Jak zostaliśmy village people
Cztery lata, spędzone w dusznym i zatłoczonym Singapurze
wyleczyły nas z miłość do wielkich miast, więc zanim opuściliśmy Singapur zdecydowaliśmy że zamieszamy daleko od centrum Chicago.
- Umrzesz tam z nudów - wyrokowały singapurskie koleżanki
- Tylko nudni ludzie się nudzą - odpowiadała Kura z szelmowskim uśmiechem.
I nie myliła się... ledwo udało się jej rodzinie postawić nogę na
amerykańskiej ziemi, a lokalne obyczaje wprawiły w osłupienie pana
męża zwanego Żywicielem, panią żonę zwaną Kurą i długowłosą nastolatkę
zwaną roboczo Przychówkiem.
to zalezy od czlowieka - mnie na poczatku tez sie podobalo zycie w malym miasteczku, ale po prawie 2 latach (ja na dodatek bez prawa jazdy, tylko maz prowadzi wiec bez niego musze czekac na autobus, ktory jezdzi raz na godzine albo dyndac 2km na inny przystanek) wiem, ze to nie dla mnie - wcale a wcale :) ale mam nadzieje, ze Wam bedzie zycie w Ameryce bardziej odpowiadalo niz mi :)
OdpowiedzUsuńKochana, my też na amerykańskiej prowincji, choć szumnie nazywanej Doliną Krzemową. I całe szczęście, bo kiedy czasem jedziemy do San Francisco, to już przy korkach na wjeździe chcę wracać do domu :-). A. - onegdaj z siwej kanapy.
OdpowiedzUsuńDroga Kuro i Rodzinko!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje i zycze Wam z całego serca, aby amerykanska prowincja okazala się być ze wszech miar doskonałym do zycia miejscem. Jestem przekonana, ze odnajdziecie się bez zadnych problemów, a nowe, cenne znajomości szybko zostaną nawiązane. Z niecierpliwoscia czekam na kolejne odcinki Waszego amerykańskiego zycia. Powodzenia!
Pozdrawiam serdecznie z KL,
Monika wraz z opuszczona szara kanapa ;)
Życzę samych sukcesów w Nowym Roku w Ameryce.
OdpowiedzUsuńKura, ależ się stęskniłam...niech Cię drzwi!!! Wszystkiego dobrego w Nowym Roku na nowej kuchni...:-D
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego, Kuro kochana!!! Niech sie Wam wiedzie. Pozdrawiam! Marta
OdpowiedzUsuńale numer! a ja caly czas myslalam, ze Przychowek to chlopak! :)
OdpowiedzUsuńZazdroszcze ciszy...
OdpowiedzUsuńPani I.
yyyy ... ale, że jak ... Przychówek to nie chłopak ? ? ? tyle lat w takiej nieświadomości ...
OdpowiedzUsuńJaki błąd.. zawsze sądziłam, że Przychówek to osobnik płci męskiej :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w nowym miejscu!
Mia
Już nie rozumiem - to Przychówek jakiej jest płci? :P
OdpowiedzUsuńAnonimowy nigdy nie twierdzilismy, że mamy syna... po prostu nie ujawnialiśmy płci do czasu aż nasz dzieciak nie wyraził takiej ochoty...
OdpowiedzUsuńDrogie kanapowiczki bardzo za Wami tęsknię i patrząc na moją wynajętą kanapę mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
OdpowiedzUsuńDominik podaj aktualny adres na priva ...
OdpowiedzUsuńMyhongkonghusband ja bym to prawo jazdy spróbowała zrobić nawet gdyby miało służyć tylko po to by dojechać do najbliższego sklepu. Gdyby się nie udało kupiłabym sobie rower i od wczesnej wiosny do poźnej jesieni jeżdziłabym na dwóch kółkach..Baba na rowerze z zakupami w plecaku byłaby największą sensacją amerykańskiej prowincji...
