Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wydarzenie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wydarzenie. Pokaż wszystkie posty

sobota, 21 października 2017

Avant Art Festival, blisko (japońskiej) sztuki


Na tegoroczną edycję Avant Art Festival dotarłam z małym poślizgiem. Troszkę żałuję, bo ominął mnie występ japońskiej performerki Marii Jiku. Trafiłam od razu na koncert Ryo Murakamiego, którego słuchałam w całkowitym skupieniu. Artysta pojawił się cichaczem na scenie w blasku niebieskich świateł, które podczas koncertu zmieniały się w zależności od utworu. Występ przykuł bardzo moją uwagę, jednak był nieco za długi i pod koniec brakowało mi już jakieś interakcji z publiką ze strony artysty.




Nieodłącznie festiwalowi towarzyszy poza sceną muzyczną również odsłona filmowa. W repertuarze znalazły się trzy produkcje japońskie i jedna polska, FUTURE/Mirai w reżyserii Adama Buczka opowiadająca o wróżbitach. Razem z tym filmem można było również zobaczyć obraz w reżyserii Tengai Amano TWILIGHT/Towairaitsu, historia chłopca, który nie chce przyznać się do własnej śmierci opowiedziana w surrealistycznym duchu.


Pozostałe produkcje to Saudade, film przedstawiający problemy etniczne na tle hip-hopowej sceny miasta Kōfu, oraz Sad Vacation,  opowiadający o Kenji, który trudno się przemytem chińskich robotników do Japonii. Jeśli będziecie mieli okazje, polecam obejrzeć wszystkie te filmy.






A na koniec wisienka na torcie, czyli butoh! (oraz koncert Melt Banana, na który niestety nie mogłam dojechać...). Yuko Kaseki była dla mnie artystką nieznaną, do momentu jest występu na tegorocznym AAF. Butoh oglądam już od kilku lat, dozuję sobie tę trudną w odbiorze sztukę i ciesze się, że mogłam zobaczyć na żywo kolejnego artystę tego gatunku.



 


Tancerce w spektaklu Itako towarzyszył gitarzysta Kazuhisa Uchihashi, który swoją przejmująca muzyką doskonale współgrał z ruchami scenicznymi Yuko Kaseki. Artystka hipnotyzowała swoim butoh, a sama idea przedstawienia była świetnie zrealizowana - przejście od jednej postaci do drugiej, błysk brokatu, czarna peruka i schowane pod nią blond włosy artystki, mocny beat. Pop butoh, tak sama dla siebie nazwałam ten występ, niczego mu przy tym nie ujmując. Był świetny! Na co dzień Yuko Kaseki mieszka i pracuje w Berlinie. Nie omieszkam wybrać się kiedyś na jej występ i tam. :)

Tegoroczna edycja AAF, mimo że mniej japońska niż poprzednio, pozostawiła we mnie mały niedosyt, ale te wydarzenia, w których udało mi się uczestniczyć nie rozczarowały. Mam nadzieję, ze organizatorzy na stałe już wpiszą wątek butoh w kolejne edycje festiwalu. Czekam już na AAF 2018! :)

niedziela, 9 października 2016

XESDERCAS, mocne uderzenie butoh Kena Maia

W ramach tegorocznego Avant Art Festival mieliśmy okazje obejrzeć aż dwa spektakle butoh. O pierwszym w wykonaniu Ayi Irizuki pisałam tutaj. Drugim było XESDERCAS Kena Maia. Nie mogłam nie poświęcić osobnego wpisu także i temu wydarzeniu.


Ken Mai to japoński artysta na stałe mieszkający i pracujący w Helsinkach. Jego butoh to połączenie metody, której uczył się pod okiem Kazuo Ohno i Tatsumi Hijakaty oraz niemieckiego teatru ekspresjonistycznego. Nie miałam okazji oglądać Kena Maia, więc tym bardziej ucieszyłam się, że wystąpi on we Wrocławiu. Wybrałyśmy się razem z K. z Japonia pełną chochla i odważnie zajęłyśmy miejsca w pierwszym rzędzie. :)




Nie byłam przygotowana na to, co za chwilę miało zacząć dziać się tuż przed moimi oczami. :) Ostra głośna rockowa muzyka i postać, która od razu skojarzyła mi się z nurtem gothic i glam rockiem - buty na wysokiej platformie, gorset, czerwone paznokcie i, oczywiście, biała twarz. Ken Mai zrobił mocne wejście, tryskał energią na scenie i nieco szokował. XESDERCAS to "przedmiot ekspresji na temat życia, śmierci, tożsamości, seksualności, świeckości i świętości". Mnie momentami spektakl kojarzył się z opowieścią o przebrzmiałej gwieździe rocka, która wspomina dawne dni, za którymi skrycie tęskni.



