Pokazywanie postów oznaczonych etykietą plany. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą plany. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 30 listopada 2014

PRZYGOTOWANIA DO ZMIANY

W poprzednim poście pisaliśmy już o łagodzeniu klimatu i doborze niektórych elementów wystroju pokoju dla Gościa.
Tak, tak, zmiany idą wielkimi krokami, trzeba więc przygotować się na szerszą skalę.
Bo kiedy perspektywa z góry wygląda tak:
Fot. Akcja migracja

to nie ma co się ociągać, tylko trzeba zacząć wypełniać ciuszkami szafki, które już od miesiąca czekają w pogotowiu w pokoju, który z uporem nazywamy "gościnnym".
Fot. Akcja migracja

Nie sądziliśmy, że aż tyle tego może być! Samopomoc Chłopska (no dobra, Babska) potrafi zaskoczyć rozmachem! Dobrze, że szafki pojemne.
Fot. Akcja migracja



Fot. Akcja migracja
Będzie się działo! :)

wtorek, 9 września 2014

OŚWIETLENIE "PUNKTOWE" - POFABRYCZNA LAMPKA

Lampy inspirowane zabudową fabryczną, przemysłowymi instalacjami, okrętowym oświetleniem na dobre zadomowiły się w nowoczesnych wnętrzach. Na pewno sprzyja temu moda na lofty, skandynawski minimalizm i prostotę, gdzie dostrzega się i eksponuje surowe piękno do bólu prostych, praktycznych urządzeń. 
Fot. Akcja migracja

Może też w tym trendzie na "żarówkę u sufitu" jest trochę przekory wobec kryształowych, "kapiących" złotem żyrandoli, które przecież jeszcze nie tak dawno były synonimem luksusu. Niezależnie od powodów, nam taki obrót rzeczy bardzo się podoba. Z przyjemnością obserwujemy więc metamorfozy pofabrycznych wnętrz (np. takie) oraz prawdziwy wysyp industrialnych lamp. 
Fot. Akcja migracja

Nietrudno odszukać źródła inspiracji dla lamp tego typu...
Fot. Akcja migracja

 Trzeba też przyznać, że wiele projektów bardzo udanie naśladuje oryginał...
Fot. Akcja migracja

Z naszej perspektywy takie oświetlenie, o ile podejść do niego bezkompromisowo, ma jednak jedną zasadniczą wadę - wymaga w większości iście fabrycznych, a więc przestronnych i przede wszystkim wysokich wnętrz. Sufit na 2,75 m, to nie to, co pozwalało by wyeksponować taką lampę. Oczywiście jest rozwiązanie dla ludzi z takim jak my rozterkami - lampy w wersji stojącej, przemysłowe reflektory, często na trójnogu:
Fot. Akcja migracja

W ten sposób dochodzimy do zasadniczego punktu dzisiejszego wpisu. Punkt jest jasny, ma nie mniej niż 0,5 m średnicy i być może stanie się mocnym, w przenośni i dosłownie, akcentem w naszym domu. Acha, ponieważ nie przepadamy za najlepszymi nawet imitacjami i znani jesteśmy z naszego szaleństwa - punkt jest oryginalny, w 100 procentach przemysłowo - fabryczno - stoczniowy ;-)
Fot. Akcja migracja

Ps. W zanadrzu mamy jeszcze jeden "industrialny" akcent, który pierwotnie posłużyć miał za inspirację dla naszej łazienki, a obecnie trafi do gabinetu, ale o tym opowiemy już innym razem.

poniedziałek, 16 września 2013

W OCZEKIWANIU...

Niebawem kolejne zmiany w naszym życiu. Akcja migracja wchodzi w następną fazę...
Fot. Akcja migracja

Nie wszyscy jednak podzielają nasz entuzjazm i radosne wyczekiwanie nadchodzących wydarzeń. Co więcej, niektórzy wyrażają głośno i zdecydowanie dezaprobatę dla naszych poczynań...
Fot. Akcja migracja
No cóż, wszystkim nie dogodzisz :-)

środa, 17 kwietnia 2013

LOKACJA

Planując i przygotowując pracę, o których opowiadaliśmy Wam ostatnio stanęliśmy przed bardzo ważną decyzją: gdzie ta nasza samotnia, upragniony dom pełen spokoju i relaksu, tak konkretnie ma stanąć? 
Odpowiedzi na to pytanie wymagały nie tylko względy praktyczne (przecież nie nawieziemy ziemi, by za czas jakiś znów ją wywozić z miejsca przeznaczonego pod dom), ale i prawne (projekt zagospodarowania działki niezbędny do pozwolenia na budowę, a wcześniej tzw. WZ-tka).
W naszym przypadku mogliśmy sobie pozwolić na swobodę - uciekając z miasta, uciekliśmy także od sztywno wyznaczonych linii zabudowy, ograniczonej przestrzeni, krępujących wymiarów działki.

