To nie jest tak,
że przestałam eksperymentować w kuchni, że nie przygotowuję żadnych nowych i
interesujących potraw. Problem tkwi w dokumentacji tego co „kuchnia wydaje”. Albo gotuję i jemy to wszystko w biegu i nie ma czasu na stylizację i fotografowanie,
albo jest ciemno a ja najbardziej ze wszystkiego nienawidzę fotografować w sztucznym oświetleniu, albo po prostu brakuje sił. Tym razem zmobilizowałam się. Może dlatego, że za kilka dni rozpocznie się moja
kolejna przygoda w południowo – wschodniej Azji i myśl, że jak wrócę to już będzie prawie wiosna :)
Dziś zupa może
nie specjalnie oryginalna czy odkrywcza, ale smaczna i stanowiąca miłą odmianę
od klasyki. Boczniaki mają wspaniałą jędrną konsystencję, lekko orzechowy smak. Są
ciekawą alternatywą dla suszonych grzybów leśnych, które w klasycznym krupniku
mają swoje poczesne miejsce.
I znów to
napiszę – kocham krupnik ugotowany dnia poprzedniego a w dzień serwowania
jedynie odgrzewany. To zupa jak bigos kochająca odgrzewanie.
Krupnik z boczniakami
1 -2 marchewki
kawałek selera
1 pietruszka
¾ szklanki kaszy
jęczmiennej
1 -2 listki
laurowe
3 ziarna ziela
angielskiego
1 łyżka masła/
oleju
bulion mięsny/
warzywny
sól, pieprz
natka do podania
Przygotowanie
zupy zaczynamy od bulionu mięsnego/warzywnego (krupnik jest jedną z nielicznych
zup, które zdecydowanie lepiej smakuje na bulionie mięsnym), jeśli mamy gotowy
od razu zaczynamy gotować krupnik. Do buliony wrzucić obrane i pokrojone w
kostkę lub utarte na dużych oczkach tarki warzywa, listki laurowe i ziele
angielskie. Warzywa gotować aż lekko zmiękną. Dodać wypłukaną kaszę jęczmienną
i całość na małym ogniu gotować do miękkości. Pod koniec gotowania przygotować
boczniaki. Umyć je delikatnie, pokroić w paseczki, na patelni rozgrzać tłuszcz
i przesmażyć grzyby. Boczniaki dodać do zupy, całość gotować jeszcze przez 10
minut.
Zupę można
podawać od razu, jednak zdecydowanie lepiej smakuje następnego dnia po
odgrzaniu. Krupnik serwujemy z natką pietruszki.
Smacznego!!!