Pokazywanie postów oznaczonych etykietą books. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą books. Pokaż wszystkie posty

17 sie 2013

Albumy przywiezione z NYC.

Przez większość czasu nie mam tych albumów przy sobie, nie mogę do nich zajrzeć, leżą na półce w moim pokoju i kurzą się. Ale jak kiedyś zamieszkam gdzieś na stałe i nie będzie to szałas przy plaży z półką z gałązek, to pojadą ze mną.
Dwa lata temu wyprowadzając się z Nowego Jorku zapakowałam karton z rzeczami, które do domu popłynęły statkiem. Było w nim miejsce na pare książek i albumów, a trzy z nich chcę Wam pokazać w dzisiejszym poście.
 Untitled W którymś momencie mieszkania w NYC wpadł mi do głowy projekt fotograficzny. Fascynowały mnie stare, klimatyczne fronty nowojorskich sklepów, więc pomyślałam, że będę odszukiwać stare sklepy i fotografować je z zewnątrz analogiem. Poza kilkoma zdjęciami pomysł nie wypalił, bo robiąc research w sieci szybko okazało się, że ktoś już wpadł na ten pomysł i kilka miesięcy wcześniej wydał album. Karla i James Murray przez dwa lata jeździli po przeróżnych zakątkach miasta i fotografowali sklepy, zbierając także historie z nimi związane. Smutne, że zanim zakończyli projekt, część z nich została zamknięta. Untitled Album podzielony jest na dzielnice Nowego Jorku i nie dotyczy tylko Manhattanu, a również innych części miasta.Untitled Przy niektórych, poza fotografią i adresem dołączona jest historia sklepu. Bardzo często to rodzinne interesy, przekazywane z pokolenia na pokolenia, gdzie pierwszymi właścicielami byli imigranci z Europy.
Untitled
Legendarnego baru Mars w East Village już nie ma. Na jego miejscu stoi teraz szklany budynek mieszkalny. Wielokrotnie zapowiadano jego zburzenie, ale decyzje odkładano w czasie. Aż któregoś dnia przechodziłam obok, a kilku stałych bywalców wypisało akurat na scianach baru pożegnalne hasła. Smutny widok, przypomniał mi o zastraszającym tempie zmian w tym mieście, nowoczesności wypierającej historię i ważnych miejscach, po których dzisiaj nie ma już ani śladu.


Untitled 
Historia żadnego miasta nie wciągnęła mnie w takim stopniu jak Nowego Jorku. Mój ulubiony okres to początki XX wieku, a później lata 50-80-te. Któregoś dnia w ulubionych księgarni zobaczyłam wielki, ciężki album New York In The 70's i już nie chciałam wracać do domu bez niego.
Untitled Allan Tannenbaum, pracując jako fotoedytor w Soho Weekly News dokumentował życie w mieście w latach 70-80tych. Zdjęcia ukazują codzienność, zmiany w społeczeństwie, polityce, ale przede wszystkim życie artystyczne.Untitled To, co się wtedy działo na imprezach w najpopularniejszych klubach, to był kosmos.Untitled


Untitled Któregoś razu wybrałam się do Metropolitan Museum of Art na wystawę Stieglitz, Steichen, Strand przedstawiającą twórczość tych trzech, wielkich artystów. Album jest zbiorem ich fotografii.Untitled Nowy Jork w obiektywie Alfreda StieglitzaUntitled

2 sie 2012

Bookmarks vs Corner Folding.

Żeby nie było monotematycznie, zamiast zdjęć z Nowego Jorku, dzisiaj kilka pytań i odpowiedzi w związku z zabawą, do której jakiś czas temu wciągnęła mnie Basia.
Zachęcam do podzielenia się Waszymi opiniami odnośnie czytania, książek, albo magazynów, w których znajdujecie najwięcej wartościowych artykułów.


O jakiej porze dnia czytasz najchętniej?
Nie mam ulubionej pory, to raczej zależy od tego, kiedy mam akurat ochotę coś poczytać. Lubię czytać przy świetle dziennym, ale też przed snem, jak chyba większość ludzi.


Gdzie czytasz?
Najczęściej w podróży: w pociągach, autobusach i samolotach, ale już od czytania w samochodzie robi mi się niedobrze;). Czytanie skraca podróż i znacznie uprzyjemnia przemieszczanie się z jednego miejsca do drugiego. Kiedy jestem w domu, zazwyczaj czytam w łóżku.

