Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jogurt naturalny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jogurt naturalny. Pokaż wszystkie posty

sobota, 16 marca 2013

Ratunku, mam ŁZS! Co dalej? + garść przemyśleń


Przeczytałaś coś kiedyś o ŁZS (Łojotokowym Zapaleniu Skóry) i większość objawów pasuje do Twoich?
Twoje włosy bardzo szybko się przetłuszczają? Na skórze głowy pojawiają się zaczerwienienia, podrażnienia, krostki, łuska? Po przejechaniu paznokciem po skórze, pod nim zostaje biały osad? Twoja głowa czasem dziwnie pachnie?
A może ktoś podesłał Ci linka do mojego bloga?

Jeśli przynajmniej na jedno pytanie odpowiedziałaś "TAK", zapraszam do lektury :)

środa, 16 maja 2012

Sama sobie zrobiłam...

Dzisiejsza notka miała być radosna. Niestety, nie będzie. Podłapałam doła.
Podzielę ją sobie na trzy części.
Więc po kolei:

1. Maska z białą glinką i jogurtem naturalnym.
Przygotowałam sobie mieszankę:

10 ml jogurtu naturalnego
5 ml glinki białej
+ rozcieńczyłam to wszystko 5 ml wody przegotowanej, bo mieszanka wydała mi się nieco zbyt gęsta (a może tak miało być?)
Nałożyłam na skórę głowy palcami (można skorzystać z wacika) i poszłam dokończyć jogurt. Po jakichś 20 minutach zmyłam maskę i umyłam włosy szamponem Babydream.
Efekty? Nie piecze, nie swędzi, znaczy nie podrażniło. Wydaje mi się, że skóra nieco odetchnęła, a jeśli dzięki temu będzie się mniej przetłuszczać - jestem za :)
Wg informacji na stronie ZSK, biała glinka jest najdelikatniejszą z glinek, więc nadaje się do tych delikatniejszych "skór" a dzięki zawartości glinu absorbuje nadmiar sebum i ściąga pory.

2. Warkocz.
Przeglądając blogi (wybaczcie, ale nie pamiętam, na którym blogu), natrafiłam na filmik instruktażowy, na którym pokazano, jak krok po kroku wykonać taki oto warkocz. Oczywiście mój jest krzywy i nierówny, ale kiedyś na pewno uda mi się zapleść go poprawnie ;)
Jak na pierwszy raz i tak jest dobrze ;)

3. Tonik z kwasem salicylowym.
I tu jest moja porażka...
Znalazłam przepis na tonik, całkiem prosty i przyjemny, zamówiłam produkty, paczka przyszła.
Jak tylko udało mi się znaleźć chwilę czasu, wzięłam się za tworzenie.
I niby wszystko było dobrze, do czasu...
Zamarzył mi się tonik o wyższej zawartości kwasu salicylowego niż w przepisie. Italiana poradziła mi, by trzymać się proporcji z wodorowęglanem sodu, tak więc usypałam sobie 4% kwasu salicylowego i 3% wodorowęglanu. Dodałam do zlewki z wodą.
Spodziewałam się tego, że będzie kipiało, wodorowęglan sodu chyba lubi sobie musować.
Jak już wszystko opadło, wyciągnęłam z łaźni wodnej i poczekałam aż ostygnie.
Jak ostygło, wyglądało tak:

Wytrąciły się igiełki. Jak sądzę, te igiełki to mój kwas salicylowy.
Rozmieszałam to, ale nie chciało za groma się rozpuścić. Niby wiem, że kwas salicylowy trudno rozpuszcza się w wodzie, ale zaczęłam kombinować z pH. Wynosiło około 3.
Dodałam kwasu mlekowego i nieznacznie podskoczyło, zaczęło zbliżać się do 4. Kwas dalej się nie rozpuszczał.
Podejrzewam, że to po prostu mój brak czytania ze zrozumieniem przy okazji tych zdań, ze strony ZSK.
"Gdy otrzymamy juz klarowny roztwór wyjmujemy mieszaninę z łaźni wodnej, czekamy aż się ochłodzi i dodajemy wyciąg z aloesu i na koniec kwas mlekowy aż ustalimy pH na poziomie 3-4. Tutaj opis jak ustalić pH. UWAGA - przy obniżeniu odczynu poniżej pH 3 kwas salicylowy wypadnie z roztworu. Regulacje pH przeprowadzamy na zimnym roztworze. Gdy będziemy dochodzili do pH 3 każda kropla kwasu mlekowego będzie powodowała powstawanie zawiesiny kwasu salicylowego, który będzie się rozpuszczał aż nie zejdziemy z pH poniżej 3."
I już nie rozumiem...
Kilka pytań do bardziej zaawansowanych ;)
Mój tonik ma mieć pH rzędu 3-4, tak?
A kwas salicylowy przy pH wyższym od 3 nie rozpuszcza się, wytrąca się z roztworu.
Więc czy te igiełki mają tam być, czy mam mieć roztwór klarowny?
I czy wyciąg z aloesu nie ucierpiał, jeśli tonik był podgrzewany po jego dodaniu?

