Horrory
Horrory
„PAN KOŁYSANKA” – J.H. MARKERT | Groza przesiąknięta ciemnością zakorzenionej w marach sennych tajemnicy

„PAN KOŁYSANKA” – J.H. MARKERT | Groza przesiąknięta ciemnością zakorzenionej w marach sennych tajemnicy

Niepokój wzrasta wraz z upływem nasączonych niejasnością scen. J.H. Markert ponownie obezwładnia wyobraźnię żywym strachem! I tak jak rewelacyjny Gość z koszmaru przenika rzeczywistość minorową fikcją, tak Pan Kołysanka każe mroczyć po tunelu naznaczonym zagadkową i niejednoznaczną zbrodnią. Tu delikatność uczuć staje się ułudą, a wyszeptane wprost do ucha słowa, okazują się zachętą do wybudzenia instynktów ludzkiego zła. Za progiem tej fabuły rozpoczyna się właśnie mrożący krew w żyłach spektakl.

Wystarczy kilka przygniecionych zagadkową zbrodnią stron, aby wyczuć kryminalny charakter tej historii, potrzeba jednak nieco więcej zarośniętych upiornością epizodów, aby poczuć powiew literackiej grozy i zaczepić w myślach enigmatyczną tajemnicę. Podniszczony zębem czasu przekop kolejowy, pogrążony w śpiączce chłopiec, przenikające duszę słowa starych kołysanek, znalezione w mroku ciała i podszepty dziwnie panoszące się przy męskim uchu – zza rogu wyjeżdża autobus otulony barwą zardzewiałej krwi, ktoś zdaje się podatny na głos Pana Kołysanki, na krańcu tunelu natomiast, w przeżartej posępnością Lalalandii, czają się najgorsze mary i koszmary senne. Kreacja mętnego świata fantasy idealnie zapętla się tu z niepewnością trwającego śledztwa, ociera się o iluzyjność zdarzeń, pozwala poszerzać horyzonty wyobrażeń, z pewnością przywołuje czarne scenariusze. Autor nie skupia się raczej na opisowej brutalności morderstw, jednocześnie domaga się wzmożonej koncentracji oraz uważnego przeglądania nasyconych aurą niepewności akapitów, intryguje, przeraża, wymaga otwartości na obecność upiornie skadrowanych stworów.

Groza przesiąknięta ciemnością zakorzenionej w marach sennych tajemnicy. Historia przeszyta aurą nocnej posępności, enigmatyczna i niepokojąca, w swym mroku obezwładniająca zaintrygowaną wyobraźnię. J.H. Markert zagnieżdża myśli w przerośniętym zbrodnią starym przekopie kolejowym, osacza zmysły sączącą się w powietrzu melodią zapomnianych kołysanek, szeptem przywołuje zamieszkany przez koszmarne stwory świat fantasy, przerażający próbą znalezienia ujścia do fabularnej realności zdarzeń. Przenikający duszę strach, napięcie i niebezpieczeństwo – ten horror domaga się wnikliwego oka, wymaga też skupienia, z pewnością jednak odwdzięcza się złowieszczą atmosferą i nieoczywistym charakterem.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Harde

„PRAWIE JAK W DOMU” – SARAH GAILEY | Groza zanurzona w najciemniejszych szczelinach rodzinnej przeszłości

„PRAWIE JAK W DOMU” – SARAH GAILEY | Groza zanurzona w najciemniejszych szczelinach rodzinnej przeszłości

Niezaprzeczalnie trudny i bolesny, momentami wręcz kasandryczny powrót do rodzinnych wspomnień. To zbliżająca się śmierć umierającej w oczach matki, to konfrontacja z mrokiem przywołanych retrospekcji, to delikatność dziecięcej perspektywy, wreszcie to splot brutalnych i przerażających morderstw. Sarah Gailey elektryzuje bezdusznością działań seryjnego sprawcy, równolegle intryguje jego opiekuńczym ojcowskim charakterem. Prawie jak w domu to fascynująca i jakże charakterna powieść grozy – historia nasączona przenikliwą tajemnicą, szokująca i niepowtarzalna.

To osnuta zakazem wstępu i jednocześnie spowita niepokojem ciasna piwniczna przestrzeń, staje się scenerią dla najbardziej drastycznych wydarzeń tej powieści. W przeszywającej duchocie, w oparach ofiarnego przerażenia, ze snu budzą się bowiem najmroczniejsze demony. To właśnie tam, dobroduszny ojciec – tak bardzo opiekuńczy, cierpliwy i kochany w przytaczanych sukcesywnie myślach głównej bohaterki – zdziera maskę instynktownej czułości, w zamian przywdziewając najbardziej bezwzględną ze swoich twarzy – twarz seryjnego mordercy. Powrót do owianego złą przeszłością rodzinnego domu to dla Very ewidentnie trudne i niechciane doświadczenie – to nie tylko mało komfortowe spotkanie z umierającą matką i jej dawnym surowym wizerunkiem, to przede wszystkim starcie z pokłosiem brudnych, traumatycznych i bezdusznych scen, jakie miały niegdyś miejsce pod drewnianą podłogą jej dziecięcej sypialni i jakie każdej niespokojnej nocy, upiornie eksponują coś nierealnego. Epizody zła, które zatrważają i fascynują zarazem. To niewątpliwie poruszająca i mocno refleksyjna proza, ale nie tylko... W oczach pochłoniętego czytelnika, to nasączona sekretami i z pewnością szydercza groza – alarmująca, mglista, nieprzewidywalna. Wyobraźnia nieustannie podpowiada szalone scenariusze, drzazgi wbijają się w palce zaciekawionej kobiecości, a podszyte strachem dźwięki nęcą do nieujarzmionej namiętności z dyskretnie zadawaną śmiercią. To przedstawienie dopiero się zaczyna, drapieżnie eksplorując porażoną niepokojem duszę.

