"Imperium Ognia" Saby Tahir to chyba jedna z najbardziej wyczekiwanych pozycji tego roku, która zyskała na popularności jeszcze na długo przed polską premierą i w krótkim czasie zdobyła rzesze fanów. Są takie przypadki, kiedy pomimo morza wspaniałych opinii możemy się przeliczyć i okaże się, że akurat w tym przypadku zawiedziemy się. Jednak w przypadku "Imperium Ognia" taka myśl ani razu nie pojawiła się w mojej głowie i teraz już wiem, że nie bez powodu książka ta zyskała tak wielki rozgłos.
Laia mieszka ze swoimi dziadkami i bratem. Należy do narodu Scholarów, niedouczonego i żyjącego w ubóstwie, pozbawionego swoich praw oraz kultury. Od lat jest ciemiężony i rządzony ciężką ręką przez Imperium. Ludzie żyją w ciągłym strachu, obawiając się nalotów Masek - egzekutorów Imperium tępiących wszelkie oznaki buntu i zdrady. Laia godziła się na takie życie, jednak zmienia się to pewnej nocy, kiedy żołnierze odbierają jej wszystko, co kochała. Aby ocalić brata, dziewczyna jest gotowa na największe poświęcenia, nawet jeśli oznacza to współprace z ruchem oporu i udanie się do Akademii, miejsca pełnego najlepszych zabójców Imperium. Jednym z nich jest Elias. Choć należy do najlepszych studentów, w jego sercu narastają wątpliwości, czy rola okrutnego egzekutora jest rzeczywiście tą, jaką chce odgrywać przez całe życie.