Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pudełka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pudełka. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Pudełko z jagodami

Hej hej :)

Zgodnie z comiesięczną tradycją, pracę na Cykliczne kolorki u Danutki dodaję przy końcu miesiąca- tak jest i tym razem. O dziwo pomysł miałam od samego początku, to u mnie rzadkość. Danusia w zeszłym miesiącu dała nam zadanie domowe- wysłać propozycję czerwcowego koloru. Przyznaję ze wstydem że zapomniałam o tym punkcie. Posta pisałam w drodzę do pracy na 2 zmianę a gdy wracałam do domu było po "ptokach". Jaka była moja radość gdy okazało się, że mimo to propozycja jaką chciałam wysłać została przegłosowana przez inne (bardziej ogarnięte) osoby. Wierzcie lub nie ale od początku gdy przeczytałam punkt o propozycji koloru byłam zdecydowana wysłać kolor jagodowy- fiolet należy do moich ulubionych kolorów a czerwiec jest miesiącem gdy te pyszne owoce pojawiają się w lasach. Przejdźmy jednak do pracy.



Zrobiłam pudełko ozdobione techniką decoupage. Całą zewnętrzną powierzchnię pudełka pomalowałam farbą w kolorze jagód w śmietanie. Nie miałam niestety ciemniejszego odcieniu, mimo wszystko mam nadziję że przejdzie taki odcień. Serwetkę którą użyłam dostałam od Ani Iwańskiej- od dawna czekałam na możliwość wykorzystania jej bo jest rewelacyjna. Zdobi ona górę "wieczka", naklejona została na żelazko. Popełniłam kilka błędów podczas wykonywania pudełka np. nie wygładziłam drewna papierem ściernym i są miejsca gdzie widać brzydkie zadziory (w wolnej chwili będę musiała je wygładzić i pomalować raz jeszcze). Zastanawiałam się nad jakimś dodatkiem, wstążka czy button ale zrezygnowałam nie chcąc ubrzydzić pudełka. Krawędzie w środku też pomalowałam i tu kolejna wpadka, zapaćkałam zawiasy nad którymi będę musiała przysiąść by je trochę doczyścić. Środek zostawiłam drewniany, musnęłam jedynie cieniutko lakierem. Cała praca wizualnie mi się podoba, nie mogę jednak powiedzieć bym była z niej szczególnie zadowolona.





Jagody bardzo lubię, są pyszne i zdrowe- no może pomijając choroby odkleszczowe, bąblowicę i tym podobne. Mimo że do lasu lubię chodzić nie mogę powiedzieć żebym lubiła zbierać jagody, zbiera się je wolno i ciężko bo są nisko przy ziemi. kolor uwielbiam, zarówno ten granatowy odcień owoców jak i kolor po rozgnieceniu (niekoniecznie na ubraniach :D ). Mam pokój w jagodowym kolorze, doskonale widoczny przy jednej z moich prac.


 W ubiorze też się coś znajdzie. Lubię z nim pracować za to nie cierpię fotografować- kolor zawsze wychodzi przekłamany.


Mam nadzięję że u Was wszystko dobrze po ostatnim załamaniu pogody, u nas nic się na szczęście nie stało a pogoda jest teraz rewelacyjna. Temperatury powyżej 28 stopni to mordęga dla mnie a ostatni weekend nieźle dał w kość. Życzę wszystkim dobrego tygodnia i dziękuję za Wasze odwiedziny. Do usłyszenia :))

niedziela, 13 grudnia 2015

Trochę tego, trochę tamtego czyli post zbiorczy.

Witajcie moi mili!


