Lubię jesień. Bardzo. Nie przeszkadza mi jej ciemna strona - szaruga, słota, błoto i nieprzewidywalność. Kocham jej kolory, chociaż cieszą krótko, najczęściej do pierwszego silniejszego wiatru. Podoba mi się jej zapach suchej trawy i mokrej ziemi, mroźny o poranku i duszny w południe. Po nieznośnym lecie, za którym nie przepadam, jesień daje mi wytchnienie.
Nie mogłam odmówić sobie uczestnictwa w kolejnej części tegorocznego konkursu do kalendarza Royal Stone 2019. Chociaż miałam wyjątkowo mało czasu przez wcześniejsze wakacyjne plany. Zdecydowałam się więc na względnie małą formę, coś co będzie mnie cieszyło podczas nadchodzącej pory roku. Mój trencz już nie może się doczekać nowej ozdoby ;)
W tej edycji wytycznymi, poza inspiracją porami roku, są kolory zawarte w palecie konkursowej. Nie licząc czerni, która na szczęście jest dopuszczalna, wykorzystałam właściwie wszystkie sugerowane barwy. Udało mi się nawet „ugryźć” fiolet, który na początku nie pasował mi do koncepcji.