Pokazywanie postów oznaczonych etykietą humorystycznie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą humorystycznie. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 1 listopada 2016

"Dziecko last minute" Nataszy Sochy




Natasza Socha jest znana ze specyficznego poczucia humoru, które odnajdziemy w wielu jej książkach oraz tego, że potrafi w łatwy i zabawny sposób przedstawić problemy kobiet, które niejednokrotnie do najłatwiejszych nie należą. Najnowsza powieść autorki to "Dziecko last minute", która jest wyczekiwaną kontynuacją świetnej "Hormonii".

W "Hormonii" byliśmy świadkami jak 46-letnia Kalina przechodzi bunt związany z okresem przekwitania. Po podróży do Amsterdamu z nowo poznanym mężczyzną Kosmą, podczas której Kalina robiła wszystkie bardziej lub mniej szalone rzeczy, na które do tej pory brakowało jej odwagi lub obawiała się komentarza swojej toksycznej matki, wraca z dwiema niespodziankami. Pierwsza to ojciec, którego jej matka Konstancja uśmierciła dawno, dawno temu, a druga to ciąża. Nieplanowana. Tylko jak o tym wszystkim poinformować matkę oraz córkę, które przyzwyczaiły się, że Kalina to cicha i potulna szara myszka, zawsze na ich zawołanie... A co jeżeli swoje racje zacznie wygłaszać mąż, który mężem nie powinien być od dawna, ale jakoś tak wyszło, że się formalności nie dopełniło? Ile wątpliwości i obaw może czekać na kobietę, której przydaża się późna ciąża, z czym taka ciąża się wiąże? 

Zbliżające się macierzyństwo w każdym wieku wywołuje wiele obaw, a co dopiero kiedy przydarza się wtedy, kiedy menopauza puka do drzwi... Ile rozterek może mieć kobieta w ciąży, od tych prozaicznych typu "jestem gruba i nieatrajcyjna", po te związane ze zdrowiem nienarodzonego dziecka, tego facet może nie zrozumieć...
Autorka zgrabnie prowadzi nas przez te trudne tematy, wplatając w fabułę wiele informacji na temat badań jakie muszą lub powinny przechodzić kobiety w ciąży w późniejszym wieku. Wszystko jest precyzyjnie i szczegółowo objaśnione. Do tego rozterki jakie miotają kobietą oraz jej otoczeniem w trakcie oczekiwania na pojawienie się dziecka.

Natasza Socha po raz kolejny udowadnia, że w lekkiej formie, okraszonej sporą dozą dobrego humoru można przekazać czytelnikowi wiele słodko-gorzkich tematów. Lektura jak zawsze sprawiła mi wiele przyjemności, a do tego rozjaśniła kwestie dotyczące badań prenatalnych. Niejednokrotnie uśmiech gościł na mojej twarzy i to jest najlepsza rekomendacja dla tej książki. "Dziecko last minute" jest lekturą idealną dla każdej kobiety, ale i panowie powinni się z nią zapoznać, by mogli lepiej zrozumieć swoje panie, w trudnym ciążowym okresie.

Ocena: 5/6.


Za możliwość przeczytania dziękuję Autorce oraz Wydawnictwu Pascal. 

piątek, 17 czerwca 2016

"Dożywocie" z Martą Kisiel




Marta Kisiel to polska autorka, czy raczej Ałtorka - jak sama siebie nazywa, pisząca powieści i opowiadania z gatunku fantastyki. Z twórczością pani Marty miałam okazję się już zapoznać dzięki "Nomen omen", który nomen omen bardzo mi się spodobał. Natomiast o "Dożywociu" czytałam wiele pozytywnych opinii, tylko nigdzie nie mogłam znaleźć tej powieści. Aż doczekałam się wznowienia, zakupiłam własny egzemplarz i... odłożyłam na półkę w obawie przed zderzeniem oczekiwań z rzeczywistością (wszystko przez te przeczytane recenzje). Tak sobie to moje "Dożywocie" przeleżakowało do zeszłego tygodnia, kiedy to została jednogłośnie, jednoosobowo podjęta decyzja: czytamy! Teraz pozostaje mi tylko żałować, że tyle czasu czekałam...

