Pokazywanie postów oznaczonych etykietą seriale. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą seriale. Pokaż wszystkie posty

17:49

#2 Ostatnio obejrzane - dlaczego warto zaczął "Przyjaciół"?

#2 Ostatnio obejrzane - dlaczego warto zaczął "Przyjaciół"?

Myślę, że dla większości moich czytelników tego serialu nie trzeba przedstawiać. Uwielbiany na całym świecie pomimo upływu lat, śmieszy i doprowadza do łez kolejne pokolenia. To serial mojej mamy, który i ja pokochałam całym swoim sercem i właśnie w tym poście chciałam napisać najważniejsze powody, przez które ta produkcja jest lepsza niż inne. 

1. Relacje pomiędzy szóstką zupełnie różnych osób. 


Każda z postaci została wykreowana na odrębne jednostki i nawet Ross i Monica jako rodzeństwo są bardzo różni. Chandler jest sarkastyczny i na wszystko patrzy z dużą dozą ironii. Rachel jest córeczką tatusia, która nagle musi radzić sobie sama, pomimo tego, że ma problemy nawet z wstawieniem prania. Phoebe to marzycielka, pisze niezbyt dobre piosenki i również niezbyt dobrze śpiewa, ale kompletnie się tym nie przejmuje. Monica ma manię sprzątania, lubi jak wszystko stoi na swoim miejscu i piekielnie dobrze gotuje. Joey to podrywacz, kocha jeść i próbuje wybić się jako aktor. Ross ma za sobą nieudane małżeństwo, zajmuje się dinozaurami i od czasów liceum podkochuje w Rachel, która nie zwraca na niego uwagi. 
Pomimo tych wszystkich różnic bohaterowie wspierają się i łączy się relacja, którą każdy może nazwać prawdziwą przyjaźnią. Mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji. 

2. Monica, Rachel i Phoebe. 


To jedne z najcudowniejszych kobiecych postaci w serialach. Uwielbiam te babki za styl, poczucie humoru, błędy, które popełniają i te dzikie akcje, które razem odstawiają. Stoją za sobą murem i są przykładem szczerej, siostrzanej relacji, którą każda z nas chciałaby mieć w swoim życiu. 

3. Styl. 


O tym nie można zapomnieć. Ten serial to skarbnica pomysłów i stylizacji dla dziewczyn, które lubią bawić się modą i wyróżniać w tłumie. Sama chciałabym móc podbierać ubrania dla serialowej Rachel, choć Monica również wyglądała świetnie w każdym odcinku. 

4. Chandler 


To crush o jakim nie wiedziałam, że go potrzebuję. Uwielbiam jego postać i to jak on wygląda. Czy mogę prosić własnego Chandlera na wynos? Tym bardziej zaczęłam go kochać, gdy w końcu on i Monica się zeszli. Bezsprzecznie zazdroszczę jej faceta. 

5. Humor 



Dużo się mówi, że większość żartów z tego serialu teraz jest mało poprawna, ale dla mnie to jeden z najzabawniejszych seriali, jakie oglądałam. Odcinki są krótkie, idealnie pasują na odstresowanie się pracą czy innymi obowiązkami, a ja zawsze oglądałam je, gdy malowałam się do pracy lub na jakieś wyjście ze znajomymi. Dawały mi wiele powodów do śmiechu i myślę, że wielu osobom pasuje ten typ humoru w filmach czy serialach. 


Mam nadzieję, że taki rodzaj krótkiej recenzji Wam się spodobał. Chyba wolę pisać coś w tym stylu, jeśli chodzi o seriale, bo łatwiej zebrać myśli w słowa. 
Jeśli seans Przyjaciół już za Wami, dajcie znać, co lubicie w nim najbardziej. 


20:22

#1 Ostatnio obejrzane - seriale

#1 Ostatnio obejrzane - seriale
Witam Was na moim blogu i zapraszam na przegląd ostatnio obejrzanych przeze mnie seriali. Opinią o wybranych chciałabym podzielić się właśnie tutaj. Słabo mi idzie dokańczanie seriali, ale jest kilka takich które zakończyłam lub oglądam regularnie i dzisiejszy post będzie właśnie o nich.
Myślę, że dla wielu osób spędzanie czasu z ulubionymi bohaterami, śledzenie ich losów na ekranie telewizora bądź laptopa to bardzo miła forma spędzenie wolnego czasu. Ja również należę do ludzi, którzy bardziej niż filmy wolą właśnie dłuższe produkcje. Staram się jednak ograniczyć czas spędzony przed ekranem na rzecz czytania książek, bo trochę ostatnio u mnie z tym ciężko, ale wychodzi różnie.


1. Friends 


Myślę, że większość moich czytelników zna ten serial i nawet jeśli go nie oglądała, to nie da się o nim nie słyszeć. Cała fabuła skupia się na perypetiach szóstki przyjaciół, którzy są od siebie kompletnie różni i z pozoru nic ich nie łączy. Uwielbiam ten serial właśnie dzięki nietuzinkowym bohaterom, którzy są bardzo realistyczni. Nie są oderwani od rzeczywistości i wyidealizowani; to są ludzie, którzy spełniają swoje marzenia, zakochują się i popełniają błędy oraz próbują je potem naprawić. Gdybym miała wybrać swojego ulubieńca z tej szóstki to byłaby to Rachel i Monica. We dwie są postaciami ikonicznymi, najlepszymi przyjaciółkami i tworzą bardzo zgrany duet. 
Aktualnie jestem w końcówce szóstego sezonu i myślę, że do końca lutego obejrzę już całość, ale jestem pewna, że jeszcze wrócę do całości lub będę oglądała swoje ulubione odcinki. Główny plus z czysto technicznych rzeczy to fakt, że odcinki mają trochę ponad dwadzieścia minut i często włączam je, gdy maluję się do pracy lub rozwieszam pranie czy planuję coś w kalendarzy, bo wiem, że jeśli tego czasu mi zabraknie to nie zostawię odcinka w połowie, a tego bardzo nie lubię. 
Ogromnym plusem jest również humor, a tego w serialu pełno. Niektóre żarty łapie się dopiero po chwili, ale są mocno życiowe.