Groza zanurzona w najciemniejszych szczelinach rodzinnej przeszłości – historia szokująca, dramatyczna, brudna i niejednoznaczna, chwilami wręcz jawnie paraliżująca wystraszone zmysły. To wizualnie zwykły dom, a jednak przygnieciony ciężarem dokonanych w piwnicznym mroku zbrodni. Subtelność przywołanej bliskości z ojcem zmyślnie kłóci się tu z bezwzględnością jego makabrycznych działań, napawając trwogą i budząc grząskie instynkty ludzkiego zła. Sarah Gailey zachwyca dwoistymi profilami złożonych kreacji, nie pozwala nikomu tutaj zaufać, powietrze powieści wypełnia natomiast duszną i złowieszczą aurą, utrwalając tym samym szaleńczy i nieprzenikniony charakter fabularnego scenariusza.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Mova

„GOŚĆ Z KOSZMARU” – J.H. MARKERT | Groza przepełniona fetorem wyczuwanego strachu

„GOŚĆ Z KOSZMARU” – J.H. MARKERT | Groza przepełniona fetorem wyczuwanego strachu

To już nie tylko rodząca przerażenie mara nocna, to przede wszystkim nieobliczalna w swym mrocznym i szalonym wizerunku groza. J.H. Markert zmyślnie zaciera tu granicę między fikcją literacką i rzeczywistością zmartwionego bohatera, sprawia tym samym, że zagadka fabularna, przepełnia wyobraźnię zamierzoną niepewnością. Owiana ciemnością przeszłość miesza się z teraźniejszością, przywołując demony i kolejne niebezpieczne scenariusze. Gość z koszmaru to świetny i absorbujący horror – idealny dla miłośników złowieszczych wrażeń.

Tu nie ma przestrzeni na subtelność emocjonalnych doznań – powietrze tej powieści przepełnione zostaje mrokiem wyczuwalnego zewsząd niepokoju, zdaje się być zawieszone w poczuciu ludzkiej niepewności, zagęszczone i enigmatycznie. Na piedestale napotkanych twarzy stoi Benjamin Bookman – pisarz horrorów i jednocześnie postać mocno zagadkowa, już w pierwszych znamiennych epizodach staje się świadkiem samobójstwa na spotkaniu promującym nową książkę. Do tego brutalna zbrodnia w rodzinie Petersonów i tak w przenikliwych myślach zaczyna żarzyć się przerażenie – bo przecież on doskonale zna przebieg tego okrucieństwa. Realne morderstwo zdaje się być niczym to spisane fabularnie jego własną ręką – horror Strach na wróble ożywa jeszcze przed premierą, podsuwając coraz bardziej drapieżne i alarmujące wizje, z pewnością sieje postrach i przywołuje najmroczniejsze wspomnienia. Niełatwo zachować tu stoicki spokój, trzeba wręcz ograniczyć zaufanie i ostrożnie przemierzać kolejne dynamiczne strony, niebezpieczeństwo czai się w nieprawości oraz w wypełnionej czernią otchłani ludzkiej niepamięci. Powieść spisana w jeden dziwnie zapomniany weekend, staje się tu zarzewiem zdarzeń natury kryminalnej – fikcja zagnieżdża się w prawdzie, ktoś lunatykuje lub staje się ofiarą mrożącego krew w żyłach paraliżu sennego, ktoś przekracza ramy moralności, ktoś obawia się o życie bliskich, ktoś świadomie wybudza definicję grzechu. Ta historia niezaprzeczalnie wciąga w swe złowieszcze szpony, nie pozwala odetchnąć, każe zgubić się w czeluściach lęku i napawać się refleksją nad mrocznym potencjałem ludzkich słabości. Niszczące duszę środowisko, dramatyczne obrazy rodzinnej przeszłości, koszmarne sny i wreszcie kasandryczna postać w otulonym nocą polu kukurydzy – tu każdy szczegół ma znaczenie, każdy domaga się atencji, zachęcając do głębszych i jak się okazuje, także wartościowych przemyśleń.

