Tytuł: "Faza trzecia. Kłamstwa"
Oryginalny tytuł: "Lies. A Gone Novel"
Autor: Michael Grant
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Seria: "Gone. Zniknęli." #3
Wydawca: Jaguar
Liczba stron: 400
Moja ocena: 9/10
„-Nie martw się. Nie pozwolę ci spaść. -Tak? To po co przyniosłaś kask? Rzuciła mu nakrycie głowy. -Na wypadek, gdybyś jednak spadł.”
„No, Astrid- powiedział Howard- zdaje się, że właśnie odkryliśmy granice możliwości twojego wielkiego, genialnego umysłu. Rzecz w tym, że ktoś, kto był całkowicie martwy, nagle już taki martwy nie jest.”
„(...) jak to 'dziwnego'? Przecież w ETAP-ie wszystko jest dziwne.”
„(...)-Ale to nie szkodzi, bo rzeczy, którymi się martwisz, prawie nigdy się nie zdarzają, prawda? -Tak-przyznała dziewczynka.-Ale rzeczy, o których marzę, też się nie zdarzają.”
Już po przeczytaniu pierwszego tomu serii „Gone”, wiedziałam że trafi ona do moich ulubionych. Przekonał mnie do niej niezwykle oryginalny pomysł świata bez dorosłych, gdzie dzieciaki rządzą się własnymi prawami.
Miasteczko Perdido Beach przeszło już wiele, poradziło sobie z bałaganem powstałym po ‘wielkim puff’, pokonali klęskę głodu. Czym jeszcze może zaskoczyć nas Michael Grant? Na miasteczko spada ciężkie brzemię „Kłamstw”...
Akcja tomu trzeciego rozpoczyna się dokładnie siedem miesięcy po nastaniu ETAP-u. Mimo tego, wcale nie jest lepiej. Zaczyna brakować prądu i wody pitnej, bo elektrownię zajęły wrogie dzieciaki z Coates Academy. Dodatkowo, pojawia się Prorokini. Twierdzi, że jest w stanie zobaczyć, co dzieje się poza barierą. Zaczyna przekonywać wszystkich, że wyjście z ETAP-u jest tylko jedno... Poprzez śmierć. Co się stanie, jeżeli wszyscy zaczną masowo popełniać samobójstwa? Dowodzona przez Zila Ekipa Ludzi planuje zemstę na odmieńcach, a rada nie daje sobie z niczym rady. O nie, w Perdido Beach wcale nie jest lepiej...
Coraz częściej w książkach nie pojawia się zbyt wielu bohaterów. Może żeby nie przemęczać umysłów czytelników przez zapamiętywanie imion? Mogę Was zapewnić, że powyższe dwa zdania w żadnym wypadku nie odnoszą się w serii Michaela Granta. Tak jak w poprzednich tomach spotykamy się tu z wieloma charakterami. Pojawiają się także nowi, co niesamowicie mnie cieszy. Żaden z nich nie jest przedstawiony w jednym świetle. Każdy ma swoje wady i zalety, słabości i mocne strony. Uważam to za plus – zaczynają mi się już nudzić albo idealne, albo zupełnie płytkie nastolatki.
Jako że bohaterów jest tak wiele, obawiałam się, że żaden nie zostanie wykreowany wystarczająco dobrze, tak żeby mogła kogoś szczerze polubić. I kolejny plus – do gustu szczególnie przypadła mi Dekka, przede wszystkim za swoją nietuzinkową osobowość.
Cenię tę właśnie część za to, że autor zaprzestał w działaniach mających na celu kreowanie Sama na głównego bohatera, co było dosyć widoczne w poprzednich tomach. W „Kłamstwach” nadal go lubię, ale widać, że główną rolę odgrywa tutaj zbiorowość, a Michael Grant postanowił nie skupiać się specjalnie na nikim z osobna.
Irytował mnie jedynie Zil z całą jego bandą. Niedostatecznie rozumiałam jego motywy. Nie dość, że i tak jest bardzo źle, on musi jeszcze bardziej przeszkadzać. Ale może tak miało być...
Niewątpliwym atutem całego cyklu jest wartko biegnąca akcja. Mimo dosyć sporych gabarytów, książkę czyta się niezwykle szybko, co ułatwiają również wygodne podzielenie na niezbyt długie rozdziały. Na początku każdego z nich znajduje się zegarek, odliczający czas do przełomowego wydarzenia pośród małej społeczności Perdido Beach. Tak było też w tym przypadku; dokładnie za 66 godzin i 52 minuty (żeby nie zdradzić zbyt wiele, powiem tylko tyle) Mary zdecyduje, czy chce ‘wypaść’, czy dalej kierować przedszkolem.
Narracja prowadzona jest tradycyjnie w trzeciej osobie. Autor zgrabnie przeskakuje pomiędzy bohaterami, mamy możliwość poznania całej historii z wielu punktów widzenia. Mimo narratora wszechwiedzącego, nigdy nie wiemy więcej niż główni zainteresowani, przez co czasami trzeba się czegoś domyślić. Napięcie trzyma nas do ostatniej strony, na której akcja widocznie przyspiesza, a nawet po jej przewróceniu do wyjaśnienia pozostaje wiele kwestii.
Podsumowując, spotkanie z trzecim tomem serii „Gone. Zniknęli” uważam za całkowicie udane. „Kłamstwa” mają o wiele więcej plusów niż minusów, co oczywiście przemawia na ich korzyść. Tym, którzy czytali dwie pierwsze części, „Kłamstwa” z pewnością przypadną do gustu. A co z tymi, którzy serii nie znają? Powinni jak najszybciej to nadrobić, bo według mnie, „Gone” stanowi bardzo dobrą odskocznię od młodzieżowych paranormali. A ja czym prędzej rozpoczynam poszukiwania tomu czwartego; jestem bardzo ciekawa dalszych losów mieszkańców Perdido Beach.
Seria „Gone. Zniknęli”
1. „Faza pierwsza. Niepokój”
2. „Faza druga. Głód”
3. „Faza trzecia. Kłamstwa”
4. „Faza czwarta. Plaga”
5. „Faza piąta. Ciemność”
6. „Faza szósta. Światło.” (?)
PS
Powracając do zabawy związanej z tym cyklem, kto według was jest na okładce? Ja obstawiam, że dziewczyna to Astrid (Albo Mary...), a chłopak to Sam. Ale pewna nie jestem...