OdpowiedzUsuńPo pierwsze już wiem, ze przychówek jest Kobieta! a to ważne, po drugie będziesz zachwycona, po trzecie udanego kotwiczenia W USA! pozdrawiam i czekam na wieści blogowe
OdpowiedzUsuńJadwiga
przyzwyczailam sie do chodzenia na piechote do sklepu, ale gorzej jest z 'chinskim marketem', bo tam juz musze isc na wycieczke i nie ma mnie w sumie z 3 godziny :) ale San Francisco Bay Area (kolezanka gdzies tam pisala o dolinie krzemowej, ktora jest na poludniu, ja na nieszczescie na wschodzie zatoki ;)) to zadupiaste miejsce i wiekszosc osob, ktore znam a nie byly tu urodzone wyjatkowo miejsca nie cierpi. ale za to mamy in-n-out i ich burgery trzymaja mnie przy zyciu :) mam nadzieje, ze jednak okolice Chicago sa bardziej przyjemne :) swoja droga moja prababcia byla urodzona w Chicago o czym sie dowiedzialam w tym roku, ale niestety nie poczulam amerykanskiego ducha haha
OdpowiedzUsuńnie moge sie doczekac Waszych przygod :) wszystkiego dobrego w nadchodzacym nowym roku :)
Kuro, prowincje zobaczysz jak przyjedziesz do mnie ;) Uwierz ze AH to miasto.....
OdpowiedzUsuńEwa mama Sloneczka
Uwielbiam swoja prowincje. Mieszkam w niej juz 8 lat, a sila bylam przetransportowana z miasta Chicago. Teraz nawet nie wiem, co w Chicago slychac - ostatni raz bylam trzy lata temu. Tylko koniecznie samochod potrzebny. Lub inne kola, bo chodnik Ci sie skonczy w polowie drogi do celu.
OdpowiedzUsuńPS. A czy widzialas juz nasze piekne dziury na drochach? Ot, mam talent do promowania Illinois:-P
Nanuk24.
O rety! A ja sie zastanawialam w jakiej czeci USA wyladowaliscie i obstawialam Krzemowa Doline a tutaj taka niespodzianka., Sama nie wiem, czy wolalabym mieszkac w duzym amerykanskim miescie, czy na prowincji. W kazdym razie Dolina Krzemowa podobala mi sie i moglabym tam zamieszkac. Miasta na poludniu: Phoenix, Tucson okropne, a SF tez fajne. Nigdy nie bylam na polnocy, a ze zdjec widze, ze zupelnie inaczej to wyglada.
OdpowiedzUsuńA z Przychowkiem to jestem w szoku, ze po 4 latach "zmienil plec".
wszystkiego naj w nowym kraju i nowym roku !
OdpowiedzUsuńNie no - pisanie per Przychówek w rodzaju męskim było podstępne. I nieco mylące jeśli chodzi o relacje z kolegami - tzn. zawsze dziwiłam się, że przychówek ma tyle koleżanek, a nie kolegów.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, też zastanawiałam się nad tymi koleżankami. Ale zawsze myślałam, że może to uczuciowy, miły chłopak. I to "Przychowek powiedział /poszedł ". Mój światopogląd legl w gruzach. Ale nam numer Kuro zrobiłaś.
UsuńJak miło znowu widziec i czytać ;-) Wspaniałości w nowym roku i nowym miejscu!
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego w Nowym Roku i w nowym miejscu życia:)
OdpowiedzUsuńZ Przychówkiem, to już mi coś zaświtało w poprzednim poście na Azji..., ale że w USA są kiszone ogórki, to dopiero niespodzianka :))
Ok, wiem są słowiańskie (polskie) sklepy...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKuro! Jak ja się cieszę! Pisz, pisz, pisz! Jak najwięcej.
OdpowiedzUsuńA Przychówkiem jestem zaskoczona :D O Przelatku przynajmniej piszę "Przelatek powiedziała" :D Dałaś czadu!
Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia dla całej Kurzej rodziny!
Wszystkiego najlepszego w nowym roku!
Ja tak tylko cichutko przypominam, że Azja od kuchni miała byc blogiem o żarciu Przychówek miał pojawiać się tylko czasem...Życie w Singapurze okazało się nieprzewidywalne i zupełnie niechcący dzieciak stał się jednym z bohaterów bloga.