Obecnie zlewka z igiełkami stoi sobie na moim biurku, bo już nie ogarniam...
Chyba sobie daruję te kosmetyki.

EDIT: Odratowałam!
Rzeczywiście, dodanie wodorowęglanu sodu baaardzo poprawiło sytuację, udało mi się uzyskać klarowny roztwór! Musiałam go przy tym nieco rozcieńczyć, ale jest :)
Siempre, gdybym mogła - wyściskałabym Cię! :)
Mam teraz nauczkę, żeby poczytać o pólproduktach, których używam coś więcej, szczególnie, kiedy zmieniam recepturę :)
Jutro (w sumie to dziś :P) pochwalę się, jak wyglądała akcja ratunkowa i może wspomnę, jak sama odratowałam krem z kwasem migdałowym ;)

A wszystkim Wam raz jeszcze dziękuję za komplementy włosowe :)
Może się włosie namyśli i pozwoli warkoczom pozostać na nich przez więcej niż dwie godziny :P

niedziela, 15 kwietnia 2012

Jak sobie poradzić z uciążliwym... zapaszkiem?

Wspominałam o moim niekonwencjonalnym acz skutecznym sposobie na pozbycie się zapaszku. Myślę, że potrzymałam Was w niepewności dostatecznie długo - teraz się wszystko wyjaśni :)

Rozwiązanie problemu jest dość niepozorne i można znaleźć je w lodówce. Nie, to nie są wcale półprodukty...
źródło: http://salicylanka.blogspot.com/2012/07/jogurt-naturalny.html
Tak, właśnie tak - jogurt naturalny!

Dlaczego?
Jogurt naturalny zawiera żywe kultury bakterii fermentacji mlekowej, tzw. szczepy probiotyczne. Bakterie te są składnikiem mikroflory bakteryjnej człowieka, zasiedlają nie tylko przewód pokarmowy ale również tak strategiczne obszary jak nabłonek kobiecej pochwy... No i oczywiście skóra głowy :)
Nałożone na skórę głowy stają się konkurentami dla drożdżaków, ograniczając ich liczebność, a tym samym niwelując zapaszek, świadczący o ich aktywności.
Genialne, prawda? ;)
Nieskromnie przyznam, że wpadłam na to sama, choć przed zastosowaniem skonsultowałam się z Wujaszkiem Google, które powiedział, że są tacy śmiałkowie, którzy sposób ten wypróbowali i sobie chwalą.
Wypróbowałam i ja.
I polecam :)
Należy jednak pamiętać, że jogurt nie może mieć dodatku cukru. Cukier (a w zasadzie glukoza powstała po rozkładzie węglowodanów na "części pierwsze") jest motorem napędowym do wzrostu liczebności populacji drobnoustrojów - innego rodzaju drożdży i drożdżaków, które również zamieszkują skórę głowy, ale żywią się cukrem. Może się okazać, że zamiast wyeliminować część drobnoustrojów, tylko je podkarmimy i wyhodujemy sobie kolejną populację.

Jogurt stosujemy jak maskę, nakładamy na skórę głowy, zakładamy czepek albo foliową torebkę i owijamy ręcznikiem. Konstrukcję na głowie utrzymujemy przez 30 minut, potem zmywamy, myjemy włosy i nakładamy na nie kolejne specyfiki ;)

Na koniec jeszcze taka uwaga - im więcej bakterii w jogurcie, tym lepszy efekt.
Po czym poznać, że bakterii jest dużo? Należy popatrzeć na datę ważności jogurtu. Wedle norm, po upłynięciu daty ważności, w jogurcie powinno znajdować się nie mniej niż 10^6 bakterii (jednostek tworzących kolonie). Im więcej czasu zostało do upłynięcia terminu ważności, tym więcej bakterii w produkcie :)

Jeśli więc ktoś ma problem z aktywnością drożdżaków na głowie - jogurtem je! I ustąpią ;)