wtorek, 30 maja 2017

W kilku słowach o: Razem na szczyt - Nika Vodickova



Hej!

Dzisiaj przychodzę do was z fanfikiem, czego nigdy nie robiłam, ale o tym muszę wam opowiedzieć, ponieważ jest naprawdę dobry. Kiedy wracałam z Zawiercia, nie zabrałam ze sobą żadnej książki, ani mangi, ani nawet nie miałam słuchawek, więc postanowiłam, że poczytam co na wattpadzie i znalazłam, nawet nie wiem, kiedy podróż mi minęła.

Razem na szczyt opowiada historie szesnastoletniej Eleny, która od zawsze podziwiała Viktora oraz Yuriego Plisetsky, którzy byli dla niej inspiracją. Kiedy dołącza do ich zespołu, pod okiem profesjonalnego trenera przygotowuje się do pierwszych w życiu zawodów.

Razem na szczyt wydaje mi się, że nie jest tylko dla fanów Yuri!!! on Ice, osoby nieznające anime nie będą miały raczej z tym problemu, a może dzięki temu sięgną właśnie po nie, aby zapoznać się z historią Yuriego Katsukiego i jego znajomych. Jeszcze nigdy z żadnym fanowskim opowiadaniem nie miałam tak, że wyczekiwałam każdego kolejnego rozdziału i nie mogę uwierzyć, że to już koniec. To zdecydowanie za szybko minęło.


Podobało mi się to, jak historia pięła się do góry, kiedy w końcu dotarliśmy na szczyt, było co podziwiać. Może historia niebyła dość zaskakująca, ale to jednak mi wcale nie przeszkadzało, bo czytanie tej historii było przygodą sama w sobie, było odprężeniem po różnych innych książkach, które mnie rozczarowały.

Oczywiście duży wpływ na mój odbiór miał jednak fakt, że całym sercem pokochałam anime oraz bohaterów i czytanie tego opowiadania cudownym dodatkiem, do którego mam ochotę wracać. W anime oczywiście pokochałam Viktora i z czasem także Yuriego Plisetskyego, ale czuję, że w dużym stopniu pokochałam też tego Yuriego stworzonego przez Nike.

Wierze także w to, że NikaVodickova da nam jeszcze nie jedno tak dobre opowiadanie i umili czekanie na kolejny sezon Yuriego. Gorąco zachęcam was na wattpada Niki.

Kochani wielkimi krokami zbliżają się trzecie urodziny bloga więc pytanie do was. Jaką książę chcielibyście wygrać ?




środa, 17 maja 2017

Oglądam anime: Yuri!!! on Ice


Tytuł : Yuri!!! on Ice
Reżyseria: Sayo Yamamoto 
Scenariusz: Mitsuro Kubo
Studio: MAPPA
Muzyka: Taro Umebayashi, Taku Matsushiba
Gatunek Anime: Sport, Komedia
Liczba odcinków: 12 
Długość odcinka: 24 minut 

Ohayo!

Dzisiaj mam dla was recenzje o pewnym wspaniałym anime, które niedawno skończyłam oglądać i nie mogę się pozbierać. Yuri!!! on Ice anime, które zawładnęło moim serduchem tak bardzo, że gdzie teraz nie spojrzę, to wszystko mi się z nim kojarzy.

Yuri!!! on Ice opowiada o Yurim Katsukim, który jest jedyną nadzieją Japonii na zdobycie zwycięstwa w Finale Grand Prix w łyżwiarstwie figurowym. Niestety kiedy jego występ kończy się porażką, załamany wraca do rodzinnego Kiusiu, zastanawiając się czy nie porzucić swojej kariery. Po pewny incydęcie niespodziewanie pojawia  się jego zaledwie kilka lat starszy idol, pieciokrotny mistrz świata Viktor Nikiforov (wszyscy kochają Viktora w tym ja <3<3), który proponuje mu pomoc. 