Rozpoczęły się zatem "próby terenowe":
Fot. Akcja migracja
Niezbędne materiały: kołki, taśma miernicza, dużo czasu i wyobrażenie o wymiarach przyszłego domu (najlepiej mieć już upatrzony projekt). My pożyczyliśmy jeszcze niwelator:
Fot. Akcja migracja
No i się zaczęło: -10 metrów w prawo! - może nie, może w lewo! - trzy kroki do ciebie!, - dalej od linii elektrycznej..., - może bliżej drzew? - o zobacz, stąd będzie ładny widok... Zajęło to nam naprawdę dużo czasu.
Co trzeba uwzględnić? Przede wszystkim położenie domu wobec stron świata, nasłonecznienie, konieczną odległość od granic działki, ewentualnych linii elektrycznych, czy wodociągowych, przyszły widok z poszczególnych okien. Pamiętać też należy, że do domu trzeba dojechać, a każdy metr drogi więcej to wymierne koszty. Z drugiej strony trzeba wyobrazić sobie manewrujący samochód (jak zawrócę, gdzie zaparkują goście itd.) Nie zaszkodzi też wiedzieć, z której strony domu chcemy urządzić ogród, z której taras itp.

Efekt naszych starań? Proszę bardzo...
Fot. Akcja migracja
Wedle naszych wytycznych architekt wrysował dom w działkę na projekcie. Nietrudno zgadnąć, gdzie będzie dom, gdzie garaż z podjazdem.
A gdzie południe?  W głębi zdjęcia. Wjazd urządziliśmy bowiem klasycznie - od północy, od południa taras, cisza, spokój, słoneczko...

Miłej środy!

Ps. Oczywiście zanim wbiję się pierwszą łopatę pod fundamenty, dom z dokładnością większą, niż nasze "pół metra" ulokować musiał fachowiec - geodeta. Różnice okazały się jednak naprawdę niewielkie.

wtorek, 26 marca 2013

O POSZUKIWANIACH SWOJEJ ARKADII

Dziś temat nieco poważniejszy. Właściwe to od tego powinniśmy zacząć. Warunkiem migracyjnej akcji jest posiadanie własnego kawałka, jeszcze nie podłogi, ale ziemi, na której ta podłoga mogłaby w przyszłości powstać, ziemi, która by spełniała nasze wyobrażenie o własnym zielonym zakątku z dala od miejskiego zgiełku. Jak jednak znaleźć swoją krainę wiecznej szczęśliwości? Ponieważ ten etap migracji mamy już za sobą, a nawet udało nam się pomóc przyjaciołom znaleźć kawałek ziemi w sąsiedztwie, postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi doświadczeniami w tym względzie, a że tytuł bloga zobowiązuje, to opiszemy cała "akcję" po wojskowemu.
Fot. Akcja migracja

Punkt 1. Rekonesans
W dobie internetu wielu rozpoczyna swe poszukiwania od internetowych ogłoszeń sprzedaży nieruchomości. Naszym zdaniem to szukanie - używając "wiejskiej" metafory - igły w stogu siana.
Źródło: www.google.pl
Lepiej zacząć od znalezienia "swojej" wsi. Może od dawna jeździcie gdzieś na podmiejskie spacery, włóczycie się z psami po polach, a może jakaś wieś zauroczyła Was podczas odwiedzin u znajomych, rodziny... Jeśli odwiedza się jakieś ulubione miejsce od dłuższego czasu i o różnych porach roku, to już się o nim sporo wie, np. czy w sąsiedztwie nie ma jakiejś wielkiej fermy, a cicha zimą kraina "ożywa" wiosną hukiem quadów, ciężarówek skracających sobie drogę do pobliskiej żwirowni itp. W ogłoszeniach zazwyczaj o tym nie piszą :-) Warto też pooglądać sobie ulubioną okolicę z lotu ptaka (http://maps.geoportal.gov.pl/) przy okazji orientując się co do ilości i wielkości działek na danym terenie.