2. Witcher 


Obejrzałam ten pierwszy sezon, który dostaliśmy i trochę nie wiem, co mam myśleć. Czytałam pierwowzór i trochę jestem zawiedziona, ale z drugiej strony nie jest to zły serial. Wiem, że sporo osób narzekało, że aktorzy są słabo dobrani do ról, cała historia jest mocno okrojona i ciężko się połapać w całości. Fakt, że te linie czasowe mocno mieszają, ale to i tak została zrobione bardzo dobrze. Podoba mi się wątek Ciri i Lwicy, łącząca ich więź i zakończenie ich relacji trochę nadwyrężyło moje biedne serce. Henry również się sprawdził w roli Wiedźmina i nie mam mu nic do zarzucenia jeśli chodzi o ukazanie postaci.
Największa porażka to Yennefer i ukazanie jej, jako kobiety i przedmiotu. Ta transformacja w piękność pokazuje, że dopóki jesteś brzydka to nie masz szans na miłość. Do tego w książkach to była jedna z moich ulubionych postaci, a tutaj jakoś nie mogłam jej ścierpieć.
Dla równowagi dostaliśmy Jaskra, na którego świat nie zasługiwał. Tutaj nie mam nic więcej do powiedzenia, bo ta postać udowodniła, że ideały istnieją.

3. Games of thrones 


 I teraz wchodzi miłość mojego życia, której nie zabił nawet ten koszmarny ósmy sezon, czyli największa serialowa pomyłka w dziejach historii. Wróciłam do oglądania za sprawą gry, którą sobie kupiłam na święta. Chodzi mi tutaj o monopoly z Gry o tron i naszło mnie mocno na powrót do serialu. Skończyłam, obejrzałam wszystkie odcinki i... Raz było lepiej, raz gorzej, ale i tak uważam, że to jedna z tych lepszych rzeczy przeze mnie obejrzana. Wspaniale wykreowane postacie, świetni aktorzy oraz piękna i brutalna fabuła nie pozwalają nam oderwać się od ekranu telewizora nawet na moment. Nawet jeśli zdarza mi się mocno narzekać na ten serial to mimo to, bardzo go lubię i na pewno będę chciała wrócić kiedyś do tych pierwszych sezonów, by znów móc pozachwycać się początkiem, nie myśląc o końcu. 

08:54

Czy prawda nas pogrąży? - recenzja serialu "Szkoła dla elity"

Czy prawda nas pogrąży? - recenzja serialu "Szkoła dla elity"

Szkoła dla elity 


Seriale kocham całym sercem, oglądam ich naprawdę sporo, ale bardzo rzadko udaje mi się skończyć produkcję lub być z nią na bieżąco. Najczęściej tracę zapał po dwóch sezonach lub kilkunastu odcinkach i zaczynam coś innego. Inaczej właśnie było ze Szkołą dla elity, gdzie wszystkie dostępne odcinki pochłonęłam w dwa dni i w tym momencie jestem na etapie czekania na sezon trzeci. Zdążyłam również trochę poukładać sobie w głowie i jestem w stanie napisać Wam recenzję, która będzie się trochę różniła od tej, jaką napisałam od razu po zakończenia maratonu z tym serialem. 

Las Encinas to elitarna szkoła dla nastolatków, gdzie uczy się młodzież z najbogatszych i najlepszych rodzin. W skutek trzęsienia ziemi i machlojek firmy budowlanej zostaje zniszczona inna szkoła w mieście, więc by zatrzeć złe wrażenie lokalne władze funduję stypendia dla trójki nastolatków ze zniszczonego liceum. Niestety, to nie jest szczęśliwe zakończenie tej historii, a raczej początek problemów, z którymi będą musieli zmierzyć się ci młodzi ludzi. Konflikt przybiera na sile, granice stają się coraz mocniejsze... W końcu czyjeś ręce zostają splamione krwią. Kto zabił? Jak doszło do śmierci młodej uczennicy? 


Zacznijmy od tego, że pierwsza myśli, która nasunęła mi się po opisie to skojarzenie z Plotkarą, ale te dwa seriale raczej niewiele łączy. W Elite podoba mi się najbardziej skupienie głównego wątku na kryminalnej części produkcji, ale też tego podziału na klasę zamożną i powiedzmy średnią. Nowe dzieciaki próbują nawiązać jakieś relacje, dołączyć do życia szkoła, ale napotykają mur i nie wiadomo, czy to snobizm ze strony bogatszej części szkoły czy może jakieś dawne niechęci. Z każdym kolejnym odcinkiem zyskujemy odpowiedzi na pytania, ale też sporo kwestii pozostaje nadal zamkniętych. Od początku wiadomo, kto umarł, ale do ostatniego odcinka oskarżenia i spekulacje nie pozwalają nam na samodzielne odkrycie sprawcy. Podoba mi się sposób, w jaki został nakręcony ten serial i to powiew świeżości w tych produkcjach, które już wcześniej były dostępne na Netflixie. 
Zakończenie pierwszego sezonu jest bardzo drastyczne, smutne i pozostawia pytania Co będzie dalej?

