Pokazywanie postów oznaczonych etykietą religijny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą religijny. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 28 marca 2024

Notka na Wielkanoc, czyli życzenia i o filmie Godland

Co roku w okolicach Triduum Paschalnego znikam z sieci. Dziś Wielki Czwartek, więc znowu zostawiam Was z życzeniami i czymś do refleksji. W tym roku naprodukowałem tyle notek, że mogę zrobić to z czystym sumieniem nie tylko do Wielkiej Nocy, ale pewnie wrócę dopiero po świętach, czyli w 1 kwietnia. I nie będzie to Prima Aprilis, bo jeszcze dorzucę Wam coś fajnego, ku pokrzepieniu serducha. 


Tego zwykle szukam najbardziej. I trochę film, o którym dziś chcę napisać i to co mi siedzi w głowie, gdzieś idzie w tym kierunku. Gdzie szukać tego pokrzepienia, gdy wokół tyle narzekania, kłótni, goryczy, frustracji, zmęczenia, smutku...
 

Wielkanoc dla wierzących to najważniejsze dni stanowiące fundament wiary - obietnica nowego życia. Przeżywamy je zawsze wiosną, gdy wszystko budzi się, rozkwita, cieszy oczy. Tego więc Wam życzę 

byście wciąż widzieli przed sobą nie ciemność, tylko światło,
nie koniec, ale początek,
nie smutek, ale obietnicę i nadzieję radości.
 

Nie ważne skąd będziecie czerpać siłę, miejcie po prostu pewność, że ją znajdziecie. I pamiętajcie by potem ją dawać też innym, bo dzięki temu to doświadczenie jest jeszcze pełniejsze i daje więcej szczęścia. Niech Wasze serca wypełniają pokój i dobro.
Na koniec podrzucę Wam jeszcze wiersz - w końcu może i ja przekonam się do poezji :)
A na razie o filmie.
 

sobota, 23 grudnia 2023

Sprawdzian z miłości, czyli życzenia, a przy okazji lektura tekstów ks. Bonieckiego do polecenia

Jak co roku znikam na chwilę z przestrzeni wirtualnej, bo przecież nie powinna nam zajmować tyle
czasu, a święta mocno przypominają o tym co bardziej istotne. Nawet jeżeli w Sieci szukam głównie dobra, to i tak ważniejsze jest żeby nie przegapić kontaktu z drugim człowiekiem w cztery oczy. Bo potrafimy nawet bliskich mijać, goniąc nie wiadomo za czym...

Najpierw więc życzenia, a potem jeszcze krótko o polecanej lekturze. 

Dużo zdrowia i dobrego czasu spędzonego z bliskimi w pełnej ciepła i miłości atmosferze,
pokoju
i nadziei w Waszych domach i sercach.

W całym szaleństwie, kłótniach i gonitwie, które bywają wokół nas,
zachowajmy cierpliwość, pogodę ducha, życzliwość i uśmiech.

Niech ten czas świąteczny uświadomi nam raz jeszcze to, że najważniejsze jest to, by nie czuć się samotnym i niepotrzebnym, by czuć sens i radość życia. Żadne używki, największe pieniądze, kariera, nie wypełnią tej pustki tak jak miłość. Jak ją znaleźć? Ano nie szukać jej dla siebie, ale być uważnym na innych, którzy jej szukają. Nie przechodzić obojętnie wobec nikogo kto mówi: nikogo nie obchodzę, nie jestem ważny, nikt się mną nie interesuje, kto wymaga wsparcia. Obojętnie, czy to małe dziecko, dorosły, czy staruszek, rodak czy imigrant... Jeżeli będziemy mieli otwarte oczy i serca, jeżeli wyrwiemy się z naszego egoizmu, zmęczenia, frustracji, odnajdziemy i miłość. 
Czego i Wam i sobie życzę. 

poniedziałek, 17 lipca 2023

Być ludźmi - O. Leon Knabit OSB, czyli lekarzom, pacjentom, bliskim ku refleksji

Książka przywieziona z Tyńca, ale powiem Wam że chyba trafiłem średnio. Książki ks. Kaczkowskiego uwielbiam, o. Leona też miałem okazję parę razy słuchać i wydawało mi się, że to będzie na podobnym poziomie - z ogromną kulturą, mądrością, ale i wrażliwością. A tymczasem...

