Dziwnie mi się ten Noe wpisał w cały katalog ostatnio obejrzanych filmów, które okazały się zwyczajnie średnie. Historia Aronofsky'ego różni się od nich jednak znacznie. Jej umiarkowana ocena wiąże się bowiem nie z przeciętnością filmu, ale ambiwalencją odczuć, które kłębiły się - i kłębią do dziś - we mnie po seansie. O Noem bowiem można z pewnością powiedzieć tylko jedno: to film, nad którym lepiej się myśli, niż go ogląda.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą emma watson. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą emma watson. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 7 kwietnia 2014
środa, 26 czerwca 2013
Bling Ring
Nie przypominam sobie, żebym wiedziała o tym filmie wcześniej niż zobaczyłam jego zwiastun w kinie bodaj miesiąc temu. Ładne szmatki, trochę błyskotek, pełna szafa butów - której babie by się oczy nie zaświeciły? Mnie się zaświeciły jeszcze bardziej, gdy zobaczyłam Emmę Watson - jedyną czarodziejkę, której udało się strząsnąć z siebie łatkę uczennicy Hogwartu i stać się przy okazji jedną z najlepiej zapowiadających się aktorek młodego pokolenia. Był epizod w Moim tygodniu z Marilyn, była całkiem większa i całkiem niezła rola w Charlie'm, przyszedł czas na więcej. Problem w tym, że tego "więcej" ani w przypadku Emmy, ani w innych przypadkach nie ma. Bling Ring okazało się dokładnie tym, na co wyglądało. Na przekór wszystkim, którzy chcieli widzieć w nim więcej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)