Mamy weekendunio więc gdy ogarnęłam chaos w domu mogłam odpalić kompa choć na chwilkę by walnąć jakiegoś posta że żyję i coś robię. W sumie to prawie nic nie robię jeśli idzie o robótki ale mogę pokazać to co zrobiłam dla Ani Iwańskiej na urodzinki. Prezent spóźniony ale nie chciałam wysłać byle czego kupionego tylko by wysłać go na czas. Chciałam by prezent był godny okazji i by był zrobiony wg upodobań solenizantki. Czy trafiłam nie wiem ale mam taką nadzieję :)


Pomyślałam, że skoro lubi brązy a mieliśmy kolor czekoladowy w CK to właśnie w tej barwie zrobię główny prezent a było nim jesienne pudełeczko. Ania ma już ode mnie misia i świecznik a w metryczce napisała, że lubi pudełeczka wszelkiej maści więc zrobiłam właśnie pudełeczko. Dlaczego jesienne? pasowało do pory roku i koloru zabawy a świtało mi też coś w głowie, że w pierwszym candy wyraziła chęć przygarnięcia jesiennego świecznika (nie jestem pewna, nie sprawdzałam). Szczegóły już były więc przejdzmy dalej. Jako dodatek wykonałam miniaturkę lawendy podobną do tej ze śliwkowego tematu w CK (wszystko związane z zabawą u Danusi hahah). Mam jeszcze trochę suszu, zwinęłam więc krążki w miętowym i beżowym kolorze które Ania lubi, dodałam brąz jako ziemię i tak samo jak wtedy wykonałam roślinkę. Oczywiście jest w środku susz lewendowy ale tym razem zamiast wykonywać podusie po prostu okleiłam wewnętrzne ścianki organzą- szybciej i łatwiej. Wykonałam też karteczkę z quillingowymi kwiatkami i życzeniami które były deczko przeterminowane gdy Ania je przeczytała... Prezent wzbogaciłam kwiatkami quillingowymi z zapasu, mulinami, papierami, dodatkami i błyskotkami do kartek, pudełkiem podgrzewaczy do Jej cudownych świeczników które uwielbiam oraz słodkościami głównie kokosowymi- metryczka sprawdziła się po raz kolejny :)







Muszę też wspomnieć o prezencie od Doroty co ma kota. Dostałam przepiękną karteczkę oraz uroczy woreczek z dmuchawcami i ważką! Już został zagospodarowany i trzymam w nim resztę suszu lawendowego (co nawet zabawnie się składa bo transfer został wykonany za pomocą olejku lawendowego jeśli dobrze pamiętam z posta Dorotki). Kochana bardzo miły i piękny prezent, dziękuję :)




Skoro już siadłam do posta to wspomnę jeszcze, że już po raz trzeci wystawiłam swoje klamoty na wystawie rękodzieła mojego powiatu. Wszystkie sprawy organizacyjne załatwiła za mnie miła i pomocna osoba za co dziękuję. Nie miałabym czasu ani siły zawozić duperelki do miejsca organizacji wystawy ani później tego odbierć a tak wystarczyło, że pojechałam razem z inną rękodzielniczką za co dziękuję także Jej. Był to przemiły dzień wolny od pracy, spędzony z ludźmi tak samo kochajacych swoją twórczość. Jak zawsze dla każdego wystawcy był dyplom, statuetka oraz prezencik- będą pamiątką tego spotkania. Nie miałam wielu prac bo część tworów tegorocznych była z przeznaczeniem dla Was (czego wcale nie żałuję bo wolę żybyście miały to Wy niż obserwatorzy wystawy przez tydzień). Zrobiłam też sporo kartek okazyjnych krążących gdzieść po kraju i zagranicy- miałam wykonać choć dwie by było widać że robię też kartki ale nie miałam na to czasu, wolałam skończyć prezent dla Ani :)