Artyście towarzyszyła dziewczyna (nie znam niestety nazwiska) wcielająca się w różne role. Oboje świetnie się uzupełniali i tworzyli zgrany duet.


Spektakl był bardzo dynamiczny, składał się z kilku części, artyści pokazywali się nam w odmiennych kostiumach i różnym świetle. Ken Mai był wszędzie. :) Wykorzystał cała dostępną mu przestrzeń, rekwizyty oraz okno, które w pewnym momencie odsłonił i uczynił częścią swojej sceny. Tym samym można go było dojrzeć także z zewnątrz. Ken Mai w pewien sposób wchodził w interakcję z publiką. Nie tylko patrzył nam prosto w oczy, rzucał się w tłum, obnażał się tuż przed nami, ale i wciągał nas w swoje butoh wyciągając przypadkowe osoby na scenę, aby stały się częścią spektaklu.



Szczególnie poruszająca była dla mnie ostatnia część spektaklu. W niebieskim świetle dwoje ludzi targanych emocjami - przynajmniej ja tak odebrałam tę scenę. Bliskość, erotyzm i czułość.





XESDERCAS było dla mnie mocnym przeżyciem i na długo pozostanie w mojej pamięci. Na pewno chciałabym bardziej poznać butoh w wykonaniu Kena Maia i czekam na kolejne okazje mając nadzieję, że artysta jeszcze kiedyś odwiedzi Wrocław. :)

piątek, 7 października 2016

Tańcząc w ciemnościach, czyli butoh według Aya Irizuki


Dzięki uprzejmości organizatorów Avant Art Festival mam możliwość uczestniczenia we wszystkich wydarzeniach tegorocznej edycji. Przygotowuję post całościowy z festiwalu, jednak postanowiłam już teraz poświęcić osobny wpis jednemu szczególnemu dla mnie wydarzeniu.


Aya Irizuki to japońska tancerka, aktorka i artystka wizualna. Kojarzona z nurtem ankoku butoh (暗黒舞踏; "taniec mroku" czy też "taniec ciemności"), którego uczyła się pod okiem twórcy tego stylu Tatsumi Hijikaty. Mnie znana jest przede wszystkim z cudownego filmu Hanami - Kwiat Wiśni*. Już wtedy sceny z jej udziałem przykuwały mój wzrok i zapadały w pamięć. Tym bardziej ucieszyłam się, gdy zobaczyłam w programie festiwalu jej występ.



Nie da się oglądać butoh w oderwaniu od cielesności/fizyczności. Wiele razy pisałam, że oglądając butoh Daisuke Yoshimoto trudno mi czasami nie myśleć o bólu fizycznym i nie koncentrować się na ciele artysty. Ciało jest narzędziem, które moim zdaniem w butoh jest esencją przekazu. Nie inaczej było i tym razem, chociaż odniosłam wrażenie, że Thread Clay Ayi Irizuki było nieco łatwiejsze w odbiorze niż butoh, które miałam okazję oglądać wcześniej.



Wydarzenie miało miejsce na scenie Dworca Świebodzkiego. Miałam już okazję oglądać spektakle butoh w tym miejscu i moim zdaniem idealnie się ono do tego nadaje. Thread Clay to spektakl "w którym zwierzę z głębin morza prowadzi widzów w podróż od ciemnego dna do jasności zrozumienia istoty rzeczy".





Od pierwszych scen Thread Clay hipnotyzuje. Zarówno w warstwie wizualnej, jak i dźwiękowej. Nie mogłam oderwać wzroku od artystki śledząc każdy jej ruch. Precyzja, siła i sceniczne kostiumy tworzyły spójną całość. Aya Irizuki na scenie prezentowała się pięknie.


Thread Clay można podzielić na trzy części - muzycznie i wizualnie. Przez pierwszą przeprowadza nas postać w masce, z osłoniętym ciałem i twarzą. Następnie w ciszy artystka całkowicie ukrywa się pod czarnym okryciem - dostrzegamy tylko jej białe dłonie. Trzecia część odsłania artystkę i jej postać. Kostium, przywodzący mi trochę na myśl żadną konkretną, ale jednak postać z japonskiej animacji, z długim białym trenem/ogonem (?) i czerwonymi włosami z dwoma niby różkami uosabiać miał morską istotę.