Oficjalny zwiastun Yuri!!! on Ice

Nigdy nie powiedziałabym, że będę oglądać anime o łyżwiarzach i w dodatku aż tak bardzo mi się spodoba. Nie wiem, co bardziej mi się podobało, czy muzyka, która jest naprawdę cudowna, czy same pokazy. Wiem na pewno, że relacja pomiędzy Yurim a Viktorem jest niesamowita, to jest kolejna para, której tak kibicowałam. Viktor jest wsparciem Yuriego, a Yuri jest motywacją Viktora, razem są jednością. Mam wrażenia, że Viktor bez Yuriego nie mógłby istnieć i na odwrót. Bo dzięki Viktorowi Yuri praktycznie wspiął się na sam szczyt, uwierzył w siebie, a dzięki temu zrozumiał, że nie jest sam, że ma oparcie nie tylko w Vikotrze, ale także w swojej rodzinie i przyjaciołach, poznał znaczenie miłości, zaś dzięki Yuriemu Viktor odnalazł na nowo swoją inspirację oraz chęć na dalszą walkę, aby nie porzucił swojej łyżwiarskiej kariery, dał mu nadzieję na dalszy happy end. Dobrze dobrze... Już powinnam skończyć się rozpisywać o ich wspaniałej relacji. Więc teraz skupmy się na jeszcze na jednym cudownym bohaterze tego anime i jest to drugi Yuri Plisetsky. Yuraśka jest tak jak Viktor Rosjaninem, ale Yuraśka jest młodym obiecującym łyżwiarzem z temperamentem. Kiedy Yuri Katsuki jest spokojnym, opanowanym bohaterem, tak drugi Yuri jest,jak wulkan nigdy nie wiadomo kiedy wybuchnie, jest dość nieufny, ma bardzo wąskie grono przyjaciół, można powiedzieć, że jest samotnikiem. Yuraśka nie miał zbyt wesołego dzieciństwa, jego matka nigdy nie miała czasu na to, aby się nim zajmować, a o ojcu chłopaka nic niewiadomo, za to miał oparcie w swoim ukochanym dziadku, przy który chłopak staje się zupełnie inny, łagodny. Cudowne jest to, że dziadek dla chłopaka jest jego osobistym agape. Bohaterowie są naprawdę cudowni, barwni, każdy z nich ma swoja historie, która jest bardziej lub mniej rozbudowana.




Trzeba także zaznaczyć, że to anime nie jest dla każdego, bo jeśli nie jesteś tolerancyjną osobą, która ma uprzedzenia do osób, które mają inną orientację seksualną, to nie polecam oglądać. Co prawda w anime nie ma rażących scen, ale sam fakt może niejedną osobę zniesmaczyć.




Jeśli moja opinia jeszcze was nie zachęciła, musicie zobaczyć zabawną, krótki filmik Bukiego o tym anime. A za tydzień mam dla was jeszcze coś związanego z Yuri !!!on ice.



wtorek, 18 kwietnia 2017

Kilka słów o : Cud chłopak - R.J. Palacio

Tytuł: Cud chłopak
Autor: R.J. Palacio
Wydawnictwo Albatros
Liczba stron: 416
Moja ocena: 8/10