W drugi sezon wchodzimy bardzo mocno i intrygująco. Dochodzą nowe postacie, więc pojawiają się też nowi aktorzy, ale tutaj fabuła jest mniej zaskakująca i w niektórych odcinkach bardzo się przeciąga. Podoba mi się to, jak rozwinęli się bohaterowie od pierwszego sezonu i to, że jest wyraźnie zaznaczona ich przemiana wewnętrzna i zewnętrzna po wydarzeniach z jedynki. Niestety, najsłabszych ogniwem nadal pozostaje Samuel i pomimo nowi bohaterowie nie łatają tych dziur, które rodzą się z absurdów tego serialu. Rozumiem ukazanie bogaczy jako ludzi, którzy mogą wiele osiągnąć przez swoje wpływy i pieniądze, ale robienie z nich prawie bogów jest już na granicy tego dobrego smaku, który został mocno przekroczony w np. Riverdale. 


Po amerykańsku szesnastolatków zrobiono jak dorosłych ludzi, którzy tak naprawdę nadal są dziećmi. Do tego zakończenie drugiego sezonu, jak dla mnie, to żart. Wiecie, czekacie na coś, trzymacie kciuki, by w końcu sprawiedliwość i prawda zwyciężyły, a tu taki plot twist, który też nie do końca był potrzebny. To można była ładnie zakończyć, ale niestety Netflix przecież nie zabije kury, która znosi złote jajka. Słabo, bo przez to ten zapowiadany sezon może być słabszy od dwóch poprzednich i też bardziej irytujący. 

Serial naprawdę wszystkich polecam i ciągle namawiam znajomych, by go oglądali, ale na niektóre kwestie warto przymknąć jedno oko i zmrużyć drugie, by lepiej je przeżyć. Ogólnie odnoszę wrażenie, że ta produkcja to taki miks Plotkary, Riverdale i norweskiego Skamu, który również miałam przyjemność oglądać. Jeśli oglądaliście, któryś z wymienionych powyżej seriali i spodobał Wam się, to pewnie Szkoła dla elity również trafi na listę Waszych ulubieńców. 


12:56

Co obejrzałam w ostatnim czasie? - Lucyfer, Stranger Things...

Co obejrzałam w ostatnim czasie? - Lucyfer, Stranger Things...
Lipiec chyba będzie miesiącem seriali, choć jeszcze nic nie jest przesądzone. Niestety dopadł mnie mały zastój czytelniczy i żadna z zaczętych książek mi nie wchodzi, więc nawet niezbyt mam cokolwiek do zrecenzowania.
Seriale idą mi świetnie, a że nadrobiłam najnowszy sezon Stranger Things uznałam, że chcę podzielić się swoją opinią, jeśli chodzi o poszczególne wątki i postacie. Uczciwie ostrzegam, że w teście mogą znaleźć się spoilery, więc osoby, które nie oglądały, nie powinny tego czytać.

Stranger Things 

Stranger Things to serial, który zaczyna się od zniknięcia małego chłopcam Willa, co rozpoczyna serię nadprzyrodzonych wydarzeń, w których uwikłani się przyjaciele Willa oraz Eleven, dziewczynka z niezwykłymi zdolnościami. 
Początkowo byłam bardzo źle nastawiona do całej produkcji i nie miałam zamiaru oglądać jej w najbliższej przyszłości. Przekonały mnie raczej nawiązania do starszych produkcji i znajomi, którzy bardzo zachwalali serial, aktorów i całą historię. Pierwszy sezon obejrzałam bardzo szybko, ale robiłam jakieś tam przerwy i odcinki oglądałam do robienia bujo czy kolacji. Cały pierwszy sezon wspominam bardzo dobrze, szybko przywiązałam się do bohaterów i o dziwo żadna postać mnie nie irytowała, co zdarza się stosunkowo rzadko w serialach. Głównym wątkiem jest oczywiście zniknięcie dziecka, a wokół tego zbudowana jest cała postać Nastki i laboratorium. Jednak moim zdaniem najlepsza była Joyce i jej upór. Kobieta naprawdę kochała swoje dzieci i nawet jeśli całe miasteczko uwierzyło w śmierć chłopca i próbowali wmówić jej, że zwariowała, ona nadal próbowała połączyć się w Willem. 
Motyw przyjaźni w całym serialu odgrywa ogromną rolę i podoba mi się to, że nie jest pokazany jedynie przez pryzmat dzieci/nastolatków, ale też właśnie przez Jima i Joyce, którzy są moim ulubionym shipem w tym serialu. 

Drugi sezon rozpoczyna się rok po ostatnich wydarzeniach z pierwszego sezonu, ale nawet jeśli Nastka pokonała Demogorgona, znikając przy tym, to żaden fan nawet nie pomyślał, że to koniec. Hawkins nadal jest zagrożone atakami z Drugiej Strony, a Will niestety nie uwolnił się całkowicie spod jej wpływu. Do miasta zawitali nowi bohaterowi i myślę, że nie tylko ja jestem wielką fanką Billy'ego i jego siostry Max. 