Jaki rodzaj książek najchętniej czytasz?
Podróżnicze. Co prawda czytanie o przygodach innych nie zastępuje mi własnych wyjazdów, ale lubię, kiedy książki przybliżają mi kulturę, zwyczaje, zachowania ludzi innych krajów, odpowiadają na pytania, które wcześniej sobie zadawałam.


Jaką książkę ostatnio kupiłaś/dostałaś? 
Wolę wypożyczać książki niż je kupować, ale jeżeli nie mogę znaleźć tytułu na którym mi zależy w bibliotece, to zazwyczaj kupuję je w sieci. Wykorzystując ostatni pobyt w Polsce, zamówiłam "Tatami Kontra Krzesła: o Japończykach i Japonii" Rafała Tomańskiego oraz "Lalki w Ogniu" Pauliny Wilk.

Co czytasz obecnie?
"Tatami Kontra Krzesła" ze względu na zbliżający się wyjazd do Japonii. Niby każdy z nas wie coś o tej bardzo odmiennej od zachodniej kulturze Japończyków, ale z książki dowiaduję się wielu interesujących faktów, które w przystępny sposób tłumaczą przyczynę ich egzotycznego sposobu bycia.

Używasz zakładek czy zaginasz ośle rogi?
Zazwyczaj używam czegoś, co jest w zasięgu ręki, wizytówek, paragonów i innych papierków.

E-book czy audiobook? 
Nigdy nie korzystałam z audiobooka, od e-booka wolę prawdziwą książkę, ale może to dlatego, że nie lubię czytać na komputerze. Z tabletem mogłoby być inaczej. Nie próbowałam na dobrą sprawę czytać książek na iPhone, ale mam wrażenie, że przez wielkość urządzenia nie byłoby to zbyt wygodne.

Jaka jest Twoja ulubiona książka z dzieciństwa?
"Wakacje z duchami" Adama Bahdaja i seria książek o Przygodach Trzech Detektywów, Alfreda Hitchcocka. Później nie byłam zbyt oryginalna i tak jak reszta świata pokochałam Harry'ego Pottera. Jak widać dużo przygód, zagadek, tajemnic, trochę magii, a niekoniecznie tematyka podróżnicza;).


Od książek jeszcze częściej zaczytuję się prasie, w Polsce najczęściej są to Wysokie Obcasy i Traveler, ale tak naprawdę czasami nawet w magazynach poświęconych polityce czy ekonomii znajduję równie wciągające artykuły. Lubię wiedzieć co się dzieję na świecie.
Wspominałam już o tym w czerwcu na Facebooku, ale czasopismo jest na tyle godne uwagi, że warto napisać o nim po raz kolejny. Mowa o kwartalniku podróżniczym- Kontynenty. Na jego łamach znajdziemy teksty znanych reporterów, eseistów, pisarzy, a fotografia podróżnicza jest na wysokim poziomie. Dla każdego, kto jest na poważnie zainteresowany podróżami, to obowiązkowa lektura.

15 gru 2011

Some Christmas gifts ideas.