Jakiś czas temu miałam okazję przeczytać cudowną książkę, wtedy postanowiłam nie pisać o niej, ponieważ, bałam się, że za bardzo ją spłycę albo sama nie wiem, z tego samego względu nie pisze recenzji o Darach Anioła lub Diabelskich Maszynach, ale Cud Chłopak tak bardzo zapadł mi w pamięć, że chyba jednak muszę wam o niej opowiedzieć.Zanim przejdziemy do fabuły i innych rzeczy chce powiedzieć o okładce książki. Kiedy ją dostałam, do ręki byłam oczarowana nią. Szata graficzna i to, jak jest zrobiona, jest niesamowite. To, jak jest zrobiona, uniemożliwia zgięcia grzbietu co dla mnie, jest genialnym pomysłem i chciałabym, żeby wszystkie moje książki, które są na półce, żeby były tak wydane.August opowiada słowami, że nie jest zwykłym dzieckiem, bo przecież nikt nie patrzy na niego jak na zwykłą osobę. Jest inteligentnym, dowcipnym chłopcem, ale jego życie wyglądałaby całkiem inaczej, gdyby nie jeden zmutowany gen. Przeszedł w swoim dziesięcioletnim już dwadzieścia siedem operacji. Był otaczany kochającymi go ludźmi. Teraz rodzice postanawiają wysłać go do szkoły, przyjdzie mu się zmierzyć z różnymi reakcjami na jego wygląd, pozna co przyjaźni, dobrocią i wspaniałomyślnością, ale także jak zwykłym chamstwem i uprzedzeniami.Książkę przeczytałam w ciągu jednego dnia, czułam, jak płynę razem z historią, nie raz się śmiałam, ale też nie raz chwytała mnie za serce. Powiedziałam sobie, że muszę przekonać swoją młodszą siostrę, żeby ją przeczytała w trakcie wakacji. W trakcie czytania zastanawiałam się, czemu tak książka nie może, być lekturą szkolną, byłaby idealna. Podoba mi się w niej, że mamy kilka perspektyw, z której możemy poznać kilka opinii na temat Agusta. Sam główny bohater jest naprawdę niesamowity. Bardzo ciężko było mi się z nią pożegnać, czuję, że nie raz jeszcze po nią sięgnę.Gorąco wam ją polecam!



wtorek, 28 marca 2017

Czytam mange: Kamisama Hajimemashita - Julietta Suzuki


Tytuł: Jak zostałam bóstwem?! 
Tytuł oryginału: Kamisama Hajimemashita
Autor: Julietta Suzuki
Seria: Jak zostałam bóstwem?!
Wydawnictwo Studio JG 
Moja ocena: 9/10 

Ohayo!

Dzisiaj mam dla was kolejną mangę oraz anime, o którym chciałabym wam troszkę opowiedzieć, a może dzięki temu będziecie chcieli się z nimi zapoznać. Byłaby wtedy naprawdę, szczęśliwa, jeśli ktoś z was zapałał równie szaleńczą miłością do mang oraz anime.

Dzisiejszym tytułem jest Jak zostałam bóstwem?! autorstwa Juliett Suzuki, najpierw poznałam anime, w którym zakochałam się, od pierwszego odcinka wpadłam, na ten tytuł szukając, jakiegoś ciekawego anime po Diabolik Lovers. Z Jak zostałam bóstwem?! mam podobny problem, jak przy Kuroshitsuji, bo nie mam pojęcia co bardziej mi się, podobało anime czy może jednak manga, ponieważ manga nieznacznie się różni od anime. 

Anime oraz manga opowiada o nastoletniej Nanami Momozono, która nie ma lekko w życiu. Pewnego dnia jej ojciec zostawia ją z długami i znika, po czym dziewczyna zostaje eksmitowana ze swojego mieszkania i zostaje bez dachu nad głową. Nie ma żadnej innej rodziny do której mogłaby się udać. Nanami tego samego dnia ratuje dziwnego mężczyznę w parku przed psem. Mężczyzna o imieniu Mikage oferuje jej swój dom, przed odejściem pozostawia jej mapę oraz całuje ją w czoło. Dziewczyna jest oszołomiona, ale postanawia udać się na podany adres. Okazuje się, że to nie jest zwykły dom, ale świątynią, a Mikage okazuje się zbiegłym bóstwem, które naznaczyło dziewczynę jako swojego następcę. W świątyni zamieszkuje Tomoe, który jest chowańcem Mikage, nie ma zamiaru usługiwać nowej pani, która jego zdanie jest zasłaba, aby być bóstwem.

Anime, jaki i manga zauroczyła mnie swoim poczuciem humoru, a także cudownymi postaciami oraz kreską. Chyba nie ma bohatera, którego bym nie lubiła. Każda postać coś wnosi do fabuły, ma swoją historię, która poznajemy mniej lub bardziej. Moim największym faworytem jest Tomoe, który skradł mi serducho całym sobą. Kreska w mandze na początku jest dość prosta, dopiero z kolejnymi wydarzeniami staje się coraz ładniejsza, może nie jest tak szczegółowa, jak w Kuroshitsuji, ale też jest bardzo ładna. 