Makabryczna, zwodnicza i nieobliczalna – groza przepełniona fetorem wyczuwanego strachu. Upiorna fikcja spleciona zostaje z realnością okrutnych zdarzeń kryminalnych, mary senne nabierają szatańskiego życia, zaufanie chowa się w mroku literackiej niepamięci, a niepewność wypełnia szczeliny zniewolonych bezradnością myśli. J.H. Markert drapieżnie zakrada się w zarośnięte ciemnością zaułki ludzkiej duszy, przywołuje demony znamiennej przeszłości rodzinnej, zaskakuje plot twistami, podsuwa niebezpieczne scenariusze, dusi posępnością wizyjnych znaków zapytania. Gość z koszmaru okazuje się genialnym horrorem – gęstym od zaszytych w nim zbrodni, enigmatycznym i niepokojącym, z pewnością angażującym i nieprzewidywalnym.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Harde

„OPUSZCZONA” – J.D. BARKER | Niepokojąca fikcja nabiera upiornie realnego kształtu

„OPUSZCZONA” – J.D. BARKER | Niepokojąca fikcja nabiera upiornie realnego kształtu

To zupełnie inny J.D. Barker, niż ten poznany w rewelacyjnej trylogii kryminalnej 4MK, a jednak tak samo mocny i nieobliczalny. Opuszczona to fenomenalny debiut autorski – angażujący horror, którego szczeliny wypełnione zostają elementami paranormalnymi. Złowróżbna atmosfera niepostrzeżenie wdziera się do pochłoniętej wyobraźni, utrwalając coraz bardziej kasandryczne i z pewnością niebezpieczne wydarzenia. A wszystko w duchu przerażającej opowieści, która ma zostać największym dziełem głównego bohatera...

Przekraczając ten próg, trzeba uzbroić się w czujność i dyskretnie przyglądać się poszczególnym scenom. Niewidzialny i nie zawsze przychylny przyjaciel córki, gnijąca w ogródku trawa, kopce ziemi rozłożone na podłodze, dziwne stworzenia chowające się po najciemniejszych zaułkach domu – tu ewidentnie dzieje się coś nieludzkiego, choć rozsądek do czasu każe szukać racjonalnych wyjaśnień. Wśród wyraźnie zdesperowanych kreacji kobieta w zaawansowanej ciąży, mała dziewczynka, gospodyni i pies – to właśnie w takim gronie czytelnik doszukuje się prawdy, próbuje też przetrwać, gdyż z każdą mijaną stroną, klimat powieści staje się gęstszy i bardziej dramatyczny. Równolegle przedstawione zostają epizody z udziałem kluczowego bohatera – męża, ojca i pisarza, którego fikcja nieoczekiwanie przybiera rzeczywisty charakter. Tak wyzwolone zostają niepojęte siły, tak też do życia przywrócona zostaje ona – czarownica z jego mrożącej krew w żyłach książki. I chociaż początkowe napięcie odczuwalnie przygasa nieco w środkowej części fabularnej, to mocny i jednocześnie zaskakujący finał, zasklepia to wrażenie w sposób fenomenalny. A wszystko w formie zauważalnie krótkich rozdziałów oraz w świetnie poprowadzonej narracji, której słowa przeplecione zostają fragmentami znamiennego dzieła.

Niepokojąca fikcja nabiera upiornie realnego kształtu. Trawa gnuśnieje dosłownie na oczach czytelnika, fetor zgnilizny wypełnia nieświadome jeszcze nozdrza, ziemia osypuje się w odrażające kopce, diabelskie stworzenia zmyślnie wywołują zamęt, złowieszcza aura przesiąka do powietrza, utrudniając oddech i zwiastując coraz dziwniejsze wydarzenia. Opuszczona to horror przywołujący enigmatyczną i jednocześnie nieobliczalną kreację literacką, to groza z motywem czarownicy, która niepostrzeżenie wkrada się do rodzinnej codzienności, to niebezpieczne elementy paranormalne i wreszcie szokujące zakończenie, stanowiące przestrogę przed bezmyślnym rzucaniem słów na wiatr.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Czarna Owca

„TYLKO ONA ZOSTAŁA” – RILEY SAGER | Riley Sager ponownie uzależnia przenikliwą grozą.

„TYLKO ONA ZOSTAŁA” – RILEY SAGER | Riley Sager ponownie uzależnia przenikliwą grozą.

Mroczny, zawiesisty, alarmujący – thriller osadzony w najciemniejszych zaułkach ludzkiej duszy. Wizualnie zaczepiony nad mrożącą krew w żyłach przepaścią, zanurzony w enigmatycznych korytarzach, naruszony osobliwością zaangażowanych twarzy, sporządzony natomiast zarysem obezwładniającej tajemnicy. Tylko ona została to kolejna niezawodna propozycja w repertuarze Riley’a Sagera – przerażająco mocna, hermetyczna, posępna i nieprzewidywalna.