 To nie będzie recenzja z prawdziwego zdarzenia, bo nie skończyłam jeszcze czytać tej książki;). Kupiłam ją będąc w listopadzie w Polsce, zapomniałam zabrać ze sobą do Anglii i dopiero Wojtek przywiózł mi ją do Rzymu w zeszłym tygodniu.
Zależało mi jednak, żeby napisać o niej przed świętami, bo może być świetnym prezentem gwiazdkowym i przede wszystkim zasługuje na większy rozgłos.
 Autorzy to Rafał Gawęda i Maciej Tyszecki, od 2008 w podróży, która chyba nie skończy się już nigdy... Prowadzą bloga neverendingtrip. Nowy wpisy nie pojawią się tak często, jak bym tego chciała, ale jestem w stanie im wybaczyć, ze względu na treść postów.
Cała przyoda zaczęła się od tego, że oboje zmęczeni tempem życia, poczuli ochotę na zmianę.  Mieli dobrą pracę, odnosili sukcesy, ale zaczęli się wypalać. Podjęcie decyzji o rzuceniu wszystkiego nie było łatwe, ale dzisiaj z pewnością tego nie żałują.
Bardzo możliwe, że słyszeliście już o podobnych historiach, bo tego rodzaju podróżowanie staje się coraz popularniejsze, backpersów można spotkać w wielu zakątkach świata, ale nie wszyscy mają to samo podejście do podróży,  niekoniecznie są wnikliwymi obserwatorami, fotografami i rzadko potrafią przelewać swoje myśli na papier tak jak robią to Rafał i Maciek.
Bardzo odpowiada mi poczucie humoru chłopaków, ich porównania momentami wywołują u mnie śmiech, a sporzesteżania podziw. Nie muszę poznawać ich osobiście, żeby wiedzieć, że to świetni i wartościowi ludzie.
Książka opisuje wyprawę przez Chiny, Laos, Malezję, Singapur, Brunei, Wietnam, Kambodżę, Tajlandię, Birmę, Filipiny, Japonię, Tajwan, Indonezję, Indie i Nepal. Dalsza część podróży, nieopisana (jeszcze) w książce, to dłuższy pobyt w Australii, ale czytałam ostatnio na Facebooku, że Maciek spędzi święta w Polsce, a na początku stycznia wybiera się do Meksyku.

Nie trzeba być zakochanym w Dalekim Wschodzie, żeby sięgnąć po "Magię Azji", spodoba się ona każdej ciekawej świata osobie.
Dostępna m.in w Empiku, księgarniach internetowych i na Allegro.
Do zakupy zachęcam Was tym bardziej, że warto sięgnąć po literaturę podróżniczą mniej znanych osobowości, gwiazd radia/ telewizji. Podziwiam Beatę Pawlikowską czy Martynę Wojciechowską, ale będąc ostatnio w Empiku zauważyłam, że dwie półki z zaledwie kilku więcej poświęconych tematyce podróżniczej, były pełne tych dwóch nazwisk. Sama czytałam ich książki, ale ostatnio chyba pojawiła się moda na wydawanie serii książeczek mieszczących się w kieszeni, zawierające niewiele treści, będące natomiast dobrym źródłem dochodów. Znane nazwisko i tak przyciągnie czytelników, a kolejna książka, to kolejny zysk.



Kolejne info- wystawiłam wczoraj na Allegro książkę kucharską Jamiego Olivera i obiektyw fish eye, Rokinon 8mm f/3.5 (wysyłka z PL). Książka jest nowa, a obiektywu użyłam go tylko kilka razy i wraz ze sprzedaniem poprzedniego apratu nie przyda mi się już do niczego, bo nie pasuje do obecnego.



I na koniec jeszcze jeden pomysł na prezent, wiążący sie przede wszystkim z akcją charytatywną, w której biorę udział. Na pewno kojarzycie program Pajacyk, zajmujący się dożywianiem dzieci w szkołach.
Firma Lemoniq przygotowała dla Polskiej Akcji Humanitarnej kolekcję biżuterii z dołączoną figurką Pajacyka. Każdy zakupiony produkt z Pajacykiem zasili konto akcji o 2,50zł, co jest równowartością ciepłego posiłku dla dziecka. Kolekcja bransoletek dostępna jest tutaj.



Zdjęcia zrobione przez Wojtka w Rzymie.

24 paź 2011

"Just Kids" Patti Smith.

Książka moich wakacji...

"Just Kids", to opowieść o przyjaźni, sztuce, ambicjach, rocku i Nowym Jorku z lat 60-70 tych.
Autorka Patti Smith, to piosenkarka, autorka tekstów, poetka i jedna z najważniejszych kobiet w historii rocka, która zmieniła oblicze punk rocka.
Chociaż minęło kilkadziesiąt lat, o swojej młodości, najbliższym przyjacielu Robercie Mapplethorpie opowiada tak, jak gdyby zdarzyło się to rok temu.
Na powieść natrafiłam zimą, kiedy w internecie szukałam książek o Nowym Jorku lat 60-70tych, bo Miasto z tego okresu wyjątkowo mnie fascynuje.
 Spora część akcji "Just Kids" dzieje się w słynnym Chelsea Hotel, z czasów bycia oazą artystów, a nawet przez lata domem dla wielu z nich.
Patti poznaje tam m.in. Allena Ginsberga, Boba Dylana, przesiaduje w pokoju z Janis Joplin czy wspomina ostatnie spotkanie z Jimi Hendrixem.
Wyjścia do Max's Kansas City, The Factory Andy'ego Warhola zmieszane z ulicami Nowego Jorku, na których pochłaniałam tą książkę, wprowadzało mnie w wyjątkowy nastrój. 