OdpowiedzUsuńSama zainteresowana miała niezły ubaw gdy ktoś pisał, że jest młodym dżentelmenem lub mądrym chłopcem...
Osobiście nad tym zamieszaniem bolałam, bo nie mogłam opisać chińskich zalotów i jednej całkiem poważnej propozycji małżeńskiej ...Kilka razy próbowałam nakierowac czytelników, że jednak mamy córkę, ale nie wszyscy się domyślili...
No, ale teraz jest wszystko jasne... bo Przychówek co prawda na zmianę pseudo się zgodził, ale ujawnie płci zaakceptował
Jednak moja parszywa niesystematyczność potrafi być całkiem ciekawa :-) Dzięki temu że jakiś czas nie czytałam azjatyckiego bloga mam niespodziankę na Nowy Rok!
OdpowiedzUsuńJa również z tych co myśleli że Przychówek jest chłopcem ale cóż "Skłodowska też była kobietą!" Ciekawa jestem historii matrymonialnych i mam nadzieję że dopiszesz Kuro cd...
Nie mniej ciekawa jestem wrażenia jakie zrobiły na was amerykańskie przedmieścia i centra i w ogóle jak taka przeprowadzka wygląda ze strony Kury... pisz moja droga pisz ile wlezie!
pozdrawiam z opolskiej prowincji
no dobra to ja tez sie dalam zrobic - Przychowku ciapa jestem i tyle :) pozdrawiam cieplo jako eciotka i zycze Ci nowych wspanialych kolezanek i wielu wspanialych wspomnien do kolekcji :)
OdpowiedzUsuńDokładnie! Kuro, chyba jesteś nam winna (za to małe "niedomówienie" odnośnie płci Przychówka/Przychówkowej) jeszcze kilka singapurskich opowieści.
OdpowiedzUsuń;)
ewe
Ha! To ja pozdrawiam z Arlington, VA. Przedmieść nie cierpię;) dlatego bedzie dla mnie bardzo interesujące to, jak je przedstawisz;)pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńW ramach pokuty za zamieszanie z płcią Przychówka zaraz po zakończeniu cyklu o Japonii napiszę jeszcze 10 singapurskich postów....a potem zacznę gotować tylko po amerykańsku czyli dużo i treściwie.
OdpowiedzUsuńProszę! Tak już tesknimy i chcemy wiedzieć, jak sobie radzicie
UsuńPomysł z pokutą bardzo mi się podoba ;) i strasznie fajnie móc znów czytać o Waszych przygodach! Happy New Year!
OdpowiedzUsuńJa akurat już dość dawno domyśliłam się, że Przychówek to dziewczynka :) Prawie same koleżanki, Kura pilnująca na basenie dziewczynek itd :)
OdpowiedzUsuńKinga
Prosimy o opisanie tych zalotów :) i propozycji małżeństwa w takim razie :)
OdpowiedzUsuńKuro, powodzenia na nowym miejscu :) Ja się domyśliłam jakiś czas temu, że Przychówek to dziewczę, ale też się wtedy zdziwiłam :D Szkoda, że wyjechaliście z Singapuru, ale z przyjemnością będę czytać o Waszym amerykańskim życiu :)
OdpowiedzUsuńPrzy Indiach bylo juz wiadomo - ze sie boicie jechac, zeby dziecku cos sie nie stalo.
OdpowiedzUsuńOj Kuro kochana! Wy wyjechaliście a ja przyjechałam do SG :(
OdpowiedzUsuńTyle czasu spedzilam w waszym Kurniku i tak sie zadomowilam, że myslałam już tylko o tym jak pewnego pieknego dnia wybierzemy się na kopi! A tu takie niespodzianki....
Mam nadzieje ze opowiesz nam jak potoczyly sie sprawy wyksztalcenia Przychówka!
Pozdrawiam prosto z Orchard!
AZ
Kuro, tęsknie za tobą bardzo! Czekam na nowe wpisy aby się dowiedzieć co u was słychać i jak wam się żyje. Pisz dużo i często. Mam nadzieje że pierwsze wrażenia macie pozytywne. Ściski dla ciebie, Żywiciela i Przychówka.
