Naszyjnik znalazł już właściwie swoją właścicielkę, jednak sentymenty pozostały. :)
Pochłonął kilka metrów drutu, garść perełek rzecznych i muszelek.
Był dość pracochłonny, jednak przyjemność nawlekania każdej perełki i muszelki była niesamowita.
Przyznam, że efekt końcowy mile nawet mnie zaskoczył. Gdyby nie to, że od złota wolę jednak srebro... Aż mnie korci wersję w srebrze jednak zrobić. :))
Korzystajcie z ciepłego lata póki jeszcze trwa!