W jedną z moich ostatnich nocy w NY, razem z Katarzyną (która też przeczytała "Just Kids") stałyśmy przed Chelsea Hotel, wpatrywałyśmy się w jego ciemne okna, wyobrażałyśmy sobie jak to było kiedyś... Które okno należało do Patti i Roberta, Dylana Thomasa czy Jima Morrisona, gdzie zamordowano Nancy Spungen, w którym pokoju Kerouack pracował nad "On the Road" itd...
I tylko charakterystyczny neonowy napis Chelsea już się nie świecił...Na początku sierpnia hotel zakończył swoją działalność i zmienił właściciela. Planowana jest niewielka renowacja i ponowne otwarcie. Mam nadzieję, że nie wprowadzi się tam żadna sieć hoteli, bo to byłoby tragedią, ale wątpie, żeby Miasto pozwoliło sobie na taki błąd.


"Just Kids" dostępna jest tylko w wersji anglojęzycznej, ale znajdziecie ją na eBayu, Amazonie, a nawet w Empiku online.
Gorąco polecam!

23 cze 2011

"New York Rises", back to the beginning of the 20th century.

Eugene de Salignac, na długie lata całkowicie zapomniany fotograf, do czasu aż kilka lat temu pracownicy Miejskiego Archiwum Miasta Nowy Jork odkryli, że 20 tysięcy szklanych negatywów należy do jednej i tej samej osoby- Eugene de Salignac.
W latach 1903-1934 Eugene pracował dla nowojorskiego Departamentu Mostów, dokumentując place budowy, mosty, linie tramwajowe, tunele metra, robotników.
To czasy, w których nowojorska infrastruktura przeżywała istny boom. Ostatnie lata jego kariery objęły jednak okres wielkiego kryzysu gospodarczego i to również zostało udokumentowane na jego fotografiach.

Ciekawym faktem jest to, że de Salignac jest autorem chyba najpopularniejszego zdjęcia Mostu Brooklyńskiego w historii, a przez tyle lat jego autora określano jako "unknown".
Czytając wypowiedzi rodziny Eugene'a można też dojść do wniosku, że fotografię traktował tylko jako pracę. Nikt nie widywał go w czasie wolnym z aparatem, rodzina nawet nie wiedziała czym się dokładnie zajmuje. Praca, a nie pasja? Nieważne, był w niej świetny.

Książka "New York Rises" wydana w 2007 roku jest pierwszym albumem poświęconym temu świetnemu fotografowi.


Okładka książki i wspomniane słynne zdjęcie malarzy. Eugene najpierw sfotografował ich podczas pracy, jednak wrócił po dwóch tygodniach i namówił ich na pozownie, inspirując się nutami na pięciolinie.

Pod Brooklyn Bridge, Brooklyn, 6.05.1918.

Zapotrzebowanie na nowy most na East River pojawiło się niedługo po wybudowaniu pierwszego i już w 1906r na rzece stanął Williamsburg Bridge. Litera "W" nie reprezentowała nazwy mostu, była tylko częścią napisu "WSS", reklamującego obligacje oszczędnościowe.


30 września, 1933. Budowa Williamsburg Brigde miała ogromne znaczenie demograficzne. Ludzie zaczęli przeprowadzać się jak najbliżej mostu, a Żydzi z zatłoczonoej już wtedy Lower East Side zaczęli przenosić się na Brooklyn. Spacery po mostach były też dla ludzi dużą atrakcją.

Trzecim mostem na East River był Manhattan Bridge. Jego budowa dość mocno się przeciągała, ale w końcu zostal otworzony w 1909.
We wrześniu zrobiłam zdjęcie w tym samym miejscu, ale chyba nigdy nie trafiło na bloga.

Widok na Manhattan.

8 sierpnia, 1907. Queensboro Bridge, łączący Manhattan z Queens mijam zawsze wtedy, kiedy jadę do/z domu autobusem. Znajduje się 20 przecznic od nas i nie lubię go tylko dlatego, że spowalnia ruch na 2nd Avenue.