Za sobą mam już dziewiąty tomik mangi oraz wszystkie odcinki anime. Mam nadzieje, że nie będę musiała długo czekać na kolejny tomik, a jeśli chodzi o anime to ostatnie odcinki wcisnęły mnie w fotel i potem ciężko było mi się skupić na kolejnym anime. Mam nadzieję, że choć trochę was zachęciłam do zapoznania się z tym tytułem.


czwartek, 9 marca 2017

W kilku słowach o: Outliersi -Kimberly McCreight


Tytuł: Outliersi
Autor: Kimberly McCreight
Wydawnictwo Czarna Owca
Liczba stron: 384
Moja ocena: 7/10

Hej.

Zauważyłam, że większość mojego wolnego czasu poświęcam czytaniu mang oraz oglądaniu anime, ale próbuję także gdzieś w tym wszystkim wcisnąć kilka książek. Dlatego dzisiaj mam dla was Outliersów z małą osuwom w czasie. Książka dość przypadkowo trafiła do mojego koszyka, z czego się ciesze, bo dzięki niej spędziłam kilka dobrych godzin.

Wylie od śmierci matki nie wychodzi z domu, uczy się w domu, ma niezbyt dobre relacje z pozostałymi domownikami, nawet jej terapia odbywa się przez telefon. Dziewczyna miała jedną przyjaciółkę Cassie, z którą także straciła kontakt, ale kiedy dostaje dziwnie brzmiącą wiadomość od Cassie i dowiaduję się, że ona zniknęła. Między czasie przychodzą kolejne esemesy, w których Cassie mówi głównej bohaterce co, ma zrobić. W całej tej historii ma jej pomóc Jasper, który także został wciągnięty przez Cassie, trzeba zaznaczyć, że Wylie mu nie ufa, ale postanawia z nim jechać i szukać swojej przyjaciółki.

Outliersi zaczynają się dość szybko, nie ma przydługiego wprowadzenia. Akcja cały czas się toczy w dość szybkim tempie, nie ma zastojów. Bohaterowie bywają w różnych sytuacjach, podejmują raz dobre decyzję raz głupie. Powiem szczerze, że nie wiem, co dokładnie podobało mi się w tej książce, bo główna bohaterka była taka sobie i inni też jakoś niespecjalnie przypadli mi do gustu, ale jednak nie potrafiła odłożyć tej książki na bok. Nie wiem, czy dam się skusić na kolejne tomy, zobaczę jak to będzie, kiedy pojawi się kolejny.

wtorek, 21 lutego 2017

W kilku słowach o: Mężczyźni bez kobiet - Haruki Murakami


Tytuł: Mężczyźni bez kobiet 
Autor: Haruki Murakami  
Wydawnictwo Muza
Liczba stron: 320
Moja ocena: 7/10

Gdyby ktoś z moich znajomych kilka lat temu powiedział mi, że będę czytać książki z takim zapałem, nie uwierzyłabym mu, a jeśli wtedy by dodał, że z jeszcze większą fascynacją zacznę czytać książki japońskiego pisarza, zastanawiałabym się, czy czasem jest z nim wszystko w porządku.

A jednak zakochałam się w książkach, różnie bywa z czytanie, bo niedawno miałam z tym problem, ale znalazłam książkę, która mnie "odblokowała". Norwegian Wood Harukiego Murakamiego, zakochałam się w niej, ale nie chce o niej dzisiaj mówić, postanowiłam, że tą książką nie będę się dzielić. Dzisiaj przychodzę z inną książką tego samego autora, spróbuje wam jak najlepiej przybliżyć Mężczyzn bez kobiet.

Autor przygotował dla nas siedem różnych historii mężczyzn, samotności i miłości. Każde opowiadanie jest inne, dzięki temu towarzysza nam różne emocje w trakcie czytania. Mamy barwną paletę bohaterów, są w różnym wieku, różne mają doświadczenia życiowe i uczuciowe, w różny sposób opuściły ich kobiety, jedne odeszły, drugie zmarły, ale łączy ich ten sam ból i samotność.