czwartek, 6 kwietnia 2023

Wybrany, czyli o poszukiwaniu nadziei słów kilka na Triduum

Jak co roku, Notatnik na czas Triduum Paschalnego zawiesza publikację nowych notek, dziś więc, u początku najważniejszych świąt dla chrześcijan, pierwszego dnia świętowania naszych starszych braci w wierze, pragnę złożyć Wam życzenia i zostawić Was z czymś ku refleksji (czyli jak zwykle notka z czymś religijnym lub duchowym). Nie ma to jak trzymać się dobrej tradycji, nawet jeżeli trwa ona tak króciutko jak na Notatniku (to raptem 13 rok).
Czego Wam życzyć. Nawiązując zarówno do Wielkiej Nocy, jak i do Pesach, niech słowami przewodnimi nie tylko na te dni będą: życie i przejście

Pielęgnujmy w sobie radość, umiłowanie do tego co dobre, piękne, mądre, a unikajmy niepokoju, goryczy, zwątpienia, porównywania się z innymi i złości.
Miejmy w sobie nadzieję, która pozwoli nam nieustannie wstawać, mimo tego, że chwilami gubimy już siły, sens i mamy dość. Przejście oznacza szansę, zmianę, ale przede wszystkim otwartość na to co jeszcze przed nami, zaufanie i właśnie nadzieję. Cud nowego życia, radość i szczęście czasem można odkryć zupełnie nieoczekiwanie, w prostych rzeczach, znakach, w drugim człowieku, w naturze, choć wcześniej oczekiwaliśmy nie wiadomo czego, jakiejś rewolucji, wygranej w totka, nowej miłości, pracy, domu, czy jeszcze czegoś innego. 

Życzę więc sobie i Wam, otwarcia na tą zmianę. 

Zachwytu,
wrażliwości,
umiejętności radowania się nawet z prostych rzeczy, zachowania pokoju w sercu mimo cierpienia, osamotnienia czy zmęczenia, pielęgnowania więzi.
Pokój i dobro drodzy przyjaciele Notatnika niech będą w Waszym życiu.

A teraz serial, o którym być może już słyszałeś.
Kurcze, obejrzało go ileś milionów ludzi, ogłoszono go fenomenem, bo przecież powstał za kasę zebraną oddolnie. "The Chosen" ewidentnie idzie trochę pod prąd światu, który raczej niechętnie patrzy na wszystko co związane z religią, najchętniej to obśmiewa, pokazuje krytycznie lub "demaskatorsko", co ma być podobno nie tylko wyrazem odwagi twórczej, ale i ma służyć niszczeniu temu co uznaje się dziś za ostoję konserwatyzmu, fundamentalizmu, patriarchatu i wszystkiego co może być odbierane jako wskazywanie norm. Granice, zasady, zakazy, hamulce, ograniczenia wolności mają zniknąć mówi świat. I oto pojawia się serial o życiu Jezusa i jego uczniów, który przemawia do ludzi bez drętwej mowy trawy, nadętych ogólników, dogmatów, ale poprzez historię konkretnych ludzi.

sobota, 29 października 2022

Którędy na K2 - Marta Zima, czyli droga równie ważna jak i sam szczyt

Pisanie o tej książce powinienem zacząć od tego jak poznałem Martę. Otóż razem szliśmy na Camino i od słowa do słowa okazało się, że wraz z mężem prowadzą gospodarstwo agroturystyczne w górach, tuż przy Głównym Szlaku Beskidzkim, który jest moim kolejnym wyzwaniem/marzeniem. Mam więc już przynajmniej jeden nocleg pewny :) Może łatwiej będzie mi się zmobilizować. A potem wchodząc na ich profil znalazłem również informację o książce i z ciekawością zacząłem o nią podpytywać. Marta oczywiście krygowała się, że to nic takiego, ot po prostu zapiski, które były dla niej istotne, a które zebrała razem. Ale powiedzcie - czyż to mogłem przegapić, skoro to tak bliskie też mojemu podejściu do prowadzenia notatnika. U mnie to podporządkowane recenzjom, choć pewne refleksje osobiste nie raz przemycam, u niej dużo za to spotkań z ludźmi, szczególnie z gośćmi jacy do nich zaglądali w drodze po GSB. Za każdym takim spotkaniem kryje się przecież jakaś historia, jakieś wspomnienie, a niektóre są na tyle ważne i poruszające, że człowiek chce się nimi podzielić. I tak właśnie powstawało "Którędy na K2". Będzie o górach, ale również o wędrowaniu przez życie pokonując szczyty nie mniejsze niż Himalaje. Przecież każdy czasem staje przed takim wyzwaniem. Ci zdrowi, pełni sił, porywają się na to co wydaje się niemożliwe, ale czasem spotkają na swojej drodze kogoś przed kim i oni z podziwem muszą westchnąć, że walczą z nie mniejszym uporem i to latami z czymś dużo trudniejszym niż zdobyte przez nich szczyty czy pobite rekordy.