Tu od początku trzeba zachować ostrożność. Dom z właścicielką owianą dawną makabryczną rymowanką – postawiony na grząskim fragmencie wysokiego urwiska, nasączony niejasnością zdarzeń i krzywymi wspomnieniami wieloletnich mieszkańców. Każdy zdaje się tu kroczyć śladami wyrobionej zmyślnie niepamięci, każdy trzyma wodze przeszywającej sprawy sprzed lat, każdy skrywa się za maską przenikliwych spojrzeń. Ta zagadka domaga się rozwiązania – ewidentnie chce ujrzeć światło dzienne, chce maszynopisem utrwalić niewypowiedzianą nigdy prawdę – prawdę drastyczną i zaskakującą. Tamta noc nieustannie dusi się w myślach bohaterki, nie pozwala jej przerwać prywatnego dochodzenia, każe napawać się wyczerpującym strachem i odrzucać możliwe podejrzenia, jednocześnie przemierza kolejne wstrząsające scenariusze. Czytelnik zdaje się być osaczony dziwną niepewnością, czujnie przygląda się szalonym epizodom, wyczuwa w nich zamierzoną żrącą grozę – regularnie wkrada się też w naprzemiennie podsuwane retrospekcje, obsesyjnie zdziera kurz z minionego czasu, dosłowne warstwa po warstwie dociera do gniazda ludzkiej upiorności. Tu budzi się wyczuwalna trwoga, tu rodzi się także rwąca ciekawość.

Riley Sager ponownie uzależnia przenikliwą grozą. Tym razem kondensuje zdarzenia na zapadającym się klifie, w przestrzeni odczuwalnie dusznej, wręcz gotyckiej i niepokojącej, w niedopowiedzianych słowach i mocno zwodniczych gestach, w śniedzi dokuczającej niepewności. Rdza dawnego morderstwa rezonuje w wyciszeniu siedemdziesięcioletniej Lenory Hope – kobiety naznaczonej łatką nieodwracalnego zła, jednocześnie wypełnia wyobraźnię czytelnika, wrasta w dociekliwe przemyślenia, napawa strachem i nieustępliwą ekscytacją, wreszcie fermentuje w szokującym przekazie ostatecznej tajemnicy.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Mova

„SPOJRZENIE W MROK” – C.J. TUDOR | Przestrzeń nasączona kasandryczną tajemnicą...

„SPOJRZENIE W MROK” – C.J. TUDOR | Przestrzeń nasączona kasandryczną tajemnicą...

Jedenaście makabrycznych aktów – otulonych atmosferą mrocznej niepewności, zawiesistych i niepokojących. C.J. Tudor intencjonalnie proponuje skróconą formę przekazu – otwarcie nazywa ten zbiór efektem nienapisania pełnometrażowej powieści. Tak skomponowana groza okazuje się intrygująca i niespodziewana, w swych fotograficznych kadrach wręcz przerażająca i zwodnicza, wielokrotnie zapraszająca do niecodziennej refleksji. Spojrzenie w mrok to drzwi do różnych wariantów scenicznej upiorności.

Każde z opowiadań ociera się o fragmenty zupełnie innych doznań, każde angażuje zmysły i nakazuje dużą czujność, każde ma do zaoferowania coś nieoczywistego. Niełatwo wyodrębnić tu jeden harmonijny nurt tematyczny, autorka świadomie bowiem ucieka w różne scenariusze, każdy z nich zapowiadając w trybie swoistego wejścia. Każda z tych historii otrzymuje zatem prolog – zarys osobistych wspomnień, które stały się inspiracją dla poszczególnych opowieści. To niesamowite, jak dynamizujące i jednocześnie plastyczne mogą okazać się prozaiczne sceny ludzkiej codzienności. Odziane w odpowiednio mroczny klimat, naznaczone trwogą i paraliżującą wizją przerażenia, celowo niedopowiedziane – wtedy treść nabiera potrzebnej surowości, staje się alarmująca i fatalistyczna. Tu także wszystko zaczyna się niewinnie, dopiero z czasem napiętrza się ten makabryczny szkwał. Nie zawsze piorunujący i nie zawsze grobowy, każdorazowo natomiast gorzki i przygnębiający. Nie każdy z nich zapada w pamięć w tak samo portretowy sposób, każdy odbiorca prawdopodobnie przyczai się myślami do innej z obranych scenerii – w mojej opinii najbardziej wyróżniają się dwa tytuły: Ostatni rejs oraz Gloria. Pierwszy utrwala znamienną tęsknotę za utraconymi dobrami, drugi natomiast zaskakuje unikalnym szeptem empatii.

Przestrzeń nasączona kasandryczną tajemnicą – niewątpliwie mroczna, szalona i enigmatyczna, złowieszczo napełniająca szczeliny zainfekowanej wyobraźni. Spojrzenie w mrok to jedenaście demonicznych ekspozycji fabularnych – opowieści zawieszonych w ludzkim strachu i przerażającym brzmieniu niepewności, zaczepnych i dziwnie refleksyjnych, porażających aurą wiodącego tu niepokoju. C.J. Tudor zmyślnie wkrada się w otchłań naruszonych inspiracji, nadaje im chimerycznego tonu i makabrycznego kształtu, niejednokrotnie obiera pozaziemskie scenariusze. Z pewnością filmowo manewruje umysłem czytelnika.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Czarna Owca

„WYBÓR OPOWIADAŃ” – EDGAR ALLAN POE | Przerażający żarliwością obranego szaleństwa!

„WYBÓR OPOWIADAŃ” – EDGAR ALLAN POE | Przerażający żarliwością obranego szaleństwa!