Zastanawiam się ostatnio co mogłabym robić by nadal cieszyć się z robótek ale zajmie to mniej czasu niż quilling. Doszłam do wniosku, że może decoupege byłby odpowiedni. Mam klej od dawna i preparat do spękań, biała farba też stoi więc czemu by nie zająć się właśnie tą techniką tym bardziej że podoba mi się od dawna. Wszelkie sugestie gdzie mogę zrobić jakiś zakup dekupażowy- serwetki na sztuki, akcesoria czy przedmioty do ozdobienia mile widziane. Prócz baaaardzo podstawowych rzeczy nie mam nic specjalnego do tej techniki a ilość serwetek też nie powala. Wieczny dylemat co wybrać już przerabiałam i kończyło się tym, że ozdobiłam szkatułkę ze spękaniami quillingiem a nie serwetką lub po prostu rezygnowałam... Osoby cierpiące na nadmiar serwetk też mogą się ujawnić- może będę mogła jakoś się zrewanżować. Skoro Danusia mogła zająć się kartkami choć upierała się, że nie jest "kartkowa" a wychodzą Jej świetnie to może i mi wyjdzie zmiana techniki (albo nie wyjdzie i na zawsze zostanę quillingowa ze statusem "offline" przez większość czasu, się okaże.)


Trochę się rozpisałam, tęskniłam za tym że mogłam postukać i przelać myśli w formę posta... Trudno cieszyć się z życia gdy za oknem beznadziejna pogoda i w kółko się za czymś tęskni... Ale co by nie zamulać z radością i optymizmem podziękuję za wizyty i miłe komentarze. To dziwne ale bardzo, miłe że mimo braku mnie blog jakoś funkcjonuje a to tylko Wasza zasługa. Do usłyszenia- zapewne do końca roku, w końcu jeszcze nie zgłosiłam się u Stefana :) Buziaki

środa, 25 listopada 2015

Jesienna czekolada

Witajcie moi drodzy!


Dziś wpadłam na bloga bo skończyłam właśnie czekoladkę na Danusiowe (i Nasze) Cykliczne Kolorki. Temat bardzo dobrze dobrany do pory roku- jesień sprzyja pocieszaniu się tym przysmakiem :) Wybrałam czekoladę z pomarańczą bo lubię w realu takie połączenie smakowe a i tematycznie pasowało do mojej koncepcji. Wymyśliłam bowiem jesienne pudełeczko, miało jednocześnie lecieć na wyzwanie na blogu Enitana ale nie zdąrzyłam- wiadomo, że nie zawale teraz snu bo gdzieś jest jakiś konkurs. Prawde powiedziawszy nie zrealizowałam nawet bonu za poprzednią wygraną przez brak czasu na przeglądnięcie zapasów paskowych i wybór zamówienia więc odpuściłam tym razem.




Męczyłam ten temat od pierwszego tygodnia od ogłoszenia koloru a skończyłam dopiero wczoraj mimo, że rozmiar pudełka nie jest jakiś powalający- rozmiar standardowej szerokiej taśmy klejącej bo to właśnie z tej kartonowej rolki zrobiłam pudełeczko. Dno oraz pokrywka zrobiona jest z okładki brulionu jeszcze z czasów szkolnych- dacie wiarę, że trzymałam ją 10 lat bo okładka mi się spodobała hahah. Niby nic specjalnego ale jak widać już wtedy gromadziłam rzeczy "bo przyda-sie", to chyba choroba :D Odcięłam tą okładzinę z brulionu ostrym nożykiem i okleiłam środek by był weselszy. Bok rolki ozdobiłam plecionką z pasków do quillingu w kolorze czekoladowym ale tym razem wplotłam w nią pomarańczowe dodatki. Cztery paski osnowy zmieniłam na pomarańczowe stąd na górze i na dole są pomarańczowe paseczki a środek stanowi ozdoba z krzyżyków które robiłam na bierząco dokładając odpowiednie kawałki przy przeplataniu. Żeby nie było mało czekolady spód pudełka na zewnątrz pomalowałam na czekoladowo, tak samo jak pokrywę w środku. Nie miałam wystarczającej ilości farby na środek pudełka i to był też drugi powód użycia tej różowo-fioletowej okładziny z brulionu. Pokrywkę ozdobiłam podobnie jak samo pudełko plecionką z pasków- na rancie mamy ten sam motyw co na boku pudełka a wierzch to już sama czekolada bo ozdobę miały stanowić jesienne skarby natury wykonane quillingiem. Mamy tu liść dębu oraz żołędzie, kasztana oraz jarzębinę z liśćmi. Mam nadzieję, że ilość czekolady w tej czekoladzie wystarczy by zaliczyć listopadowy kolorek.