Jeśli kiedyś jeszcze się uda, to na pewno zobaczę butoh w wykonaniu Ayi Irizuki ponownie. Czekam na taką okazję. Już teraz. :)



* Drugim filmem, w którym można zobaczyć Ayę Irizuki, jest Fukushima, moja miłość w reżyserii tej samej Doris Dörrie. Na mojej liście must see. :)






niedziela, 18 września 2016

Japoński dzień we Wrocławiu


Ostatnio we Wrocławiu i okolicach dzieje się tyle japońskiego, że zaczyna brakować czas na wszystko. Tylko dzisiaj w moim kalendarzu aż trzy wydarzenia, których nie chciałam opuścić. Ciężko byłoby z któregokolwiek punktu zrezygnować. Postanowiłam więc "zaliczyć" wszystkie trzy. :) Dzielnie towarzyszyła mi K. z Japonii Pełną Chochlą, z którą spędziłam cudowny dzień. :)


Nasz japoński dzień zaczęłyśmy od seansu Tonari no Totoro w Kinie Nowe Horyzonty, gdzie wyświetlano tę animację w ramach 3. Festiwalu Filmowego Kino Dzieci. Sala wypełniona była rodzicami z dziećmi, dostrzegłyśmy również rodziny japońskie i zaczęło nas nurtować pytanie: czy to będzie dubbing? A może napisy? Okazało się, że seans był z lektorem, więc można było momentami wyłapać także język japoński. Komentarze dzieci były bezcenne - od "Ja się boję" powtórzone za naszymi plecami dobre kilka razy, po "Gruby ten Totoro" i "Przepiękneee". Było to ciekawie doświadczenie oglądać Totoro w takim gronie, a po wybuchach śmiechu na sali stwierdzić można, że chyba się podobało. Nasz sąsiad Totoro to animacja bardzo bliska memu sercu i chyba nigdy nie znudzi mi się jej oglądanie. Szczególnie na dużym ekranie. I jakoś tak od razu lepiej nam się zrobiło po seansie. Totoro rządzi! :)


Po kinowych emocjach wybrałyśmy się do Leśnicy na herbaciane spotkanie Czaisz? Droga herbaty do Europy.


W programie spotkania były ciekawe prelekcje herbacianych znawców, możliwość spróbowania różnych gatunków herbaty oraz spotkania interesujących osób z herbacianego świata.


Herbata dla każdego :)




Chińskie herbaty od The Tea

Niesamowite czarki z kamienia prosto z miasta Michała Anioła

Najbardziej ciekawa byłam jednak nie herbaty tym razem a ... piwa! Ale nie byle lepszego piwa, ale trunku spod znaku Fabrica Rara o wdzięcznej nazwie HAIKU. Witbier z prażoną herbatą Hōjicha prosto z Uji, którą zapewniła wrocławska Czajownia. Planujemy już razem z K. spotkanie degustacyjne. Jeszcze raz wielkie podziękowania dla Piotrka z wrocławskiej Czajowni za udostępnienie nam butelki!!! :)

 Piotrek z Czaisz? Czajownia Wrocław z dumą prezentuje HAIKU


Udało nam się również zamienić kilka słów i wymienić opowiastki japońskie z panem Hisashi Miyatą, który zajmuje się produkcją sake i jest założycielem oraz dyrektorem International Sake Federation. Pan Miyata opowiedział nam trochę o sake, jej produkcji oraz podzielił się planami warsztatów, które może już niedługo uda się we Wrocławiu zorganizować. Jak zwykle na herbacianych spotkaniach nie mogło zabraknąć pana Roberta Tomczyka (po prawej) oraz Kuby Boskiego z restauracji Sushi Corner (po lewej).  Niestety nie udało mi się porozmawiać z Joanną Bożek, która prowadzi bloga O herbacie i jest założycielką Wrocławskiego Towarzystwa Herbacianego, ale może jeszcze będzie kiedyś okazja. Przy herbacie. :) 


Z Leśnicy popędziłyśmy prosto na  wrocławską Wyspę Słodową, gdzie odbywał się NAMI Airando 2016. W programie przewidziano mnóstwo atrakcji - między innymi możliwość przymierzenia kimona, pokazy sztuk walki, pokaz bonsai czy pantomimy w wykonaniu Yumi Sato.


 Pokaz walki Grupy Eventowej Kabuto


Śliczności od So Cute

              Yumi Sato przygotowuje się do występu.           Słodziak o wdzięcznym japońskim imieniu Tokei

Z dzisiejszych fantów jesteśmy obie z K. bardzo kontent. Nie mogłyśmy się oprzeć torbie z BatTotoro od Maginarium (K. zakupiła również piórniko-kosmetyczkę Totoro - czekam na foto całej Totorowej kolekcji!) oraz bezcenna butelka HAIKU! Do zobaczenia na kolejnym NAMI Airando za rok! :)