Namiętność często postrzegana jest romantycznie. Mimowolnie dostrzega się w niej słodycz zakochania i łatwą – nawet dla zewnętrznego oka – chemię między podmiotami. Jednak ten odurzający stan to nie tylko niesiona miłością euforia nienasyconego serca, to także uczucia znacznie czarniejsze, niebezpieczne, w swych charakterze wręcz przerażające. Edgar Allan Poe niewątpliwie przemierzył wiele obrazów własnej wyobraźni, aby wykreować mroczny i złowieszczy ton ludzkiej namiętności. I to nowe wydanie zbioru opowiadań – opatrzone nastrojową okładką oraz posępnym rysem na brzegach stron, wrażeniowo odzwierciedla zanurzone w ciemności oblicze człowieka.

Tu nie ma miejsca na współczesny horror. Przede wszystkim nie ma drastycznego rozlewu krwi, nie ma też fizycznie zadanej drapieżności, w zamian pojawia się groza nieobliczalna – zanurzona tonią w szczelinach ludzkiego szaleństwa. Ale zanim czytelnik przekraczy próg poszczególnych opowiadań, wgryza się w krótką przedmowę Łukasza Orbitowskiego oraz zarys biograficzny zapisany piórem Bolesława Leśmiana, który dla tej antologii okazuje się także tłumaczem. Ten wstęp przybliża intrygującą postać samego Poe, definiując pewną bezimienność autora jeszcze za czasów jego krótkiego życia. Nieuchronnie staje się także świetną zapowiedzią zróżnicowanych emocji, z jakimi odbiorca mierzy się w przytoczonych tworach. Każdy z nich dotyka zupełnie innej warstwy przerażenia, każdy też zdaje się zaskakiwać stymulującym działaniem na wyobraźnię – nie zawsze podając gotowe fotografie zdarzeń, każąc najpierw ujarzmić możliwe scenariusze, może nawet wejść w owiane dreszczem myśli i poszukać własnej odpowiedzi. To proza mocno angażująca i z pewnością wymagająca uważnego oka – stylem zakorzeniona w języku już nieco archiwalnym, nie dla każdego przystępnym, a jednak dodającym odpowiedniego klimatu. Tu czuje się aurę nadchodzącego zła, wyczuwa się niepewność i niepokojącą grozę. Do moich ulubionych treści zaliczam mrożące krew w żyłach i jednocześnie poruszające opowiadania Morella oraz Serce – Oskarżycielem, a także tajemnicze i dobrze mi zapamiętane jeszcze z czasów dzieciństwa opowiadanie Zagłada Domu Usherów.

Przerażający żarliwością obranego szaleństwa, zatrważający ziszczalnością zaszytych w ostatnich słowach przepowiedni – zbiór idealnie oddający charakter klasycznej grozy. Tu nie ma przestrzeni na współczesną makabryczność strachu, Wybór opowiadań to bowiem antologia zagnieżdżona sercem w przestworzach czarnej namiętności człowieka – absorbująca, zawiesista i nieobliczalna, zmyślnie upominająca się o obrazową czujność, jednocześnie mocno niepokojąca. Samo wydanie ocieka gęstą atmosferą – w swym wizualnym brzmieniu zdaje się być mroczne i złowieszcze, w treści natomiast obarczone przekładem Bolesława Leśmiana oraz intrygującym wstępem Łukasza Orbitowskiego. To bez dwóch zdań pozycja obowiązkowa dla miłośników obsesyjnego geniuszu Edgara Allana Poe.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Świat Książki

„MEXICAN GOTHIC” – SILVIA MORENO-GARCIA | Otwórz oczy…

„MEXICAN GOTHIC” – SILVIA MORENO-GARCIA | Otwórz oczy…

Przerażający dom. Dziwna rodzinna tajemnica. Mocno niepokojące zachowania mieszkańców. Odrażające swym szaleństwem sny, tak wyraźnie umykające ramom rozsądku. A także duszna atmosfera, wręcz demoniczna i gnijąca. I w tym wszystkim samotna młoda kobieta, próbująca zrozumieć niezrozumiałe – pulsujące mroczne szaleństwo, które bezwzględnie wkrada się w ściany odludnej rezydencji. Właśnie taki obraz podpowiada mi wyobraźnia po lekturze Mexican Gothic, zaskakująco szpetnej, a jednak doszczętnie odurzającej powieści grozy, namaszczonej niesamowitym wyróżnieniem w postaci Goodreads Choice Award 2020.

Już tytuł oraz iście enigmatyczna okładka dobitnie podpowiadają, że mamy do czynienia z meksykańską powieścią gotycką. I nie ma najmniejszych wątpliwości, że historia ta dzielnie wypełnia ramy przypisanego jej gatunku. Dziko panosząca się gęsta mgła, stęchlizna wymarłego miasta i wreszcie on – przedziwny, brudny i złowieszczo osadzony dom Doyle’ów, do którego na wyraźną prośbę ojca przyjeżdża Noemi, jakże odważna, charakterna i przede wszystkim szanująca się gwiazda meksykańskiej socjety. Bohaterka na wskroś zaskakująca, która swą wyuczoną klasyczną bezczelnością, kapitalnie przełamuje standardy gotyckich kreacji. To właśnie młoda bohaterka odważnie staje do walki z nieznanym wrogiem, ewidentnie bezcielesnym, dusznym i świadomie pożerającym ściany starego mrocznego domostwa.