Czekoladę uwielbiam- uwielbiam ją jeść, uwielbiam jej zapach (czekolady a nie jakiś chemiczny aromat) i sam kolor też może być np w ubiorze.


Czas na mnie, z chęcią bym z Wami została ale nikt za mnie do pracy nie pojedzie... Ostatnie dwie soboty też odpadły mi na blogi i inne przyjemności bo byłam w pracy. Nie będę obiecywać że Was poodwiedzam bo nie wiem czy spełnie obietnicę a pisanie fantazji nie leży w mojej naturze. Wiedzcie jednak, że kiedy mogę wpadam chociażby na chwilę przeglądnąć blogi i zobaczyć co u Was i stale o Was myślę :) Dziękuję Wam, że mimo mojej absencji wciąż do mnie zaglądacie i ślecie ciepłe słowa. Do usłyszenia, buziaki :)

sobota, 1 sierpnia 2015

Prezent dla Anielique

Witajcie kochani!

Wpadłam na krótkiego poscika jako że mam trochę zaległych prac do pokazania. Najpierw jednak muszę podziękować osobom które wypowiedziały się pod ostatnim postem komentując zmiany na blogu. Nie byłam pewna tego wyglądu i wszelkie oceny były mi bardzo potrzebne. Cieszę się, że zmiany spodobały się oceniającym- niektórzy nawet odetchnęli z ulgą haha :D Przejdźmy jednak do konkretów.


W kwietniu ogłosiłam zabawę podaj dalej. Rozdzieliłam ją na dwa etapy i tak pierwszy z nich "wygrała" Anielique- pierwsza wyraziła chęć udziału. Zapytana o ulubione "rzeczy" napisała, że lubi niebieski kolor, ulubione kwiatki to konwalie a dodatkowo jest miłośniczką kotów. Miałam ciężki orzech do zgryzienia, bo ciężko zrobić świecznik z konwaliami a za kotami z kolei ja nie przepadam. Wymyśliłam w końcu pudełeczko ozdobione niebiesko-niebieską plecionką oraz kompozycją konwaliową. Boki pudełka z rolki po taśmie, dno z grubej i twardej tektury z której zrobiłam też wieczko. Spód i środek pomalowane na czarno (konieczne było dobre krycie) a na końcu wszystko polakierowane i ozdobione quillingowymi konwaliami.




Pomyślałam że zrobię misia- to taki mój stały element prezentów ostatnio. Jako towarzysza miałam zamiar zrobić kota ale wyszedł jakiś mutant haha. Przez długi czas zastanawiałam się czy umieścić to to przy misiu, ale nie miałam pomysłu co zamiast niego dać. Prócz mutanta jest też drzewo oraz głaz. Prezent uzupełniłam muliną oraz czymś słodkim (nie ma na zdjęciu zbiorczym bo kupione w drodze na pocztę).





To tyle, zmykam coś podziałać jeszcze a że jutro można poleniuchować, jeszcze przed spaniem zajrzę do Was. Dziękuję że ze mną jesteście! Do usłyszenia, buziaki :))

niedziela, 26 lipca 2015

Folkowe pudełka na ozdoby quillingowe

Hej, hej!


Przybywam późną porą bo z braku prądu nie mogłam wcześniej. To u mnie normalka, że trochę zawieje czy zagrzmi i od razu nie ma prądu, baa czasem nie ma nawet w słoneczne i spokojne dni- wystarczy jakieś przeciążenie i w pionie coś wysiada tak, że połowa rodzin nie ma prądu w tym i my... Uroki mieszkania na zadupiu no ale coś za coś, mam zamiast tego piękno przyrody na wyciągnięcie ręki. Wcześniej w dzień były dwie ulewy i burza ale na szczęście anomalii pogodowych nie było. Wymyśliliśmy sobie grilla na dziś i nadeszła w trakcie właśnie ta druga ulewa haha, na szczęście moja leszczyna jest bardzo duża i rozłożysta dzięki czemu zarówno grill jak i ja nawet w ulewę mieliśmy się nieźle. To nie pierwszy raz- w zeszłym roku też miałam taką sytuację. Ale nie przyszłam gadać o grillu tylko o pudełkach więc do rzeczy.