Podoba mi się naturalność, z jaką nowi bohaterowi zostali wprowadzeni do produkcji. Nie są to na siłę wciskane osoby, które kompletnie nie pasują do całości. W późniejszych odcinkach okazuje się, że ci bohaterowi są bardzo ważni dla całości sezonu. 
Wiem, że relacja Bill'ego i Max to nie jest więź typowego rodzeństwa, ale myślę, że jest coś uroczego w tym, jak nastolatek dba o swoją siostrę, nawet jeśli ona tego nie potrzebuje i jest odrobinę nadopiekuńczy. 
Końcówka drugiego seoznu wymiata, Joyce znów moim zdaniem rozwaliła te ostatnie godziny sezonu i serca widzów. Bardzo się cieszę, że właśnie jej postać nie zmieniła się zbyt drastycznie i nadal jest tak samo uparta i twarda jak w pierwszym sezonie. 
Klimat serialu został utrzymany, o czym tylko przypomina nam brak komórek, internetu i komputerów. Mamy za to dzieciaki jeżdżące na rowerach, krótkofalówki i winyle, oraz najlepszą oprawę muzyczną w historii seriali. Dynamika została utrzymana i tak naprawdę po ostatnim odcinku czeka się tylko na ten trzeci sezon. 

Trzeci sezon...

Rozpoczyna się jeszcze lepiej iż dwa poprzednie, trzyma cały czas w niepewności i łamie serce na tak małe kawałeczki, że nie możliwości pozbierania się do kupy. 
Nie wiem, czy tylko ja jestem tak emocjonalna, ale zaczęłam płakać w połowie sezonu i płakałam jeszcze dobre pół godziny po zakończeniu ostatniego odcinka. Najgorsze jest to, że ja nawet nie mam nic, na co mogłabym narzekać. 
Przyjaźń Max i Nastki została tutaj tak naturalnie rozwinięta i ukształtowana, wątek Bille'ego i jego mrocznej strony broni się sam, w wszystko, co dzieje się w nowym centrum handlowym pokazuje nam, że ten serial jest w stanie cały czas zaskakiwać fanów i osoby, które z mniejszym zaangażowaniem podchodzą do produkcji. 
Nie będę spoilerowała ostatniego odcinka, ale wrażliwym osobom polecam ogarnąć jakieś pudełko chusteczek, ewentualnie dwa żeby mieć w co wycierać łzy. 
Nie spodziewałam się takiego zakończenia sezonu i z jednej strony jestem cholernie wściekła, że niektórych aktorów nie zobaczymy w 4, a z drugiej myślę, że dostali najlepsze zakończenie na świecie. 
Jestem pewna, że tego nikt nie zapomni po dwóch stronach światów.

Lucyfer 

Ostatnio z większym entuzjazmem wróciłam do oglądania życia pewnego przystojnego Diabła oraz nieustępliwej pani detektyw z Los Angeles. Powiem szczerze, że pierwszy sezon oglądałam raczej dla zabicia czasu i nie podobał mi się on tak bardzo jak kolejne dwa sezony. Teraz definitywnie jest lepiej i każdy odcinek oglądam z pełnym zaangażowaniem w fabułę oraz rozwój całej akcji. 
Cała historia i główny nurt tego serialu to fakt, iż Lucyfer opuszcza piekło i postanawia żyć wśród ludzi jako jeden z nich. To nie mogło przejść bez echa i ten stan rzeczy nie podoba się Bogu, który zsyła na ziemię brata Lucyfera i próbuje ściągnąć go z powrotem do piekła. 
Między czasie Lucyfer zaczyna pomagać policji w ujmowaniu sprawców przestępstw i zaprzyjaźnia się z Chloe, która jest detektywem. 
Serial jest trochę schematyczny, ale w tak świetny sposób podchodzi do motywu dobra i zła oraz nieba i piekła, że pewną przewidywalność wybaczyłam mu już w drugim sezonie. 
Bardzo lubię również postacie w tym serialu o aktorów, którzy odwalają naprawdę kawał dobrej roboty, wcielając się w tak wymagające osoby. 
Wielkie brawa za motyw silnych kobiet i damskiej przyjaźni; postać Maze to majstersztyk tego serialu. Dużą słabością darzę również Dana, czyli pieszczotliwie detektywa Dupka, a to dlatego, że Kevin Alejandro grał również w Arrow i tam też bardzo go lubiłam. To chyba ten aktor, który zawsze wzbudza sympatię, nieważne jaką postać rzeczywiście gra. 
Kończę powoli trzeci sezon, zabiorę się za czwarty i przykro mi, że Netfilx rezygnuje z Lucyfera tak szybko. Myślę, że mogliby zrobić jeszcze nawet z dwa dodatkowe sezonu, ale też stacja bardzo dobrze zrobiła ratując ten serial od skasowania. 

Mam nadzieję, że post się Wam spodobał i ja sama muszę przyznać, że o wiele bardziej wolę pisać recenzję dwóch, góra trzech seriali, które oglądam niż później brać się za pisanie o kilku serialach na raz. W najbliższych tygodniach mam zamiar powrócić do Glee oraz w końcu dokończyć The 100, które jakoś w marcu zaczęłam oglądać od pierwszego sezonu. Zawsze również z chęcią obejrzę coś z Waszego polecenia. 

13:08

Jestem Ania - recenzja serialu "Annia, nie Anna"

Jestem Ania - recenzja serialu "Annia, nie Anna"
Ania, nie Anna 

Twórca: Moira Walley-Beckett 

Gatunek: dramat

Czas trwania: 1 godz. (odcinek) 

Premiera: 2017 rok 

Tytuł oryginalny: Anne 


Ania z Zielonego Wzgórza to książka, która jest ze mną od najmłodszych lat. Czytałam ją kilkanaście razy, przeczytałam również inne części z serii i te dodatki, które opowiadają już historię dzieci naszej rudowłosej bohaterki. Serial, filmy na podstawie książek nie są mi obce i podejrzewam, że obejrzałam ich sporo w swoim krótkim życiu. Nie wszystkie mi się podobały, więc do produkcji Netflixa podeszłam z bardzo wielkim dystansem, który wziął się z tego, że pierwowzór uważam za genialny i nic mu nie dorównuje. Tak jest i w tym przypadku, ale Ania, nie Anna ukazuje nam klasyk w całkowicie nowym wydaniu, które jest naprawdę interesujące. 