Ale po kolei... Główny bohater - pisarz Konrad Romańczuk nieoczekiwanie dowiaduje się o spadku, jaki mu przypadł w udziale po nieznanym krewnym. W efekcie pozostawia za sobą miasto, niedoszłą narzeczoną i wybiera się na głęboką prowincję do Lichotki, aby w ciszy i spokoju oddać się napisaniu Dzieła Swojego Życia. Brzmi nieźle i całkiem sensownie. Ale czy na pewno tak będzie? Na miejscu zastaje gotyckie domiszcze z wieżyczką, w którym urzęduje niewyrośnięty anioł Licho w bamboszkach, uczulony na pierze, pradawny potwór Krakers uwielbiający gotować oraz panicz Szczęsny - widmo poety samobójcy. Tylko czy z taką gromadką dożywotników można normalnie funkcjonować? Do jakich sytuacji potrafią doprowadzić pomysły tej nietuzinkowej gromadki? Konrada czeka nie jeden orzech do zgryzienia...

Marta Kisiel wspięła się na wyżyny wyobraźni i zaszalała. Ale jak zaszalała... Jestem pod ogromnym wrażeniem wykreowanych postaci, każda z nich jest dopracowana w najmniejszych szczegółach. Licho przeogromnie mnie rozczulało w tej swojej niewinności i infantylności, Szczęsny wkurzał niemal tak, jakby stał obok i perorował wierszem miłosne wersety, a Krakers... Krakersa po prostu też chciałabym mieć w kuchni - tylko nie mam piwnicy... Główny bohater także został bardzo dobrze skrojony, czasami zimny drań myślący tylko o sobie, ale posiadający także cieplejszą stronę. 

Nie mam pojęcia jak to się autorce udało, ale skleciła rewelacyjną powieść, pełną wielu zabawnych i humorystycznych sytuacji. Styl jakim pisze Marta Kisiel jest dość specyficzny, jest tam dużo zabawy słowem i językiem, do tego wiele porównań i przeskoków myślowych. Jestem świadoma, że nie każdemu może odpowiadać taka forma pisania, ale ja jestem fanką tego rodzaju lekkiego pióra oraz takiej łatwości opowiadania niebanalnych historii. W związku z powyższym muszę stwierdzić, że "Dożywocie" trafiło na moją listę ulubionych, a co za tym idzie nie mogę się doczekać "Dożywocia 2", które mam nadzieję niedługo pojawi się w księgarniach.

Ocena: 6/6.

niedziela, 7 lutego 2016

"Houston, mamy problem" Katarzyny Grocholi

Początek roku rozpoczęłam postanowieniem, żeby w końcu przeczytać książki, które powiększyły moją biblioteczkę w poprzednich latach. I całkiem nieźle mi ten początek wyszedł, na pierwszy ogień ruszyłam "Houtson, mamy problem" Katarzyny Grocholi. Do tej pory lekko mnie odstraszała grubość tej pozycji, ale skoro ma się postanowienie noworoczne, to trzeba się do niego dostosować. Chociaż jakby nie patrzeć, proza pani Grocholi jest na takim poziomie, że nie miałam się czego obawiać. 

Główny bohater Jeremiasz jest samotny i liże rany po niedawnym rozstaniu z partnerką, która wydawała się być kobietą jego życia. Ale jak to w życiu bywa, nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli... A w przypadku Jeremiasza widać to aż nadto. Wiele rzeczy mu nie wychodzi i trafiają mu się sytuacje tak absurdalne, że tytuł "Houston, mamy problem" jest jak najbardziej adekwatny. Dodam, że podczas czytania niejednokrotnie nasuwało mi się skojarzenie z filmem "Nic śmiesznego" i jego głównym bohaterem Adasiem Miauczyńskim...

Narracja z punktu widzenia mężczyzny jest bardzo ciekawa i wciągająca, a sam bohater sprawia sympatyczne wrażenie i nie da się go nie lubić. Sama historia jest raczej przewidywalna, ale i tak sprawia wiele przyjemności podczas czytania. Ostatnie 300 stron pochłonęłam w ciągu jednego dnia, co u mnie, odkąd jestem szczęśliwą matką dwójki rozrabiaków, zdarza się bardzo, bardzo rzadko. I niech to będzie najlepsza z możliwych rekomendacja, dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji przeczytać tej powieści.