niedziela, 9 października 2022

Buen Camino, czyli bo życie jest drogą

Ostatnie 10 dni nie było na Notatniku żadnych wpisów, teraz wrzuciłem dwa, które czekały od M., wykorzystującej m.in. zaproszenia do Multikina pod moją nieobecność, ale pewnie jeszcze kilka dni nie będzie mi łatwo wrócić na dawne tory i pisać z taką regularnością jak wcześniej. Gdzie mnie nosiło? Po Koronie Gór Polski kolejne marzenie zrealizowane, czyli jeszcze przed moimi 50 urodzinami poszedłem na Camino, czyli pielgrzymkę do Santiago de Compostella. A poniżej znajdziecie pewien skrót z relacji jakie zamieszczałem na swoim prywatnym profilu na FB i garść zdjęć.

Łamię zwyczaj by na Notatniku były tylko recenzje, bo jednak to doświadczenie jest na tyle ważne, że musi się tu znaleźć, a skoro było już kilka wpisów krajoznawczo-podróżnicznych to niech będzie również taki bardziej duchowo-refleksyjny. Gdyby ktoś potrzebował detali, bo wiadomo że to pewien skrót i to dość subiektywny, bez szczegółów, to proszę pisać na maila przynadziei@wp.pl lub w komentarzu. Trasa portugalska wybrzeżem, wyszło trochę ponad 130 km i mieliśmy pełne 3 dni w Santiago w tym wypad do Muxii i Fisterry + wodospady Ezaro. Pełna trasa: Baiona - Vigo-Redondela-Pontevedra - Caldas de Reis - Pedron - O Miladoro - Santiago. Samolot do Porto i dalej autobus na start i potem z mety.

czwartek, 21 lipca 2022

Oczy Tammy Faye, czyli Bóg Cię kocha i wszystko wybacza, zapłać za to że to możesz usłyszeć

Zanim kolejne francuskie produkcje, jeszcze jakieś zaległości z puli oscarowej. Oczy Tammy Faye to historia jakiej Amerykanie przegapić nie mogli, bo rzeczywiście aż prosiła się o opowiedzenie jej szerszej publiczności. Z jednej strony to kawałek pewnego fenomenu typowo amerykańskiego, z drugiej dość uniwersalna historia o tym, jak sława i pieniądze potrafią zaślepić. Gdy poznajemy bowiem Jima i Tammy Faye Bakkerów nie mają prawie nic poza zapałem do tego, by głosić słowo boże. Najpierw jako wędrowni ewangeliści, potem jako ludzie prowadzący własny program telewizyjny, aż wreszcie cały kanał poprzez satelitę, robią wciąż to samo - starają się przekonywać ludzi do tego, że Bóg ich kocha i do tego, by nie skąpili grosza na głoszenie tego innym. Czy to działa? I to jak! U nas radio z Torunia przyjęło się, że utrzymują głównie emeryci, ale tam całe wielkie konsorcja powstały z dobrowolnych ofiar od ludzi w różnym wieku. Jeżeli masz - to się podziel, jeżeli masz mniej, módl się i daj ofiarę, a my będziemy modlić się, być miał więcej. Prawda jakie to proste?