Ania to sierota, wychowanka domu dziecka, która przez ludzką pomyłkę pojawia się na Zielonym Wzgórzu i zostaje przygarnięta przez rodzeństwo, Marylę i Mateusza, którzy nigdy nie dochowali się własnych dzieci. 
Rudowłosa dziewczynka jest bardzo marzycielską i ciepłą osobą, może nie ideałem, ale takim dzieckiem, które w najbardziej w życiu chce ciepła domowego ogniska i rodziny, którą mogłaby kochać. Ma również wiele ciekawych pomysłów, spostrzeżeń i domysłów, którymi dzieli się z innymi. 

Serial jest bardzo urokliwy i to najlepsze słowo, które go opisuje. Oczywiście, jeśli ktoś liczyłam na perfekcyjne odzwierciedlenie oryginału, to może poczuć się zawiedziony, ale osobiście uważam, że produkcja dzięki nowym pomysłom zyskała naprawdę wiele.
Serial porusza różne tematy, czasami ciężkie lub kontrowersyjne; homoseksualizm, akceptacja siebie, różnice rasowe, feminizm to tylko niektóre wątki poruszane w nowej Ani. Jestem świadoma tego, że nie każdemu się to spodoba, ale ja jestem zachwycona.

Widzimy też przemianę głównej bohaterki, która na pewno jest bardzo skrzywdzonym dzieckiem, ale po pewnym czasie ponownie nabiera zaufania do innych i do siebie, co dla mnie jest bardzo wzruszające. Tak samo zresztą jak relacje pomiędzy Anią, Marylą i Mateuszem. Nie są standardową rodziną, ale starają się jak mogą, cała trójka.
Maryla jest odrobinę szorstka, ale to jak jej miłość do dziecka w końcu zostaje przedstawiona, chwyta za serce.

Uważam, że Ania, nie Anna od Netflixa jest naprawdę wspaniałym serialem, cudownie nagranym i poruszającym tematy, które w naszym społeczeństwie nadal są świeże. Łamie stereotypy i porusza serca; to najważniejsze, co może być. 

11:30

"Mgła" - filmowy zakątek.

"Mgła" - filmowy zakątek.
Mgła 

Reżyser: Christian Torpe 

Gatunek: Dramat, Horror, Sci-Fi

Czas trwania: 47 min (jeden odcinek)

Premiera: 2017 rok 

Tytuł oryginalny: The Mist 

Jeśli ktoś czytał opowiadanie Kinga o tym samym tytule, już wie, o czym Mgła jest i sam serial może okazać się dla niego ciekawym przypomnieniem wszystkich wątków i dość ciekawie skonstruowanych postaci, tak charakterystycznych dla powieści Kinga. 

Serial opowiada o losach mieszkańców małego amerykańskiego miasteczka, które pewnego dnia zostaje skąpane w gęstej mgle. Dzięki temu nagłemu zdarzeniu, ludzie zamknięci w domach, kościołach czy innych bezpiecznych miejscach, zaczynają ukazywać swoją prawdziwą naturę. 

Niektórzy uważają ten serial za bardzo przewidywalny, ze słabymi bohaterami i źle odegraną akcją. W pewien sposób się zgadzam się z tą opinią, ale też uważam, że cała produkcja ma dość duże plusy, których nie można pominąć.


Grozy brakuje, ale jest pewne napięcie, które towarzyszyło mi podczas oglądania zmagań głównych bohaterów. Podążamy razem z nimi przez mgłę i czujemy te napięcie im towarzyszące w każdej minucie odcinka. Niektórych lubi się bardziej, innych mniej. Jednak najważniejsze jest to, że tak naprawdę nie wiemy, kto jest kim i do czego się posunie lub już posuną. 
Paradoksalnie, mgła odsłania wszelkie ludzkie sekrety i tajemnice, niszczące człowieka od środka. 

Z twórczością Kinga zetknęłam się już wcześniej i widzę w serialu rzeczy, bardzo dla niego charakterystyczne. Ksiądz, przedstawienie rodziny, staruszkowie; te postacie często pojawiają się w jego książkach i autor ma swój schemat, którym tworzy ich charaktery i zdarzenia z nimi związane. Ludzie, którzy czytali coś Kinga wiedzą, o co mi dokładnie chodzi. 
Niezbyt lubię jego twórczość, ale bardzo szanuję za to, co tworzy i jak tworzy. Udało się wyprodukować ten serial tak, że klimat historii został zachowany, nie wiem w jakim stopniu, ale to czuć. 


Co innego, słabe aktorstwo i dość sztywne dialogi, które były bardzo nienaturalne. Najlepiej w tym serialu udały się postacie drugoplanowe, bo reszta jest strasznie irytująca i jeśli ktoś się na nich mocno skupi, to nie dokończy serialu. Sama miałam wątpliwość, przez kilka słabszych momentów, czy się męczyć, ale jednak ciekawił mnie sam koniec, bo opowiadania nie czytałam. 
Końcówka jest otwartym zakończeniem, miał być drugi sezon, ale produkcja nie zebrała wielu pochlebnych recenzji i się z tego wycofano. Szkoda, że nie zatrzymano się na tym jednym sezonie i tego porządnie nie zakończono, ale to jest raczej do przełknięcia. 