Ocena: 5/6.


wtorek, 20 października 2015

Olga Rudnicka - kryminały na wesoło, których nie można ominąć!

Olga Rudnicka - czy ktoś o tej pani jeszcze nie słyszał? Jeżeli nie, to trzeba to jak najszybciej nadrobić! Absolwentka pedagogiki, pracująca jako asystentka osób niepełnosprawnych, młoda dziewczyna, która ma już niezły dorobek pisarski na swoim koncie. Jej książki to powieści kryminalne na wesoło.

Moja przygoda z twórczością Olgi Rudnickiej zaczęła się zupełnym przypadkiem, kiedy to w bibliotece trafiłam na "Fartowny pech". I to był ten moment, w którym przepadłam. Ta książka na pierwszych stronach miała więcej humoru niż niejedna dwustustronicowa powieść. Nawet w pracy czytałam fragmenty powieści, bawiąc do łez koleżanki w biurze. 

Jestem już po lekturze następujących książek tej autorki: "Fartowny pech", "Zacisze 13", "Zacisze 13. Powrót", "Martwe jezioro", "Czy ten rudy kot to pies", "Natalii 5", "Drugi przekręt Natalii" oraz "Do trzech razy Natalie" i muszę stwierdzić, że wszystkie są na naprawdę bardzo wysokim poziomie. W każdej z tych powieści znajdziemy kryminalną zagadkę, która pociąga za sobą nieprzewidywalne w skutkach wydarzenia, a wszystko to okraszone sporą dozą czarnego i nie tylko humoru.

Olga Rudnicka ma wspaniały talent do wymyślania absurdalnie zakręconych historii, które bawią do łez, a najlepsze w tym jest to, że podczas czytania człowiek zaczyna kombinować, że w sumie coś takiego mogłoby się wydarzyć naprawdę. Bohaterowie także są wyraziści i interesujący, autorka umiejętnie ich wykreowała. A do tego są bardzo ludzcy, nie są jednoznacznie dobrzy lub źli, pozytywne postaci niejednokrotnie kręcą, chachmęcą, mataczą i oszukują, stając się tym samym bardziej realnymi. W końcu każdy ma w sobie zalety i wady, nie ma ludzi idealnych.

Widać, że autorka nie bardzo lubi rozstawać się ze swoimi bohaterami, stąd kontynuacje przygód poszczególnych bohaterów. Ja najbardziej polubiłam Natalie i aż nie chce mi się wierzyć, że w najbliższym czasie nie są planowane żadne ich przygody. Nie mam pojęcia jak autorka wymyśliła tak zakręcone i pogmatwane losy pięciu kobiet, ale efekt jest porażający. 

Reasumując muszę stwierdzić, że Olga Rudnicka zupełnie zasłużenie staje na podium królowych polskiego kryminału na wesoło, zaraz po Joannie Chmielewskiej oraz obok Małgorzaty Kursy. Jeżeli lubicie którąkolwiek z wymienionych autorek, a nie znacie twórczości pani Rudnickiej, to nie wahajcie się ani chwili tylko łapcie za "Natalii 5" albo jakąś inną powieść autorki - na pewno się nie zawiedziecie.

Ocena zbiorcza: 5-6/6.

Książki przeczytane w ramach wyzwania: Polacy nie gęsi III... 

piątek, 17 lipca 2015

Natasza Socha i jej "Rosół z kury domowej"



Natasza Socha to autorka, która ma na swoim koncie kilka książek, m.in. są to "Macocha" i "Maminsynek", które przeczytałam i bardzo mile wspominam. Oprócz pisania książek prowadzi wraz z Moniką Paluszkiewicz bloga chilifiga, którego dość często odwiedzam w poszukiwaniu interesujących i zdrowych, niejednokrotnie odchudzonych, przepisów. Nic więc dziwnego, że skoro miałam możliwość zapoznać się z najnowszą książką tej autorki, sięgnęłam po nią  bez zastanawiania, zwłaszcza że tytuł "Rosół z kury domowej" jest wielce intrygujący.