Dawno, dawno temu (jeej zaraz zacznę bajkę pisać haha) wymyśliłam sobie, że zrobię quillingowe przydasie do pudełka "na zaś". Ojjj długo moja wizja czekała na urzeczywistnienie, długo. Nadszedł jednak ten dzień i dobra, wszystko ładnie pięknie, kwiatki i listki zwiększały swoją ilość aż miło patrzeć tyko gdzie te wspomniane pudełka heee? To nie takie, tamto nie takie, wybrzydzałam jak zwykle aż któregoś razu będąc w biedrze z przyjaciółką skusiłyśmy się na lody. Były takie sobie ale pudełka to skarb. Moja przyjaciółka chciała wywalić i popatrzyła jak na wariatkę gdy jej zabroniłam i kazałam je sobie oddać haha ale wytłumaczyłam jej co i jak. Umyłam z resztek deseru i miałam pomalować ale zrobiłam test z cifem i okazało się że farba świetnie schodzi i zostaje tylko biała plastikowa naklejka-etykieta. Jak widać świetnie się spisała jako podkład pod serwetkę. Zaraz napiszecie mi, że marudziłam na decou- jak to mnie nie porywa i że dam sobie spokój a tu kolejna praca haha. Niby racja, ale to była najlepsza opcja ozdobienia ich łatwo i ciekawie. Znów miałam dylemat którą z moich marnych zapasów serwetek użyć (kolejne wybrzydzanie...) Stanęło na takiej, folkowej. Pasowała tematycznie i dało się wybrany fragment fajnie wkomponować w wieczko. Jedna naklejka była krzywo naklejona i przez to wygląda trochę gorzej niż ta druga ale specjalnie mi to nie przeszkadza. Tak wygląda przed i po. Myślę, że zmiana korzystna choć jakiegoś szału też nie ma.



fot. z sieci.




Mój mały zapasik kwiatków który powiększam sukcesywnie. Są wśród nich zestawy- zwykle po trzy jak i pojedyncze z "różnych parafii".



Jeszcze mniejszy zapasik listków i gałązek. Zrobione z pasków poplamionych kawą- bałagan w miejscu pracy i kawa średnio współgrają... Lepsze użyłam do pojedynczych a te bardziej poplamione wykorzystałam do zrobienia gałązek wg kursu Kasi z bloga ArtLife, są potuszowane i nawet nie widać, że coś było nie tak z paskami.



Na koniec miał być kolaż ale wychodziło, że grafiką główna będą lody więc poszedł jako pierwszy... Zamiast niego miało być zdjęcie obu zamkniętych pudełek. Zdjęcia robiłam na dworze i zamiast skończyć sesję zrobiłam kilka zdjęć wróbli. Bateria uznała, że czas odpocząć ode mnie i się rozładowała pfff :)


Moje pojemniczki pasują do wyzwania Na strychu więc pomyślałam, że mimo nikłych szans dodam je do zabawy.



Noc mnie zastała więc szybko dziękuję Wam za to że jesteście! Uciekam spać, życzę miłej niedzieli. Buziaki :))


czwartek, 30 kwietnia 2015

"Bez" fioletowego się nie obeszło

Witajcie kochani!


Szybciutko pędzę, by dodać się Stefanowi na pożarcie. Oczywiście chodzi o żabę Danusi w jej zabawie kolorystycznej. Zawsze na końcu zgodnie z tradycją hahah :)) Powiem Wam szczerze, że chciałam tym razem dodać szybciej ale jak ktoś jest durny i wymyśla sobie czasochłonną pracę to trudno wykonać takie postanowienie. Narzekałam już na to, że praca powstaje i powstaje a teraz zobaczycie dlaczego.