Serial polecam dla fanów Kinga, którzy nie oczekują za wiele, bo cała historia ma swoje lepsze momenty, ale te gorsze przeważają i trzeba mieć naprawdę wiele samozaparcia, by to skończyć. Mocno średni i zresztą, tak go oceniałam na filmwebie. 


21:36

Seriale, które oglądam.

Seriale, które oglądam.
Ostatnimi czasy, bardzo dużo czasu spędzam na oglądaniu kolejnych odcinków seriali i najważniejszym powodem, dzięki któremu mogę to robić, to czas i ta pogoda, przez którą nawet nie próbuję wychodzić na zewnątrz. Nie jestem fanką letnich upałów i dla mnie jest zdecydowanie zbyt gorąco, czasami nawet tak, że o czytaniu nie ma mowy.
Więc żeby zabić nudę oglądam i właśnie w tym poście, chcę wam przybliżyć, co lubię najbardziej i planuję jeszcze na pewno dwa posty, w którym napiszę, jakie seriale chcę kontynuować, a jakie chcę w ogóle zacząć.
Postępy śledzę w swoim dzienniku oraz w aplikacji TvTime, która pozwala na ocenienie poszczególnych odcinków, tworzenie swoich list oraz podsumowuje czas, jaki spędzamy na oglądaniu. Jest całkiem przydatna i tylko dzięki niej pamiętam, gdzie skończyłam dany serial. Minus to brak polskich opisów i seriali, ale mi nie robi to różnicy, bo nie oglądam raczej polskich produkcji, a angielski znam na tyle, by rozumieć to, co czytam.

The Originals 

Ten serial to dodatek do Pamiętników Wampirów, ale jest o wiele lepszy pod względem akcji, aktorów, czy głównego zamysłu. Do tego większość wydarzeń ma miejsce w Nowym Orleanie, jest też dużo retrospekcji, nawet kilkaset lat wstecz, więc mamy możliwość zobaczenia zróżnicowania, jeśli chodzi o scenerię i postacie. 
Wszystko kręci się wokół Pierwotnych, czyli pierwszych wampirów, od których wszystko się rozpoczęło. Oni są po prostu moim ulubionym rodzeństwem z małego ekranu i uważam, że aktorzy robią kawał dobrej roboty, kreując ich w tak dobry sposób. 
Jestem w połowie drugiego sezonu, jeśli ktoś oglądał na bieżąco to wie, że finał już był. Najśmieszniejsze jest to, że omijałam wszystkie media społecznościowe, nie wchodziłam na snapa czy blogi, a i tak zaspoilerowałam sobie koniec i też uważam, że jest wybitnie słaby i niesprawiedliwy. Liczę na to, że uda mi się skończyć drugi sezon do końca sierpnia i może nawet zacznę trzeci, choć nie lubię zbyt długo skupiać się na jednym serialu, bo to mnie trochę irytuje. 
Polecam dla fanów nadnaturalnych istot, którzy mimo wszystko bardziej chcą skupić się na walce o władzę lub bezwzględności tych istot, niż na słabym trójkącie miłosnym. 


Glee

Glee to taki zabawny serial, w którym główną rolę gra muzyka i perypetie grupki nastolatków. Nic ich nie łączy, oprócz śpiewania; każdy z nich reprezentują sobą coś innego, taki inny zbiór problemów, które dotykają każdego z nas w jakimś stopniu. Mowa tutaj o braku tolerancji, wyśmiewaniu się czy ukrywanie swojego prawdziwego ja.
Serial zaczęłam oglądać tylko z powodu muzyki; obejrzałam kilka filmików na YT i bardzo spodobały mi się ich covery, więc kwestią czasu było, kiedy się za niego wezmę.
Ogólnie jest dobrze, choć irytują mnie zbytnio przerysowane postacie, ich naiwność lub po prostu poszczególne cechy charakteru, które są zbyt wyraziste. High school jest wykreowana w typowy, filmowy sposób i niczym się tak naprawdę nie różni od reszty filmów młodzieżowych. Są podziały, nauczyciele-tyrani i ci, którym można zaufać. Moją ulubioną postacią jest pani pedagog, która przez swoje fobie zachowuje się bardzo zabawnie i tak naiwnie uroczo. Reszta jest w miarę znośna i liczę na to, że w kolejnych odcinkach będzie tylko lepiej. Jestem w połowie pierwszego sezonu, ale mam nadzieję, że nie porzucę tej produkcji, tak jak innych.


The Walking Dead 

Czyli dosłownie Chodząca Śmierć. To historia postapokaliptycznego świata, gdzie największym problemem okazał się tajemniczy wirus, który zamienia ludzi w zombie, niezależnie od tego jak umrą. W serialu śledzimy losu kilku ludzi, którzy z różnych przyczyn nie zamienili się w żądne ludzkiego ciała istoty i walczą o przetrwanie w ogarniętym chaosie świecie. 
Bardzo lubię tego typu historie, w których mamy wizję świata po, niezależnie od tego, czy mówimy o wybuchu trzeciej wojny światowej, anomaliach pogodowych, czy czymś innym, co wykończyło ziemię, Wcześniej sięgałam tylko po książki, bo w pewien sposób sama dawkuje sobie ilość strachu i działa tylko moja wyobraźnia, a tak w ogóle to jestem dość strachliwą osobą i mam problem w krwawymi rozbryzgami w filmach czy serialach. Odważyłam się jednak i już po jednym sezonie wiem, że nie żałuję. To jest tak wielka różnica po superbohaterach, wampirach czy hybrydach, że znoszę trupy ci kilka minut i tylko czasami robi mi się niedobrze. Fabuła fajnie się ciągnie, ale mam nadzieję, że twórcy nie przesadzą, skończą to w dobrym momencie i to nie będzie ciągnęło się w nieskończoność, jak kilka seriali, które oglądałam wcześniej. Odcinki nie są nudne, dużo się dzieje i da się lubić bohaterów. Oczywiście, nie wszystkich ale taką dużą większość. Nie można się jednak do nich przywiązywać, bo często giną; w jednym odcinku są, w kolejnym ich nie ma. 