Wiktoria - szczęśliwa żona, spełniająca się jako tak zwana pospolita "kura domowa". Chociaż nie, wróć! Wcale nie pospolita, bo czy każdy wie w jaki sposób pozbyć się plam z kawy, krwi, rdzy, a nawet szpinaku? Albo w jaki sposób właściwie użytkować parownik bambusowy i inne bardziej lub mniej egzotyczne sprzęty kuchenne? Albo jakie są zasady przechowywania różnego rodzaju dokumentów? A najdziwniejsze jest to, że to wszystko ją satysfakcjonuje, a spełnianie życzeń ukochanego męża to cel jej życia. Hmm... Dopóki mąż się nie znudzi i nie znajdzie sobie innego modelu... Co wtedy? 

Po rozstaniu z mężem Wiktora wyjeżdża do Niemiec do swojej ciotki Klary, gdzie poznaje trzy różne kobiety Leę, Judith i Marę. Każda z nich jest uwikłana w dość toksyczne związki, które mają jeden wspólny mianownik, a mianowicie zagubienie samej siebie oraz przeistoczenie się niemalże w męskie podnóżki. Mimo iż historie bohaterek są zupełnie różne to jakże bardzo prawdziwe... Dziewczyny zaprzyjaźniają się i odnajdują sposób, aby odnaleźć siebie, postawić własną osobę na piedestale i zacząć walczyć o bycie spełnioną. Sposób, który bardzo mi się spodobał i podejrzewam, że przypadnie do gustu większości kobiet, chociaż na początku może wydawać się zbyt odważny i ekstrawagancki. Czy bohaterkom uda się postawić na swoim i odnaleźć szczęście?

Książka bardzo plastycznie pokazuje jak można się zatracić w związku z niekorzyścią dla siebie, jak można się bezkompromisowo poświęcić dla drugiej osoby i jakie bywają tego efekty. Powieść jest prawdziwa, opisuje realne kobiety, miałam wrażenie, że każdą gdzieś już poznałam, a nawet w każdej mogłam odnaleźć cząstkę siebie. To jest właśnie sztuka napisać książkę o zwyczajnych problemach, zwyczajnych osobach w niezwyczajny sposób, dzięki czemu lektura jest czystą przyjemnością. Powieść daje także nadzieję na to, że każda kobieta może odnaleźć swoje szczęście, chociaż każda dojdzie do tego inną drogą. W tej książce najważniejsze są kobiety i tak powinno być również w życiu.

A na zakończenie mamy bonus - smakowite przepisy, z których możemy skorzystać i oddać się przyjemności konsumpcji smakołyków.

"Rosół z kury domowej" to kolejna udana powieść Nataszy Sochy, pełna pozytywnej energii i specyficznego poczucia humoru. Według mnie obowiązkowa pozycja dla każdej kobiety, ale także mężczyźni powinni się z nią zapoznać. Przeciwdziałajmy "ukurzaniu"!

Ocena: 5/6.

Książka przeczytana w ramach wyzwania: Polacy nie gęsi III...


sobota, 17 stycznia 2015

"Macocha" Natasza Socha

Po pozytywnych recenzjach "Macochy" Nataszy Sochy postanowiłam, że muszę tę książkę przeczytać, tym bardziej, że już miałam przedsmak pióra pani Nataszy dzięki "Gotuj, karm i kochaj", co wspominam bardzo pozytywnie.


Czy w wieku trzydziestu lat można zostać macochą nastoletniej dziewczyny? Oczywiście, że można, ale jakie odczucia towarzyszyć mogą towarzyszyć tej relacji? Roma żyje sobie spokojnie ze swoim mężem "z odzysku", aż pewnego dnia przed drzwiami staje córka tegoż męża z informacją, że teraz to pomieszka z nimi. Roma jest przerażona! Jak to? Przecież nie planuje nawet własnego dziecka, a co dopiero wyrośnięte dziecko męża i innej kobiety? Pasierbica okazuje się indywidualistką pod każdym względem, natomiast macocha wcale nie jest, jak przystało na macochę, okropną heterą, tylko roztrzepaną, chcącą za wszelką cenę zachować urodę, młodą kobietą. Czy dwa tak odmienne charaktery będą w stanie się dogadać? Czy też tytułowej macosze uda się pozbyć intruza z domu?