Wykonałam ni to przybornik ni to pudełko- może spełniać świetnie obie funkcje. Początkowo miała być wersja bez przykrywki ale ja to ja i musiałam dodać sobie roboty... Miałam grubą roklkę kartonową po specjalnej taśmie na monitory dotykowe np. na drukarkach lub na sprzęt medyczny. Przyniosłam ją z pracy wiedząc, że "się przyda" :D Od razu znalazłam na nią pomysł i postanowiłam wcielić go w życie właśnie przy fioletach jako że lubię ten kolor. Pomysł był prosty (jako pomysł) natomiast wykonanie już takie nie było- no może nie trudne ale czasu zeżarło w cholerę. Oczywiście kraciasta plecionka zabrała tyle czasu, bo samo wykończenie i ozdobienie zabrało mi tylko dwie noce. Do pracy przystąpiłam od razu po ogłoszeniu koloru a plecionkę skończyłam w nocy z 25 na 26. Szło opornie, bo chciałam równą kratkę dlatego musiałam zagniatać czarne paski czyli moją osnowę plecionki w odstępie "co drugi" po to, by na pozostałych nakleić fioletowe paski wątku i do niego dokleić te zagniecione paski (kolaż nr 1). W poprzednich plecionkach nie zawracałam sobie tym głowy ale skala była mniejsza i łatwiej się tamte robiło przez co nie było takiej potrzeby. Tak po prwadzie ta pokazana to druga plecionka. Pierwszą plecionkę robiłam właśnie bez zaginania i szybko okazało się, że jest strasznie krzywa- gdzieniegdzie za bardzo naprężyłam pasek, koszmar... Musiałam zaczynać od nowa bo trudno byłoby dopasować takie coś na równy walec. Wykorzystałam zrobiony fragment na górę przykrywki, choć i tu ciężko było ładnie dopasować wycięte z plecionki połówki koła. Drugą plecionkę robiłam już bardziej dokładnie i co pasek sprawdzałam linijką czy wymiary się zgadzają. Końcowy rozmiar plecionki to 28,5cm x 13,5cm. Pas wielkości 28,5x11 poszedł na boki mojego kartonowego walca a pas 28,5x2,5 na bok przykrywki+ jeszcze kawałek z pierwszej plecionki, bo przykrywka ma większy obwód. Miałam zbity karton grubości 2mm i z niego zrobiłam dno. Wycięłam dwa krążki jeden wielkości całej podstawy walca a drugi odrysowałam w środku walca. Większe kółko przykleiłam do walca i poczekałam aż wyschnie a potem wysmarowałam w srodku klejem i wepchałam mniejsze kółko do środka i obciążyłam do schnięcia na noc. Potem pomalowałam na czarno. Pokrywkę też zrobiłam z tego kartonu tylko po doklejeniu rantu wzmocniłam z zewnątrz klejem i skrawkami ręcznika papierowego. Poz zrobieniu plecionki na walec nałożyłam klej i przykleiłam plecionkę a potem obcięłam nadmiar do wykorzystania na rant pokrywki (kolaż nr 2). Plecionka jest pokryta lakierem bezbarwnym jak do decou, teoretycznie wolę quilling bez lakieru ale tu łatwo byłoby uszkodzić papierową owijkę. Na koniec dodałam gałązkę bzu- popularnie nazywamy w ten sposób kwiaty tego krzewu choć prawidłowo nazywa się lilak. Miał być biały ale nie byłoby wtedy 50% fioletu dlatego jest w jaśniejszym fiolecie.