Fear the walking dead 


Ten serial to nic innego jak spin-off TWD i przedstawia świat w momencie, gdzie zaraza dopiero zaczęła się rozprzestrzeniać, a ludzie nie mieli pojęcia, co się tak naprawdę dzieje. 
Kilka rzeczy w tej produkcji strasznie mnie irytuje i trochę zastanawia/ Największy problem mam z naiwnością tych głównych bohaterów, którzy już widzą, co się dzieje, ale ich postępowania nadal są do bólu poprawne i nastawione na czynienie dobra. 
Odcinki podzielone są na lepsze i gorsze, ale w drugim sezonie, który już zaczęłam, tych drugich jest zdecydowanie więcej. Akcja czasami niesamowicie się wlecze i do tego nasza grupka ocaleńców większą część podróży spędza na luksusowym jachcie, potem w równie luksusowym domu, albo jeżdżąc samochodem z niekończącymi się pokładami paliwa. Bardzo naciągane. 
Mimo wszystko oglądam, w dużej mierze dlatego, że każdy odcinek kończy się w taki sposób, że mam ochotę włączyć kolejny i dowiedzieć się, co wydarzyło się dalej. To na plus. Ogólnie obejrzałam już prawie dwa sezony i idzie mi zdecydowanie szybko, a sam serial ma cztery części, więc myślę, że jeśli nie skupię się na czymś innym, to skończę go do września. 


The Secret Circle 

To jest dość ciekawy serial, który ma tylko jeden sezon! i pewnie nigdy nie zostanie dokończony, co jest smutne. 
Historia jest o grupce nastolatków, obdarzonych magicznymi mocami i ich problemach, ale serial ma klimat tych starszych, typu Buffy, co bardzo mi odpowiada. Nie oglądam tego jakoś nałogowo, ale zostało mi tylko kilka odcinków do końca i chcę już to mieć za sobą, bo mimo wszystko, bohaterowie są trochę irytujący, a cały serial dość przewidywalny. Aktorki, które grają tutaj możemy później zobaczyć w TW czy innych serialach i tam radzą sobie zdecydowanie lepiej.

The 100

Jakby to było dziś pamiętam pierwszy obejrzany przeze mnie odcinek tego serialu i nadal uważam, że pierwsze sezony były genialne, w porównaniu z czwartym czy chociażby piątym, którego jeszcze nie skończyłam oglądać, ale zostało mi raptem sześć odcinków, więc prędzej czy później to skończę.
Wszystko kręci się wokół powrotu na Ziemię, zniszczoną przez ludzi i napromieniowaną. Okazuje się, że można już na niej zamieszkać, ale tak naprawdę w każdym sezonie mamy Wielkie Coś, co zagraża bohaterom i z czym muszą walczyć. To trochę jak w Potterze i jego walce z Voldemortem.
Jest książka, ale ona tak naprawdę nie ma za dużo wspólnego z serialem, bo wydarzenia się kompletnie różnią i postacie tak samo. Przeczytałam tylko pierwszą część i dałam sobie spokój. Różnice są po prostu za duże, a serial podoba mi się bardziej.
Myślę, że producenci powinni zakończyć to w miarę znośnym momencie, albo dodać nowych bohaterów, bo trochę już irytuje wszędobylstwo Clarke czy bohaterstwo Bellamy'ego. Bardzo lubiłam też Octavię, a teraz czuję tylko nienawiść do jej postaci i tych decyzji, które podejmuje. Skończę piąty sezon, pewnie nawet obejrzę szósty, ale coraz mniej mam na to ochoty.
EDIT: Skończyłam piąty sezon i muszę przyznać, że sam koniec rozwalił mnie emocjonalnie. Idę płakać gdzieś w kąt czy coś. 


The Vampire Diaries

TVD to serial, który te lata największej sławy ma już za sobą. Chyba każdy zna lub choć słyszał historię o dwóch braciach wampirach, oraz pięknej Elenie, której obaj pragnął. No ogólnie, śmiech na sali, bo ja szczerze głównej bohaterki nie lubię i pewnie nie polubię; wydaje mi się za bardzo idealna i wystawiona na piedestał. A reszta postaci skacze wokół niej robiąc wszystko, by czuła się a)szczęśliwa b)żywa, przez co ciężko określić ich indywidualny charakter.
Cały serial oglądam tak naprawdę dla Bonnie, która jest jedną z lepiej wykreowanych postaci i dla Jenny, ale z nią musiałam się już pożegnać, co jest naprawdę smutne. 
Za mną już całe dwa sezony i prawdopodobnie będę oglądała dalej z nadzieją, że poboczne wątki uratują serial, choć po tym, co widziałam już niezbyt na to liczę. 