Książka jest napisana w formie pamiętnika. Widzimy wszystkie wydarzenia oczami Romy i poznajemy jej odczucia odnośnie opisywanych sytuacji. Jest to bardzo zmyślny zabieg, ponieważ niejednokrotnie powoduje głośne wybuchy śmiechu, po tym jak przeczytamy co myśli o czymś główna bohaterka, a następnie jakie działania w danej kwestii podejmuje. Uwielbiam takie książki, wywołujące uśmiech na mej twarzy nie tylko podczas czytania, ale także wtedy, kiedy sobie o niej przypomnę. Nie pozostaje mi nic innego jak polecić "Macochę" wszystkim, którzy lubią lekkie i przyjemne lektury, potrafiące rozbawić czytelnika.

Książka przeczytana w ramach wyzwania: Polacy nie gęsi III.

Ocena 5/6.

sobota, 5 kwietnia 2014

"Panny roztropne" Magdalena Witkiewicz



Jak zapewne dało się zauważyć Magdalena Witkiewicz jest jedną z moich ulubionych pisarek, a to za sprawą rewelacyjnej "Szkoły żon". Nie dziwi więc fakt, że sukcesywnie staram się zapoznawać z pozostałymi powieściami tej autorki. Teraz przyszła pora na "Panny roztropne", czyli kontynuację debiutanckiego "Milaczka". Jak to w przypadku kontynuacji bywa, od razu nasuwa się pytanie, czy jakikolwiek ciąg dalszy może być udany? Spieszę poinformować, że Magdalena Witkiewicz potrafi sprostać zadaniu, a nawet rzekłabym, że w przypadku tej powieści, część druga jest zdecydowanie lepsza.

Jak już wspomniałam "Panny roztropne" to dalsze perypetie Mileny, Zofii Kruk, Bachora oraz Parysa Antonio. Milena nadal poszukuje miłości swojego życia, ale nie walczy już obsesyjnie ze swoją wagą. Zofia jako szczęśliwa panna młoda w zaawansowanym wieku odkrywa uroki życia we dwoje, a oprócz tego pomaga zarówno Milenie, jak i Bachorowi, w wielu ważnych, życiowych kwestiach i problemach. Bachor, czyli ośmioletnia Zuzanna Wolicka, poszukuje odpowiedniej żony dla swojego taty, w sumie to już nie szuka, bo znalazła odpowiednią kandydatkę, tylko jak to zrobić, żeby stało się tak, jak to sobie wymyśliła? Parys Antonio, jak zwykle, kręci się pomiędzy przygodami bohaterek, zjadając wszystko co mu się nawinie pod pyszczek. Oprócz znanych nam już bohaterek i bohaterów pojawia się utalentowana gimnastyczka Aleksandra Pieczka, która postanowiła rzucić swoją karierę oraz dotychczasowego adoratora i odpocząć od życia. Jako nowe miejsce wybiera Gdańsk, i zrządzeniem losu wynajmuje mieszkanie od męża Zofii Kruk, którym zajmuje się Milenka. W ten sposób losy wszystkich bohaterek się zazębiają.

Magdalena Witkiewicz we wspaniały sposób przedstawia życie, wraz z rozterkami, problemami i radościami, zwykłych-niezwykłych kobiet. Zwykłych ze względu na to, że są takie jak każda z nas, niezwykłe, dlatego że przecież każda kobieta jest niezwykła. Do tego w tej powieści autorka stanęła na wysokości zadania i wykreowała wiele przezabawnych sytuacji, których czytanie kończyło się głośnymi wybuchami śmiechu. Bohaterki są bardzo dobrze nakreślone i nie sposób ich nie polubić. Moimi faworytkami są ekstrawagancka Zofia (będąc w jej wieku chciałabym mieć takie podejście do życia jak ona) oraz rezolutna Zuzanna (żałuję, że nie byłam taka będąc w jej wieku).

"Panny roztropne" to mega-optymistyczna opowieść, dzięki której spędzimy bardzo miło czas. Warto zapoznać się z Mileną, Zofią, Zuzanną oraz Aleksandrą oraz ich przygodami, czasami niczym z romansu, czasem jak z filmu sensacyjnego, a czasami jak z dobrej komedii.