czwartek, 14 kwietnia 2022

Home - Josh Garrels, czyli znikam i zostawiam Was z życzeniami

Zaczyna się Triduum Paschalne a to już tradycyjnie pora na to żeby zawiesić na kołku bloga, powrócę po Wielkiej Nocy, czyli tak naprawdę w niedzielę, bo to mimo że dla większości rodaków początek świąt, tak naprawdę ich koniec - wszystko to co ważne już się zadziało. Zwykle wrzucałem na ten czas jakąś lekturę, ale w tym roku z braku czasu i w zabieganiu postanowiłem zrobić pewną odmianę. Na uspokojenie, wyhamowanie, odrobinę refleksji tym razem muzyka. Życzenia znajdziecie na koniec, a teraz kilka zdań o tym czemu akurat ta płyta.
Trochę przypadek. Ale ja lubię takie przypadki. U nas muzyki środka z odwołaniem się do wartości jest niewiele, w Stanach to ogromny rynek. Można by jedynie powiedzieć: szkoda. Szukałem więc czegoś co nie będzie czymś oczywistym, żaden Haydn, Mozart, czy pieśni uwielbienia, ale właśnie coś mniej oczywistego. Czemu choćby Ed Sheeran staje się wielką gwiazdą, a tylu artystów, choć tworzących równie piękne melodie i teksty, nie przebija się do masowego odbiorcy? Któż zna odpowiedź. Nawet jeżeli nie znasz artysty o którym dziś piszę, czyli Josha Garrelsa, kliknij może coś z filmików na dole. Spróbuj. Może Tobie się też spodoba. Melodie raczej spokojne, większość to kameralne ballady, ale to nie tylko instrumentalne, folkowo-rockowe brzdąkanie, ale i piękne, rozbudowane brzmienia symfoniczne. Co tu dużo gadać. ładnie jest. I w warstwie muzycznej i dźwiękowej.
Z tą muzyką Was zostawiam. A czego życzę?

piątek, 24 grudnia 2021

Połączenie odbrane - ks. Adam Boniecki, czyli lektura ku refleksji i życzenia

Zwykle dwa razy w roku, w okolicach Wigilii oraz Triduum Paschalnego, pojawiam się z notką "ku refleksji" podrzucając coś co mnie inspirowało, towarzyszy w różnych poszukiwaniach. A potem składam Wam życzenia i znikam z sieci na kilka dni. W tym roku niestety nie uniknę komputera, czeka mnie trochę pracy, ale notki pewnie też pojawią się dopiero w okolicach 27 grudnia. Może wytrzymacie. A ja może wyrobię się do końca roku z moimi planami - jak zwykle chcę zamknąć rok tyloma notkami co dni roku.
Najpierw lektura. Czytam sobie felietony księdza Adama Bonieckiego i stwierdzam, że choć kilka lat minęło i pewnie coś można by do różnych wydarzeń dopisać, wiele z nich nic nie traci na aktualności. Nie tylko tam gdzie ks. Adam mówi o polskim Kościele, o relacji z Bogiem, ale i tam gdzie komentuje społeczne wydarzenia. Bo nawet jeżeli już nam trochę umknęły one z pamięci, komentarz został aktualny. A może nawet czasem jeszcze bardziej jest bolesny w świetle nowych wydarzeń (problem imigrantów i to co dzieje się na granicy).

czwartek, 1 kwietnia 2021

Szusta rano - Adam Szustak OP, czyli rusz się z miejsca i życzenia na Wielkonoc

Przed nami Triduum Paschalne. Trzy dni, które niestety zwykle jeszcze umykają nam w bieganinie, a potem świętujemy przez kolejne dwa dni, nie rozumiejąc co tak naprawdę świętujemy, co się wydarzyło w trakcie tej bieganiny. Notka więc jak co roku w Wielki Czwartek i znikam z bloga i raczej z Sieci na trzy dni. Choć w tym roku będą kusiły jak mało kiedy, bo jutro dość szalony plan (kliknij tu jak chcesz pomóc) i aż by się chciało dzielić relacją. Zobaczymy.
W każdym razie dziś krótko o książce i życzenia. I od nich zacznę.