Punkt 2. Oznaczenie celu
Teraz trzeba znaleźć konkretną działkę, która jest "do kupienia". Radzimy przejrzeć nie tylko wybrane ogłoszenia (tu niestety wielu pośredników i jak to się mówiło dawniej, "spekulantów" :-), ale także np. oferty Agencji Nieruchomości Rolnych (wiele przetargów, zwłaszcza na mniejsze działki nadające się do zabudowy ma charakter nieograniczony - nie trzeba być rolnikiem), ale najważniejsze, co możemy doradzić, to udanie się do właściwego urzędu gminy i odnalezienie osoby odpowiedzialnej za tzw. gospodarkę nieruchomościami lub komendanta straży gminnej (tak, tak nie przesłyszeliście się). To jest wieś - tu "wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą", a już zwłaszcza człowiek, który od lat w urzędzie zajmuje się nieruchomościami potrafi być doskonale zorientowany kto "na jego terenie" przymierza się do sprzedaży kawałka pola, a nieraz i całego gospodarstwa. A może sama gmina właśnie sprzedaje działki... Jeśli trafimy na kogoś życzliwego, to może być to prawdziwa kopalnia informacji.

Punkt 3. Atak
Każdy szuka trochę czego innego i ma różne możliwości, nie będziemy więc wymądrzać się na co należy zwrócić uwagę przed zakupem i jak negocjować za sprzedawcą. Na pewno warto zorientować się, czy są szanse uzbrojenia terenu w energię elektryczną i wodę (Energetyka jest gotowa ciągnąć linię niemal wszędzie, ale uwaga na koszty; można próbować mieć własną studnię, ale nie wszędzie trafi się na dobrą wodę). Nie zaszkodzi też sprawdzić w urzędzie gminy, czy dla danego obszaru nie uchwalono miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego (a jeśli tak, to jakie są jego postanowienia co do interesującego nas obszaru) albo, czy w okolicy nie jest planowana np. farma elektrowni wiatrowych (no chyba, że ktoś ma upodobanie do wiatraków na horyzoncie niczym Don Kichote z Manchy). Jeśli ktoś zamierza działkę zabudować lub rozbudować istniejącą już zabudowę, to zalecamy ostrożność przy kupowaniu działki położonej w szczerym polu z dala od innych domostw (może być problem z tzw. WZ'tką o ile dla terenu nie ma miejscowego planu).

Punkt 4. Triumf
Jak się wszystko uda, to - jak słusznie zauważyła jedna z naszych Czytelniczek - można kupować kalosze :-) 
Fot. Akcja migracja

niedziela, 10 marca 2013

POCZĄTKI...


Na co dzień żyjemy i pracujemy tu:

Fot. Akcja migracja
Pięknie, prawda?
Czegoś nam jednak brakuje. Ciszy, spokoju, przestrzeni, kontaktu z naturą i własnego miejsca na ziemi...
Trochę tu za dużo zgiełku, pośpiechu, a za mało swobody i czasu.
Tymczasem nie aż tak znowu daleko jest pole, które wydaje się oferować w pakiecie wszystko to, czego nam potrzeba:

Fot. Akcja migracja
I wiecie co? To już jest nasze pole!
A zatem kierunek wieś. Tyle tylko, że od dziecka żyjemy w mieście. Nie mamy w szafie przygotowanych portek, płóciennej koszuli z haftem krzyżykowym, sukmany i łowickiej spódnicy z fartuchem. Łopatę ostatni raz w ręku trzymaliśmy bawiąc się w piaskownicy, piła kojarzy się nam z horrorem klasy B, a motyka z polowaniem na słońce.
Nie liczcie zatem, że nasza historia zakończy się tak:  

Kadr z filmu "Sami swoi" reż. S. Chęciński, ZRF "Ilusjon" 1967
a my raz dwa przeistoczymy się we włościan pełną gębą. To będzie migracja w wersji soft - powoli, na raty. Nic nie będziemy udawać. Chcemy dużo się nauczyć, odkryć radość z prostych wydawałoby się czynności, jednocześnie nie tracąc nic z siebie.