Trochę się rozpisałam, wybaczcie ;) Zapraszam na efekt końcowy






Kolor fioletowy bardzo lubię, jest w pierwszej trójce ulubionych kolorów. Chodzi głównie o ciemniejsze odcienie, nie takie "bardziej różowe niż fioletowe". Lubię go zarówno w ubraniu bo dobrze się komponuje z czarnym jak o w mieszkaniu. Danusia wymyśliła nam ostatnio pytania co miesiąc aby samo tworzenie prac w podanym kolorze nie było za łatwe :E Tym razem chodzi o przyjaciela/TŻ dla żabola. Wiele z Was znalazło mu starą ale wydaje mi się, że chłopak nie jest gotowy na kilkaset a nawet kilka tysięcy dzieciaków hahah. Co to by było jakby się rozlazły po blogach :D Ja będę przewidywalna i znalazłam mu koleżankę z innego gatunku. Oczywiście ważkę haha, zero zaskoczenia na sali :D Żaba Stefan i Ważka Cecylia, żyją w tym samym środowisku stąd łatwo się poznali i zaprzyjaźnili. Dlaczego Cecylia? bo istnieje ważka, która po łacinie zwie się Ophiogomphus Cecilia czyli Trzepla Zielona. A teraz mam nadzieję, że Danusia się nie pogniewa i mnie nie pogoni, bo chciałabym Wam coś pokazać a w regulaminie jest zakaz innych prac w poście. Jest to jednak odpowiedź na pytanie i próba przekonania Jej że, pasują do siebie- tak więc może będzie dobrze. Najwyżej usunę i pokażę w osobnym poście. Szefowa jak będzie? :D Mowa o takiej scence. Dorobiłam do mojego styczniowego pudełeczka żabę stafana i pałkę wodną i mamy parę przyjaciół. To nie jest co prawda Trzepla zielona ale nie miałam już czasu na nową ważkę:) Na zdjęciu sama przykrywka.



Uff dobrnęłam do końca z pracą i z postem, teraz czas na dopisanie się nim będzie za późno :O Z czasem u mnie różnie ale wczoraj miałam wyjątkową okazję mieć nadprogramowy wolny czas i mogłam iść na ukochane ważki. Znalazłam nawet dwie ważki, których wylot obserwowałam pierwsza w tym roku z ważkowej grupy. Niesamowita adrenalina gdy je spotkałam, bardzo mi tego brakowało zimą. Nie wiem jak znajdę czas jeszcze na ważki, zaczynają wychodzić kolejne i kolejne a mnie nogi aż świeżbią by się wyrwać nad wodę... Tak czy inaczej zdjęcia pokażę w kolejnych postach.


Zmykam dodać się i zobaczyć co u Was. Buziaki wielkie, przyjemnego weekendu majowego :)

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Pudełko na przybory

Hej hej!


Jakoś opornie mi idzie pokazywanie zaległości, zresztą robienie nowych rzeczy też. Ale dziś będzie coś innego, coś czego jeszcze u mnie nie było i raczej często nie będzie :) Zrobiłam coś w technice decoupage. Coś, to za dużo powiedziane, cudów się nie spodziewajcie hahaha. To raptem zdekupażowane wieczko pudełka po lodach. Lody zakupione w biedrze za 4 zł bodajże, tylko dla pojemniczka hahahah. Bardzo mądra filozofia nie?- kupowanie żywności dla opakowania hahaha :D No ale jak je zobaczyłam to wiedziałam, że będzie to mój nowy "piórnik" na podstawowe i najbardziej potrzebne przyrządy. Lody najpierw musiały zniknąć co trochę trwało, nie dlatego że niedobre- były święta, huk roboty, później smakołyki i jakoś nie cieszyły się popularnością :) Gdy już ich nie było mogłam zabrać się do roboty. Jako laik nie bardzo wiedziałam co z tego wyjdzie i jak farba będzie trzymać się śliskiej powierzchni. Mogłam ją przetrzeć papierem by nie była śliska lub nakleić jedną cieniutką warstwę chusteczki- zrobiłam jedno i drugie. Gdy chusteczka wyschła nałożyłam dwie warstwy białego podkładu i zabrałam się za wzór. Zaczęły się schody, bo jak tu wybrać wzór, gdy się ma kilkanaście serwetek na krzyż hahah. Kilka mam od Szymki wygrane w Jej candy i kilka od Ani Iwańskiej też wygrane jako nagroda pocieszenia, plus kilka świątecznych "domowych" serwetek ale przecież nie ozdobię sobie "całorocznego" pudełka świątecznym motywem... Kombinowałam, przekładałam, mierzyłam i się wkurzałam. Dodatkowym problemem był fakt, że pokrywka jest dłuższa niż jeden z czterech kwadratów serwetki a większość tych moich serwetek ma wzór zrobiony odbiciem lustrzanym i miejsce gdzie łączą się obrazki na zagięciu serwetki brzydko wyglądałoby na pokrywce. Najlepszym wyborem była taka serwetka od Ani (fot. z Jej bloga) bo wzór ciągnie się przez dwa kwadraty. Wybrałam część środkową motywu oraz ważkę (nie mogłam jej zmarnować), którą ostrożnie wycięłam nożyczkami i przykleiłam na już oklejoną pokrywkę- moim zdaniem wygląda dosyć naturalnie w tym miejscu. Jak na pierwszy raz myślę, że wyszło dosyć dobrze ale kariery sobię nie wróżę w tej technice :) Mimo, że robi się w niej zdecydowanie szybciej niż w quillingu i jest więcej wolnego czasu gdy farba czy lakier schnął nie zamieniłaby "swojej" techniki na decou, bo szybko się przy tym irytowałam no i ten dylemat "co wybrać". Poza tym to kolejna skarbonka bez dna a ja jestem na etapie gromadzenia przydasi kartkowych i nie w głowie mi kupowanie serwetek. Fajnie jednak było zrobić coś innego i nie wykluczam, że jeszcze coś powstanie. Mam nawet zaczęte drewniane pudełko ze spękaniami ale ni cholery nie wiem co na to nakleić hahah. Pewnie się wkurzę i polakieruje same spękania :D