Trudny to był rok dla nas wszystkich. Czy czegoś się nauczyliśmy? Czy coś zmieniliśmy? Co robimy z naszymi pragnieniami, z poczuciem pustki, ze słabościami?
Życzę więc i sobie i Wam.
Żebyście jak najrzadziej czuli się samotni, opuszczeni i nieszczęśliwi. Abyście nawet w takich chwilach potrafili odnaleźć Światło. I Nadzieję. Bo one są, nawet gdy wydaje nam się, że ciemności są nieprzeniknione. Wystarczy poszukać. Czasem w sobie, czasem wokół siebie. Uświadomić sobie, że niepokój i to co nas dręczy, jest tu i teraz, a nie na całe życie, że jest coś więcej, dalej, wyżej. Jednymi z najważniejszych dla mnie słów z Pisma od lat pozostaje 1 list św. Jana. Bóg zna nasze serca. Zna kryzysy, zwątpienia, małość. Nawet zwątpienie w sens bycia blisko Kościoła, który zamiast leczyć to zadaje rany. Szukać pokoju, szukać prawdy, szukać dobra, a nie tego co frustruje, tego co niszczy, tego co osłabia. Gdy nie widzę sensu, żyć tą odrobiną dobra, której doświadczyłem albo którą może samemu udało się zasiać. A może szansą, że mogę jeszcze coś zrobić dla kogoś. I w tym jest sens. 

„Nie bójcie się! Szukacie Jezusa z Nazaretu, ukrzyżowanego. Powstał, nie ma Go tu. Oto miejsce, gdzie Go złożyli. Lecz idźcie, powiedzcie Jego uczniom i Piotrowi: Idzie przed wami do Galilei, tam Go ujrzycie, jak wam powiedział” (Mk 16, 6-7).

Nie bójmy się więc. Nie poddawajmy zwątpieniu, ale bądźmy ludźmi w drodze. Do Galilei. W poszukiwaniu Zmartwychwstałego. W poszukiwaniu wiary, nadziei i miłości. W poszukiwaniu pokoju, prawdy, piękna i dobra.

Rozgadałem się jak zwykle. Ale może będziecie mieli jeszcze siłę i chęć przeczytać kilka zdań na temat lektury. Nigdy tego nie robiłem  w ten sposób: czytałem do końca, ale tym razem notka powstaje zanim dotarłem do końca książki. Dlaczego?

sobota, 1 lutego 2020

Dwóch Papieży, czyli do tańca i różańca

Ciąg dalszy notek przedoscarowych. Netlix w tym roku ma całkiem sporo swoich produkcji wśród nominowanych i tym samym udowadnia, że warto inwestować w projekty, które na pozór nie noszą znamion popularności. "Dwóch Papieży" jest tego świetnym dowodem. Odpuśćmy sobie wszelkie dyskusje na temat tego filmu, czy zawiera prawdę o obu bohaterach - choć sugeruje on przebieg pewnych wydarzeń, przecież nikt nie mówi, że jest to biografia. Fernando Meirelles snuje swoją własną opowieść, zderzając nie tylko dwa różne charaktery i sposoby patrzenia na życie, ale i dając komentarz do zmian zachodzących w Kościele. Rozumiem, że niektórych drażni to, że bardziej sympatycznie wypada tu postać papieża Franciszka, a film sugeruje, że po czasach kryzysu wizerunkowego i afer Watykanu, przyszły wreszcie dobre reformy. Zaakceptujemy to, że twórcy mają prawdo do własnych ocen i odczuć i nie ma co się wkurzać na to, że opowiadając o fikcyjnym spotkaniu kardynała Bergoglio i Benedykta XVI jednoznacznie głoszą pochwałę tego pierwszego. Warto jednak docenić scenariusz, który pozwala fantastycznie rozgrywać ich "potyczki" intelektualne i duchowe. Siłą tej produkcji jest właśnie pokazanie obu postaci jako ludzi wiary, mających wątpliwości, słabości, ale rozumiejących też, że nie mogą polegać jedynie na sobie i własnym osądzie, szukają znaków, odpowiedzi, są otwarci na to co daje im ich Nauczyciel. I że nawet jeżeli się nie rozumieją, nie zgadzają, to ten który ich powołał jest ten sam.


wtorek, 24 grudnia 2019

Spotkanie, czyli życzenia

Dziś notka wyjątkowa. Nigdy przecież nie piszę na blogu o czymś czego nie czytałem. A tu jak byk nowość książkowa, która dopiero przede mną. Ba, sam ją sobie kupiłem pod choinkę zaledwie wczoraj. Wybaczcie, ale zainspirowała mnie do wpisu trochę bardziej osobistego i podzielenia się z Wami życzeniami. Mam nadzieję, że przebrniecie przez moje przydługie dywagacje, ale jak ktoś chce przejść od razu do życzeń, niech zjedzie na sam dół.