Porównując "Panny roztropne" do "Milaczka" daje się zauważyć, że Magdalena Witkiewicz dopracowała warsztat i ta nowa powieść jest zdecydowanie lepsza oraz bardziej dowcipna. A biorąc pod uwagę fakt, że już niedługo pojawi się trzecia część przygód Milaczka, można śmiało zakładać, że czeka nas wielce rozrywkowa uczta, której nie mogę się już doczekać.

Ocena: 6/6.

Książka przeczytana w ramach wyzwania: Polacy nie gęsi II.

piątek, 24 stycznia 2014

"Luizę pilnie sprzedam" Danuta Noszczyńska



Od jakiegoś czasu staram się poznawać twórczość polskich autorów, z którymi nie miałam wcześniej do czynienia. Z reguły kończy się to konkluzją "jak ja mogłam tyle czasu żyć w nieświadomości i nie znać takiego pisarza/pisarki?!". Tak było w przypadku Małgorzaty J. Kursy, Magdaleny Witkiewicz czy Eweliny Kłody. Teraz mogę dorzucić kolejne nazwisko do tej listy - Danuta Noszczyńska. W książkę "Luizę pilnie sprzedam" zaopatrzyłam się na jakiejś książkowej wyprzedaży, nie do końca będąc przekonaną czy faktycznie ją chcę. Po lekturze mogę jedynie stwierdzić, że oj tak, chcę.

"Luizę pilnie sprzedam" to historia pewnej dziewczyny Luizy, wychowywanej przez ojca - drobnego kanciarza i kombinatora. Na 21 urodziny córki tatuś robi jej prezent i zabiera ją do kasyna, gdzie w ferworze zabawy przegrywają czterysta tysięcy złotych.

poniedziałek, 13 stycznia 2014

"Zjawa w adidasach" Daria Doncowa

Bardzo lubię lekkie kobiece kryminały, dlatego też moimi ulubionymi autorkami są Joanna Chmielewska oraz Małgosia J. Kursa. Do tego grona ostatnio postanowiłam dopisać rosyjską pisarkę Darię Doncową.

Po raz trzeci miałam przyjemność zapoznać się z jej twórczością, tym razem była to "Zjawa w adidasach". Główna bohaterka Daria Iwanowna Wasiljewa, należąca do tzw. nowej Rosji, pokazała po raz kolejny, że ma zastraszającą tendencję do wpadania w zabawne i absurdalne sytuacje, w których oczywiście znajdzie się miejsce dla jakiegoś trupa.

Przyjaciółka Darii Lena prosi ją o przysługę, a mianowicie ma zostać kierowniczką nowo otwartej księgarni, po to aby sprawdzić czy jedna z kandydatek na to stanowisko faktycznie się nadaje do objęcia tak wymagającej posady.

sobota, 30 listopada 2013

"Strusie jajo" Maja Kotarska






Tytuł: Strusie jajo
Autor: Maja Kotarska
Wydawnictwo: Bliskie
Rok wydania: 2008



Maja Kotarska jest absolwentką Wydziału Biologii AR we Wrocławiu, parała się w życiu różnymi zajęciami, dzięki czemu zebrała wiele doświadczeń, a także pomysłów. 

"Strusie jajo" jest kolejną powieścią, po "Dracena przerywa milczenie", o przygodach dwóch przyjaciółek Agaty Cyryl i Joli Kapłan, ale dla mnie jednak jest to pierwsze spotkanie z autorką.

czwartek, 14 listopada 2013

Wszystko czerwone - Joanna Chmielewska




Tytuł: Wszystko czerwone
Autor: Joanna Chmielewska
Wydawnictwo: Kobra
Rok wydania: 2010 (pierwsze wydanie 1974)



Całą twórczość mojej ulubionej pisarki Joanny Chmielewskiej przeczytałam jakieś dziesięć lat temu. Teraz w związku z jej niedawną śmiercią postanowiłam odświeżyć sobie te lektury. Jako pierwsza w moje ręce trafiła powieść "Wszystko czerwone". Trochę się obawiałam, że będę pamiętać kto jest winny, ale niesłusznie - czas skutecznie zatarł w mojej pamięci te informacje. I pomimo tego, że podczas czytania niektóre zdarzenia przypominały mi się, to do końca lektury rozwiązywałam razem z bohaterami zagadkę.

