Strony

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą clint mansell. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą clint mansell. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 26 września 2017

Twój Vincent [recenzja]

Oryginalny pomysł na projekt i cierpliwość reżysera w walce o niego to dla mnie najcenniejsze wartości filmu. Doprowadzenie realizacji do końca, mimo częstej niewiary, a nawet kpin innych w stosunku do ciężkiej pracy i marzeń twórcy, wymaga niezwykłego samozaparcia, cierpliwości i pokory. To dlatego zawsze będę uważała Boyhooda za film niepowtarzalny, mimo iż fabularnie nie wyróżnia się niczym niezwykłym - poświęcenie 12 lat życia na film przedstawiający dorastanie bohatera, bez gwarancji (dla reżysera i aktorów), że ten odniesie jakikolwiek sukces, to rzecz niebywała i godna ogromnego szacunku. I to dlatego Twój Vincent zachwycił mnie tak bardzo, że o jego formie, ale też treści i pracy nad nim mogłabym mówić godzinami.


poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Noe: Wybrany przez Boga

Dziwnie mi się ten Noe wpisał w cały katalog ostatnio obejrzanych filmów, które okazały się zwyczajnie średnie. Historia Aronofsky'ego różni się od nich jednak znacznie. Jej umiarkowana ocena wiąże się bowiem nie z przeciętnością filmu, ale ambiwalencją odczuć, które kłębiły się - i kłębią do dziś - we mnie po seansie. O Noem bowiem można z pewnością powiedzieć tylko jedno: to film, nad którym lepiej się myśli, niż go ogląda.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Zeszłej nocy

Działo się to wczesną wiosną. Wracałam z Lublina do Krakowa. Nocny autobus, trasa przez pół Polski, sto lat w podróży - bez notebooka nie dało się tego przetrwać o zdrowych zmysłach. Film włączyłam przypadkiem, zupełnie nie wiedząc, co to i z kim to, ufając siostrze, która wcisnęła mi kiedyś ten tytuł z jednym zdaniem: "Obejrzyj, po prostu obejrzyj". Obejrzałam. Z zapartym tchem, mimo że akcji tam tyle, co kot napłakał, a cała historia obejmuje zaledwie cztery osoby. A zakończenie rozłożyło mnie na łopatki.



 

czwartek, 23 maja 2013

Stoker

Wybierałam się na tego Stokera i wybierałam, jakbym przeczuwała, że moje pierwotne zainteresowanie nijak się ma do prawdziwej chęci zobaczenia filmu. Bo co właściwie mnie tu zaintrygowało? Mii Wasikowskiej nie lubię, Chan-wook Park nie czaruje mnie swoimi obsesjami, a tematyka... A właśnie, scenariusz! Napisany przez najprzystojniejszego i najsprytniejszego więźnia świata, czyli Michaela Scofielda, znanego jako Wentworth Miller. Ok, mogło mnie to zaciekawić, rzeczywiście. Szkoda, że tylko to. Stoker okazał się nudny i niespójny, choć technicznie bardzo przyzwoity. Jeden zero dla Parka?