A żeby nie było, że wieczko wyszło dobrze i bezproblemowo pokażę Wam dwa miejsca gdzie dałam ciała :D Na górnym zdjęciu ten pasek jest doklejony, bo jak idiotka nie zachowałam z każdej strony marginesów i koniec końców na tym boku mi zabrakło serwetki. Wycięłam część motywu z drugiej połówki serwetki i dopasowałam jako tako do pustej części na wieczku- nie widać tego na szczęście, tylko jak się człowiek przypatrzy. Na drugim zdjęciu jest mój kolejny głupi pomysł. Palcem wyrównywałam zagięcie serwetki- tak wyrównywałam, że zrobiłam dziurę... Dokleiłam jakiś kawałek z oderwanych resztek, też nie wygląda tragicznie.



Na koniec paczuszka jaką wysłałam do Mileny, która wygrała w moim candy nagrodę pocieszenia. Nagroda to świecznik (dla odmiany haha :D ) ale ten nie był nowy, pochodzi z mojej prywatnej kolekcji. Jako że mam ich całkiem sporo pomyślałam, że ucieszę jakimś Milenę. Pomyślałam o fiolecie i wybrałam właśnie ten. Nie wiem czemu akurat fiolet, nawet nie wiem czy Milena lubi ten kolor ale tak jakoś przyszedł mi na myśl. Tym samym tropem poszłam robiąc kartkę wielkanocną. Dołączyłam coś słodkiego i karteczki na kusudamy z których Milena jest znana. Miałam je w zapasie a u mnie się marnowały. Jeszcze raz gratuluję wygranej.





W kolejce czeka też prezent Danuśkowy z niepublikowanym misiem ale to następnym razem.


Czas na mnie, pogoda jest świetna więc można wybrać się na spacer lub zażyć trochę aktywności fizycznej. Wczoraj byłam na pierwszym w tym roku marszu. Kiedyś bardzo często uprawiałam ten rodzaj aktywności i czułam się o wiele lepiej, przestałam mieć zadyszki po wejściu na drugie piętro... Pomyślałam, że wrócę do tego i przy okazji przygotuję "zastane" mięśnie przed rozpoczęciem się na dobre sezonu ważkowego. Wczoraj przeszłam w godzinę 6km, czułam się potem jak g...wiadomo co ale jestem zadowolona z tego. Dziękuję za Waszą aktywność i życzę Wam przyjemnego tygodnia :))