"Pewnego dnia nagle stajesz się jednym z mężczyzn bez kobiet. Ten dzień przychodzi nieoczekiwanie bez żadnego ostrzeżenia, bez żadnej wskazówki, bez przeczucia, złego znaku, nikt nawet nie zapukał ani znacząco nie chrząknął. Mijasz zakręt i orientujesz się, że już tam jesteś. Ale nie możesz się cofnąć. Gdy raz miniesz ten zakręt, to miejsce staje się twoim jedynym światem."

Mężczyźni bez kobiet to taka książka, której nie da się przeczytać na raz, po każdym z opowiadań musiałam się zatrzymać, pomyśleć, dopowiedzieć sobie jak każda z tych historii mogłaby się skończyć, co było dla mnie plusem, jak i minusem, bo nie raz przy niektórych opowiadaniach chciałabym, żeby autor powiedział mi wprost, co się stało dalej. W książkach Murakamiewgo podoba mi się, że autor nie obwija w bawełnę, dostajemy świat, jaki jest, nie upiększa go. Porusza ciężkie, trudne tematy. Zauważyłam, że kiedy czytam, książki jego autorstwa nie potrafię czytać ich bez muzyki. Nie wiem, czy to dobrze, czy nie, ale bez tych japońskich piosenek nie potrafię się skupić.

Jeżeli szukacie książek, gdzie autor nie boi się pisać o miłości, nagości i ogólnie o rzeczach niezbyt prostych, to bardzo wam polecam książki Murakamiego. Sama postanowiłam zebrać je wszystkie ;).

Kurcze to zabrzmiało, jak bym mówiła o pokemonach ;P

Pytanie dla was: Czy wy macie już jakąś książkę 
Murakamiego? Podobała wam się czy może nie koniecznie? Piszcie ;P


wtorek, 7 lutego 2017

W kilku słowach o: Królowa Tearlingu - Erika Johansen


Tytuł: Królowa Tearlingu
Autor: Erika Johansen 
Cykl/Seria: Królowa Tearlingu ( tomy 1)
Wydawnictwo Galeria Książki
Liczba stron: 486
Moja ocena: 8/10

Hej wam!

Trochę mnie nie było, ale chyba w końcu wracam, może nie do tak regularnego pisania, jak kiedyś, ale jednak będzie się coś działo na blogu.

Nie mam dla was dzisiaj żadnej mangi, w których ostatnim czasie się zaczytuję, ale książkę a jest nią Królowa Tearlingu Eriki Johanes. Dawno mi się tak dobrze nie czytało książek, jak właśnie tą. Zanim jednak się za nią zabrałam, miałam lekkie opory i myślałam boże, po co ja, kupiłam aż dwa tomy, a tu nagle okazało się, że książka wciągnęła mnie niesamowicie w swój świat.

Kelsea dorastała w ukryciu, była przygotowywana na objęcie tronu, ale nikt nie był, w stanie ją przygotować na to, co zastała na swoim dworze. Młoda królowa musi objąć tron, podjąć decyzje, które mogą wywołać wojnę z potężną czarownicą, która obejmuje władze. Dziewczynę czeka trudna droga, która jest pełna zdrad i niebezpieczeństw.

Jeśli chodzi o bohaterów, to moimi ulubieńcami są Lazarus oraz Duch, szkoda, tylko że tego drugiego jest tak mało. Do samej głównej bohaterki nie mam żadnych, ale, podobało mi się to, że była taka zwyczajna, jeśli chodzi o urodę, chyba ją polubiłam, zobaczmy, jak będzie po drugim tomie. Jedyne, do czego mogę się przyczepić to wielkość czcionki, jak dla mnie zdecydowanie jest za mała, czytając ją wieczorem, było to masochizmem, dlatego, choć jestem, bardzo ciekawa co będzie, dalej muszę drugi tom odłożyć na jakiś czas.

Jeśli nie czytaliście jeszcze Królowej Tearlingu to gorąco ją wam polecam.

Muszę przyznać, że po takim długim czasie niepisania ciężko mi wrócić do tego, mam nadzieje, że kolejne recenzje będą lepsze.

Obserwatorzy

Lubisz to?