OdpowiedzUsuńEwa T. z Singapuru
Już koniec stycznia, gdzie są nowe wpisy. Z e-matki wiem, że był polonijny zlot, a na blogu cisza.
OdpowiedzUsuńA.
było siedzieć w H albo P!!! pozdrowienia z K
OdpowiedzUsuńTomek Singapurczycy i Amerykanie kochają skróty, ale mimo szczerych chęci cieżko nam się domyślić co autor miał na myśli ;)
OdpowiedzUsuńA polonijne spotkania na mojej kanapie będą imprezą cykliczną ... cotygodniową do czasu aż miejsc na kanapie zabraknie....;) Nowe wpisy będą niebawem, bo ilość drobnych spraw mocno nas przytłoczyła...Przez miesiąc zmieniliśmy mieszkanie, wysłaliśmy dzieciaka do szkoły, kupiliśmy i skręciliśmy niesamowitą ilość mebli i kilka razy mocno się wkurzyliśmy.. Kura zdobyła sprawnośc siłacza, a Żywiciel pokochał zakupy...Oj działo się tyle, że czasu na pisanie nie było...
OdpowiedzUsuńEwa T nawet nie wiesz jak za Tobą tęsknię :( Brak mi naszych .., spotkań chleba pieczonego w małym piekaniku i sera z gara... Tu jest inaczej...więc tematów do bloga nie zabraknie, ale brak mi Was niezmiernie...
OdpowiedzUsuńDroga Kuro - jest Wielka - tak ciekawie się Ciebie czyta, że od 3 dni nie mogę się oderwać ( prasowanie leży odłogiem, mąż narzeka,że nie rozmawiam z nikim , filmu nawet nie oglądam wspólnie), no cóż - kończę na razie rok 2011 w Azji . Dalczego tak pżno do Was trafiłam ? Nie wiem, ale cieszę się że dotarłam ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z polskiego zadupia
Larysa
(wcześniejszy wpis mi zeżarło)
Pzdrawiam
Kuro, bo to była odpowiedź dla koleżanki A. "onegdaj z siwej kanapy". ;-) pewnie znowu mnie objedzie
OdpowiedzUsuńCzekam na opowieści. Ciężko wymienić spotkania twarzą w twarz na notki ale wezmę co dasz, tylko daj coś. Pisz kochana, pisz! Domyślam się, że macie urwanie głowy dlatego uzbrajam się w cierpliwość. Mam nadzieję, że mimo że jest inaczej jest wam również dobrze a będzie jeszcze lepiej jak te małe sprawy pozałatwiacie i złapiecie oddech.
OdpowiedzUsuńściskam
Ewa T.
3.5 miesiąca sprawdzam i sprawdzam a tutaj NIC :( Czy będziecie kontynuować pisanie bloga ? Prosze o odp pod komętarzem bo jeśli nie to nic tutaj po mnie...
OdpowiedzUsuńOjejku, Przychówek to Przychówkówna! Aż wierzyć mi się nie chce!
OdpowiedzUsuńKuro, możemy liczyć na posty? Tęsknimy!
Gdzie zniknęliście?? Czekamy!!! mm
OdpowiedzUsuńKuro, czy Ty żyjesz? Jak żyjesz to PISZ ;)
OdpowiedzUsuńPani Kuro, juz maj, pachną fiołki w lesie, a blog ciszą niesie
OdpowiedzUsuńKarola
Czy możesz napisać przynajmniej że jesteście cali i zdrowi?
OdpowiedzUsuń:-)
Kuro, bardzo żałuję, że nie prowadzisz amerykańskiego bloga :( Wierna czytelniczka Azji od Kuchni.
OdpowiedzUsuń"Nowe wpisy będą niebawem [...] tematów do bloga nie zabraknie" Śmiałe twierdzenie, jak na kogoś kto nawet na facebooku nie odpisuje na swoim profilu (chociaż na Polakach w Singapurze się udziela)
OdpowiedzUsuńAnonimowy nie ma co się tak gorączkować przecież jesteśmy ... i piszemy. Mimo nieobecności na blogu zawsze mieliśmy aktywny facebook i instagram ( dla Azji i dla Ameryki od kuchni)
OdpowiedzUsuń