Bóg. Cisza. Prostota.

wtorek, 17 września 2019

Modlitwa, czyli nie oczekuj cudu

Skromny film, ale wart moim zdaniem obejrzenia. Mimo pewnej przewidywalności nie jest słodką bajką o tym, że wszystko pięknie i wspaniale, nie obiecuje łatwej drogi. Jest surowy, ale w tym jego urok i jakaś szczerość. Oto młody chłopak trafia do ośrodka dla narkomanów u podnóża francuskich Alp. Chyba nawet nie wie co go czeka, może podjął zbyt pochopną decyzję, może musiał uciekać i nie miał innego wyjścia. Od początku jednak nastawiony jest negatywnie: do pracy, do innych, do zasad, do modlitw. Ośrodek jest bowiem oparty nie tylko na programie zbliżonym do Monaru, ale i na wierze. A dla chłopaka to jakaś czarna magia.

niedziela, 3 marca 2019

Największy dar, czyli szukając uzdrowienia


Dziś o filmie wyjątkowym. Nie dlatego, że religijna tematyka rzadko kiedy pojawia się na ekranach, bo też ten film trudno nazwać wprost religijnym. Jest świadectwem. Ale nie wszyscy bohaterowie mówią wprost o Bogu, choć dla wielu z nich doświadczenie, o którym opowiadają ma wymiar duchowy, jest łaską i darem. W końcu w świecie, który stawia raczej na inne wartości, zachęca do skupiania się na sobie, wybaczanie jest passe, postrzegane jest jako słabość, głupota... Mądry dziś jest raczej ten, który wciąż pamięta o krzywdzie, dopomina się zadośćuczynienia, pielęgnuje w sobie pamięć o byciu ofiarą, bo dzięki temu świat wciąż się nad nim pochyla, stara mu się wynagrodzić, jest po jego stronie. No i znów można powiedzieć, że w świetle Ewangelii wszystko to o czym opowiada ten film ma sens: stań się głupim dla świata, po to by odkryć prawdziwą mądrość. Tkwiąc w swoim bólu, nie potrafiąc wybaczyć, sami siebie ranimy, nie potrafiąc przebaczyć, tkwimy w ciemności jakie sobie stworzyliśmy. Choć psychologia może twierdzić, że przebaczenie nie jest niezbędne dla prawidłowej terapii, ci którzy przeszli ten etap, mogą potwierdzić jaki ciężar zostaje wtedy zdjęty im z serca. Przebaczenie daje radość i pokój w sercu, przynosi owoce jakich byśmy się nie spodziewali.
I o tym jest właśnie ten film. Nietypowy...

poniedziałek, 24 grudnia 2018

Niespodzianki, czyli notka na Boże Narodzenie

Dziś notka wyjątkowa. Zwykle na blogu pisałem o jakiejś książce "do refleksji". W tym roku też miałem taki plan i nawet wybrałem sobie jak widzicie obok lekturę. Na jej recenzję jednak musicie poczekać. Cóż zrobić - brak czasu na czytanie i na pisanie :(
Chciałbym Wam jednak na te dni złożyć życzenia. Nawet nie do końca swoimi słowami, a zainspirowany tym co powiedział kilka dni temu papież Franciszek. Poniżej znajdziecie spory fragment jego przesłania na Boże Narodzenie.
A ja od siebie życzę Wam, aby to nie było "kolejne" odbębnienie tradycji, ale właśnie takich niespodzianek o jakich wspomina papież. Dobro dawane powraca. Radość dzielona podwójną radością. Smutek dzielony połową smutku.
To od nas zależy czy ten Boży pokój, którego tak pragniemy i staramy się w okolicach świąt wypełnić nasze serca, obdarowując innych, dzieląc się i ciesząc się z bliskości z innymi, z uśmiechów, życzliwości, czy też Boży pokój będzie trwał i przemieniał nas i nasze życie. Tego właśnie i sobie i Wam życzę.

czwartek, 17 maja 2018

Bóg nie jest automatem do kawy - ks. Zbigniew Czendlik, Markéta Zahradníkova, czyli skupmy się na dobru, a nie na grzechach