Arrow 

Jest to jeden z pierwszych seriali, jakie zaczęłam oglądać i muszę przyznać, że pomiędzy pierwszym, a ostatnim serialem jest taka przepaść, że nawet nie wiem, po co jeszcze to oglądam. 
Mamy superbohaterów, złoczyńców, ale to już nie jest to samo, ponieważ twórcy, scenarzyści wynajdują pomysły na siłę, które w ogóle nie pasują do całości albo się powtarzają i są nużące. Postacie też straciły ten niepowtarzalny styl z pierwszych sezonów i nie mają sobą nic nowego do zaprezentowania. 
Serialowi brakuje powiewu nowości, jakiejś porządnej zmiany, która mogłaby znów przywrócić całość na odpowiednie tory i zachwycić widza. Teraz tego nie ma, większość odcinków jest powtarzalnych, a Oliver to nie jest ten Arrow, jakiego naprawdę lubiłam. 
Mam nadzieję, że jeszcze jakoś da reanimować się ten serial, ożywić go, bo inaczej w końcu nie będzie czego oglądać, a od kiedy połączyli Arrow z Flashem i resztą tych seriali, to nawet inwazja kosmitów i scenariuszu by mnie nie zdziwiła. Za dużo udziwnień i zmian, które wcale nie wyszły całości na dobre. Ostatni sezon jest nudny i przewidywalny, a oczekiwałam czegoś innego i tak naprawdę tylko się zawiodłam. 


Buffy the Vampire Slayer 

Serial mojej młodości i wcale w tym momencie nie żartuje. Byłam mała, jak puszczali to w telewizji, ale gdzieś w głowie został mi obraz blond nastolatki, która zabiła brzydkie wampiry kołkami (może dlatego Zmierzch nigdy mi się nie podobał?) i całkiem niedawno postanowiłam sprawdzić, czy mrzonki kilkuletniej Dominiki miały coś z prawdy i... Przepadłam. Wiem, że charakteryzacja i kilka innych rzeczy leżą, ale to ma taki świetny klimat, którego brakuje nowszym produkcjom, że naprawdę mam ochotę oglądać odcinek za odcinkiem. 
Bohaterowie mnie nie irytują, na razie całość mnie nie nudzi, więc to naprawdę duży plus, a jeśli dodać do tego fakt, że główna bohaterka ma swoje zabawne i głupie momenty, to naprawdę jestem oczarowana. 
Zresztą, czy Anioł nie przypomina trochę Stefcia ze TVD? 

22:02

Bla bla bla... Seriale, moje przemyślenia i zapowiedź postów na najbliższy czas.

Bla bla bla... Seriale, moje przemyślenia i zapowiedź postów na najbliższy czas.
tumblr.com
Miało zmienić się wiele, a nie zmieniło się nic. Tak mogę określić początek nowego roku, ale ogólnie przecież nie jest modne pisanie takich rzeczy. Najlepiej byłoby jakby wszyscy wpasowywali się w schemat świata nakreślany nam przez gazety. 
Pewnie zauważyliście, że inaczej piszę. Mogę zwalić to na karb choroby ( do pisania usiadłam z gorączką) lub tego, że szukam formy wypowiedzi, która najbardziej przypadnie wam i mi do gustu.
Takie "pogadankowe " posty mogą być? Pewnie zostaną na dłużej.

Czytam. Nie dużo, tylko w autobusie i szkole, ale wróciłam do tego. Na razie jest dobrze, chociaż do miejskiej biblioteki powinnam zawitać kilka dni temu, albo chociaż zadzwonić, ale brak mi motywacji do tego.
Stosik do recenzji rośnie, pani z mojego ulubionego antykwariatu zaczęła mnie pamiętać... Powoli wracam do czytelniczej normalności. Mogę też pochwalić się tym, że moja dziesięcioletnia siostra też czyta, a raczej pochłania wszystko, co wpadnie w jej ręce. Dumna jestem. Szczególnie, jak patrzę na dzieci w jej wieku, z telefonami lepszymi niż mój to zazdrość i tym, ile spędzają przy nich czasu. Próbuję namówić ją na Pottera... Trzymajcie kciuki.

Seriale zasługują na oddzielny akapit. Oglądam odcinek dziennie. Taki sama wyznaczyłam sobie limit. Ogólnie, ograniczam Internet, ale z seriali nie mogłabym zrezygnować, choć wiem, jaki to pochłaniacz czasu. Once Upon a Time, wszystko przez bajkowy klimat, Kapitana Haka i Piotrusia Pana, a zawsze najbardziej lubiłam te postacie ze wszystkich opowieści. Jestem już w 3 sezonie i z jednej strony bardzo chcę iść na przód, a z drugiej boję się, że potem będzie już za dużo i nawet go nie skończę. 
W tym miesiącu wybór padł na
Potem mam zamiar skończyć 6 sezon Arrow, no odwlekam jak tylko mogę, ale brakuje mi Olivera i reszty.

Kolejne posty to wyznawanie. Najpierw wpadnie recenzja Gry o tron (z polecenia znajomych ze szkoły) i tutaj nie wiem, jak wyjdzie, bo bardzo mi się podobała, jestem zachwycona autorem i światem wymyślonym, ale nie potrafię ująć tego w słowa. Pod koniec stycznia wpadnie jeszcze post z porządnymi planami na luty, podsumowanie stycznia i razem z nim książki, które do mnie przywędrowały z różnych miejsc. Nie jest ich mało, a chcę się nimi pochwalić, bo większość z nich mi się podoba.
Pierwszy krok do regularnego pisania spełniony. Byle więcej ich.

Copyright © 2016 Oddychajaca ksiazkami , Blogger