Tej historii nie można odmówić jednego – mglistej aury, zauważalnie szorstkiej i nieprzyjemnie wdzierającej się do wyobraźni, a przy tym szalenie fascynującej. Mexican Gothic to prawdziwa uczta dla miłośników klasyki grozy, lecz warto mieć świadomość, że fabuła stanowczo wymyka się zasadom racjonalności, momentami staje się wręcz diabolicznie szalona i nie dając szans na ucieczkę, wkracza z impetem w szerokorozumianą definicję absurdu. Z pewnością nie ma tu miejsca na oczywistości. Tu cały czas drogę wyznacza niepewność. I to właśnie ona rozprowadza najtrudniejsze emocje. 

Silvia Moreno-Garcia buduje napięcie w sposób niemal doskonały, świetnie bawi się czytelnikiem i co ważne, robi to naprawdę plastycznie, efektownie i zaskakująco współcześnie. Chociaż sama rzadko sięgam po tak surrealne historie, zdecydowanie lepiej czuję się w zdarzeniach mających większe prawdopodobieństwo w rzeczywistości, to jednak ta szalona i jakże niecodzienna opowieść, zrobiła na mnie naprawdę duże wrażenie.
______
Recenzja we współpracy z wydawnictwem Mova.

"INKUB" - ARTUR URBANOWICZ | Czy autor miał pomysł na widowisko kompletne?

"INKUB" - ARTUR URBANOWICZ | Czy autor miał pomysł na widowisko kompletne?

Gdy kilka lat temu odkrywałam przerażające w swej treści opracowanie Młot na czarownice i jednocześnie żywcem chłonęłam inne tytuły poświęcone czarnej epoce średniowiecza, nawet przez myśl mi nie przeszło, że wrócę do tego tematu dzięki powieści duszą i scenerią ulokowanej na polskiej Suwalszczyźnie. A jednak, za sprawą niezwykle obszernego, doszczętnie przemyślanego i przede wszystkim fabularnie zdumiewającego Inkuba znalazłam się w scenariuszu nie tylko świeżym i zaskakującym, co wręcz miażdżącym ludzką wyobraźnię. Artur Urbanowicz ponownie pokazał bowiem, że jego twórczość nie ogranicza się do przykładnego zapisu niesionych fantazją zdarzeń, a raczej – poprzez intrygującą, logiczną i dogłębnie uzasadnioną sekwencję opisywanych zjawisk – staje się przeżyciem samym w sobie. Warto dodać, że przeżyciem szalonym, fascynującym i bez dwóch zdań niezapomnianym. 

Artur Urbanowicz już swoim debiutem (Gałęziste) udowodnił, że potrafi dobrać epitety na tyle barwnie, dosadnie i przekonująco, aby stworzyć atmosferę idealnie komponującą się z zaproponowaną historią fabularną. Dokładnie tak samo jest z Inkubem, którego klimat okazuje się nie tylko mroczny i upiorny, co przede wszystkim gęsty, smolisty, złowieszczy i w każdym fragmencie niepokojący. Przekraczając próg tej powieści, czytelnik decyduje się zatem na dobrowolny udział w przedstawieniu, którego diaboliczny nastrój – tak dobrze spisany wyobraźnią autora – rozprzestrzenia się równomiernie po wszystkich zmysłach. To charakterystyczne napięcie nie rozchodzi się jednak non stop z tą samą intensywnością, jego zalążek zdaje się być wręcz niewinny, dopiero w kolejnych aktach autor pozwala mu wymykać się z pierwotnie osadzonych ram, momentami delikatnie, jedynie sygnalizując nadchodzące wydarzenia, wyrywkowo dając mu jednak coraz większą swobodę. Właśnie ten zróżnicowany przydział emocji sprawia, że Inkub wciąż trzyma odbiorcę w ryzach niepewności, w jednej chwili intryguje, aby po chwili rozbawić, przerazić lub po prostu dostarczyć kolejnych pytań. Warto też dodać, że autor uzbraja powieść w zauważalnie świeży, niewymuszony i fabularnie dobrze wbudowany humor sytuacyjny, który dodatkowo pozwala odbiorcy regularnie uśmiechać się pod nosem.
Klimat powieści z pewnością nie byłby tak bardzo wyczuwalny, gdyby nie świadomie dobrana sceneria. Jodoziary niemal w całości pochłonięte są bowiem mglistą aurą tajemnicy. Niedziałające telefony, swoiste odgłosy, zagubione krzyże i krucyfiksy, a także zielone światło, rozchodzące się niczym groźna poświata między przesiąkniętymi nocną ciemnością konarami leśnych drzew. Do tego lokalna historia, wedle której kilkadziesiąt lat wcześniej w jednym z domów mieszkała kobieta uznawana za czarownicę. W tej jakże enigmatycznej wiosce nawet mieszkańcy zdają się być zniechęceni życiem, ponurzy, schorowani, totalnie wręcz czymś przygnębieni. Czym właściwie jest to osobliwe coś, co nieustannie wgryza się w ich witalność i wysysa ją niemal do cna? To niektóre z elementów zagadki, jaką autor stawia przed czytelnikiem. Zagadki, która swymi szponami chwyta nie tylko bieżących wydarzeń, ale również tożsamych dziwnych zjawisk, jakie miały miejsce w Jodoziarach w latach 70-tych. 

