Welcome To Netflix

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ze starych kartek.... Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ze starych kartek.... Pokaż wszystkie posty

niedziela, 7 lutego 2016

Ze starych kartek...

Wspomnienia to jednak dobra rzecz i tak naprawdę po czterech lata nie zmieniło się wiele, a rzekłbym, że w pewnych aspektach może być jeszcze gorzej (2012.02.07):

Jestem zmęczony:

- kiczem, który mnie otacza;
- zalewem informacyjnych śmieci i papką dla mózgu;
- brakiem inspiracji do tworzenia bez dorzucenia swoich pięciu groszy do kiczu;
- wirtualnością z jej nadmiarem kreowania ludzkiej głupoty;
- brakiem szacunku, choć, jak mówią, na szacunek trzeba zapracować;
- pustką intelektualną, którą staram się choć w drobnym stopniu wypełniać;
- obojętnością na sprawy ważne, a zajmowaniem się pierdołami...

To tak z grubsza... jeśli coś pominąłem, warto dopisać od siebie.

piątek, 5 lutego 2016

Ze starych kartek...

Ostatnia sesja, pierwsza po dłuższej przerwie, nauczyła mnie jednego - bardziej rzeczowego i kreatywnego planowania, nie można we wszystkim zdać się na żywioł, bo skutki mogą być odwrotne od zamierzonych.
Spontaniczność jest ważna, ale jeśli zabraknie odpowiedniego przygotowania, jeśli nie wszystkie istotne czynniki nie zostaną wzięte pod uwagę, a najważniejszym dla mnie i nie tylko dla mnie jest światło, wtedy pomimo wielkich planów wszystkie koncepcje padają. A szkoda, jednak jak to mówią, człowiek uczy się na błędach.
Nic nie można zostawić przypadkowi, bo jakoś to będzie, tu przypadki nie są wskazane, bo zamierzona wizja może polec w gruzach starań i emocji, a to jest ze szkodą dla twórcy i towarzyszących mu osób. Ważne w tym wszystkim jest też doświadczenie, które łatwiej lub trudniej pozwala się odnaleźć w określonej sytuacji.
To jedno, drugie, bardziej metafizyczne przemyślenia mają na względzie istotę problemu - jak bardziej kreatywnie wykorzystać podarowany mi czas? Co powinno być ważne i istotne, a co takie nie jest? Z czym dać sobie spokój?
Im dłużej o tym myślę, tym mnie konkretnych, rzeczowych odpowiedzi się pojawia, a przecież każdy z nas chciałby osiągnąć coś dobrego i cennego w życiu, gdzieś dotrzeć, coś lub kogoś poznać, stać się integralną, ważną częścią tego lub innego pomysłu, a może projektu. Czy stać mnie na to, aby wrócić do pisania książki? W fotografii zatrzymałem się na określonym poziomie, czy kolejny level jest w moim zasięgu? Co dalej z magazynem?
Ale to, co najważniejsze, co dalej z życiem osobistym, którego od lat tak naprawdę nie ma, gdy ciszę nocy zakłóca tylko jeden oddech... Co jakiś czas "ktoś" się pojawia, ale na tym się kończy... Teraz też ktoś chyba jest, ale czy będzie, czy zostanie, jaki wpływ na to wszystko ma dzieląca nas odległość...
I to, co wymyśliłem dziś - W dążeniu do doskonałości czasem staramy się iść na skróty... a to nie zawsze daje dobry efekt... - polecam szerszej uwadze...

poniedziałek, 7 września 2015

Ze starych kartek...

Kilka esemesów i od razu czuję się lepiej, bo już myślałem, że coś się stało, że zrobiłem coś, o czym nie wiem, że nabałaganiłem. A jednak jest w porządku, co bardzo cieszy, co pozwala żyć dalej tak, aby zyskiwać w Jej oczach, aby zapracować na to, że zamiast jednym z wielu stanę się tym Jedynym.
Oczarowany, zaczarowany, zauroczony, to na pewno, ale realnie patrzący w przyszłość, która dzięki Jej obecności może nabrać wyjątkowych barw. Nie wiem, czy na Nią zasługuję, ale pragnę zrobić wszystko, aby było to możliwe…

Maleńki diabełek we mnie tkwi choć z pozoru słodziutki aniołek
Trochę dziecinna - ale nie spieszy mi się żeby dorosnąć..
Jeśli w niebie nie ma czekolady to ja tam nie idę

czwartek, 9 lipca 2015

Ze starych kartek...

