w obwodzie pasa... Żarłoki jedne;)! Nie my - MYSZY oczywiście;)))!

Zanim więc wbiję się w puchate wdzianka, mam w planie wejść w NOWY ROK delikatnie, bez ślizgów i wywijańców, ale za to w ciemnej sali zatracić się w ramionach dziesiątej muzy. Tak postanowiliśmy, że tym razem przywitamy NOWY ROK w sposób, jaki najbardziej lubimy - podczas SYLWESTROWEJ NOCY FILMOWEJ!  A Wy gdzie będziecie wywijać???

{Kochani życzę Wam, aby stary rok zabrał ze sobą wszystkie smutki i złe momenty,
a NOWY 2015 przyniósł powiew świeżości 
i całe mnóstwo powodów do radości!!!}

10 października 2014

Jesienny look

Oswajam jesień jak mogę. W sypialni pojawiło się kilka nowych akcentów. Szaro i jeszcze raz szaro, ale tak mi do jesieni pasuje. A dla siebie zafundowałam sobie nowy płaszczyk, wygodne buty i już mi jesień nie straszna;)

14 sierpnia 2014

Podbijamy przestrzeń miejską po raz 16-ty. Kierunek LUBLIN!

Już jutro kolejne miasto dołączy do naszej rocznicowej tradycji. Tym razem LUBLIN! Tyle razy go omijaliśmy, aż wreszcie i na niego przyszła kolej. Jeśli czytają mnie szanowne Lublinianki, to chętnie skorzystam z podpowiedzi, co warto zobaczyć, gdzie pójść...  Wiem, że na Was mogę liczyć:)

8 czerwca 2014

Na tą chwilę czeka się cały rok... no dwa lata;)

Do wyjazdu na urlop zostało jeszcze kilka dni, ale u nas pakowanie idzie pełną parą. Przed nami pracowity tydzień, więc nie będzie dużo czasu. Kierunek południowa Dalmacja z przystankiem na Węgrzech. Odwiedzimy półwysep Tihany. Mimi tak pięknie o nim napisała i zilustrowała TUTAJ, że musimy o niego zahaczyć. A na Chorwacji w planach mamy oczywiście półwysep Peljesac, ze Stonem na czele. Musimy spróbować tamtejszych ostryg, bo podobno najlepsze! Wiele już widzieliśmy 2 lata temu, więc uderzymy do Bośni i Hercegowiny do przepięknej miejscowości Trebinje. Mam nadzieje, że powódź jej nie dotknęła...
Na miejscu czekają już na nas nasi znajomi, dlatego wiemy, że jest piekiełko! Oj już przebieram nogami!

Do zobaczenia w lipcu zatem!
Nie zapomnijcie o mnie;)