Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wspomnienia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wspomnienia. Pokaż wszystkie posty

środa, 2 listopada 2016

dzień wspomnień


Ich już nie ma z nami, ale są w naszych wspomnieniach, pamięci i na zdjęciach.....

Dusia
Każde jej zdjęcie jest dla mnie na wagę złota. To zdjęcie odnalazłam w zbiorach zdjęciowych całkiem niedawno, kiedy porządkowałam zdjęcia. Tak mało się ją fotografowało.....  Tak mało się ją rozumiało....




Pchełka





Zuzia


Przyjaciółki


poniedziałek, 2 listopada 2015

wspomnieniowo

Dziś dzień wspomnień o tych, których nie ma już z nami. Wspominamy bliskich, tych ludzkich i tych futerkowych.....

Dusia. Czemu ja wtedy nie robiłam zdjęć??? Nie pojmuję tego w ogóle!!! Miałam w domu kota od urodzenia, który prawie w ogóle nie ma zdjęć.... Dzisiaj miałby przynajmniej milion ;)


Pchełka. Córka Dusi, która doczekała czasów aparatów cyfrowych ;)


Pchałka uwielbiała siedzieć na wysokościach i w odosobnieniu... miała tego pecha, że Tosia upatrzyła sobie ją na swoją koleżankę i we wszystkim ją naśladowała


Na regał nikt ich do zdjęcia nie ustawiał. Pchełka sobie wymyśliła takie miejsce, a Tosia uznała to za świetny pomysł


Zuzia - przyjaciel kotów


Zuzia uwielbiała chodzić na długie spacery. Ale dama z niej była ogromna i nie lubiła chodzić po betonie. Dlatego chętnie wskakiwała do torby w której była wynoszona na łąki ;) Cóż mogę powiedzieć.... to nie były czasy, kiedy noszenie psów w torbach było popularne i na porządku dziennym tak jak dziś. Wiele osób się śmiało i głośno wyrażało "oburzenie".


Zuzanka - pies turysta. Była z nami w wielu miejscach. Pływała łódką po Jeziorze Rożnowskim, chodziła po górach i piła wodę z Dunajca. W Bartkowej zapolowała na pszczołę tak skutecznie, że ze spuchniętą mordką odwiedziła wiejskiego weterynarza, który posiadał igły tylko w rozmiarze dla krów i koni ;) W Tylmanowej nie bała się gonić kur większych od niej.

Ostatnia wycieczka do Szczawnicy. Babcia Zuzia więcej była noszona niż sama szła, ale dawała radę

wtorek, 10 marca 2015

o Tosi słów kilka

Już kiedyś na pewno wspominałam więcej o Tosi, ale tak jakoś mnie naszło, ponieważ w ostatnich miesiącach Tosia bardzo się zmieniła.
To, że mamy kota rasowego jest kwestią jakiegoś porywu ;) Często spotykam się z akcjami w Internecie "Nie kupuj - adoptuj". Nie da się z tym nie zgodzić. Odwiedzam kociarnię i widzę ile jest kotów, które szukają swojego domku i człowieka do kochania. Ale z drugiej strony nie potępiam hodowania kotów rasowych i ich kupowania. Wszak wszystko jest dla ludzi.
Jeszcze kilka lat temu nie wiedziałam o istnieniu rasy Ragdoll. Będąc na studiach, przygotowywałam pracę na temat felinoterapii i tak pierwszy raz spotkałam się z opisem tej rasy. Zaczęłam grzebać w Internecie i przepadłam. Spodobał mi się wygląd kotów, ale przede wszystkim ich charakter. Mieliśmy wówczas w domu jednego kota, jedenastoletnią Pchełkę. Jej mama Dusia nie żyła od roku. Postanowiliśmy się dokocić właśnie Ragdollem. Z początku nie było to łatwe dokocenie. Pchełka miała dość trudny charakter, pomimo, że urodziła się u nas, była strasznym dzikusem. A my byliśmy niedoświadczonymi posiadaczami kotów. Popełniliśmy całą masę błędów. Dzisiaj, z perspektywy czasu, widzę, że Pchełka wcale nie była tak trudnym kotem, jak nam się wydawało ;)
Zamieszkał z nami mały Ragdoll. Z opisu rasy wynikało, że to kot bardzo spokojny, mało ruchliwy, kochający człowieka i towarzyski.

Tosia od początku była śmiesznym kotem. Skoczna i zabawna. Pięknie potrafiła się bawić. Była niesamowicie zwinna i z miejsca dostała ksywkę PAJACYK.


Garnęła się do ciotek, czyli suni Zuzi i kotki Pchełki. One z dystansem do niej podchodziły. Tosia od małego miała zadziorny charakterek. Zabawa często kończyła się pokaleczonymi rękami człowieka, bo była szybka i sprytna.


Niestety okazało się, że nasze marzenia posiadania kota, który przychodzi na kolana i tuli się bez końca, pozostały niespełnione. Tosia okazała się indywidualistką i samotnicą. Można było na nią patrzeć godzinami, ale bez dotykania i tulenia. Wzięta na ręce była bardzo cierpliwa, nie wyrywała się, ale nie sprawiało jej przyjemności tulenie ;)

Przyzwyczailiśmy się do Tosi indywidualistki i Księżniczki, która z nikim się nie spoufala, nie lubi obcych i nawet domowników trzyma na dystans. Kilka miesięcy temu Tosia zaczęła się zmieniać. Nie wiem czy to wynik dojrzewania czy innych czynników. Tosia wybrała sobie swojego Człowieka, czyli moją Mamę ( a miała być moja :P). Nie odstępuje jej na krok, przytula się, kokietuje, ociera ogonkiem, gada, mruczy i lubi być w centrum zainteresowania ;) Przyszła nawet do Mamy na kolana z własnej woli. Do południa, kiedy moja Mama jest w pracy, Tosia śpi i ma wszystkich i wszystko w głębokim poważaniu. Wstaje tylko wtedy, kiedy na horyzoncie pojawia się jej Pańcia ;)

A to zdjęcie najlepiej obrazuje stosunek Tosi do Pańci.

"Wszędzie tam, gdzie TY" :D