wtorek, 1 października 2013

Zupa ze złotej rybki - Daria Doncowa




Tytuł: Zupa ze złotej rybki
Autor: Daria Doncowa
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2004






Po raz kolejny postanowiłam sięgnąć po rosyjski kryminał, tym razem padło na powieść Darii Doncowej "Zupa ze złotej rybki". To moje pierwsze spotkanie z tą autorką, która pracowała m.in. jako dziennikarka oraz lektorka języka niemieckiego i francuskiego. Od 1995 roku zajmuje się pisaniem humorystycznych kryminałów. Pierwszym skojarzeniem, po takim opisie, jest Joanna Chmielewska - moja ukochana autorka humorystycznych kryminałów - i jak zawsze w takich przypadkach zastanawiam się, czy to stwierdzenie nie jest przypadkiem na wyrost. Teraz, po lekturze, spokojnie mogę stwierdzić, że opis jest jak najbardziej trafny, a Doncowa tym samym trafia na listę moich ulubionych autorów.

niedziela, 22 września 2013

Przygoda z twórczością Małgorzaty J. Kursy

Tak jak obiecałam jakiś czas temu, wzięłam się za nadrabianie braków w znajomości książek Małgorzaty J. Kursy. Jestem po lekturze trzech następnych: "Ekologiczna zemsta", "Tajemnica sosnowego dworku" oraz "Najlepsze jest najbliżej" i w takiej właśnie kolejności je pochłaniałam. Ubolewam nad tym, że nie znalazłam informacji w jakiej kolejności najlepiej czytać te powieści, zwłaszcza że posiadają one wspólnych bohaterów. Chociaż ich przygody nie są ze sobą w żaden sposób powiązane i bezproblemowo mogą być czytane osobno, to ja lubię kiedy wszystko układa mi się w spójną całość, czyli parę, o której perypetiach i uczuciach czytam w jednej książce, w następnej widzę już jako małżeństwo, a nie na odwrót. Zatem, żeby czytać chronologicznie polecam kolejność: "Najlepsze jest najbliżej", "Tajemnica sosnowego dworku" i na końcu "Ekologiczna zemsta". Jak widać mi poszło zupełnie na odwrót. ;)

piątek, 30 sierpnia 2013

"Teściową oddam od zaraz" Małgorzata J. Kursa





Autor: Małgorzata J. Kursa
Tytuł: Teściową oddam od zaraz
Wydawnictwo: Prozami
Rok wydania: 2011


Moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Małgorzaty J. Kursy rozpoczęłam od "Teściową oddam od zaraz", a sięgnęłam po nią dzięki wywiadowi z autorką, który przeczytałam na blogu u Asymaki. I cóż mogę stwierdzić po lekturze powieści? W sumie tylko tyle, że pokochałam autorkę bezwzględnie. Ale po kolei.

środa, 5 czerwca 2013

Wędrowycz na tropie pogan






Tytuł: Homo bimbrownikus
Autor: Andrzej Pilipiuk
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2009









„Homo bimbrownikus” Andrzeja Pilipiuka to piąty z kolei zbiór przygód niejakiego Jakuba Wędrowycza. W książce znajdziemy trzy krótkie opowiadania oraz jedną długą, można rzec „pełnometrażową”, przygodę, na której to właśnie się skoncentruję.

Na początku poznajemy tło, czyli jak to Jakub wraz ze swym przyjacielem Semenem Korczaszko pomagał, na prośbę Watykanu, w chrystianizacji neandertalczyków z Dębinki. Jednak, jak się później okazało najstarszemu z rodu, a zarazem szamanowi dawnej religii, udało się umknąć i gdzieś ukryć. Na horyzoncie pojawił się ponownie dopiero po 10 latach. I wtedy to rozpoczyna się właściwa przygoda sławnego wiejskiego egzorcysty, któremu towarzyszy nieodłączny kozacki przyjaciel. Szaman Yodde ściąga do Warszawy swojego wnuka Radka Oranguta, posiadającego uśpioną moc, którą należy aktywować, aby doprowadzić do apokalipsy. Wszystko po to, aby zdobyć władzę nad światem przez gatunek, do którego należą neandertalczycy z Dębinki. Zadaniem Jakuba, tym razem nie jest uratowanie świata, ale wyciągnięcie ze szponów Yoddego młodego Oranguta, a robi to na zlecenie jego ojca, czyli wójta Dębinki.