Budowa Municipal Building (1912), który również stoi w NYC do dziś.

Zakorkowana ulica w okolicach Williamsburg Bridge.

103 Clinton Street, 27 lipca, 1908

1114 2nd Avenue, pomiędzy 58 i 59 ulicą, 16 czerwca 1908.

Przy Williamsburg Bridge, widok na targ rybny, Delancey i Pitt Street, 20 lutego, 1925.
 
Staten Island Ferry, czerwiec 1921.

Na tym zdjęciu widać, że jeszcze wtedy prom był podzielony na osobne wejścia/części dla kobiet i mężczyzn.

Czasy Wielkiej Depresji to dramat mieszkańców Nowego Jorku, 78tys rodzin straciło dochody. Najutrudniejsza była pierwsza zima, miasto starało pomóc się najbiedniejszym zapewniając im jedzenie, węgiel, ubrania.

Bezrobotni.


Drużyna koszykarek, fota zrobiona na dachu Minicipal Building, marzec 1922.


Wszystkie zdjęcia, to skany z albumu "New York Rises", Michaela Lorenzini i Kevina Moora, New York City Municipal Archives i

7 kwi 2011

"This Is Not a Book" but also not an ordinary movie.

Nie zaliczam się do moli książkowych, jeśli już coś czytam, to raczej z biblioteki niż księgarni, ale chyba mam lekką słabość do dziwnych książek.
Ta, jest jedną z nich, chociaż nie pierwszą autorki Keri Smith, która wpadła mi w oko.
 Keri Smith jest pisarką oraz ilustratorką, wydała m.in. takie książki jak Mess, Living Out Loud i chyba najpopularniejszą Wreck This Journal, której tytuł dosłownie wyjaśnia, co należy z nią zrobić- zniszczyć.










Książkę kupiłam z przeceny w Urban Outfitters.



----------------------

Jakiś czas temu pisałam o pierwszym pokazie filmu "Sezon na Lwy", projekcie trójki zwariowanych podróżników- blogerów. Na szczęście na jednym pokazie się nie zakończyło i pan reżyser Pasikonik jeździ teraz po Polsce, promuje film i zaraża innych swoim szaleństwem i pozytywnym podejściem do życia.
Do końca kwietnia pojawi się jeszcze w Gdańsku (7.04), Szczecinie (8.04), Poznaniu (9.04), Ostrowie Wlkp (12.04), Koninie (13.04), Lublinie (14.04), Rzeszowie (15.04), Kielcach (17.04), Krakowie (18.04) i Wrocławiu (19.04). Dokładne informacje znajdziecie TUTAJ.
Wczoraj umieściłam na Facebooku informację o warszawskim pokazie i osoba, która się na niego wybrała, napisała mi później, że czuje się naładowanym pozytywną energią na dwa lata:).
Wstęp jest wolny, więc nie macie nic do stracenia!



Powyżej trailer, a dla nielubiących ruszać się z domu, film dostępny jest też na Allegro ;).

23 mar 2011

3191 Miles Apart.

Stephanie i Maria (podpisująca się jako Mav) prowadzą lubianego przeze mnie bloga 3191 Miles Apart. Obie mieszkają w Portland, jednak po dwóch stronach kraju, na zachodzie w Oregonie i Maine, na wschodnim wybrzeżu. Spotkały się ze sobą tylko raz, a poznały w internecie, dzieląc podobne zainteresowania, miłość do uwieczniania ulotnych chwil, szczegółów, samotności i spokoju. Stąd powstał blog 3191 Miles Apart, którego nazwa wzięła się z dzielącej je odległości. Stephanie i Maria uaktualniają bloga zazwyczaj w piątki. Nie konsultują wcześniej swoich pomysłów, zdjęć, a kiedy dodają wspólnie zdjęcia, to autorką zdjęć po lewej jest zawsze Mav, a po prawej Steph.
Książka A Year of Mornings to fotograficzny zapis z wybranych poranków z całego roku (rozpoczęty 1 stycznia 2007), poranna 'rozmowa' dwóch mieszkających daleko od siebie kobiet. Obie podkreślają, że lubią wstawać wcześnie i z różnych powodów poranki są ich ulubioną częścią dnia.
W 2009 autorki wydały również książke 3191 Evenings.