W ostatnim tygodniu wydałam stanowczo za dużo pieniędzy w stosunku do tego, ile miałam na koncie :P. Na szczęście Narzeczony i Mama jak zawsze służyli "pomocą", co pozwoliło mi nieco zaszaleć zakupowo ;). Odkryłam, że w mojej okolicy otworzyli
Pepco (hip hip hurra!), poza tym urządziłyśmy z Mamą dwa zakupowe wypady, a takie sytuacje zwykle kończą się nadprogramowymi zakupami... ;).
Na zdjęciach pokażę Wam jedynie moje kosmetyczne łupy, bo tych też oczywiście nie brakowało.
W zeszłym tygodniu również i do mnie dotarł koszyczek od
L'Occitane. Nic więcej na jego pisać na razie nie będę, bo chyba wszystko zostało już powiedziane. Biorę się do testów i pewnie za jakiś czas opublikuję posta z mini-recenzjami mini-produktów.
Z okazji Dnia Kobiet i otwarcia sklepu
Perelki.eu, skusiłam się z Siostrą na promocję na suche szampony
Batiste - -20% na szampony. Od dawna mnie te szampony kusiły, ale było mi żal dopłacać za przesyłkę, a ta promocja sprawiła, że zakup stał się bardziej opłacalny. Dla siebie wzięłam wersję
Lace i
Tropical, moja Siostra wybrała
Fresh, a do tego dostałam gratis mniejszą wersję
Cherry. Dziś szampon poszedł pierwszy raz w ruch i utwierdziło mnie to w przekonaniu, że to był dobry zakup ;).
Dokonałam też małej
wymianki z Sajjidaą. Wybrałam dla siebie 20ml zapach Yves Rocher ananasowo-kokosowy - będzie świetny na lato oraz... kolejny żel Balei, Peachy Rose - bo żele nigdy się nie zmarnują :).
Tydzień temu zajrzałam też do Rossmanna, gdzie na promocji po 7,99zł były płyny do kąpieli
Luksja, które ostatnio zdominowały blogi ;). Uwielbiam słodkie zapachy "do zjedzenia" i moim łupem padły dwa: karmelowy wafelek i ciasto cytrynowe. Ten drugi kupiłam bardziej z myślą o Narzeczonym, bo on słodkości nie lubi, za to cytrynowe słodycze są wyjątkiem ;). Obydwa zapachy są obłędne, choć do mnie bardziej trafia karmelowy. Szkoda tylko, że przy dodaniu do wody, zapachy nieco tracą na intensywności :(.
Przy okazji zakupów w
Pepco, skusiłam się na lakier Sally Hansen z serii Salon Manicure - były po 10zł, a ten kolor wpadł mi w oko - w sklepie wyglądał na ciekawy, metaliczny fiolet. To nr 330 - Pedal to the Metal - i niestety na paznokciach już nie wygląda tak ładnie i traci swoją fioletową nutę.
Poza kosmetykami, w zeszłym tygodniu w moje ręce trafiło jeszcze mnóstwo skarbów z ww.
Pepco - toż to raj, szczególnie w fazie urządzania mieszkania! Kupiłam firanko-zasłonki, jak zaprojektowane do naszego salonu - turkusowo-brązowo-beżowe, może pokażę je Wam jak już zawisną - na razie muszą iść do skrócenia, urocze limonkowe miseczki (pod kolor kuchni z zielonymi akcentami ;)), doniczkę za całe 1,99zł na prymulki, które dostałam od Taty na Dzień Kobiet, turkusową podkładkę na stolik w salonie, kilka przyborów i akcesoriów kuchennych, troszkę bielizny, 2 pary kolczyków po 1,49zł, spodnie dresowe do biegania (które to bieganie mam zamiar rozpocząć w przyszłym tygodniu), podkoszulkę i uroczą bluzkę z kotkami za 10zł ;). Poszalałam w Pepco zostawiając mini-fortunę, ale każda z tych rzeczy osobno była naprawdę tania i mniej lub bardziej, z naciskiem na bardziej, potrzebna.
Poza tym odwiedziłam też
Lidla, ponieważ w sobotę wchodziła gazetka sportowa. Niestety, okazało się, że zakupy o 11 to już za późno i to, na co czekałam najbardziej -
bluzy sportowe, z myślą o bieganiu - były już strasznie mocno przebrane... Chciałam niebieską S, a zostały same czarne w rozmiarach M i L... Cóż, trudno, wzięłam czarną M - najwyżej pójdzie do zwężenia, mam nadzieję też, że nie będzie za bardzo przyciągała promieni słonecznych. Poza tym kupiłam też opaskę na ramię na komórkę, która także przyda się przy bieganiu oraz 3 słoiki
masła orzechowego crunchy - z "tygodnia amerykańskiego" - kupiłam w środę jeden słoik, a w sobotę kolejne 2 - to masło jest po prostu p r z e p y s z n e, zajadamy się z Narzeczonym jak głupki i nakupiliśmy na zapas :D.
Na przechadzce po galerii handlowej z Narzeczonym kupiłam sobie jeszcze
opaskę do biegania - wielofunkcyjną, zarówno na szyję, jak i na głowę, z bardzo fajnego materiału - w outlecie
Tchibo.
Na zakupach z Mamą kupiłam natomiast na wyprzedaży
torebkę z C&A - beżowo-szarą, średniego rozmiaru, za całe 34,90zł ;). Oprócz tego mierzyłam też kurtkę skórzaną z kolekcji Cindy Crawford (chyba...) i się w niej absolutnie zakochałam, jest jak dla mnie kurtką idealną, ale w chwili obecnej niestety nie mogę sobie pozwolić na zakup kurtki za 399zł... :(.
I to by było na tyle... Wiem, poszalałam strasznie i co gorsza, nawet nie wiem kiedy to wszystko trafiło do mojego domu! :P Po prostu jakoś "samo się kupowało", a mnie pozostaje czekać na kolejne stypendium i mieć nadzieję, że już się opanuję ;).
PS: Wiem, trochę poszalałam z zakupami "biegowymi", ale cóż, to troszkę zwiększa motywację, a ja naprawdę mam w planach zacząć biegać od przyszłego poniedziałku. Fakt, nieco zawaliłam, mimo postanowień przed- i noworocznych - od września nie ćwiczyłam prawie wcale. W zeszłym tygodniu byłam przeziębiona, od niedzieli na razie ćwiczę intensywnie w domu, bo pogoda jest bardzo zdradliwa, a ja ledwo się wykurowałam z przeziębienia. Ale plan treningowy jest gotowy i od przyszłego poniedziałku rozpoczynam swoją przygodę z bieganiem :). Jak wytrwam według mojej rozpiski (treningi po 30min 4 razy w tygodniu), sprawię sobie buty biegowe - już mam nawet jedne upatrzone ;).
PS2: Po ponad dwóch latach męczarni z Netią, w końcu mam nowy internet! 4mb zamiast poprzednich 0,5-1,5mb (Netia miała nam dać 2mb, ale w praktyce to było najczęściej pół w porywach do jednego...). Boże, co za ulga! :D