Jesteśmy świadkami wielu zabawnych zdarzeń, walki pomiędzy różnymi, głównie pogańskimi, wyznaniami. Na kartach powieści mamy do czynienia z wyznawcami Światowida, Wielkiego Mywu, a także Wikingami, którzy non stop ze sobą walczą i próbują się wzajemnie powybijać. Wszystkim im depcze po piętach Wędrowycz z Semenem oraz inkwizycja ze wsparciem CBŚ.

Jak zwykle, w książkach Pilipiuka o Jakubie Wędrowyczu, mamy do czynienia ze sporą dawką humoru, czasami bardzo abstrakcyjnego, a lektura dostarcza nam wielu przyjemnie spędzonych chwil. Do egzorcysty, mimo iż jest okropnym pijusem i wieśniakiem, nieodmiennie czuję sporą dozę sympatii i na pewno będę dalej zgłębiać jego przygody.

W związku z tym, że w „Homo bimbrownikus” przewija się wątek walki pomiędzy różnymi kultami: wyznawcy Wielkiego Mywu toczą odwieczną wojnę z wyznawcami Światowida, a z obydwoma grupami walczy inkwizycja, książkę tę zaliczam do czerwcowej Trójki e-pik.

Ocena: 5/6.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:


niedziela, 4 listopada 2012

Żenia i Anfisa na tropie!

Tatiana Polakowa to rosyjska autorka kryminałów, z których część przypomina wczesne powieści Joanny Chmielewskiej. Taka też jest seria o parze przebojowych przyjaciółek Jewgieniji Pietrownej i Anfisie Lwownej.

Żenia - dziennikarka poszukująca miłości swego życia, najlepiej jakiegoś blondyna, oraz Anfisa - pisarka kryminałów i żona okropnie zazdrosnego pułkownika specnazu, mają tendencje do wplątywania się w sytuacje, które obfitują w trupy. W przypadku ich przygód stwierdzenie „trup ściele się gęsto” jest jak najbardziej na miejscu.

Przeczytałam dwie książki Tatiany Poliakowej, jedną za drugą. Były to „Mąż do zadań specjalnych” oraz „Niezidentyfikowany obiekt chodzący”.



W „Mężu...” dziewczyny pomagają odnaleźć porwaną córkę przyjaciółki, przy okazji odkrywając wiele rodzinnych tajemnic, które były głęboko skrywane przed postronnymi. W całej akcji pomaga mąż Anfisy - Romek, mimo iż non stop próbuje wybić swojej małżonce z głowy pomysł prowadzenia własnego dochodzenia.





Natomiast w „Niezidentyfikowanym obiekcie...” Żenia zostaje wysłana na głęboką prowincję w celu rozwikłania tajemnicy pleniącej się siły nieczystej. Anfisa po kłótni z mężem rusza razem z przyjaciółką. Pozornie banalna wyprawa, z każdą chwilą przeradza się w coraz bardziej zagmatwaną i niebezpieczną historię.






Książki są pełne zabawnych sytuacji oraz wielu zwrotów akcji. Zagadki są bardzo dobrze skonstruowane, a ich rozwiązanie nie należy do najprostszych. Podczas czytania miewałam momenty, kiedy drażnił mnie styl pisania autorki (bardzo uwidocznione kobiece roztrzepanie), ale ogólnie lektura nie była męcząca. W „Obiekcie...” brakowało mi trochę nieustającej obecności męża Anfisy, który w „Mężu...” był w centrum wydarzeń. I mimo iż stwarza on wrażenie mocno seksistowskiego, napakowanego macho, to jednak z każdą przeczytaną stroną odczuwałam coraz większą sympatię.

Ogólnie książki są interesującymi kryminałami, chociaż wydaje mi się, że bardziej do gustu przypadną kobietom. Ocena: 4/6.