Skuszona niesamowitym sukcesem oraz zewsząd bijącymi hasłami "Bestseller" i ja w końcu sięgnęłam po lekturę "Fifty Shades of Grey". Przeczytałam wszystkie trzy tomy, cóż lektura lekka, nie zwaliła mnie z nóg. Przeczytałam, odhaczyłam na liście przeczytanych książek ale nawet spektakularna premiera w dniu 14 lutego nie skusiła mnie by pójść na ten film.
Dlaczego więc dziś do niej nawiązuję? Bo robiąc porządki w szufladzie znalazłam czarne koronki ... a że pod ręką znalazła się i Antoinette ... powstała mała sesja ... i stąd tytuł dzisiejszego posta.