Premiera w ubiegłym tygodniu, ale ja sobie zacząłem podczytywać już na spotkaniu autorskim, poszło więc błyskawicznie. I prawdę mówiąc mam mieszane uczucia. Ksiądz Zbigniew na pewno jest bardzo sympatycznym, otwartym człowiekiem, ale to nie znaczy, że to co mówi, jest jakoś super odkrywcze. Co więc czyni go pewnego rodzaju fenomenem, co sprawiło, że ten wywiad tak dobrze sprzedawał się w Czechach i nawet zebrał jakieś nagrody literackie? Czy to dlatego, że w pewien sposób trochę przełamuje stereotypowe myślenie o kapłanach katolickich (szczególnie tych z Polski), jako o zatwardziałych konserwatystach, którzy jedynie pouczają ludzi i grożą palcem? To na pewno przyczyna, dla której Mariusz Szczygieł zdecydował się tą książkę wydać również u nas. W końcu jednak nie co dzień zdarza się, żeby proboszcz z niedużego miasta był postrzegany jako gwiazda medialna, człowiek równie interesujący jak gwiazdki i celebryci. Czym więc zdobył swoją popularność? 

piątek, 13 kwietnia 2018

Jeźdźcy burzy, czyli szczególna odpowiedzialność

 Od dłuższego czasu mam tak, że gdy wieczorem przychodzi czas na pisanie notki (jakoś ten rytm udaje się zachować od ponad 7 lat), mogę sobie przebierać spośród różnych szkiców i tytułów rzeczy obejrzanych, przeczytanych i zastanawiać się czy mam ochotę nad czymś bardzo "na szybko", czy też podumać godzinę nad tekstem. Siedzę po nocach, kolejka rośnie, a u mnie to wszystko kwestia impulsu - choćby dziś. Nie skończyłem oglądać serialu, ale tak mnie wciągnął i w jakiś sposób poruszył, że mam ochotę napisać już, teraz, odkładając wszystko inne na później.
Gdy zerknąłem na opis: Historia skupia się na rodzinie duchownych, której ślady sięgają ponad 250 lat, to pomyślałem, że będzie to pewnie coś kostiumowego, ileś dekad i pokoleń dramatów osobistych i historii kraju, przemian społecznych. Tymczasem nie - "Jeźdźcy burzy" to dość kameralny duński dramat osadzony współcześnie i opowiadający o relacjach ojca i dwóch synów. Johannes jest jak Bóg Starego Testamentu: wymagający, obdarzający miłością, ale i surowo karzący. Tak jak wielu jego przodków, jest pastorem i marzy o stanowisku biskupa. Niestety jego porywczy charakter, surowość, uzależnienie od alkoholu, nie wszystkim się podobają. Marzył żeby i jego synowie zostali pastorami i w przypadku młodszego i faworyzowanego Augusta to się udało. Starszy Christian ewidentnie jest dla niego rozczarowaniem, ma naturę buntownika i chce szukać własnej drogi.

niedziela, 14 stycznia 2018

Święci codziennego użytku - Szymon Hołownia, czyli świat może nazywać to głupotą

Dziś kolejna zbiórka na WOŚP, pomyślałem więc, że to najlepszy moment, by napisać o książce Szymona Hołowni. Niedawno pisałem o części drugiej, która niedawno się ukazała, ale przygoda z życiorysami świętych zaczęła się właśnie od tego tomiku.
A dlaczego skojarzył mi się właśnie WOŚP z tym o czym pisze Hołownia? Chodzi o tę odrobinę szaleństwa, niektórzy mówią że głupoty, która polega na dzieleniu się tym co masz, robieniu czegoś dla innych. Zbiórka na cele medyczne organizowana przez Owsiaka od lat mobilizuje starych i młodych, sprawiając masę radości. I to jest piękne. Obyśmy zawsze z takim entuzjazmem podchodzili do dzielenia się z innymi.
Wcale nie przypadkowo wśród postaci wymienianych w tym tomiku jest m.in. wdowa, o której niewiele wiemy, a która wrzuciła ostatni grosik jako datek. I choćby nam wmawiali: pieniądze nie idą tylko na sprzęt ktoś Was oszukuje, nie przejmujcie się tym, bo ważne że robisz coś z serca i nie do Ciebie należy kontrolowanie czy co do grosza ktoś spożytkuje to tak jak obiecywał. Wiara, zaufanie, dobre intencje, szukanie w ludziach dobra i próby budowania go na świecie, mogą być nazywane jak tam sobie świat chce. Od setek lat wciąż znajdują się tacy, którzy swoim życiem udowadniają, że w ten sposób mogą nie tylko odnaleźć drogę dla siebie, ale i wskazywać ją innym.