Dwutorowo prowadzona akcja pozwala spojrzeć na intrygę nieco szerzej, odbiorca ma bowiem możliwość starcia niektórych epizodów z przeszłości z obecnymi zdarzeniami, krystalizując sobie w głowie mniej lub bardziej rzeczowe podejrzenia. Takiej szansy pozbawiony zostaje natomiast Vytautas Česnauskis, policjant na wpół litewskiego pochodzenia, który mimo umiejętności aktywnie wspieranych przez mocny instynkt śledczy oraz czułe zmysły, musi dodatkowo otworzyć umysł na zjawiska, które zdają się przeczyć kultywowanej przez lata logice. To właśnie ten bohater, poprzez własny upór i trafną analizę zdarzeń, uświadamia odbiorcy, że w tej układance nic nie jest dziełem przypadku. Każdy, nawet pozornie nieistotny epizod, ma znaczenie dla całego procesu śledczego. Kreacja tego bohatera okazuje się nadzwyczaj autentyczna, autor uzbraja Vytautasa zarówno w cechy potwierdzające obrany przez niego zawód, jak chociażby odwaga, pewność siebie czy determinacja, ale nie zapomina o budowaniu jego słabszych stron, pokazując nieporadność policjanta w stosunku do upatrzonej kobiety lub zupełną niemoc w obliczu nieznanych mu zjawisk. 
Analizując Inkuba, nie sposób nie wspomnieć o sposobie, w jaki Artur Urbanowicz przedstawia poszczególne elementy intrygi. Autor nie wzbrania się bowiem przed ujawnianiem osoby podejrzanej, czytelnik od początku ma zatem świadomość, w którą stronę powinny podążać jego zmysły, nieustannie poznaje też kolejne fragmenty układanki i chociaż część pytań pozostaje finalnie bez odpowiedzi, koniec pozwala mu zobrazować pełny i przede wszystkim logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy. Mogłabym napisać, że samo zakończenie zaskakuje lub przynosi pełną satysfakcję, ale w przypadku tej powieści byłoby to zdecydowanie za mało. Finał Inkuba to prawdziwa, niemal namacalna ekspansja szoku i niedowierzania, jego treść spada bowiem na odbiorcę niczym grom z jasnego nieba i tym samym buntuje się przed wejściem do jego świadomości. To tego rodzaju zakończenie, przy którym czytelnik mimowolnie wstrzymuje oddech, aby po chwili wykrzyczeć stanowcze „nie”.


Recenzja w pigułce

Inkub szokuje różnorodnością nastrojów. To lektura inna niż wszystkie, niecodzienna, z jednej strony duszna, brudna i niepokojąca, z drugiej natomiast zaskakująco lekka, przyjemna i humorystyczna. Artur Urbanowicz ponownie pokazał, że poprzez pierwszorzędną i świetnie zazębiającą się intrygę fabularną, odpowiednio wbudowaną w klimat narastającej grozy, a także poprzez przekonujące kreacje oraz regularnie przebijający się przez mglistą aurę humor sytuacyjny, można zbudować widowisko właściwie kompletne. Inkub to w moim odczuciu powieść najwyższej próby.

"DZIEWCZYNA Z SĄSIEDZTWA" - JACK KETCHUM | AUDIOBOOK

"DZIEWCZYNA Z SĄSIEDZTWA" - JACK KETCHUM | AUDIOBOOK

Najbardziej znaną powieść Jacka Ketchuma oficjalnie kwalifikuje się jako literaturę grozy, ewentualnie jako klasyczny horror, ale to szufladkowanie zdaje się być zbyt pochopnie, zamyka bowiem książkę w ramach, w których historia ta dusi się niemiłosiernie. Stephen King, który pokusił się o niebywale wyrazisty i przy okazji mocno emocjonujący wstęp do tejże fabuły, spuentował jej treść słowami: „Absolutnie szokująca... Nie jest jedynie obietnicą przerażenia, ale naprawdę w nie wprawia!”. Chociaż w tym przypadku można było zastosować cały szereg ostrych epitetów, to przyznaję, że mistrz grozy nie mógł stworzyć bardziej trafnego podsumowania. Dziewczyna z sąsiedztwa to horror zatrważający, który nie tyle tętni w żyłach odbiorcy, co raczej niszczy jego wyobrażenie o drugim człowieku. Najgorszy wydaje się jednak fakt, że książka ta napisana została w oparciu o realne wydarzenia…

"CZARNA MADONNA" - REMIGIUSZ MRÓZ | "Jak dobrze Twym dzieckiem być!"

"CZARNA MADONNA" - REMIGIUSZ MRÓZ | "Jak dobrze Twym dzieckiem być!"