Poznawanie Jej to odgadywanie niewypowiedzianych słów, potykanie się na własnych błędach, poznawanie Jej to jedyna w swoim rodzaju sztuka, gdyż inaczej nie znałbym Jej wcale. Nie wiem, co myśli i czuje, nie dzieli się tym z mną, jedynie zgaduję, lecz i tak wiem niewiele. Nie zmienia to jednak mojego uczucia, mojego zbliżenia, mojego szacunku do Niej i dla Niej.
Bez względu na to, co mnie otacza pragnę poznawać Jej świat, Jej uczucia, to, co tak boli, smuci, to, co sprawia, że zbyt często łza gości na Jej oku, to przede wszystkim jest mi bliskie, bez tego nie ma szans na wspólne szczęście, radości, poszukiwanie sposobów na rozwiązywanie istotnych problemów, na przywołanie uśmiechu. Dać wiele, a tak niewiele, dać samego siebie, podać dłoń i zatrzymać w niej Jej delikatną, piękną rączkę, na chwilę, na dłużej, na zawsze.
Wiele razy zaczynałem od tego samego miejsca, wiele razy starałem się, być może w niewłaściwy sposób, wiele razy, lecz teraz jest inaczej. Teraz jest świadomość, są istotne i trwałe uczucia, teraz Jej dusza jest jakby częścią mojej, jakby to za mało. Gdyż na dobrą sprawę Jej dusza jest mi zwierciadłem, w niej odnajduję siebie, te same pragnienia, odczucia, w niej dostrzegam piękno Kochanej Osoby.

wtorek, 30 czerwca 2015

Ze starych kartek...

Dzień, który właściwie się rozpoczyna. Zaczęła się jego druga godzina, poniedziałek był koszmarny, gdyż nie wiedziałem, co myśli i czuje. Krótka rozmowa sprawiła, iż uspokoiło się moje serce, oddech, świadomość, która została mi dana jest wyjątkowa...
Planuję wraz z przeprowadzką, wraz z wyprowadzeniem się z domu zacząć zupełnie nowe, lepsze, ciekawsze życie. Czy ucieknę od pisania? Nie sądzę, od niego nie można uciec, ono było, jest i sądzę, iż będzie obecne do końca mego życia.. Nie jest to jedynie pisanie, to coś więcej, (strona, na której jesteś powinna być tego dowodem). Jednak nikomu i niczego nie muszę udowadniać. Nie oto tu chodzi. Dobrze czuję się w prozie, poezja ostatnio nabiera zupełnie nowego kształtu. I te bezcenne dary. Bez nich, bez Niej, nie stałoby się to, co dzieje się wokół mnie, co dzieje się we mnie.

(...) co czuje serce gdy kogoś kocha,
miłością czystą, pełną, widoczną tylko
przez trzecie oko?

Jako piętnastolatek poszukiwałem pytania, czym jest miłość? I jak mówić kocham, nie używając tego słowa, to kochani niebywała sztuka. Teraz pada ono z moich ust ze świadomością, iż jego wartość, właściwie, czym jest? Jego wartość, nie jest bezwartościowa, jak to swego czasu namieszał złośliwy chochlik, jego wartość jest bezcenna.
Wartość, której oszacować nie można, przypisać jej waluty, koloru, papieru. Wartość, którą jednie czuje Twoje, moje, a przede wszystkim Jej serce. Strzała Amora w serduszku, obrazek znany od zawsze, prosty, czytelny symbol...

środa, 24 czerwca 2015

Ze starych kartek...

I ten wyjątek sam pogrzebałem już przy pierwszy spotkaniu. Czy można być gorszym matołem? Sam mam zdolność do komplikowania sobie życia. Pojawia się Kobieta, która po raz pierwszy dostrzega we mnie coś wyjątkowego, po raz pierwszy to kobieta wychodzi naprzeciw mi, chce się ze mną spotkać, porozmawiać. A ja, co robię? Owszem, jest miło, sympatycznie, uroczo, wręcz bajecznie, a gdy pojawia się Jej ważna prośba, pada moje „Nie”. Teraz nie jest ważne, że wtedy czułem, jak się czułem. Teraz nie ma to żadnego znaczenia. Teraz to się nie liczy. Później zamiast naprawiać to w rozsądny sposób, zachowuję się, jak nakręcony.
Ona czuje się dotknięta, wkurzona, wściekła, ale wciąż mnie lubi, wciąż coś nas łączy. To też warto położyć, czemu nie. Tak, jak kiedyś powiedziała, Każdy Twój krok był krokiem w przeciwną stronę. I miała rację. Mija czas, ja się uspokajam, na chłodno kalkuluję całą sytuacją. Ona łapie się na tym, że lubi mnie bardziej, niż mogła przypuszczać, lecz gdzieś po drodze pojawia się jeszcze ktoś.