sobota, 23 grudnia 2017

Święci pierwszego kontaktu - Szymon Hołownia, czyli z życzeniami i ku refleksji

Co roku staram się w okolicach Świąt zafundować sobie i Wam poprzez notkę jakąś lekturę bardziej "duchową", więc chyba pora na to najwyższa. Jutro Wigilia, kolejne Boże Narodzenie. Co dla nas oznacza? Czy przeżywamy je jakoś wyjątkowo?
Życzę Wam tego, by to był dobry czas spędzony z osobami Wam bliskimi i nawet gdy nie zawsze dzieje się między nami dobrze, niech nasze serca uzdrowione w tym czasie będą od wszelkiej niechęci, niezgody, z pokorą otwórzmy się na miłość. A prezenty (życzę oczywiście cudownych) niech również uczą nas przede wszystkim radości z dawania, dzielenia się, a nie jedynie brania. Wtedy może Boże Narodzenie będzie czymś więcej niż przerwą w szkole/pracy.

Jakoś lektura najnowszej książki Szymona Hołowni mocno mnie pobudziła do refleksji, które wcale nie są dla mnie zbyt wesołe, ale jednocześnie dała również nadzieję. Gdy czytamy bowiem o świętych, błogosławionych, wydają się tak odlegli, tak pełni heroizmu, potrafiący zaufać do końca, zostawić wszystko co mieli. Można popaść w kompleksy. Ale te życiorysy dają też nadzieję. Dlaczego? Ano dlatego, że im też nie zawsze było "z górki", nie byli do końca pewni swojej drogi, zmagali się ze słabościami. Są więc wzorem, z którego można czerpać, ale nie tyle jako bohaterowie z pomników i z podręczników, a raczej normalni ludzie, którzy po prostu zostawiają nam wskazówki, pokazując czym jest prawdziwe chrześcijaństwo, czym jest wiara. Każdym swoim słowem, czynem mówią z pełną pokorą i skromnością - nie ja, to On to sprawił. Ja jestem tylko narzędziem, grzesznikiem, który w żaden sposób nie chce się wywyższać, wręcz odwrotnie - woleli schodzić z oczu bliźnich (przynajmniej większość z nich tak miała), służyć jako najmniejsi i ostatni w szeregu. Błądzili, nie byli idealnie. Ale wszyscy uwierzyli w pewnym momencie w Miłość Bożą. I dla niej jedynie chcieli żyć, okazując wdzięczność za nią, czekając z radością na moment gdy będą mogli się w nią zanurzyć całkowicie.

czwartek, 21 września 2017

Czarna Madonna - Remigiusz Mróz, czyli ponad nami walczą dobro ze złem

Dwa tygodnie temu z jednym z tygodników dołączona była "Inwazja" Miłoszewskiego (notkę znajdziecie już u mnie na blogu), a teraz nie tylko w księgarniach, ale i w kioskach pojawiła się powieść jednego z najmodniejszych ostatnio u nas pisarzy, czyli Remigiusza Mroza. Ciekawa i trochę kontrowersyjna okładka, spora reklama i sięgnięcie przez pisarza po zupełnie nowy gatunek, czyli horror, wzbudziły spore zainteresowanie tym tytułem. Rozumiem potrzebę autora, by odpocząć czasem od oczekiwań czytelników, spróbować czegoś innego, ale chyba sporo osób, które znają Mroza z trzymających w napięciu kryminałów z Chyłką lub sensacyjnych thrillerów z Forstem, będzie "Czarną Madonną" nieźle zaskoczonych.

Odwołania do Kinga, który podobno jest ulubionym pisarzem Mroza, są delikatnie mówiąc na wyrost, ale fakt, że mistrzowi też zdarzały się książki mocno odbiegające od horroru. Tu też mamy do czynienia nie tyle z klasycznym horrorem, a raczej z powieścią, która balansuje gdzieś na granicy literatury grozy, tematyki religijnej i psychologii i parapsychologii. Mróz stara się budować klimat, fundować nam jakąś tajemnicę i początek, w którym mamy do czynienia z zaginięciem dwóch samolotów pasażerskich, może narobić smaku na całość.