Niektórzy głośno wyśpiewują jej imię, aby w ten melodyjny sposób podziękować za matczyną opiekę oraz nieustanną przestrogę przed kuszącym nas złem. Inni natomiast pielgrzymują na Jasną Górę i godzinami modlą się przed jej nieskazitelnie czarnym obliczem. Niemal afrykański wygląd Czarnej Madonny od lat zdaje się być zagwozdką dla najlepszych badaczy, a tym samym stanowi idealny materiał do snucia najbardziej mistycznych intryg. Właśnie ten zagadkowy wizerunek Matki Bożej wykorzystuje Remigiusz Mróz, aby świadomie nadać nowej powieści mocno religijnego wydźwięku. Czy Czarna Madonna, tak hucznie promowana jako niemal rasowy horror religijny, rzeczywiście mrozi krew w żyłach?

"GRZESZNIK" - ARTUR URBANOWICZ | PRZEDPREMIEROWO

"GRZESZNIK" - ARTUR URBANOWICZ | PRZEDPREMIEROWO

Zło daje człowiekowi olbrzymie możliwości. Pozwala nabrać niesłychanej pewności siebie, częstuje najdroższymi potrawami, pobudza do nawiązywania bliskich kontaktów, gwarantuje też ucieczkę od codziennych obowiązków. Jest piękne, wygodne i niebywale kuszące. I tak, jak małe grzeszki łatwo jest usprawiedliwić, tak te o większym kalibrze okazują się zazwyczaj drogą prosto do ludzkiej zguby. Właśnie takiego bohatera, doszczętnie podatnego na otaczające go zło, kreuje Artur Urbanowicz w mocno gangsterskiej i niezaprzeczalnie zaskakującej powieści grozy. Zaczyna się mroczny spektakl, który autentycznie daje do myślenia…

"KOSTUSZKA" - CARLA MORI | Za sąsiednią ścianą

"KOSTUSZKA" - CARLA MORI | Za sąsiednią ścianą

Historia wielokrotnie argumentowała, jak bardzo okrutny bywa ludzki los. Wystarczy bowiem krótka chwila, aby obrócić bajeczną wizję przyszłości w realne pasmo nieszczęść. Śmierć jest jednym z nich, zazwyczaj przychodzi niezapowiedziana i psuje szyki nawet najbardziej zorganizowanym. Ostatni gwóźdź do trumny zdaje się niczym dla samego nieboszczyka, ale dla jego bliskich może być gwoździem do autentycznej traumy. Właśnie tak dramatyczny los szykuje swojej bohaterce Carla Mori w krótkiej powieści Kostuszka

"CZARNA SAMICA KRUKA" - DARIUSZ PAWŁOWSKI | Bramy piekieł są w ludzkiej głowie

"CZARNA SAMICA KRUKA" - DARIUSZ PAWŁOWSKI | Bramy piekieł są w ludzkiej głowie

Zanim rozpoczęłam pisać recenzję powieści „Czarna samica kruka”, prześledziłam etymologię słowa kruk. Dowiedziałam się, że jest pierwszym ptakiem wymienionym w Biblii (Ks. Rodzaju 8,6), ale moją uwagę przykuła symbolika związana z tym latającym stworzeniem. W europejskich kulturach kruk kojarzony był często ze śmiercią, wojną i chorobami, a mitologia celtycka wskazuje go jako zwiastun nieszczęścia. Te ostatnie znaczenia zdają się być odwzorowaniem myśli przewodniej powieści Dariusza Pawłowskiego.

"DOM NA WYRĘBACH" - STEFAN DARDA | W oknie musi palić się świeca…

"DOM NA WYRĘBACH" - STEFAN DARDA | W oknie musi palić się świeca…

Na kilka dni wkroczyłam w nieznany mi świat wykreowany przez Stefana Dardę. Dotarłam do podniszczonego „Domu na wyrębach” i krok po kroku odkrywałam uroki starodawnych legend i wierzeń ludowych. Przy odpowiednim nastroju, lektura sprawiła, że lęk zagościł w mojej głowie, ale autor postarał się, aby niepokój nie przysłonił innych walorów powieści.

"MISERY" - STEPHEN KING | Skrajny przypadek kompleksu Szeherezady

"MISERY" - STEPHEN KING | Skrajny przypadek kompleksu Szeherezady

Po średnio udanym spotkaniu z „Panem Mercedesem”, obiecałam nie tylko sobie, że zmierzę się jeszcze z Kingiem. Nie chciałam, aby moja opinia o autorze opierała się na jednym, może gorszym, utworze. To była świetna decyzja i jakże duża zmiana w moich odczuciach odnośnie amerykańskiego pisarza. Na warsztat poszła kultowa powieść „Misery”. Stwierdziłam, że muszę sięgnąć do jednej z tych pozycji, które zawładnęły nie tylko czytelnikami, ale miały okazję także zadowolić kinomaniaków. Mój wybór był w pełni trafiony, właśnie przekonałam się, że thriller nie musi być wielowątkowy, nie musi mieć kilkudziesięciu bohaterów, a akcja nie musi dziać się w wielu miejscach. To nie te elementy cechują dobry dreszczowiec. Najważniejsze jest właściwe stopniowanie napięcia i wzbudzenie w czytelniku dużej dawki niepewności. „Misery” spełnia te wymogi niemal stuprocentowo i zapewnia wręcz namacalny poziom strachu.

PATRONAT MEDIALNY

Copyright © 2016 Mozaika Literacka , Blogger